poniedziałek, 31 października 2016

Październik jest nagietką, a jednak....

Nie dopitemu kieliszkowi wina, zapomnianemu
Pod ciemnym niebem długiej nocy, o świcie
Przyśniło się przeczucie

Zapraszam na podsumowanie października.

 

Kot Maggie May nadal mnie lubi

Nie mam pojęcia, co temu kotu odbiło. Parę razy wyprosiłam ją na noc i zamknęłam drzwi, łudząc się, że może tym razem się wyśpię (hahaha), to wręcz się dobijała, żeby wejść. Doszłyśmy do takiego porozumienia, że wystarczy mi położyć się w łóżku i poklepać kołdrę na podołku, a ona od razu się tam kładzie i mruczy, namawiając do miziania. Moja kochana kluseczka <3


 

Robiłam sushi

Co prawda mój pierwszy raz w rolu sushi chefa przeżyłam parę miesięcy temu w japońskiej restauracji w Szczecinie, ale nadarzyła się okazja do powtórki materiału z powodu social club w pracy, i tym razem też się czegoś nowego nauczyłam (np. zastosowania folii spożywczej w robieniu nigiri i wrzucania plastrów pomarańczy do wody mineralnej, żeby była choć trochę pijalna). No i tak było miło popracować w prawdziwej kuchni...

close enough

 

Kupiłam sobie parę fajnych rzeczy

Cytując ze Zbiorowej Mądrości Blaba: Skoro zarabiam pieniądze robiąc bezsensowne rzeczy, to mogę te pieniądze wydać na bezsensowne rzeczy.
- nowy smartfon: Xiaomi Mi 5 (bo mój stary Nexus padł)
- bilety na koncert Iron Maiden w maju
- koci berecik
- bilety na koncert Steve'a Harrisa w grudniu (mój drugi największy basowy idol, ex aequo z Geddym Lee)
- sukienkę, w której kocham się już od paru tygodni
- nowe czarne kozaki dopinające się na mojej plus size łydce (stare ślicznotki z M&S wyzionęły ducha, uwielbiam nosić sukienki i spódnice, a winter is coming - wiadomo)
- dwie koszulki Iron Maiden: jedną z okładką albumu "Fear of the Dark" (niekoniecznie mój ulubiony album Żelaznych, ale z pewnością moja ulubiona okładka), a drugą z kolażem Eddie'ch z różnych albumów.
Koszulki znalazłam w H&M. Oczywiście w dziale męskim, bo kobiety przecież nie słuchają metalu. Pff.

 

Ogarnęłam się finansowo (trochę)

Po pierwsze, nareszcie ogarnęłam, jak wysyłać rachunki za lekarzy do ubezpieczyciela prywatnego, za którego płaci mój kierat, a więc dostałam ładny zwrot kosztów za rachunki z tego i zeszłego roku (a ostatnio sporo chorowałam, niestety). Po drugie, zrobiłam zwrot podatku za ubiegły rok i wpadnie mi za to bardzo ładna sumka. W sam raz na te zakupy, o których mowa powyżej.

 

Zaczerniłam

Protestowałam pod polskim konsulatem z Dziewuchami, Razem, KODem, ROSA i paroma irlandzkimi organizacjami pro-choice. Bo bez przesady, polski rządzie.
Tak, jestem za powszechnym dostępem do legalnej aborcji, nie ogarniam wylewania pomyj na Natalię Przybysz, a istniejący 'kompromis' uważam za porażkę demokracji. Handluj z tym.

 

Znowu zaczęłam robić biżuterię

Zaczęło się od tego, że w jakimś sklepie z mydłem i powidłem była niedroga włóczka dzianinowa. Kupiłam i zaczęłam szaleć. W rezultacie wyprodukowałam takie ciekawe coś, co nazwałam roboczo naszyjnikiem modułowym: naszyjnik dzianinowy ze sprytnie ukrytym kółkiem i zapięciem, aby można było doczepić inne korale i zawsze mieć trochę inny zestaw.




 

Zostałam doktor Quinn

No dobra, bez przesady, po prostu przeszłam kurs pierwszej pomocy zasponsorowany przez kierat. Sztuczne oddychanie już umiałam robić (wiwat lekcje PO w szkole średniej), za to mam teraz uprawnienia do wydawania tabletki aspiryny osobie, która ma problemy sercowe (te fizyczne) i obsługiwania defibrylatora. Nawet nie wiedziałam, że są teraz takie małe defibrylatory, które może mieć każdy sklep i biuro (oprócz tych wielkich szaf w szpitalach). Postęp jest zajebisty.

 

Znowu przeczytałam to i owo

- "Mówca Umarłych" OSC - kontynuacja "Gry Endera", podobała mi się jeszcze bardziej niż pierwsza część sagi. Ma wszystko, czego fan SciFi może oczekiwać od powieści: rozważania nad przyszłością gatunku homo sapiens, wnikliwe studium ludzkiej natury, interesujące wizje dotyczące rozwoju techniki... Miodzio!
- "Polskie morderczynie" Katarzyny Bondy - lektura nie powala na kolana, bo sylwetki morderczyń się po pewnym czasie zaczynają zlewać. Wszystko wg podobnego schematu - "ojciec pił i bił, mąż/konkubent pił i bił, więc zadźgała go nożem" albo "ojciec pił i bił, mąż/konkubent pił i bił, więc zamordowała kogoś, kto trzymał gotówkę w domu, bo jej ciągle brakowało pieniędzy". Nie, że żałuję (gdyby było naprawdę tak źle, to dałabym sobie spokój już po dwóch rozdziałach), ale nie polecam.

 

Obejrzałam nowy film Burtona

"Miss Peregrine's house for peculiar children" to absolutne cacuszko. Bardzo się cieszę, że powrócił ten Burton którego lubię: nieco mroczny, zabawny i wciąż tak baśniowy. Nie lubiłam tego, co robi kretyństwa dla dzieci. Nopenope.

 

Raz się wyspałam

Z sypianiem nadal u mnie kiepsko, ale w nocy z soboty na niedzielę (tę ze zmianą czasu) spałam prawie 10 godzin. Niesamowite, jak wielką moc ma sen. Od razu +10 do witalności i +5 do inteligencji.

Zgadza się co do joty. Ulster Fry wie, jak żyć.



Październik był całkiem spoko - ciepły, wyluzowany i tylko trochę niedospany. Byle do wiosny.

Na deser - źródło tytułu notki, czyli wiersz Teda Hughes'a pt. "Październikowy świt".


2 komentarze :

  1. Nowy Burton, tak, bardzo!
    Biżu świetne.
    Co do "bezsensownych" rzeczy - zaczęłam się zastanawiać, jakie właściwie są te sensowne? :-P Oraz w zarabianiu pieniędzy doskonałe jest to, że Twoim świętym prawem jest zrobić z nimi co tylko uważasz, nawet napalić w kominku. I nikomu nic do tego (zaglądanie komuś do portfela jest strasznie rzygliwe).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co się zdołałam zorientować z różnych rozmów, to "sensowne" są takie rzeczy jak kredyt na mieszkanie, dzieci, samochód i włoskie kafelki w łazience :D A tak na poważnie, to owszem, na nieruchomość odkładam, ale bez przesady, 10 euro za beret nie zrobi różnicy, a buty jakieś mieć trzeba :)

      Usuń