Generalnie mam wkurzający nawyk chodzenia pod prąd i odwracania się plecami do wszystkiego, co jest aktualnie modne i na czasie, ale bywają mody, którym ulegam i ja.
A mianowicie - KOLOROWANKI.
"Animorphia" Kerby Rosanesa i kredki Koh-I-Noor Mondeluz |
Bo musiałabym być zdrowo jebnięta, żeby nie pokochać kolorowania, skoro:
- mam pretekst, żeby kupować więcej materiałów piśmienniczych (a wiadomo, że dla mnie sklepy papiernicze to jak dla Barneya Stinsona lokal ze spriptizem)
- mogę stworzyć fajny obrazek nie umiejąc rysować (patrzenie na ładne obrazki poprawia mi humor, zawsze)
- mam czym zająć ręce i mózg, kiedy przedawkuję literki i cyferki (Busy fingers are happy fingers, jak rzekł Woody Allen)
- uspokajam się
Spotkałam się z opinią, że terapia sztuką i mindfullness kolorowankowy to pic na wodę. Opinia jest jak dupa i każdy ma prawo do swojej, ale ja powiem wam tylko tyle, że w ciągu minionego roku zdarzyło mi się parę razy paskudnie zachorować i tylko dzięki maziankom nie wyłam z bólu czekając, aż lekarstwa zaczną działać. Wsiąkałam w mazianie i zapominałam o całym świecie, łącznie z własnym ciałem. To naprawdę pomaga!
"Doodle Fusion" Lei Melendresa i Mondeluzy |
Relaksujące combo: kot, herbata ziołowa, kolorowanki, czekolada i Netflix :) |
- 28 kolorowanek (w tym dwie zrobione od deski do deski)
- zestaw 72 kredek wodorozpuszczalnych Koh-I-Noor Mondeluz (etui z ebaya)
- flamastry trójkątne Staedtler, 24 kolory
- cienkopisy Stabilo, 30 kolorów
- żelopisy różne
- flamastry z Tigera (fajne pędzelki)
- flamastry doCrafts Artiste
- pastele olejne wodorozpuszczalne Reeves
- Sharpie
- flamastry metaliczne
- kredki metaliczne Astra
- kredki "na sucho" Conte
- kredki trójkolorowe Koh-I-Noor Magic
Niestety, pociągiem za bardzo bujało i dostałam choroby lokomocyjnej od pochylania się nad kolorowanką, więc musiałam przejść na audiobooka. Wzdech. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz