Bo mi się pisać nie chce...
Źle ze mną ostatnio. Pracuję jak porąbana i jestem do tego stopnia wyczerpana, że nie chce mi się za bardzo klepać w klawiaturkę. Miałam spłodzić jakąś natchnioną opowieść o mojej (tak, kolejnej) wycieczce do Warszawy, ale misiem nie chce. Nie mam natchnienia, nie wezmę, nie orientuję się, zarobiona jestem.
Jednakże, wskutek mojej ostatniej wycieczki do Stolycy (powód tegoż wyjazdu pozwolę sobie na razie zatrzymać w tajemnicy, ale cierpliwości, niedługo i tak się wyda), nabrałam znowu ochoty na muzykowanie i nagrałam parę piosenek.
Wszystkim tym, którzy, podobnie jak ja, mają serdecznie dość pitolenia bez sensu, dedykuję poniższy przekaz audiowizualny.



Źle ze mną ostatnio. Pracuję jak porąbana i jestem do tego stopnia wyczerpana, że nie chce mi się za bardzo klepać w klawiaturkę. Miałam spłodzić jakąś natchnioną opowieść o mojej (tak, kolejnej) wycieczce do Warszawy, ale misiem nie chce. Nie mam natchnienia, nie wezmę, nie orientuję się, zarobiona jestem.
Jednakże, wskutek mojej ostatniej wycieczki do Stolycy (powód tegoż wyjazdu pozwolę sobie na razie zatrzymać w tajemnicy, ale cierpliwości, niedługo i tak się wyda), nabrałam znowu ochoty na muzykowanie i nagrałam parę piosenek.
Wszystkim tym, którzy, podobnie jak ja, mają serdecznie dość pitolenia bez sensu, dedykuję poniższy przekaz audiowizualny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz