...zatrudnionym.
Musi zbliża się ten szczególny czas w miesiącu, bo, panie doktorze, wszystko mnie dziś wkurwia. Ludzie za głośno gadają w autobusie. Babsko za wolno idzie chodnikiem i nie ma jak wyminąć. Para Polaków w kinie przeszkadza mi oglądać całkiem fajnego slasherka (może w wiosce, skąd przyjechali, nie ma kina i nie wiedzą, jak się zachować). No ale akurat to, na co teraz ponarzekam, to problem, który gryzie mnie już od tygodni.
To nie tak, że mam problem z udostępnianiem moich danych fejsikowi. Niech wiedzą, kiedy mam urodziny (może jakiś prezent kiedyś dostanę, hłe, hłe), jak się nazywam, że mam kota i byłam w The Black Sheep w ubiegły piątek. Ale w pewnym momencie nie zdzierżyłam tego, że mają info o tym, gdzie pracuję i jak zarabiam na życie.
I to nie chodzi o to, że się wstydzę, że ukrywam. Jestem znajdywalna na LinkedIn i wszystko tam widać jak na dłoni (nawet to, że studiowałam 7 pięknych lat). Mało tego, jestem dumna z tego, jakie piastuję stanowisko (jestem testerem oprogramowania, senkju veri macz). Ale nie mogłam ogarnąć, dlaczego info o tym, gdzie pracuję, pojawia się za każdym razem, kiedy najedzie się kursorem na moje nazwisko czy wręcz pod moimi komentarzami (chyba wtedy, kiedy nie mam właściciela komentowanego materiału w znajomych, a mimo to komentować i lubić jakoś mogę). Kto i kiedy zadecydował o tym, że właśnie ta informacja pokazuje się reszcie świata jako pierwsza z brzegu? Dlaczego nie miejsce zamieszkania (co miałoby sens w obliczu spersonalizowanych reklam) czy choćby nawet uczelnia, którą ukończyłam (co mogłoby być pokłosiem początków Bunia jako serwisu ułatwiającego kontakt studentom)?
Od myśli do myśli, zaczęłam to drążyć. Czy wszyscy widzimy siebie poprzez pracę, którą wykonujemy? Czy tak widzisz swoich znajomych? "O, to jest Mariusz, który pracuje w Firmie Na P" czy "to jest Mariusz, który rysuje fajny komiks, lubi Star Treka i pieczenie ciast"? Czy koleżanka z fejsa jest dla Ciebie pracownikiem jakiejś firmy (która Cię pewnie i tak nie obchodzi), czy koleżanką z JM/kursów pisarskich/szkoły podstawowej? No przecież masz głęboko, gdzie ci ludzie pracują i co robią w godzinach pracy (o ile z nimi nie pracujesz).
Idąc dalej: czy chcesz być postrzegana przez ludzi w społecznościówkach jako Pracownik Firmy Na C, czy jako Margot - blogerka, kociara i ogólnie pajac?
Jest coś strasznie dziwnego w tym, że człowiek wchodzi do Internetu, żeby pobyć kimś innym niż pracownik Firmy Na C (bo jest nim już 40 pieprzonych godzin w tygodniu), a potem i tak się ich klasyfikuje jako C-roboty. Coś poszło nie tak.
Dlatego postanowiłam to odkręcić i ustawiłam sobie nowe info o miejscu pracy :)
A na deser - pogadanka z mojego kochanego TEDa o nowej twarzy snobizmu. Polecam gorąco.
Musi zbliża się ten szczególny czas w miesiącu, bo, panie doktorze, wszystko mnie dziś wkurwia. Ludzie za głośno gadają w autobusie. Babsko za wolno idzie chodnikiem i nie ma jak wyminąć. Para Polaków w kinie przeszkadza mi oglądać całkiem fajnego slasherka (może w wiosce, skąd przyjechali, nie ma kina i nie wiedzą, jak się zachować). No ale akurat to, na co teraz ponarzekam, to problem, który gryzie mnie już od tygodni.
To nie tak, że mam problem z udostępnianiem moich danych fejsikowi. Niech wiedzą, kiedy mam urodziny (może jakiś prezent kiedyś dostanę, hłe, hłe), jak się nazywam, że mam kota i byłam w The Black Sheep w ubiegły piątek. Ale w pewnym momencie nie zdzierżyłam tego, że mają info o tym, gdzie pracuję i jak zarabiam na życie.
I to nie chodzi o to, że się wstydzę, że ukrywam. Jestem znajdywalna na LinkedIn i wszystko tam widać jak na dłoni (nawet to, że studiowałam 7 pięknych lat). Mało tego, jestem dumna z tego, jakie piastuję stanowisko (jestem testerem oprogramowania, senkju veri macz). Ale nie mogłam ogarnąć, dlaczego info o tym, gdzie pracuję, pojawia się za każdym razem, kiedy najedzie się kursorem na moje nazwisko czy wręcz pod moimi komentarzami (chyba wtedy, kiedy nie mam właściciela komentowanego materiału w znajomych, a mimo to komentować i lubić jakoś mogę). Kto i kiedy zadecydował o tym, że właśnie ta informacja pokazuje się reszcie świata jako pierwsza z brzegu? Dlaczego nie miejsce zamieszkania (co miałoby sens w obliczu spersonalizowanych reklam) czy choćby nawet uczelnia, którą ukończyłam (co mogłoby być pokłosiem początków Bunia jako serwisu ułatwiającego kontakt studentom)?
Od myśli do myśli, zaczęłam to drążyć. Czy wszyscy widzimy siebie poprzez pracę, którą wykonujemy? Czy tak widzisz swoich znajomych? "O, to jest Mariusz, który pracuje w Firmie Na P" czy "to jest Mariusz, który rysuje fajny komiks, lubi Star Treka i pieczenie ciast"? Czy koleżanka z fejsa jest dla Ciebie pracownikiem jakiejś firmy (która Cię pewnie i tak nie obchodzi), czy koleżanką z JM/kursów pisarskich/szkoły podstawowej? No przecież masz głęboko, gdzie ci ludzie pracują i co robią w godzinach pracy (o ile z nimi nie pracujesz).
Idąc dalej: czy chcesz być postrzegana przez ludzi w społecznościówkach jako Pracownik Firmy Na C, czy jako Margot - blogerka, kociara i ogólnie pajac?
Jest coś strasznie dziwnego w tym, że człowiek wchodzi do Internetu, żeby pobyć kimś innym niż pracownik Firmy Na C (bo jest nim już 40 pieprzonych godzin w tygodniu), a potem i tak się ich klasyfikuje jako C-roboty. Coś poszło nie tak.
Dlatego postanowiłam to odkręcić i ustawiłam sobie nowe info o miejscu pracy :)
dla osób nie łapiących odniesienia - klik |
A na deser - pogadanka z mojego kochanego TEDa o nowej twarzy snobizmu. Polecam gorąco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz