Ciepłe i zimne, robi ich setki
robi tysiące, dziesiątki tysięcy
ma górę skarpetek - nie ma pieniędzy
nocami wraca zmęczony do domu
śpi na skarpetkach nie mówiąc nikomu
i nie wie, co robić, i nie wie, i już
skarpetki powoli pokrywa kurz
Taką to piosenką pewna radiostacja (zabij, a nie pomnę, jaka) reklamowała przed laty swoje biuro reklamowe (yo, dawg). Aż do niedawna nie zdawałam sobie sprawy z tego, jakie to prawdziwe dla każdego, kto lubi prace ręczne i tworzy "do szuflady". Z jakiegoś powodu ręce się rwą, żebu dłubać, a szuflady od wydłubanych wytworów pękają.
I tak stało się ze mna, kiedy to postanowiłam wrócić do klecenia biżu. Nie wiem dlaczego - czy to dlatego, że pomysły zaczynały wylewać się uszami, czy potrzebowałam manualnego zajęcia, dość, że udałam się na emigrację wewnętrzną i zawarłam bliższą znajomośc ze stołem i narzędziami. I ebayem. I sklepami z artykułami do rękodzielenia. I notesem, i ołówkiem, które noszę zawsze w torbie, na wypadek napadu czeskiego.
Zaczęłam eksperymentowac. Z koralikami z modeliny, kamieniami, koronką, filcem, pianką modelarską, podkładkami korkowymi, naklejkami dla dzieci - co tylko mogłam znaleźć w sklepach.
Przy tym nawet się poświęciłam i co nieco poszyłam. JA i szycie. Koniec świata zaiste jest bliski.
W pewnym momencie zrozumiałam, że nie dam rady tego wszystkiego nosić. Owszem, mogłabym rozdać za darmo, zamiast sprzedawać tak tanio i psuć rynek tym, którzy żyją z rękodzieła, podczas gdy ja mam czelność pracować na etacie i dłubać po godzinach. Ale nie każdemu się podoba, nie każdy lubi, nie każdy chce. I co, mam nie robić? Chyba jednak wolę wystawić na etsy i sprzedać komuś, komu się moje wyroby podobają i kto będzie je nosił. Bo przecież o to chodzi.
Tak więc:
otworzyłam sklep na etsy.com: www.etsy.com/shop/MissWhiteCup
zablogowałam: http://misswhitecup.wordpress.com/
i zrobiłam stronę na fejsbogu, bo to modne i wygodne: https://www.facebook.com/MissWhiteCup
Urządziłam sobie też warsztat (wiwat OCD):
i zaprojektowałam logo/banner (bo każda okazja jest dobra, żeby pomachać GIMPem :D):
Nie wiem, dokąd mnie to zaprowadzi, ale warto iść tą drogą. Bo kreatywność, własny biznes, portfolio career i takie tam - wszystko pięknie i fajnie. Ale powód jest tak naprawdę zawsze jeden i ten sam:
ja po prostu kocham biżuterię
Ta notka to po trosze reklama, a po trochu tłumaczenie, dlaczego milczałam tak długo. Poczułam, ze muszę się odezwać, bo wypadłam z top dziesiątki JMowych blogów. Ładnie to tak, nie kochacie mnie już? Przecież napłodziłam zajebistych notek na następne kilka pokoleń. Bu.
Kochajcie, internauci, Fuckt. Kochajcie, do jasnej cholery.
ma górę skarpetek - nie ma pieniędzy
nocami wraca zmęczony do domu
śpi na skarpetkach nie mówiąc nikomu
i nie wie, co robić, i nie wie, i już
skarpetki powoli pokrywa kurz
Taką to piosenką pewna radiostacja (zabij, a nie pomnę, jaka) reklamowała przed laty swoje biuro reklamowe (yo, dawg). Aż do niedawna nie zdawałam sobie sprawy z tego, jakie to prawdziwe dla każdego, kto lubi prace ręczne i tworzy "do szuflady". Z jakiegoś powodu ręce się rwą, żebu dłubać, a szuflady od wydłubanych wytworów pękają.
I tak stało się ze mna, kiedy to postanowiłam wrócić do klecenia biżu. Nie wiem dlaczego - czy to dlatego, że pomysły zaczynały wylewać się uszami, czy potrzebowałam manualnego zajęcia, dość, że udałam się na emigrację wewnętrzną i zawarłam bliższą znajomośc ze stołem i narzędziami. I ebayem. I sklepami z artykułami do rękodzielenia. I notesem, i ołówkiem, które noszę zawsze w torbie, na wypadek napadu czeskiego.
Zaczęłam eksperymentowac. Z koralikami z modeliny, kamieniami, koronką, filcem, pianką modelarską, podkładkami korkowymi, naklejkami dla dzieci - co tylko mogłam znaleźć w sklepach.
Przy tym nawet się poświęciłam i co nieco poszyłam. JA i szycie. Koniec świata zaiste jest bliski.
W pewnym momencie zrozumiałam, że nie dam rady tego wszystkiego nosić. Owszem, mogłabym rozdać za darmo, zamiast sprzedawać tak tanio i psuć rynek tym, którzy żyją z rękodzieła, podczas gdy ja mam czelność pracować na etacie i dłubać po godzinach. Ale nie każdemu się podoba, nie każdy lubi, nie każdy chce. I co, mam nie robić? Chyba jednak wolę wystawić na etsy i sprzedać komuś, komu się moje wyroby podobają i kto będzie je nosił. Bo przecież o to chodzi.
Tak więc:
otworzyłam sklep na etsy.com: www.etsy.com/shop/MissWhiteCup
zablogowałam: http://misswhitecup.wordpress.com/
i zrobiłam stronę na fejsbogu, bo to modne i wygodne: https://www.facebook.com/MissWhiteCup
Urządziłam sobie też warsztat (wiwat OCD):
i zaprojektowałam logo/banner (bo każda okazja jest dobra, żeby pomachać GIMPem :D):
Nie wiem, dokąd mnie to zaprowadzi, ale warto iść tą drogą. Bo kreatywność, własny biznes, portfolio career i takie tam - wszystko pięknie i fajnie. Ale powód jest tak naprawdę zawsze jeden i ten sam:
Ta notka to po trosze reklama, a po trochu tłumaczenie, dlaczego milczałam tak długo. Poczułam, ze muszę się odezwać, bo wypadłam z top dziesiątki JMowych blogów. Ładnie to tak, nie kochacie mnie już? Przecież napłodziłam zajebistych notek na następne kilka pokoleń. Bu.
Kochajcie, internauci, Fuckt. Kochajcie, do jasnej cholery.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz