Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pierdu-pierdu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pierdu-pierdu. Pokaż wszystkie posty

sobota, 30 stycznia 2021

Zapiski z kwarantanny, cz.10

Jest dziewiąta wieczór, już kończy się styczeń
List piszę do Ciebie: Czy dobrze Ci w ciszy
W Dublinie jest zimno poza tym w porządku
Cisza na Temple Bar gra na okrągło

czwartek, 1 października 2020

Światowy Dzień Wegetarianizmu

Dzisiaj obchodzimy Światowy Dzień Wegetarianizmu! Nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje, i właściwie świętuję 365 dni w roku (a czasem nawet 366), ale chętnie napiszę coś z tej okazji.

czwartek, 22 marca 2018

Lunch like a boss


Trochę dziś rano nie ogarnęłam rzeczywistości i czas jak zwykle zrobił mi na złość, skutkiem czego nie zdążyłam przygotować sobie porządnie lunchu. Ale co to dla nas, harcerzy.

Jako, że wiosna wreszcie się przyczołgała (po resztkach śniegu zostawionych przez Emmę i Bestię Ze Wschodu), a mnie znowu rośnie D4, bo nie mam czasu na siłownię - postanowiłam wrócić do moich pożywnych sałatek. W związku z tym wrzuciłam do pudełka garść liści młodego szpinaku, 3 małe pomidorki, pół garstki orzechów, dwa kawałki smażonego tofu (nie jestem taka zajebista, żeby robić, kupuję gotowe w chińskich supermarketach), pudło wrzuciłam do plecaka wraz z torebką ryżu do ogrzania w mikrofali. Po drodze do biura zajrzałam do tesco, gdzie kupiłam dojrzałe awokado i małą butelkę oliwy.
A potem przyszła pora lunchu, i musiałam to wszystko jakoś przygotować do konsumpcji... In your face, panie Jasiu Fasola :D




wtorek, 15 listopada 2016

Metamorfoza Inteligęta

Jak zapewne wszyscy wiedzą, nigdy w życiu nie musiałam nosić okularów, i kiedy mniej więcej rok temu wyszło szydło z worka, że uporczywe bóle głowy to nic innego jak mózg domagający się wspomagania mojego ach jakże sokolego wzroku, byłam niepomiernie zdziwiona.

Oczywiście nie ma dramatu: muszę je nosić tylko do komputera i czasem do czytania, więc na ogół zdejmowałam je kiedy tylko nadarzała się okazja. Nie czuję się komfortowo mając coś na nosie, boję się zarysować, nie chce mi się ich zbyt często czyścić, itede, itepe.

Niemniej jednak, w zeszłym tygodniu zmieniłam się w patologicznego no life'a i spędzałam tyle godzin przed kompem, że chyba wyrobiłam więcej godzin noszenia okularów niż przez resztę życia. I tak oto, okulary stały się częścią mnie. Do tego stopnia, że dziś nie tylko przesiedziałam w nich cały sprint planning, ale też wyszłam w nich do sklepu podczas przerwy na lunch, i dopiero po jakichś 30 minutach buszowania między półkami dotarło do mnie, że cały czas miałam je na nosie. Nie miałam wrażenia, jak gdyby mnie uciskały, nie czułam potrzeby ciągłego poprawiania ich pozycji na ryjku.

Chyba zostałam trve okularnikiem. A przynajmniej zaczynam lepiej rozumieć tych, którzy bez okularów nie pojadą.

Przynajmniej ładnie wyglądam. Totoro w bonusie :)