Nie macie pojęcia, ile jest w sklepach zabawek, które mogą wspomagać gwiazdorzenie. W ramach "Pimp my lans" mój zbiór zabawek elektronicznych poszerzył się o pewien interesujący gadżet...
W piątek otrzymałam przesyłkę. Normalnie myślałabym, że to jeden z licznych ostatnimi czasy zakupów komputerowych Przytulanki (które ze względów logistycznych są dostarczane do mojego miejsca pracy), ale poprzedniego dnia odebrałam już jedną większą gabarytowo rzecz i spodziewałam się kości pamięci - a tu ważące ponad 3 kilo pudełko 25x20x15 cm. Oczywiście ciekawska świnka musiała rozpakować i zobaczyć, co to i moim oczom ukazał się... mikrofon!
Jakiś czas temu klęłam wniebogłosy na mikrofony, które mam w domu. To były typowe mikrofony do rozmów skype, więc mój głos brzmiał donoście, a gitara cicho i nieśmiało. O tym w webkamerce w moim laptopie nawet nie wspomnę, bo do tego to strach głośniej zagrać, żeby nie było trzasków na nagraniu. Co prawda myślałam o jakimś lepszym mikrofonie, ale Przytulanka jak widać odgaduje moje życzenia, zanim je wyrażę :) Bestio, jesteś najlepszy :*
Wczoraj mieliśmy gości, potem oddawaliśmy się weekendowemu lenistwu, ale mikrofon już był złożony i czekał na działanie. Dzisiaj zmontowałam sobie naprędce małe studio w kącie na suszenie prania i zaczęłam eksplorować możliwości nowego sprzętu.
Moje studio jest tak completely unprofessional, że ten pozer Martin Lechowicz to przy mnie gwiazda formatu Rihanny :)
Niestety, jak na ironię, nie miałam dziś specjalnie humoru i natchnienia na granie, nic mi nie wychodziło, śpiewałam jak przyduszona, palce się plątały i w ogóle bleee. Pracuję nad paroma nowymi piosenkami, ale z braku czasu i właściwej formy jako instrumentalisty wychodzi z tego wielkie G, więc póki to, żeby tylko zademonstrować możliwości nowego sprzętu - mała piosneczka, jedna z tych, które znam niemalże od kołyski.
W piątek otrzymałam przesyłkę. Normalnie myślałabym, że to jeden z licznych ostatnimi czasy zakupów komputerowych Przytulanki (które ze względów logistycznych są dostarczane do mojego miejsca pracy), ale poprzedniego dnia odebrałam już jedną większą gabarytowo rzecz i spodziewałam się kości pamięci - a tu ważące ponad 3 kilo pudełko 25x20x15 cm. Oczywiście ciekawska świnka musiała rozpakować i zobaczyć, co to i moim oczom ukazał się... mikrofon!
Jakiś czas temu klęłam wniebogłosy na mikrofony, które mam w domu. To były typowe mikrofony do rozmów skype, więc mój głos brzmiał donoście, a gitara cicho i nieśmiało. O tym w webkamerce w moim laptopie nawet nie wspomnę, bo do tego to strach głośniej zagrać, żeby nie było trzasków na nagraniu. Co prawda myślałam o jakimś lepszym mikrofonie, ale Przytulanka jak widać odgaduje moje życzenia, zanim je wyrażę :) Bestio, jesteś najlepszy :*
Wczoraj mieliśmy gości, potem oddawaliśmy się weekendowemu lenistwu, ale mikrofon już był złożony i czekał na działanie. Dzisiaj zmontowałam sobie naprędce małe studio w kącie na suszenie prania i zaczęłam eksplorować możliwości nowego sprzętu.
Moje studio jest tak completely unprofessional, że ten pozer Martin Lechowicz to przy mnie gwiazda formatu Rihanny :)
Niestety, jak na ironię, nie miałam dziś specjalnie humoru i natchnienia na granie, nic mi nie wychodziło, śpiewałam jak przyduszona, palce się plątały i w ogóle bleee. Pracuję nad paroma nowymi piosenkami, ale z braku czasu i właściwej formy jako instrumentalisty wychodzi z tego wielkie G, więc póki to, żeby tylko zademonstrować możliwości nowego sprzętu - mała piosneczka, jedna z tych, które znam niemalże od kołyski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz