Każdy musi ją mieć.
Był sobie kiedyś taki serial "Ally McBeal". Bohaterką serialu - nie chce mi się wierzyć, że o tym serialu nie słyszeliście, ale tak na wszelki - była koszmarnie neurotyczna prawniczka. Prawniczka ta chodziła do jeszcze bardziej pokręconej, ale za to mądrzejszej psycholożki, i ta właśnie psycholożka doradziła tej neurotycznej prawniczce znalezienie tzw. "piosenki przewodniej" - kawałka, który będzie sobie nuciła w myślach i ewentualnie tańczyła doń, kiedy jest jej smutno. Serial... bywał różny, ale instytucja piosenki przewodniej to nie jest wcale taki głupi pomysł i koncept ten przylgnął do moi na dobre. Tyle, że ja tę ideę udoskonaliłam, bo przecież nie ma czegoś takiego jak idealny strój na każdą okazję, ładne i wygodne buty, nietuczące i dobre żarcie, a kobieta to w ogóle jest skomplikowana konstrukcja i potrzebuje glanów, szpilek, dresu, sukni koktajlowej, czekolady, szpinaku, wódki i ziołowej herbatki, i najlepiej wszystkiego na raz, więc ja mam zestaw piosenek przewodnich na różne okazje. Przedstawiam muzyczną receptę dr Margot.
Na energetycznego kopa
Zastosowanie: w drodze do pracy w zimny i ciemny poranek, kiedy zepsuje się ekspres do kawy, kiedy trzeba zostać po godzinach
Foo Fighters - "In your honor"
Mam wielką słabość do FF, bo grają prosto i melodyjnie, a Dave G to, moim skromnym zdaniem, najlepszy wokal współczesnego rocka. A tę piosenkę lubię dużo bardziej od singlowych "The pretender" czy "The best of you". Bo tak.
Jimmy Eat World - "Bleed American"
W sumie sam band jakiś wybitny nie jest, ale ten numerek jest prima sort. I'm not alone 'cause the tv's on, yeah/ I'm not crazy 'cause I take the right pills
Pidżama Porno - "Styropian"
Głównie za te słowa: Jestem pojebany punkowiec, / Cwaniak mentalny, / Szyderca i głupawiec, / Ściemniacz seksualny. Moja silna wola wola - pierwsza lepsza kurew / puszcza się i łajdaczy / kiedyś pisałem teksty ostre / kiedyś to było tak, a teraz tak tego nie / otrzepałem się ze styropianu / dalej kocham Clash, ciągle lubię Ramones (no dobra, ja nie kocham Clash, tylko lubię, ale sens chyba łapiecie)
Morphine - "Buena"
Przyznam, że Morphine na dłuższą metę wcale nie uzależnia, tylko wnerwia tym pierdzącym saksofonem :> Dlatego często słucham tylko tego kawałka i jeszcze ze dwóch, trzech ich piosenek.
Noir Désir - "Tostaky"
W sumie to większość ich kawałków nadawałaby się do tego zestawienia, ale ten jest chyba najbardziej "kopiący". Noir Désir jest zdecydowanie my perfect drug.
Jeśli o tym mowa...
NIN - "Perfect drug"
"Zagubiona autostrada" Lyncha, kina studyjne, licealiści-intelektualiści.. to były czasy :)
Les Négresses Vertes - "La danse des négresses vertes"
Skoro Noir Désir, to i "zielonych murzynów" nie mogło zabraknąć. Jedna z wielu skocznych melodii ich autorstwa, wybitnie - nawet jak na nich - energetyczna.
Był sobie kiedyś taki serial "Ally McBeal". Bohaterką serialu - nie chce mi się wierzyć, że o tym serialu nie słyszeliście, ale tak na wszelki - była koszmarnie neurotyczna prawniczka. Prawniczka ta chodziła do jeszcze bardziej pokręconej, ale za to mądrzejszej psycholożki, i ta właśnie psycholożka doradziła tej neurotycznej prawniczce znalezienie tzw. "piosenki przewodniej" - kawałka, który będzie sobie nuciła w myślach i ewentualnie tańczyła doń, kiedy jest jej smutno. Serial... bywał różny, ale instytucja piosenki przewodniej to nie jest wcale taki głupi pomysł i koncept ten przylgnął do moi na dobre. Tyle, że ja tę ideę udoskonaliłam, bo przecież nie ma czegoś takiego jak idealny strój na każdą okazję, ładne i wygodne buty, nietuczące i dobre żarcie, a kobieta to w ogóle jest skomplikowana konstrukcja i potrzebuje glanów, szpilek, dresu, sukni koktajlowej, czekolady, szpinaku, wódki i ziołowej herbatki, i najlepiej wszystkiego na raz, więc ja mam zestaw piosenek przewodnich na różne okazje. Przedstawiam muzyczną receptę dr Margot.
Na energetycznego kopa
Zastosowanie: w drodze do pracy w zimny i ciemny poranek, kiedy zepsuje się ekspres do kawy, kiedy trzeba zostać po godzinach
Foo Fighters - "In your honor"
Mam wielką słabość do FF, bo grają prosto i melodyjnie, a Dave G to, moim skromnym zdaniem, najlepszy wokal współczesnego rocka. A tę piosenkę lubię dużo bardziej od singlowych "The pretender" czy "The best of you". Bo tak.
Jimmy Eat World - "Bleed American"
W sumie sam band jakiś wybitny nie jest, ale ten numerek jest prima sort. I'm not alone 'cause the tv's on, yeah/ I'm not crazy 'cause I take the right pills
Pidżama Porno - "Styropian"
Głównie za te słowa: Jestem pojebany punkowiec, / Cwaniak mentalny, / Szyderca i głupawiec, / Ściemniacz seksualny. Moja silna wola wola - pierwsza lepsza kurew / puszcza się i łajdaczy / kiedyś pisałem teksty ostre / kiedyś to było tak, a teraz tak tego nie / otrzepałem się ze styropianu / dalej kocham Clash, ciągle lubię Ramones (no dobra, ja nie kocham Clash, tylko lubię, ale sens chyba łapiecie)
Morphine - "Buena"
Przyznam, że Morphine na dłuższą metę wcale nie uzależnia, tylko wnerwia tym pierdzącym saksofonem :> Dlatego często słucham tylko tego kawałka i jeszcze ze dwóch, trzech ich piosenek.
Noir Désir - "Tostaky"
W sumie to większość ich kawałków nadawałaby się do tego zestawienia, ale ten jest chyba najbardziej "kopiący". Noir Désir jest zdecydowanie my perfect drug.
Jeśli o tym mowa...
NIN - "Perfect drug"
"Zagubiona autostrada" Lyncha, kina studyjne, licealiści-intelektualiści.. to były czasy :)
Les Négresses Vertes - "La danse des négresses vertes"
Skoro Noir Désir, to i "zielonych murzynów" nie mogło zabraknąć. Jedna z wielu skocznych melodii ich autorstwa, wybitnie - nawet jak na nich - energetyczna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz