tag:blogger.com,1999:blog-77850135028201943152024-03-14T03:33:13.406+00:00Fuckt - wydanie specjalneKażdy z nas może zostać pupilkiem FucktuMargotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.comBlogger381125tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-46249940388126901732023-04-20T16:30:00.000+01:002023-04-20T16:30:56.313+01:00Prima Aprilis, bo się pomylisz!<p><b>...i wylądujesz w Belfaście!</b></p><span><a name='more'></a></span><p></p><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 2em; width: 220px;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDozTvgDvDyn_IHi9CZ3bgAZNwVoHp_1mw8Ea2YzEEChoDuSkwYLpx4yIoTeYloA2O_4UXGoBJ72bwyQwUpp8hn1XSor6b1wL4GDdPhTT8AMtwv8KTaKmVO7TXtnC1CKcfHF7UBa2bqDQAr7c3F7CweFCjSVl8dJeGT-_RYOqW_c6n-ks6lj8CKUQs2Q/s4032/PXL_20230401_071327890.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDozTvgDvDyn_IHi9CZ3bgAZNwVoHp_1mw8Ea2YzEEChoDuSkwYLpx4yIoTeYloA2O_4UXGoBJ72bwyQwUpp8hn1XSor6b1wL4GDdPhTT8AMtwv8KTaKmVO7TXtnC1CKcfHF7UBa2bqDQAr7c3F7CweFCjSVl8dJeGT-_RYOqW_c6n-ks6lj8CKUQs2Q/w150-h200/PXL_20230401_071327890.jpg" width="150" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nasza mała tradycja przed autobusem: americano i snicker's z Ronan's przy Eden Quay<br /></td></tr></tbody></table>W sobotę pierwszego kwietnia odwiedziłam - po wielomiesięcznej przerwie - Belfast. Głównym powodem były sprawy urzędowe Rumianka (bo mamy co prawda XXI wiek i pięć minut temu wyszliśmy z pandemii, ale to żaden powód, żeby pozwolić petentom załatwiać dyrdymały zdalnie), a ja się przy okazji zabrałam celem wyrwania się z zaDuplina na chociaż parę godzin.<p></p><p>Pogoda była przepyszna i nawet trochę się spaliłam na twarzy, i jakżeż bardzo dziękowałam sobie z poprzedniego wieczora, że przygotowany outfit był wielowarstwowy, bo wahania temperatur na tej wyspie bywają spektakularne, i chociaż Belfast jest na ogół zimniejszy i bardziej mokry niż Dublin, to tego dnia spociłam się nieziemsko.</p><p> </p><p>Z przykrością muszę stwierdzić, że i tutaj odcisnęły swoje piętno pandemia i inflacja, i spotkało mnie parę przykrych niespodzianek:</p><p><b>Katy's Bar jest zamknięty</b>. Co prawda przyległa doń sala koncertowa Limelight (a konkretnie to sale - są dwie, bar był pomiędzy nimi) nadal działa prężnie, ale bar jest zamknięty na głucho i obwarowany parkanem, a przed drzwiami jakiś gruz. Może renowacja? Ale po co! Przecież było tak pięknie w środku.</p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiquccfgXBWmlAWxAWDPPLUZfF6jFH1JEAkihpsPdHdGwYZgaqyeZBkkRKEeq_cJH_rDkgeWHSq1RZbjeeO50zZ70q6hI2YM-6U6fhjZKCUfJl4DjzddSokkQyIBAfbNtyhUntHC9BZWWzgdBldvLoDlbwVBh97eCLM4PLHQsFP6lrGDWAf6WEM2x2SJA/s4001/IMG_20190511_145136.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4001" data-original-width="3000" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiquccfgXBWmlAWxAWDPPLUZfF6jFH1JEAkihpsPdHdGwYZgaqyeZBkkRKEeq_cJH_rDkgeWHSq1RZbjeeO50zZ70q6hI2YM-6U6fhjZKCUfJl4DjzddSokkQyIBAfbNtyhUntHC9BZWWzgdBldvLoDlbwVBh97eCLM4PLHQsFP6lrGDWAf6WEM2x2SJA/w300-h400/IMG_20190511_145136.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fani serialu Line of Duty mogą kojarzyć - bar, gdzie Ted Hastings pił whiskey</td></tr></tbody></table><p> </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left; width: 250px;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbzUI7y6qCP6UmZw5Y-KIgt10FFDeBD4uwx7TzU2OuSEO267vgtBSewcjCoDm_Pxgo3fG_yO9QdML8A5EeWVSj3bcTxJZg1dKzuRJT5HwSpsnirwCcKVCRhXKe_E1YZUfY6nYpN-cDOdWbuSVBERYdGeti3BBiWd6XM5qXrHQtiZotX7KS6-Lvy97I0w/s3242/IMG_20160521_175524.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3242" data-original-width="1848" height="269" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbzUI7y6qCP6UmZw5Y-KIgt10FFDeBD4uwx7TzU2OuSEO267vgtBSewcjCoDm_Pxgo3fG_yO9QdML8A5EeWVSj3bcTxJZg1dKzuRJT5HwSpsnirwCcKVCRhXKe_E1YZUfY6nYpN-cDOdWbuSVBERYdGeti3BBiWd6XM5qXrHQtiZotX7KS6-Lvy97I0w/w153-h269/IMG_20160521_175524.jpg" width="153" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dekoracja ze starego Filthy McNasty's - piękny ukłon w stronę historii kwartału, który był dzielnicą uciech.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p></p><p>Świetny alternatywny bar <b>Filthy McNasty's zmienił się tak bardzo</b>, że jedyne, co tam jeszcze jest filthy to toaleta. Gówniania muzyka, okropny wybór piwa i strasznie gorąco. <br /></p><b></b><p><b>Naziemny sklep Bravissimo zwinął manatki </b>(a sama marka nie robi już ubrań, tylko bieliznę i stroje kąpielowe). Między tym a zamknięciem Debenhamsa w IE już nie mam gdzie się ostanikować na tej wyspie, żal.ie. Na szczęście biustonoszy mam całą szufladę i prawie ich nie noszę, bo spędzam 95% życia w dresie i tylko czasem noszę braletkę, kiedy mam dzień, że chcę się zbliżyć do modelu <i>that girl</i>.<br /></p><p><b>Z St. George's Market zniknęły moje dwa ulubione stoiska</b>: <a href="https://upperlandscoffee.co.uk/" target="_blank">Upperlands Coffee Company</a>
i wegańska cukiernia. Wiem, że kawę mogę sobie zamówić online, ale to
jednak nie to samo, zwłaszcza, że własciciele parzyli ją również na
miejscu, więc za funciaka można się było napić czegoś pysznego, i przy
okazji wypróbować asortyment. <br /></p><p> </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJU2ItjlEiDISrmSJhYNesYLJPHDS5VcdBliQ05KnrzGFSHGVGqWqp7cf49Atqh9jVvRGVs4kx5u3nWLletrIYCNHHo-OgU8qWzgOEbojyIRNjEvFmHPvqjoHJWzer52GQK0usIR65jf1CeI5j1ixczCVjDi_0vGDU4t9A2Mu1fFd5WyZE955tIrAl0g/s4032/PXL_20230401_132927092.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJU2ItjlEiDISrmSJhYNesYLJPHDS5VcdBliQ05KnrzGFSHGVGqWqp7cf49Atqh9jVvRGVs4kx5u3nWLletrIYCNHHo-OgU8qWzgOEbojyIRNjEvFmHPvqjoHJWzer52GQK0usIR65jf1CeI5j1ixczCVjDi_0vGDU4t9A2Mu1fFd5WyZE955tIrAl0g/w300-h400/PXL_20230401_132927092.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ale tak poza tym to jarmark ma się świetnie. Tym razem na wyżerkę poszliśmy gdzie indziej, ale są różne fajne opcje wege i wega, i nie wszystko jest falafelem w przebraniu! Groza!</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"> </td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSemyixZ6FQdpUeVG4C9byURX-Ve7SZIWvrIt8veW7pOQaWIJ-eo2F0t98TKhnOUcaHjf7G3omOqFhViXp92-m1ztnjPAOkffiMIxL8GbWSXfHVPeT7qa71t6nBQMxh7fu5euqRCgUFazpX99ksKtIa52GaxKwHS7ryafN7WFcG0K_NPy3g_z9WV4rzg/s3264/PXL_20230401_150357198.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSemyixZ6FQdpUeVG4C9byURX-Ve7SZIWvrIt8veW7pOQaWIJ-eo2F0t98TKhnOUcaHjf7G3omOqFhViXp92-m1ztnjPAOkffiMIxL8GbWSXfHVPeT7qa71t6nBQMxh7fu5euqRCgUFazpX99ksKtIa52GaxKwHS7ryafN7WFcG0K_NPy3g_z9WV4rzg/w300-h400/PXL_20230401_150357198.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Prezencik ode mnie dla mnie - margerytki dla Margaret. Ceramika!<br />Artystka: Karen McComiskey<br /></td></tr></tbody></table><p></p><p></p><p>Tym razem nie mieliśmy wielkiego parcia na zakupy - co prawda zrobiłam mały przegląd obuwniczych (bo mi się buty rozeszły, haaaaaajleeee Sileeeesiaaa) i TkMaxx (taniej niż w Dub), ale bez Bravissimo naprawdę nie warto już wybierać się do Belfastu na <i>retail therapy</i>. Praktyczne zakupy typu tanie tabletki na alergię w Savers czy soda bread (nie mylić z soda bread serwowanym w Republice, który na Północy nazywany jest wheaten bread i jest meh) jak najbardziej, ale fatałaszki - nope, nope, nope.<br /></p><p><span style="font-size: x-small;">Rumianek oczywiście sobie znalazł niedrogie dżinsy i koszulę. Ugh, faceci.</span><br /></p><p></p><p>Nawiedziliśmy za to parę lokali gastronomicznych, m.in. koreańską knajpę! Trudno aż w to uwierzyć, ale choć w Dublinie jest kilka lokali nazywających się koreańskimi, zaledwie JEDEN oferuje <i>tteokbokki</i>, czyli kluski ryżowe w ostrym (na ogół rybnym) sosie. Tteokbokki (wym. topoki) to klasyka koreańskiego <i>street food</i> i w głowie mi się nie mieści, jak knajpa mianująca się koreańską może tego nie serwować. A tymczasem w tej niepozornej kafejce w Belfaście (Cafe Arirang, 32 Botanic Ave, Belfast BT7 1JQ) nie tylko są dostępne, ale również w wersji wege! Do tego trzy różne rodzaje wege gimbap, a nie tylko ten cholerny ogórek i marynowana rzepa które wciskają nam w wege sushi bez opamiętania.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgD8_KE4CNJs_xZZg1hdk3pyZO-xVdxgc34s0GDpJ8KjP1gKm6yZzq7ElWMrBdNhiUk21COuuTFNzyCLp3nCaWDvueN0n1DvmDeHx8h4FuObtLJgxIZmFCVGtgermNw_ZrWUtsj-AjRSklXUvIKK6ukyoD1cV-pw5iNWT9niYkwU0tt0JF3rSLk-yyIiA/s3903/PXL_20230401_124024979.MP.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2511" data-original-width="3903" height="413" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgD8_KE4CNJs_xZZg1hdk3pyZO-xVdxgc34s0GDpJ8KjP1gKm6yZzq7ElWMrBdNhiUk21COuuTFNzyCLp3nCaWDvueN0n1DvmDeHx8h4FuObtLJgxIZmFCVGtgermNw_ZrWUtsj-AjRSklXUvIKK6ukyoD1cV-pw5iNWT9niYkwU0tt0JF3rSLk-yyIiA/w640-h413/PXL_20230401_124024979.MP.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wegetariańskie tteokbokki, wege gimbap z jajkiem i naleśnik z kimchi. Pałeczki bambusowe, a nie metalowe, dziwnie.<br /></td></tr></tbody></table><p></p><p>Skutek uboczny szukania baru, w którym jest gdzie wcisnąć szpilkę w sobotnie popołudnie - można eksplorować urocze, ciasne uliczki! W przeciwieństwie do podobnych miejsc w Dublinie, te są bezpieczne, prowadzą w ciekawe miejsca i nie śmierdzą moczem.<br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihzJ_eRza00XOX_F-CucbxqHCA3LoSRs-fXTC6dgDm0rI_f50kcLhhi7SsZMyFenfm2aAgNDJY34AzgFhEJltBe_Jzfvqd0jlK9nC2_gpqo2q-Ef-QrEIWLJYQoi9hM15SAvmv5uKt2LwPf4QpmuiavJqFlwpc9de2GDuelXLg4wZbNmm1PQGN8fpw6g/s2634/PXL_20230401_135830884.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2634" data-original-width="1982" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihzJ_eRza00XOX_F-CucbxqHCA3LoSRs-fXTC6dgDm0rI_f50kcLhhi7SsZMyFenfm2aAgNDJY34AzgFhEJltBe_Jzfvqd0jlK9nC2_gpqo2q-Ef-QrEIWLJYQoi9hM15SAvmv5uKt2LwPf4QpmuiavJqFlwpc9de2GDuelXLg4wZbNmm1PQGN8fpw6g/w482-h640/PXL_20230401_135830884.jpg" width="482" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tyle dowcipów, tak mało czasu :D<br /></td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqtpfMpFCHaPR_SAIYaYQneTPN9tiopCeqRK9LByo4ruwE2EF89Wn5Q4pRbJ9nRM8RULOoEDURaYA_TvggNxW4y41jv4HwbvI8cPM9AyMpI8hKd9JqF0_Ga29HY_2b2t57nHu0Gn_NgJskqamRdE9MGoLn4mjd5xDUCboxfFZaBFoV_5qHDbtURqnDaQ/s3940/PXL_20230401_135756439.MP.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3940" data-original-width="2955" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqtpfMpFCHaPR_SAIYaYQneTPN9tiopCeqRK9LByo4ruwE2EF89Wn5Q4pRbJ9nRM8RULOoEDURaYA_TvggNxW4y41jv4HwbvI8cPM9AyMpI8hKd9JqF0_Ga29HY_2b2t57nHu0Gn_NgJskqamRdE9MGoLn4mjd5xDUCboxfFZaBFoV_5qHDbtURqnDaQ/w480-h640/PXL_20230401_135756439.MP.jpg" width="480" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7oLKjBfWoTMzZTJL6zaq4bNF7lR4eIAkEPLrNYNdaSfVzFedNTY9KOXnZzWaheqNRVcuO7fP4lD6HRVIkQ4gBDBh9_-7LxoYK28kSoAqF8LloaltHiYcCxzMlqqULWIJ1sKLxbRatxpQ9XGoZ-1J8DjmCg8SANimISoliLDLF0geQqgburSa4eYXP2g/s4032/PXL_20230401_113906748.MP.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7oLKjBfWoTMzZTJL6zaq4bNF7lR4eIAkEPLrNYNdaSfVzFedNTY9KOXnZzWaheqNRVcuO7fP4lD6HRVIkQ4gBDBh9_-7LxoYK28kSoAqF8LloaltHiYcCxzMlqqULWIJ1sKLxbRatxpQ9XGoZ-1J8DjmCg8SANimISoliLDLF0geQqgburSa4eYXP2g/w480-h640/PXL_20230401_113906748.MP.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">White's Tavern - jeden z najstarszych pubów na wyspie. W środku jeszcze bardziej niesamowity, niestety koszmarnie popularny.<br /></td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbVINpK40DKkO48CXmepmK28djrRMw3Svw9AZVBvqfDqRYmL8kWmp7iJn4J72bcp1_O3z049H4P6yO-x0MTGwTS-IiZ10HrlkOJ2LPLtg4gEmIsBzNNUaakykuHJfCcNfpQauH6IXrZWSX24LFTYMRAX1FzVVd-lUmIk96_6IyfNDUaw1r-rc_cE2lOA/s3762/PXL_20230401_135957574.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3762" data-original-width="2573" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbVINpK40DKkO48CXmepmK28djrRMw3Svw9AZVBvqfDqRYmL8kWmp7iJn4J72bcp1_O3z049H4P6yO-x0MTGwTS-IiZ10HrlkOJ2LPLtg4gEmIsBzNNUaakykuHJfCcNfpQauH6IXrZWSX24LFTYMRAX1FzVVd-lUmIk96_6IyfNDUaw1r-rc_cE2lOA/w438-h640/PXL_20230401_135957574.jpg" width="438" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoTiuXhhhn9HnzNU4yRS6tRDot2GhVHRX9ufsnKA0JpNa5IuYpPTJJKwDLoCpPD9vVaZLQKTBetmzermBRUGuKqlnZNtGS2Bl6OMCp09pMeNtS19-5heSQLusZSuN-np6uikzbqsV_CnQldI7pzkvWJqk5wVP_InM5Bk2bk9kEgM6hShjaJaAC1h4T-g/s3970/PXL_20230401_143111843.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3970" data-original-width="2977" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoTiuXhhhn9HnzNU4yRS6tRDot2GhVHRX9ufsnKA0JpNa5IuYpPTJJKwDLoCpPD9vVaZLQKTBetmzermBRUGuKqlnZNtGS2Bl6OMCp09pMeNtS19-5heSQLusZSuN-np6uikzbqsV_CnQldI7pzkvWJqk5wVP_InM5Bk2bk9kEgM6hShjaJaAC1h4T-g/w480-h640/PXL_20230401_143111843.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Duke of York. Tutaj ulica (i ławeczki) są częścią pubu. Fantastyczne miejsce, kiedy dopisuje pogoda.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p><br /></p><p>No i jak zwykle - duuuuużo pięknego street artu, trochę nowości, trochę starych murali. Belfast gości co roku festiwal artystów ulicznych, i dzięki temu miasto jest mniej szare i jest na czym zawiesić oko.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8viVhAR3HMnMZwzckEEEhFC5DN1BJPUyxwsB-o97nGyZ2u_XTtNGQj0aKdMYraFmvX_EyHqYkylgUIAEKO2BL1HMbmCsehIsYtaiNb3xw7j_9XNU1mbuD_EIMUQi8Eke85KXFd3TPAuLHgzyS_0r8MewQwDUkrVMiqjAun4FmX6BhiJkN7WvZ-8bv1A/s4032/PXL_20230401_113530258.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="336" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8viVhAR3HMnMZwzckEEEhFC5DN1BJPUyxwsB-o97nGyZ2u_XTtNGQj0aKdMYraFmvX_EyHqYkylgUIAEKO2BL1HMbmCsehIsYtaiNb3xw7j_9XNU1mbuD_EIMUQi8Eke85KXFd3TPAuLHgzyS_0r8MewQwDUkrVMiqjAun4FmX6BhiJkN7WvZ-8bv1A/w448-h336/PXL_20230401_113530258.jpg" width="448" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhu2qyWjyFOwNnyfsZQ19dfT35tyqlvAbouyGw7kyXC2yWR7XZQN86I4J4d20vulaN5btYcjh4P4h8Xh4QQMB5Oc0Wk9OkIHz7Tl_2CZNQvjXo34T_N1DkBf3mb21vEf1DzeDtrhPO1JaS5qsTkQOKxLoLu2TWGzR5kXPp7ptyGO_fjHO7ZEBu5pFMk5w/s4032/PXL_20230401_113658461.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="354" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhu2qyWjyFOwNnyfsZQ19dfT35tyqlvAbouyGw7kyXC2yWR7XZQN86I4J4d20vulaN5btYcjh4P4h8Xh4QQMB5Oc0Wk9OkIHz7Tl_2CZNQvjXo34T_N1DkBf3mb21vEf1DzeDtrhPO1JaS5qsTkQOKxLoLu2TWGzR5kXPp7ptyGO_fjHO7ZEBu5pFMk5w/w472-h354/PXL_20230401_113658461.jpg" width="472" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3wJFEsY-200RwZTTMpjvjP4THwyrOSehBx3Vfes4TDEX4oIAoEPh91oudoEnp91ttyGkVHRifqz3Y0CgmIuMHb8m89q7lCw-yfNVhun7M2dg8fPIrYshwxR05uRQDlewz-bT83BG01PZzGiTmmZchx1otvE3MCwaA022B7xr8H4SSxUeisoM9sWPvbg/s4032/PXL_20230401_130524475.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3wJFEsY-200RwZTTMpjvjP4THwyrOSehBx3Vfes4TDEX4oIAoEPh91oudoEnp91ttyGkVHRifqz3Y0CgmIuMHb8m89q7lCw-yfNVhun7M2dg8fPIrYshwxR05uRQDlewz-bT83BG01PZzGiTmmZchx1otvE3MCwaA022B7xr8H4SSxUeisoM9sWPvbg/s320/PXL_20230401_130524475.jpg" width="240" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWxpRHINLuvCIt4jRs0pzTkicBtIAbqrDhWg1DFkj9hcz8sMuKuPP0ExbQIGkxYK8HV4BinAjbRa9f3SIkxh275dWwZi7Wbda1AYhJj154gfoe9Iv8rO_nVsKEzS-cbFf4Nh5EgKp-lC3RQx8oee5gvuGhJw7mC8_i1rjrMNUuRDis2AuU86nl6mBIVg/s4032/PXL_20230401_150732143.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="373" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWxpRHINLuvCIt4jRs0pzTkicBtIAbqrDhWg1DFkj9hcz8sMuKuPP0ExbQIGkxYK8HV4BinAjbRa9f3SIkxh275dWwZi7Wbda1AYhJj154gfoe9Iv8rO_nVsKEzS-cbFf4Nh5EgKp-lC3RQx8oee5gvuGhJw7mC8_i1rjrMNUuRDis2AuU86nl6mBIVg/w497-h373/PXL_20230401_150732143.jpg" width="497" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-7achyvfqMBamxxvwvDgAStrkTltjx1eWm8NRvO0C2XR1o7DxnAQNYhf24hLMvKQXQXRWoNCWBZZD5ntjNr9xuujgDkpzFE4BA6KelFk8TyvXbuJbtANEs1yCDPHc9yaU2nflSTHfmzrmB3Br2_ubjZqJ8tXrjZ6GZAfLIC5C_CeiainyXFkWJBWUgA/s4032/PXL_20230401_140048927.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="472" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-7achyvfqMBamxxvwvDgAStrkTltjx1eWm8NRvO0C2XR1o7DxnAQNYhf24hLMvKQXQXRWoNCWBZZD5ntjNr9xuujgDkpzFE4BA6KelFk8TyvXbuJbtANEs1yCDPHc9yaU2nflSTHfmzrmB3Br2_ubjZqJ8tXrjZ6GZAfLIC5C_CeiainyXFkWJBWUgA/w354-h472/PXL_20230401_140048927.jpg" width="354" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNF7XjbfW4HfF8l_RwB3RtXyoH0ZeWXBXN5GGL-pGHyNZCQH3qPFNdEBvPSVTdiXBQzwMrx0Kiizn_VoIjsAaKtmFt4rJAKDXMecfbaTXmwkuT2HVvN4qMCen1uFFCm2EkNDgxDq56ffRB78m6Nm6k789YVjyIRqezqW8UHayDwc_YeGqlhUJNrFGvYA/s4032/PXL_20230401_140549322.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="356" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNF7XjbfW4HfF8l_RwB3RtXyoH0ZeWXBXN5GGL-pGHyNZCQH3qPFNdEBvPSVTdiXBQzwMrx0Kiizn_VoIjsAaKtmFt4rJAKDXMecfbaTXmwkuT2HVvN4qMCen1uFFCm2EkNDgxDq56ffRB78m6Nm6k789YVjyIRqezqW8UHayDwc_YeGqlhUJNrFGvYA/w474-h356/PXL_20230401_140549322.jpg" width="474" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nawiązanie do piosenki zespołu Stiff Little Fingers<br /></td></tr></tbody></table><p></p><p> </p><p>Niestety, o 18:00 mieliśmy autobus do domu, więc nie było zbyt wiele czasu na eksplorację i konsumpcję, ale po tym całym łażeniu i piciu zdołaliśmy zmieścić jeszcze jeden punkt programu: co nieco na wynos z Little Italy, który to lokal wygląda niepozornie i ma ceny jak sprzed 15 lat, ale znajduje się naprzeciwko dworca autobusowego i serwuje fantastyczną pizzę.</p><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsUg5OTXkfcKhppjjFNV-bEok5GVV8Xu7pIbY-yDS5UeIIGWcSJBSAaAkNTYv7nz4IV9Au1VMTe92yPY-61R2iGcFIhqv92U_9ss9Bj2mNG7QLI5f9DvveJC539Hgc7CzDqplrlq6j7hQEVzZ4uBVFTMBy6_pvQskCpjxCb0hIz7EMY2iBYXiP67jfkQ/s4032/PXL_20230401_164155722.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsUg5OTXkfcKhppjjFNV-bEok5GVV8Xu7pIbY-yDS5UeIIGWcSJBSAaAkNTYv7nz4IV9Au1VMTe92yPY-61R2iGcFIhqv92U_9ss9Bj2mNG7QLI5f9DvveJC539Hgc7CzDqplrlq6j7hQEVzZ4uBVFTMBy6_pvQskCpjxCb0hIz7EMY2iBYXiP67jfkQ/w300-h400/PXL_20230401_164155722.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Co do sera - dzięki probiotykom udało mi się trochę odbudować zdolność przyswajania laktozy, więc teraz zjedzenie takiej pizzy raz na dwa tygodnie to żaden problem.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p><br /></p><p>Dobrze było odwiedzić Belfast po raz pierdylnasty, choć niektóre zmiany, jakie w nim zaszły, były przygnębiające. Mam nadzieję, że pojadę znowu, ale tym razem w cieplejszej porze i na dłużej. Jest tyle miejsc, w których dawno nie byłam: ogród botaniczny, Ulster Museum, Titanic Quarter (nie, nie zamierzam odwiedzać tej wystawy poświęconej budowie statku, multimedialna pułapka na turystów), kampus miejscowego uniwerku...</p><p>Póki co, mam nadzieję, że spełniłam moja tajną misję i zachęciłam czytelników do odwiedzenia Belfastu w ramach objeżdżania wyspy. To zaledwie 2-2.5 godziny autobusem od Dublina (nie polecam pociągów - drogo i stacja pośrodku niczego; bierzta aviomarin czy inny kwells i do autobusu marsz!), a naprawdę warto się kopsnąć choćby na dzień.</p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/_DF9gGMmtFE" width="320" youtube-src-id="_DF9gGMmtFE"></iframe></div><br /><p><br /></p>Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-63225202076600207372023-03-19T10:03:00.001+00:002023-03-19T10:03:39.731+00:00What year is it?<p><b>Akuku! </b></p><p><span></span></p><a name='more'></a><p>Z życiem to tak czasem jest, że człowiek mrugnie i nagle mijają dwa lata od ostatniej notki na blogu. Winię za to media społecznościowe i typową dla ADHDowców potrzebę natychmiastowej nagrody: po co zbierać materiał i wysilać się na pisanie notki, skoro można wrzucać okruchy codzienności w formie obrazków na instagramowe/fejsbukowe relacje?</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuO3ZFJDJ8hu2kOn7NgoGsRrPGiq01b6CRH6qYcI6RnBlJrGUoyrWvwI8fROL-Z-8Rv7tqfu_hHKG7NLb4nbjPCy7jS244iz1XGH-esAHL_6PUKqG8VU74qC3q99lSwkWcOpX2LNxoXMI1eUoNmXkUzfk_bQHYPf7uOPlrkUANzz11cLK1N7MkiFAIVg/s816/FB_IMG_1677135979321.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="816" data-original-width="755" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuO3ZFJDJ8hu2kOn7NgoGsRrPGiq01b6CRH6qYcI6RnBlJrGUoyrWvwI8fROL-Z-8Rv7tqfu_hHKG7NLb4nbjPCy7jS244iz1XGH-esAHL_6PUKqG8VU74qC3q99lSwkWcOpX2LNxoXMI1eUoNmXkUzfk_bQHYPf7uOPlrkUANzz11cLK1N7MkiFAIVg/s320/FB_IMG_1677135979321.jpg" width="296" /></a></div><p> </p><p>Niemniej, społecznościówki strasznie mnie ostatnio przebodźcowały (winię za to głównie rolki/<i>reels</i>), więc postanowiłam sobie na jakiś czas urwać i wrócić do czegoś bardziej statycznego. Trochę wiek, trochę ADHD, trochę może inne problemy ze zdrowiem psychicznym, ale zapragnęłam innej formy dzielenia się moją codziennością ze światem.</p><p><span style="font-size: x-small;">Przy okazji ukłon w stronę <a href="http://pryzmatycznie.blogspot.com/" target="_blank">Agnieszki</a>, która już dawno wymiksowała się z social media i wytrwale bloguje. Jesteś dla mnie inspiracją!</span><br /></p><p>Przez ostatnie dwa lata miały miejsce dwa poważne wydarzenia.<br /></p><h3 style="text-align: left;">1. Przekroczyłam czterdziestkę</h3><p>Gdyby istniał wehikuł czasu, pierwszą rzeczą na mojej liście to-redo byłaby podróż do moich trzydziestych urodzin (niezapomniany weekend w Warszawie, pozdrawiam Prosiaczka i Marcina <3) i wymierzenie Margotce-z-przeszłości policzka w momencie, kiedy mówi, że "wiek to tylko liczba." Nikt mnie bowiem nie przygotował na to, że po czterdziestce zacznie przyspieszać atrofia WSZYSTKIEGO. Wyglądało to mniej więcej tak:</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiBRVXvq0vBjkU1mAmdxXpT02ey635E8e01GgnMXOsmtAXnOr_F1MslWdpeFozff1EYJZKSRxZ8dzTcG0CMfAmT81_VdaqQPKQP6AqcG2MWgSmB7r-5mJWpa-CV3j1nfdC0VwmU70SG-oVfhKR5yaZdfH8kxdEpNUOTLLI4oN6nzSeYfiM5XCNnhGYzg/s1136/40%20ton.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1136" data-original-width="612" height="771" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiBRVXvq0vBjkU1mAmdxXpT02ey635E8e01GgnMXOsmtAXnOr_F1MslWdpeFozff1EYJZKSRxZ8dzTcG0CMfAmT81_VdaqQPKQP6AqcG2MWgSmB7r-5mJWpa-CV3j1nfdC0VwmU70SG-oVfhKR5yaZdfH8kxdEpNUOTLLI4oN6nzSeYfiM5XCNnhGYzg/w415-h771/40%20ton.png" width="415" /></a></div><p>Tak, wiem, że i przed czterdziestką nie byłam okazem zdrowia, a na pewne rzeczy "pracuje się" latami. Tak, wiem, że "ale ty jeszcze jesteś młoda, jak dojedziesz do menopauzy to DOPIERO się zacznie." Tak, wiem, że poprawa tego wszystkiego (no, prawie) jest w moich rękach.</p><p> </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjI7MleCIbBRvJjpzNWyxm23zdePkJH4slwbFLbDEJxLusZ3vCzUApT0kUq2BWFL5WUUi08C-E9L4N-7u4NTABOmsv9RAQxWoNAb8lhxfQcRIWeyec4MUWapHGlAT3u-spXFzHRilZ8qBEz9xbojoyqeRgrOFyZ48GiJ3NnVM9yQZ1BBAvzp-y-zVJd5w/s997/MapMyRun1639300630694.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="997" data-original-width="894" height="186" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjI7MleCIbBRvJjpzNWyxm23zdePkJH4slwbFLbDEJxLusZ3vCzUApT0kUq2BWFL5WUUi08C-E9L4N-7u4NTABOmsv9RAQxWoNAb8lhxfQcRIWeyec4MUWapHGlAT3u-spXFzHRilZ8qBEz9xbojoyqeRgrOFyZ48GiJ3NnVM9yQZ1BBAvzp-y-zVJd5w/w167-h186/MapMyRun1639300630694.png" width="167" /></a></div><br />Ale to jest bardzo trudne! Na przykład: żeby poprawić mobilność i wytrzymałość, wciągnęłam się w bieganie i ukończyłam program <a href="https://www.nhs.uk/live-well/exercise/running-and-aerobic-exercises/get-running-with-couch-to-5k/" target="_blank">Couch25k</a>. Było to wspaniałe! Bardzo polubiłam bieganie, schudłam 10 kilo, przestałam polegać na kofeinie i gorących prysznicach, żeby funkcjonować w ciągu dnia, nawet zaczęłam lepiej tolerować zimno. Trwało to mniej więcej rok, a potem... Któregoś marcowego poranka wyszłam biegać, było bardzo zimno, nabawiłam się infekcji (i tak, byłam porządnie ubrana, ale żadne ubranie nie chroni przed skutkami szybkiego wdychania zimnego powietrza), jak z moimi infekcjami bywa, na pierwszy ogień poszło zatkanie zatok, a po paru dniach musiałam pilnie polecieć do Polski (o powodzie za chwilę), więc ciśnienie w samolocie zafundowało mi niemal całkowitą utratę słuchu w jednym uchu na kilka tygodni. Od tego czasu znowu boję się zimna i nawrotów infekcji, z resztą, właśnie walczę z kolejnym przewlekłym zapaleniem zatok - komplikacje po przeziębieniu, które ciągnęło się za mną niemal cały grudzień. Wróciłam więc do ćwiczeń w domu (głównie z <a href="https://www.youtube.com/@lucywyndhamread">Lucy Wyndham-Read na YT</a>, polecam), ale jest to trochę nudne, od historii zatokowych często mi się kręci w głowie kiedy się pochylam lub kucam, na dodatek często nie mogę tego ogarnąć czasowo-logistycznie z różnych innych względów, których nie chce mi się nawet opisywać.<p></p><p>Nie bez znaczenia jest to, że moje ADHD z wiekiem robi się coraz bardziej dokuczliwe i zbudowanie jakiejkolwiek rutyny zrobiło się w zasadzie niemożliwe. Ciągnę coś miesiącami, potem wybija mnie z rytmu coś w stylu wyjazdu na wakacje i po ptakach, nie mogę już do tego wrócić i żadne starania mnie nie mogą wciągnąć na tę samą orbitę.</p><p>Wierzę, że jeszcze wrócę do aktywności fizycznej, ale to nie stanie się w pięć minut i będzie wymagało kreatywności (żeby znaleźć coś nowego, błyszczącego i stymulującego). Na szczęście idzie wiosna, dni są coraz dłuższe i wraca mi energia do Robienia Rzeczy (czego dowodem jest niniejsza notka).<br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgE21RMsXqJDMClbTjKzXmDVcOGlZruj1QhzJQghevBZVMUO7Nb8n3PqxAyEHjUxKqS0faJ8OypT7izuD6-k7ScHSXoW96_lCLEmgUgy1WsTqluYyL3wTqcKILsSmqWgfSUek9tiPPENZins9C0cEwx0tTIVB8XzixabHkbpo0BdKVD3TufgJSdmZdzew/s225/index.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="225" data-original-width="225" height="362" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgE21RMsXqJDMClbTjKzXmDVcOGlZruj1QhzJQghevBZVMUO7Nb8n3PqxAyEHjUxKqS0faJ8OypT7izuD6-k7ScHSXoW96_lCLEmgUgy1WsTqluYyL3wTqcKILsSmqWgfSUek9tiPPENZins9C0cEwx0tTIVB8XzixabHkbpo0BdKVD3TufgJSdmZdzew/w362-h362/index.jpg" width="362" /></a></div><h3>2. Odeszło dwoje ważnych dla mnie ludzi</h3><p>W czerwcu 2021 roku zmarła moja ciocia, siostra mamy. Chociaż nie byłyśmy już blisko odkąd ja wyjechałam do Irlandii, a ona do Niemiec, to jednak kiedyś mieszkałyśmy w jednym domu przez blisko 20 lat. Ciocia mnie czasem doglądała, kiedy byłam za mała, żeby się sobą zająć, a mama musiała gdzieś wybyć. Miała cięty język, wielkie poczucie humoru, jeszcze większe serce i kreatywną duszę. Niewątpliwie była ważną postacią mojego dzieciństwa, a odejście kogoś takiego jak nic innego krzyczy ci do ucha: <i>memento mori!</i><br /></p><p>W marcu 2022 natomiast odszedł mój ojciec. Jego odejście nastąpiło dość niespodziewanie, w dramatycznych okolicznościach (które sam sobie stworzył) i otworzyło puszkę Pandory, z której wyleciały wspomnienia (niekoniecznie moje) i fakty, bez których doskonale się obywałam. Chociaż pogodziłam się ze stratą i nawet trochę pocieszam tym, że jego udręczona dusza nareszcie zaznała spokoju, to jednak nadal jest to utrata rodzica - kamień milowy, za którym coraz bliżej do Ostateczności.</p><p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgF9WXYuSVW46x3g5M9orzbm8ocbfDK_n8K6__D42lOEsSFmUy6j2EtENo-gqsZJx87YyEWkYPcYe0IEGkFrZfZ_TADc3nU9YEJvbRZ4oWnKN7baKXXW0HSWyhExPRXG1sxsxPE8ckIogv3WYQqTzktM3WKfkZxZZfShR_fTLb5fmBm9Ij419JvuM7xYg/s4623/IMG_20210628_190454.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3460" data-original-width="4623" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgF9WXYuSVW46x3g5M9orzbm8ocbfDK_n8K6__D42lOEsSFmUy6j2EtENo-gqsZJx87YyEWkYPcYe0IEGkFrZfZ_TADc3nU9YEJvbRZ4oWnKN7baKXXW0HSWyhExPRXG1sxsxPE8ckIogv3WYQqTzktM3WKfkZxZZfShR_fTLb5fmBm9Ij419JvuM7xYg/w573-h428/IMG_20210628_190454.jpg" width="573" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ostatnie zdjęcie z tatą, czerwiec 2021. Wiem, że to brzmi jak duby smalone, ale miałam jakieś nieprzyjemne przeczucie, że możemy widzieć się po raz ostatni.<br /></td></tr></tbody></table><br /> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigM8HTVJPCH7vfZI-7QLnp02gUc2o8meUUFLQsfJnhM5r687IToyoLIYBMkHpr_N1uzMkZDqHOW6kpSUrqCC14rxRNsWrH2xutwRcCWFnTvGCEbVsj6CGEido_kluGk03Lfe7CpBOaN0738t7tKrNdpgQaVh-3k9P7xPHy3XuF0SmQJT2x27Hg_tQZAA/s1512/FB_IMG_1648567878814.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1512" data-original-width="1080" height="468" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigM8HTVJPCH7vfZI-7QLnp02gUc2o8meUUFLQsfJnhM5r687IToyoLIYBMkHpr_N1uzMkZDqHOW6kpSUrqCC14rxRNsWrH2xutwRcCWFnTvGCEbVsj6CGEido_kluGk03Lfe7CpBOaN0738t7tKrNdpgQaVh-3k9P7xPHy3XuF0SmQJT2x27Hg_tQZAA/w335-h468/FB_IMG_1648567878814.jpg" width="335" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tata w czasach świetności. Miał wspaniały głos i umiał "zagrać na każdej gitarze świata." To on zainspirował mnie do uprawiania muzyki. I studiów ścisłych, rzecz jasna.<br /></td></tr></tbody></table><br /></p><p>W obu przypadkach miałam wątpliwą przyjemność uczestniczenia w organizacji katolickiego pogrzebu, więc potraktujcie to jako pierwszy i najważniejszy punkt mojego testamentu: <b>absolutnie zakazuję </b>grzebania mnie w obrządku katolickim. Grajcie death metal ("Triumph of death" Vadera najlepiej), opowiadajcie sobie dowcipy, zaproście mistrza ceremonii humanistycznej, jeśli koniecznie chcecie jakichś duchowych elementów - klechom wstęp wzbroniony. Jak w "Mówcy umarłych" Carda - po zakończeniu obecnego etapu egzystencji chcę <a href="https://8billiontrees.com/eco-friendly-natural-products/tree-pod-burial/">zostać drzewem</a>.</p><p>Z innych, pomniejszych wydarzeń:</p><ul style="text-align: left;"><li><b>Koniec z widmem powrotu do biura! Hurra!</b> Firma, w które pracuję, przeszła restrukturyzację, wskutek czego moim domyślnym miejscem pracy jest dom. (przy okazji dostałam znaczną podwyżkę w ramach zrównania "widełek" i gotówkę za akcje przedsiębiorstwa - całkiem spoko obrót wydarzeń, póki co). Mogę się pojawiać w biurze i czasem to robię kiedy np. ktoś odchodzi z roboty i z tej okazji jest poczęstunek (już dawno oznajmiłam mojemu managerowi, że najlepsza metoda na zwabienie mnie do biura to darmowe żarcie i alkohol), ale nie muszę.</li></ul><br /><div><ul style="text-align: left;"><li><b>Po raz pierwszy od lat pojechaliśmy z Rumiankiem na porządne wakacje</b>. Dziesięć dni w Salou (Costa Dorada; takie katalońskie Międzyzdroje, co było miłe oku i duszy), nawet zwiedziłam trochę Barcelonę i Tarragonę (w tej ostatniej się zakochałam). Podładowaliśmy baterie, napływaliśmy się i zjedliśmy/wypiliśmy dużo dobrych rzeczy. +100 szacunku dla Hiszpanii. Nawet postanowiłam się trochę poduczyć ich języka - co prawda w formie pisanej większość rozumiem, bo znam francuski, ale chciałabym też umieć mówić.</li></ul> <p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSmZ7BoBwVclsdflVGJyI9FjIsuMl83pB-dcjU9ajVKBqiuTJ6y05dDnaogaaooiTBpT1vAUxZN8UTelMPKRSE8PF81dIakAUTrXS-wReb9N-PPaZniINcfxrfv5JMuGr74iE2XH-Pa-EjCFQtKq_q_-snldwIV2ok0nwJIw6RslyMCx3jOJKLAcjAGQ/s4032/PXL_20220707_152451710.MP.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="382" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSmZ7BoBwVclsdflVGJyI9FjIsuMl83pB-dcjU9ajVKBqiuTJ6y05dDnaogaaooiTBpT1vAUxZN8UTelMPKRSE8PF81dIakAUTrXS-wReb9N-PPaZniINcfxrfv5JMuGr74iE2XH-Pa-EjCFQtKq_q_-snldwIV2ok0nwJIw6RslyMCx3jOJKLAcjAGQ/w509-h382/PXL_20220707_152451710.MP.jpg" width="509" /></a></div><p><br /></p><div><ul style="text-align: left;"><li><b>Wciągnęłam się w seriale koreańskie.</b> Zawsze ceniłam filmy Park Chan-wooka (to ten od "Oldboya"), nawet mój <a href="https://www.imdb.com/title/tt0353014/">pierwszy film anime był produkcji koreańskiej</a>, ale bardziej ciągnęło mnie w stronę produkcji japońskich (nie, nie anime - te oglądam baaaardzo wybiórczo). Tymczasem tak z głupia frant wciągnęłam sobie "Business proposal" na odmóżdżenie i... dałam się ponieść Koreańskiej Fali! Świetne postaci, ciekawa fabuła, piękni ludzie - czego tu nie kochać? No dobra, wiem czego nie mogę pokochać - tego, że ciągle coś jedzą. Żegnaj, dieto! Moje ulubione (jak dotąd) tytuły: "Crash landing on you" (tak mnie zafrapowało, że teraz czytam książkę o Korei Północnej), "Vincenzo", "Do you like Brahms?" (młodzi muzycy... tyle triggerów!), "Strangers from hell", "Because this is my first life" (zawiera kota!), "Good manager", "Mad for each other", "Doctor Prisoner", "The Glory", "Hot stove league" (jeśli JA oglądam serial o profesjonalnym sporcie, to wiedz, że coś się dzieje!).</li></ul></div><div></div><div><br /><ul style="text-align: left;"><li><b>Powróciły koncerty!</b> A wraz z nimi odrobina motywacji, żeby oddychać. Tak strasznie brakowało mi muzyki na żywo, a te wszystkie transmisje online to żaden zamiennik. Niestety, dostępność rozrywki po pandemii zmalała okropnie (kilka koncertów nawet się odwołało, m.in Candlemass i Moonspell), ale i tak udało nam się zobaczyć: Magnum (bilety kupiłam jakoś z 2 tygodnie przed pierwszym lockdownem), Europe+Foreigner+Whitesnake ("Final countdown" było moim pierwszym headbangerem, jeszcze w przedszkolu, więc usłyszeć to na żywo... tego wzruszenia nie da się opisać), Eluveitie+Dark Tranquility+Amorphis i wczoraj - Carcass!</li></ul><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgURz4Jf-ASi9ETPDvm9-LAwJ25lQWvX1VTe0NNweFURrn2JY47muvc_L52npGquGgwmNCtfoA1L7PZODBGJ9GA77yanwmQyKGthYmN7cAhyvH9M3yq6OkG7cFgSSBVn2wTaExAcUma8Mn0xRg8nW4Ca6C3idzZbe9lxXpJo4Z2AHmZcu9TxWVKeakDrQ/s4032/PXL_20230318_210933020.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="515" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgURz4Jf-ASi9ETPDvm9-LAwJ25lQWvX1VTe0NNweFURrn2JY47muvc_L52npGquGgwmNCtfoA1L7PZODBGJ9GA77yanwmQyKGthYmN7cAhyvH9M3yq6OkG7cFgSSBVn2wTaExAcUma8Mn0xRg8nW4Ca6C3idzZbe9lxXpJo4Z2AHmZcu9TxWVKeakDrQ/w386-h515/PXL_20230318_210933020.jpg" width="386" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bill & Jeff nadal w formie. Nadal nie rozumiem, co Jeff mówi, justLiverpoolThings<br /></td></tr></tbody></table><br /><div><p></p></div><ul style="text-align: left;"><li><b>Kupiłam sobie suszarkę bębnową.</b> Wiem, że to mało eko, ale życie z pleśnią też nie jest dobre dla ludzi, a w irlandzkim klimacie (i żałosnych technologiach grzewczych) prędzej czy później tak się kończy suszenie prania w domu (wystawić na balkon? kiedy pada non stop przez 3 dni? hahahahahaha).</li><li><b>Wreszcie zwiedziłam Berlin</b> zamiast przejeżdżać w drodze do i z lotniska. Jakiś czas temu rozważałam przeprowadzkę do DE - mieszkanie na kontynencie jednak ma wiele zalet - ale po tym weekendzie utwierdziłam się w przekonaniu, że ja i Niemcy mamy mały stopień kompatybilności. Niemniej, miło było! Berlin jest całkiem spoko do odwiedzin raz na jakiś czas i zamierzam pojechać jeszcze raz w cieplejszej porze roku.<br /></li></ul></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyIR6xzBj8b2f6iJMPcY-CLZ_IvH0XhdwPW1oUqlt2sSYcU31BrZHgCIaJ75Mak_5gun_wpTwC6lja11HVvaE7_jWCUKAcbep94fTg6Nwe2ce2mbjiJFqPQ-J3nruICSj5pKisfQgsMsb89yTNiGq-RyR-BVs5foWDuUMSl0KyftABMQ2DG37o4GxrTA/s3264/PXL_20211204_102333384.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="509" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyIR6xzBj8b2f6iJMPcY-CLZ_IvH0XhdwPW1oUqlt2sSYcU31BrZHgCIaJ75Mak_5gun_wpTwC6lja11HVvaE7_jWCUKAcbep94fTg6Nwe2ce2mbjiJFqPQ-J3nruICSj5pKisfQgsMsb89yTNiGq-RyR-BVs5foWDuUMSl0KyftABMQ2DG37o4GxrTA/w382-h509/PXL_20211204_102333384.jpg" width="382" /></a></div><p></p><p><br /></p><p>Poza tym normalnie życie: praca w tej samej firmie, te same bary co weekend (bo tylko dwa grają muzykę dla mnie), ten sam Rumianek, ten sam najpiękniejszy koteczek. Doceniam to, co mam i w chwilach przygnębienia powtarzam sobie jak mantrę: "Jest OK. Masz co jeść, masz gdzie spać, ktoś cię kocha. Jest OK."</p><p> </p><p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhF-xOVpJ4Nn3YbD1JhECPw7Chpl-DksgQqs-hPLIynk0j0BUpCBtCsXFxB3PCo1oKRuAGR34_tIwoaY3H153TJggXpK_7BLMN8AUFM_mbmQL3Ryn3t8enDmJ7TAHnVivJ-sq2FP1pKkxSv06otUFzwS1HnfVEmys6JYuN96k39W03hlo3PHv47SjiWcg/s4032/PXL_20230222_194222984.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="556" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhF-xOVpJ4Nn3YbD1JhECPw7Chpl-DksgQqs-hPLIynk0j0BUpCBtCsXFxB3PCo1oKRuAGR34_tIwoaY3H153TJggXpK_7BLMN8AUFM_mbmQL3Ryn3t8enDmJ7TAHnVivJ-sq2FP1pKkxSv06otUFzwS1HnfVEmys6JYuN96k39W03hlo3PHv47SjiWcg/w417-h556/PXL_20230222_194222984.jpg" width="417" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Home sweet home. Postępy w wystroju wnętrz to temat na osobną notkę!<br /></td></tr></tbody></table><br /> </p>Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-84775272537901291882021-03-08T16:47:00.002+00:002021-03-08T16:47:44.866+00:00Dzień Kobiet<p><b> Anegdotka zamiast komentarza.</b></p><span><a name='more'></a></span><p>Dzisiejszy ranek, siedzę przy biurku i bębnię w klawiaturę, usiłując opanować pracową rzeczywistość. Wchodzi Rumianek, nalewa mi kawy i pyta:</p><p>- Co chcesz na śniadanie?</p><p>Nie przerywając pisania odpowiadam:</p><p>- Nie wiem, wszystko jedno.</p><p>Rumianek naciska:</p><p>- No ale dzisiaj twoje święto, zjemy co chcesz.</p><p>Przerywam pisanie, przewracam oczami, odwracam się do niego i mówię:</p><p>- Z okazji Dnia Kobiet chciałabym podejmować choćby trochę mniej nieistotnych decyzji.</p><p> </p><p> </p><p>Drogie kobietki! Z okazji naszego święta życzę wam mniejszego obarczenia pracą emocjonalną.</p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-7emOSQNZHQc/YEZUAFgLZ3I/AAAAAAABejg/CA2CH2fzows1V6Q5Jom5RfP1Jtfp7W60QCLcBGAsYHQ/s1920/b273cd322bde51125201ec3b866e7ef0.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1920" src="https://1.bp.blogspot.com/-7emOSQNZHQc/YEZUAFgLZ3I/AAAAAAABejg/CA2CH2fzows1V6Q5Jom5RfP1Jtfp7W60QCLcBGAsYHQ/s320/b273cd322bde51125201ec3b866e7ef0.jpg" width="320" /></a></div><br /><p><br /></p>Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-49157036166938019692021-01-30T16:02:00.001+00:002021-01-30T16:02:22.758+00:00Zapiski z kwarantanny, cz.10<span><div class="ujudUb"><b><span>Jest dziewiąta wieczór, już kończy się styczeń</span><br /><span>List piszę do Ciebie: Czy dobrze Ci w ciszy</span><br /><span>W Dublinie jest zimno poza tym w porządku</span><br /><span>Cisza na Temple Bar gra na okrągło</span></b></div><div class="ujudUb"><span><span><a name='more'></a></span> </span></div><div class="ujudUb"><span>Nie wiem czemu, ale ilekroć słyszę wyrażenie "już kończy się <nazwa miesiąca>", to od razu gra mi w głowie "Twój słynny błękitny prochowiec." Ludzki mózg jest dziwny, a mój nie jest wyjątkiem.</span></div><div class="ujudUb"><span> </span></div><div class="ujudUb"><span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/KKEPO2NaUeE" width="320" youtube-src-id="KKEPO2NaUeE"></iframe></div><br /> </span></div><div class="ujudUb"><span> </span></div><div class="ujudUb"><span>Oto dobrnęłam do końca chyba najtrudniejszego miesiąca w roku. Nie będzie chyba przesadą, kiedy powiem, że zamiast Blue Monday miałam Blue Month, i gdyby nie nowe poczucie sensu i celu sponsorowane przez zmianę ostatniej cyferki w dacie i postanowienia z tym związane, chybabym dostała ostatecznego pierdolca.</span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-RHTLAk1OYL4/YBHcmMMpC1I/AAAAAAABduY/evGPaG99jX8UM5nTZes3nmal8xVugb6YQCLcBGAsYHQ/s1280/shining.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="225" src="https://1.bp.blogspot.com/-RHTLAk1OYL4/YBHcmMMpC1I/AAAAAAABduY/evGPaG99jX8UM5nTZes3nmal8xVugb6YQCLcBGAsYHQ/w400-h225/shining.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Styczeń i luty na irlandzkiej ziemi obfitują w mroźne poranki i noce. Grudzień to w porównaniu wiosna i pogoda na bikini.<br /></td></tr></tbody></table></div><div class="ujudUb"></div><div class="ujudUb"><span> </span></div><div class="ujudUb"><span>Powrót do pracy po świętach był niezwykle ciężki. Nie tylko zaczynaliśmy w poniedziałek, ale na dodatek od razu z grubej rury, wprost w nowy sprint. Z reguły mamy pierwszy tydzień bez takich atrakcji, żeby wszyscy powracali z urlopów i przypomnieli sobie, co tak właściwie mają w tej pracy robić, ale tym razem nie było taryfy ulgowej. Nie da się ukryć, że naładowane przez okres świąteczny baterie zużyły się w przeciągu dwóch dni i już po pierwszych dwóch zebraniach miałam ochotę poodgryzać wszystkim głowy.</span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><span>Próbowałam trochę zmienić rutynę i przez jakiś czas przesunęłam sobie pracę na późniejszą godzinę: siadałam do biurka o 10:00, żeby uczestniczyć w porannym stand-upie, po czym leniłam się gdzieś niedaleko służbowego PC do lunchu, i po lunchu ostro zasuwałam z zadaniami służbowymi, żeby wyrobić normę. Taki rytm zdecydowanie mi sprzyjał, bo rano zawsze mi się trudniej skoncentrować, ale niestety, nie mogłam tego utrzymać: często miałam rano jakieś głupie zebrania, na dodatek popołudnia zrobiły się trudne, bo dzieci sąsiadów od ok. 15:00 biegają po podwórku i tak się wydzierają, że muszę zapodawać słuchawki z muzyką na full, żeby jakoś ukoić nerwy i odciąć się od hałasu.</span></div><div class="ujudUb"><span> </span></div><div class="ujudUb"><span> </span></div><div class="ujudUb"><span><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-by5zAo3vUDE/YBHfqPiVr0I/AAAAAAABduo/-XK4xTBEMHQVArNkHDhng4m9Ns1MlgN-QCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20210104_155338.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-by5zAo3vUDE/YBHfqPiVr0I/AAAAAAABduo/-XK4xTBEMHQVArNkHDhng4m9Ns1MlgN-QCPcBGAsYHg/w400-h300/IMG_20210104_155338.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kolorowanki - mój patent na nudne telekonki<br /></td></tr></tbody></table><br /> </span></div><div class="ujudUb"><span>Tak więc, znowu próbuję się zmotywować do pracy również w godzinach porannych. Nie idzie mi najlepiej, ale poczyniłam inne zmiany, żeby sobie ułatwić.</span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><span>Po pierwsze, wróciłam - zgodnie z zapowiedziami - do przerywanej głodówki (<i>intermittent fasting</i>) w trybie: 14/10 (czyli 14 godzin postu). Muszę przyznać, że korzyści z takiego przedsięwzięcia są ogromne: nie tylko traci się na wadze (udało mi się już zrzucić lekki przyrost masy, którego nabawiłam się podczas świąt), ale również pije więcej wody, trochę odciąża układ pokarmowy i siłą rzeczy jada posiłki o stałych porach. Dzięki dłuższemu okresowi niejedzenia budzę się mniej ociężała i lepiej skupiona na bieżących sprawach. Myślę, że pewien wkład w moje lepsze samopoczucie ma też odstawienie cukru (z wyjątkiem fruktozy w postaci naturalnej). Nadal nie tęsknię za słodyczami, a garść orzechów to teraz najsmaczniejszy deser na świecie.<br /></span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><span>Po drugie, przerwa na lunch jest teraz świętością. Koniec z pracowaniem podczas jedzenia! Ok. 13:30-14:00 odchodzę od służbowego kompa na godzinę i w tym czasie przygotowuję lunch, jem i oglądamy coś krótkiego z Rumiankiem (ostatnio nadrabialiśmy parę starszych sezonów South Park, których nigdy przedtem nie widzieliśmy). Parę razy też pocinałam w gry, o czym później.</span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-jSdxXJpUWVc/YBHijmiO3WI/AAAAAAABdu8/0Jsehi2okJkLv1fYvtTnnhHqIrC4p7iKACPcBGAsYHg/s2047/IMG_20210113_133711-COLLAGE.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2047" data-original-width="2047" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-jSdxXJpUWVc/YBHijmiO3WI/AAAAAAABdu8/0Jsehi2okJkLv1fYvtTnnhHqIrC4p7iKACPcBGAsYHg/w640-h640/IMG_20210113_133711-COLLAGE.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Lunch sprzed dwóch tygodni - ramen na miarę naszych możliwości: podwiędłe warzywa wrzucone na parę, zupa miso z proszku, makaron ramen, który jakimś cudem znalazł się w mojej - zawsze imponującej - kolekcji klusek, sezam, którego naprażyłam za dużo do jakiegoś innego przepisu i ostatnie jajko w domu. Wyszło naprawdę przepyszne. Zużywanie zapasów rlz!<br /></td></tr></tbody></table><br /><span>Po trzecie, nie spożywam kofeiny przed lunchem. Już od dawna preferuję kawę bezkofeinową, ale teraz stała się ona regułą, na dodatek piję jej zdecydowanie mniej. Pierwsza kofeina w krwiobiegu pojawia się dopiero po lunchu, i to z czarnej herbaty. Niesamowite, że kiedyś byłam w stanie pić kawę cały dzień, i to podwójne espresso!<br /></span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><span>Po czwarte, zrobiłam sobie przerwę od social media. Zaczynał mnie przytłaczać nadmiar bodźców i informacji, coraz trudniej było mi się skoncentrować nawet na rzeczach, które robię dla przyjemności (np. oglądanie TV), a wszechobecne reklamy zaczęły mnie niepomiernie wkurwiać. Odistalowałam fb, instagram i pinterest z telefonu i wylogowałam się z fb, blaba i insta na wszystkich przeglądarkach, których używam. Kiedy potrzebuję paru minut oddechu, przeglądam sobie pinteresta na PC, ale nie jestem w stanie tego robić zbyt długo, bo 1) reklamy są trochę nachalne (nadal nie ten sam poziom co instagram, ale jednak) 2) po pewnym czasie zaczyna się widzieć ciągle te same obrazki. </span></div><div class="ujudUb"><span> </span></div><div class="ujudUb"><span>Żeby nie było, póki co pinterest okazuje się być niesamowicie pożyteczny, np. natrafiłam na parę dobrych artykułów nt szycia i zebrałam parę świetnych przepisów, nawet dwa z nich już wypróbowałam, a w kolejce czeka trzeci.</span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-bGScXdQzlAU/YBHlaJ9Gq_I/AAAAAAABdvM/O6O6TPJmxqEy_nW7k2cDPJCAMVSim9V8gCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20210125_193947.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-bGScXdQzlAU/YBHlaJ9Gq_I/AAAAAAABdvM/O6O6TPJmxqEy_nW7k2cDPJCAMVSim9V8gCPcBGAsYHg/s320/IMG_20210125_193947.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pikantna zupa kalafiorowa, z mlekiem kokosowym i curry. Rozgrzewa jak nic! Chleb oczywiście <span>domowej roboty</span>, <span> na zakwasie</span>.<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-MXcUZ-uP4mI/YBHlpoTgEWI/AAAAAAABdvQ/5qQB5yHQfNsds-I4suED4gA6uKpbIK-JwCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20210124_155746.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-MXcUZ-uP4mI/YBHlpoTgEWI/AAAAAAABdvQ/5qQB5yHQfNsds-I4suED4gA6uKpbIK-JwCPcBGAsYHg/s320/IMG_20210124_155746.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Koreańska sałatka z ogórków, z sezamem, chili, sosem sojowym, octem i sezamem. Boska!<br /></td></tr></tbody></table><span></span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><br /><span style="font-size: x-small;"><span><span>Pro tip dla uzależnionych od społecznościówek: polecam
pisanie pamiętnika. Odkryłam, że tak naprawdę emituję sporo w eter
dlatego, że gdzieś muszę sobie ulżyć, więc równie dobrze mogę to robić
na papierze, a nie w internecie. I to nawet lepsze wyjście, bo nie muszę
się cenzurować.</span></span></span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><span>Jak już napomknęłam wcześniej, styczeń był zdominowany przez granie. Na samym początku miesiąca skończyłam serię Dishonored (fantastyczna action RPG w świecie steampunkowym; muzyka, scenografia, postaci, fabuła... po prostu doskonałość). Potem, po paru dniach przerwy, żeby ochłonąć, wróciłam do serii Far Cry, a konkretnie do ostatnich dwóch części: 5 i New Dawn. Trochę się na początku zrobiłam na szaro, bo zaczęłam grać w New Dawn, z myślą, że zostawię sobie tę kontrowersyjną 5 na deser, ale po paru godzinach grania się zorientowałam, że New Dawn to sequel 5 i wypadałoby zacząć od 5, żeby mieć właściwy kontekst. Tak więc przerwałam New Dawn w mniej więcej połowie, zainstalowałam 5 i... przepadłam.</span></div><div class="ujudUb"><span> </span></div><div class="ujudUb"><span> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-VEJNALIN_Hs/YBHqLz5nCcI/AAAAAAABdvg/iySuHf-COjsh2rZu5padeNVSYaW_3s4agCLcBGAsYHQ/s1920/20210120090537_1.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1920" height="360" src="https://1.bp.blogspot.com/-VEJNALIN_Hs/YBHqLz5nCcI/AAAAAAABdvg/iySuHf-COjsh2rZu5padeNVSYaW_3s4agCLcBGAsYHQ/w640-h360/20210120090537_1.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W czasach kiedy jeszcze chodziłam do kościoła księża nie wyglądali tak seksownie, WTF?<br /></td></tr></tbody></table><br /></span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><span>Far Cry 5 poszybowała w moim osobistym rankingu na pierwsze miejsce wśród wszystkich części serii! (tu muszę zaznaczyć, że jeszcze nie grałam w Blood Dragon, bo ciągle się wykładam na tutorialu i się zniechęciłam, a pierwsza część jest tak prehistoryczna, że jest dla mnie niegrywalna) Ta gra dostarczyła mi tyle dobrej zabawy, jak dawno nic. Było tyle możliwości eksploracji, wątków pobocznych i postaci, że nie mogłam się oderwać. Na ogół nie przejmuję się tymi dodatkami i po prostu robię głównego questa (taka już jestem, że do wszystkiego podchodzę zadaniowo), ale tym razem długo i dogłębnie przemierzałam każdy zakątek mapy. Gra jest oczywiście brutalna i momentami wręcz makabryczna ("Only you" The Platters już nigdy nie będzie dla mnie brzmiało tak samo - kto grał, ten wie :D), ale ma również mnóstwo zabawnych momentów, no i przede wszystkim piękną grafikę. Wiem, że to żadna namiastka chodzenia po prawdziwych górach i lesie, ale tak krawiec kraje, jak mu materii staje. Po ukończeniu 5 wróciłam do grania w New Dawn, gdzie można spotkać wiele postaci z części 5 (ponieważ dzieje się ona w tym samym miejscu bodajże 15 lat później) i ocenić stopień rozkładu wszystkich znanych miejsc. Smutne, ale i interesujące. <br /></span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-VamJvFX7dT0/YBHumN1t7KI/AAAAAAABdvs/xjRRFNXj4hEtoCCuMrS84H9r1t7fem1PACLcBGAsYHQ/s1920/20210121214340_1.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1920" height="225" src="https://1.bp.blogspot.com/-VamJvFX7dT0/YBHumN1t7KI/AAAAAAABdvs/xjRRFNXj4hEtoCCuMrS84H9r1t7fem1PACLcBGAsYHQ/w400-h225/20210121214340_1.jpg" width="400" /></a></div><br /><span>Zgodnie z obietnicą, odinstalowałam House Flipper, Bus Simulator i Train Valley 2, i w ogóle za nimi nie tęsknię. Czasem trzeba sobie urwać, żeby zrozumieć, że naprawdę da się bez czegoś żyć. Wróciłam do grania w Two Point Hospital, ale nie jestem w stanie długo przy tym siedzieć, bo ta gra wymaga dużego skupienia i czasem jestem na to zbyt zmęczona (było nie było, moja praca to też takie real time strategy, tylko nudne).</span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><span>W temacie TV: oczywiście kontynuuję "The Crown" (sama; Rumianek, mimo bycia zdeklarowanym Brytolem, nie darzy monarchii sympatią). Jestem na trzecim sezonie i miło mi się ogląda te wszystkie znane, lubiane twarze. Nie mam nic przeciwko Claire Foy i Vanessie Kirby, ale Olivia Colman i Helena Bohnam Carter... to jest po prostu klasa! Tobias Menzies również jest wspaniały. </span></div><div class="ujudUb"><span> </span></div><div class="ujudUb"><span>Jeśli mowa o znanych twarzach, to parę dni temu wrócił serial "Dix pour cent" AKA "Call My Agent." Jestem dopiero po pierwszym odcinku i jak zawsze pełen zachwyt. Nieodmiennie cieszę się jak dziecko widząc znanych i lubianych aktorów francuskich grających w pewnym sensie siebie (odcinki z Isabelle Huppert zwaliły mnie z nóg, wielkie jak ona sama). Jedyny minus: okropnie, ale to okropnie zatęskniłam za Paryżem. I mówieniem po francusku.</span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-p10pb4Fo28E/YBH4GRcrT7I/AAAAAAABdv4/NJ--XOXp6fgRSJP4Rls97U4Ai0A1VPV1QCLcBGAsYHQ/s1280/monica.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="225" src="https://1.bp.blogspot.com/-p10pb4Fo28E/YBH4GRcrT7I/AAAAAAABdv4/NJ--XOXp6fgRSJP4Rls97U4Ai0A1VPV1QCLcBGAsYHQ/w400-h225/monica.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Odcinek z Moniką Bellucci też był, a jakże. Również świetny.<br /></td></tr></tbody></table><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><span> </span></div><div class="ujudUb"><span>Z trochę mniej znanych tytułów, oglądamy wspólnie z Rumiankiem serial kryminalny produkcji koreańskiej, "Voice". Początkowo było mi trudno się wkręcić w format serialu, szybkie dialogi i przedziwny styl narracji, ale fabuła była tak wciągająca, że w końcu doceniłam.</span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><span>Skutek uboczny odstawienia social media jest taki, że wróciłam do czytania. Niestety, zaczęłam kilka tytułów i nie mogę ich skończyć. Póki co na tapecie mam: "Nie zdążę" Olgi Gitkiewicz (przygnębiające), "Problem trzech ciał" Cixin Liu (nudnawe) i "Wampira z KC" Pilipiuka (albo mi się zepsuło poczucie humoru, albo ta część jest słabsza od poprzednich). Nadal idzie mi wolno, ale lepiej niż jeszcze miesiąc temu. Nawet nabrałam nawyku czytania paru stron przed zaśnięciem. Niesamowite, ile czasu człowiek zyskuje kiedy odinstaluje instagram z telefonu!</span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><span>Jeszcze w temacie mediów: po raz kolejny dałam szansę podcastom (generalnie nie przepadam, wolę audiobooki) i cud się stał, bo znalazłam na Spotify coś, co mnie zainteresowało: podcast o mindfulness "Where is my mind." Fajnie zrealizowany, ciekawy i okraszony sterowanymi medytacjami, polecam. W bonusie irlandzkie poczucie humoru :D</span></div><div class="ujudUb"><span> </span></div><div class="ujudUb"><span> </span></div><div class="ujudUb"><span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-6FnZdaXnREQ/YBVj5ahVm0I/AAAAAAABdw4/x_lUb3aOeEMe-bFT5Jj2v65nNc__nE9kwCLcBGAsYHQ/s1370/Mindfulness.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="882" data-original-width="1370" height="258" src="https://1.bp.blogspot.com/-6FnZdaXnREQ/YBVj5ahVm0I/AAAAAAABdw4/x_lUb3aOeEMe-bFT5Jj2v65nNc__nE9kwCLcBGAsYHQ/w400-h258/Mindfulness.jpg" width="400" /></a></div> </span></div><div class="ujudUb"><span>Jak już wspomniałam w poprzedniej notce, chciałabym w tym roku jeszcze bardziej ograniczyć zakupy, ale niestety w kwestii szycia już poległam! Kupiłam trochę resztek, dzianinę wiskozową, nad którą kiwałam się od 3 miesięcy i wykrój na jedyny fason dżinsów, jaki lubię (lekko rozszerzane na dole nogawki, średni stan). Pocieszam się, że to nadal bardziej etyczne niż zakupy w sklepach odzieżowych, a tak się nieszczęśliwie składa, że podczas pandemii dwie z trzech par dżinsów jakie posiadam przestała się nadawać do noszenia między przyzwoitymi ludźmi (oczywiście nie wyrzucam! przerobię na coś, albo zużyję materiał na coś nieodzieżowego). </span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-2g6DsqEG1iw/YBVl09i35EI/AAAAAAABdxE/JV9roW4HSScyt_xhL4QIOwfYucW64KVEwCPcBGAsYHg/s4623/IMG_20210114_120319.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4623" data-original-width="3460" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-2g6DsqEG1iw/YBVl09i35EI/AAAAAAABdxE/JV9roW4HSScyt_xhL4QIOwfYucW64KVEwCPcBGAsYHg/w300-h400/IMG_20210114_120319.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nowa dzianinka. Pochodzi z działu deadstock i nazywa się "Rothko". Uwielbiam ten wzór, bo kojarzy mi się z tapetą z filmu "Żandarm się żeni" :D Jest milusia w dotyku i ładnie się drapuje, więc spróbuję z tego wykroić sukienkę lub tunikę.<br /></td></tr></tbody></table><br /><span>Oczywiście nigdzie nikomu nie obiecałam, że przestanę kupować książki! I tak oto, po wielu tygodniach oczekiwania, przyszło wreszcie zamówienie z Book Depository: książka o chlebie na zakwasie, książka o fermentacji (obie macaliśmy w sklepie z ąę gadżetami do kuchni, spodobały nam się, ale marża była trochę zbójecka) i książka o szyciu rozciągliwych materiałów (macałam ją na kursie szycia, więc zawartość merytoryczna była mi znana, ale zupełnie mnie zaskoczyło, że są do niej załączone wykroje!). Traktuję te książki jak inwestycję, a nie rozrywkę. (no dobra, nie oszukujmy się, szycie to również niesamowita frajda, a rozciągliwych materiałów zwłaszcza, bo, jak to ładne ujęła moja mama, "dzianiny więcej wybaczają" :D)</span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-S4oL252Vhyw/YBWBKa6f85I/AAAAAAABdxk/uvp8jS6xP7Q9jHJ2RIxfpskndqMui0OKACPcBGAsYHg/s4032/IMG_20210130_142959.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-S4oL252Vhyw/YBWBKa6f85I/AAAAAAABdxk/uvp8jS6xP7Q9jHJ2RIxfpskndqMui0OKACPcBGAsYHg/w300-h400/IMG_20210130_142959.jpg" width="300" /></a></div><br /><div class="ujudUb"><span></span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><span>Tak więc, zima trzyma, ale mam ten przywilej, że stać mnie, żeby się nie nudzić. Póki mam maszynę do szycia, kolorowanki, książki, TV i łącze internetowe, jestem w stanie zapewnić sobie rozrywkę na każdym froncie. Ze wstydem przyznam, że trochę mi brakuje wychodzenia z domu (kto by przypuszczał, że nawet mnie się znudzi), ale doceniam, że przynajmniej jestem zdrowa, bezpieczna i stabilna finansowo. Byle do wiosny!</span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><span>Albo chociaż końca sztormu, który aktualnie szaleje nad Dublinem.</span></div><div class="ujudUb"><span><br /></span></div><div class="ujudUb"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/4C2K889u_90" width="320" youtube-src-id="4C2K889u_90"></iframe></div><br /><span><br /></span></div></span>Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-75495192173399237372021-01-06T11:40:00.000+00:002021-01-06T11:40:43.813+00:00R.I.P. ZOZO<p><b>Tu mialo byc podsumowanie 2020 roku, ale miałam bardzo ważną grę do
przejścia, a seriale na Netfliksie się same nie obejrzą, i nagle jest 6.
stycznia, więc trochę nie wiem, czy jest sens. No nic to, spróbuję.</b></p><span><a name='more'></a></span><p></p><p>Na temat tego, jaki 2020 był okropny już napisano wiele: począwszy od Kurwy w Koronie, poprzez BLM i Australię w ogniu, skończywszy na Strajku Kobiet. Dodam tylko od siebie, że zupełnie nie podzielam ekscytacji tym, że się skończył: pandemia nadal jest z nami, więc zasadniczo jeden pies, tylko trzeba wbić sobie do głowy, że końcówka daty się zmieniła. Jeśli ktoś w ogóle jeszcze pisze daty ręcznie.</p><p></p><blockquote class="instagram-media" data-instgrm-permalink="https://www.instagram.com/p/CJqCPRRsUzn/?utm_source=ig_embed&utm_campaign=loading" data-instgrm-version="13" style="background: rgb(255, 255, 255) none repeat scroll 0% 0%; border-radius: 3px; border: 0px none; box-shadow: rgba(0, 0, 0, 0.5) 0px 0px 1px 0px, rgba(0, 0, 0, 0.15) 0px 1px 10px 0px; margin: 1px; max-width: 540px; min-width: 326px; padding: 0px; width: calc(100% - 2px);"><div style="padding: 16px;"> <a href="https://www.instagram.com/p/CJqCPRRsUzn/?utm_source=ig_embed&utm_campaign=loading" style="background: rgb(255, 255, 255) none repeat scroll 0% 0%; line-height: 0; padding: 0px; text-align: center; text-decoration: none; width: 100%;" target="_blank"> <div style="align-items: center; display: flex; flex-direction: row;"> <div style="background-color: #f4f4f4; border-radius: 50%; flex-grow: 0; height: 40px; margin-right: 14px; width: 40px;"></div> <div style="display: flex; flex-direction: column; flex-grow: 1; justify-content: center;"> <div style="background-color: #f4f4f4; border-radius: 4px; flex-grow: 0; height: 14px; margin-bottom: 6px; width: 100px;"></div> <div style="background-color: #f4f4f4; border-radius: 4px; flex-grow: 0; height: 14px; width: 60px;"></div></div></div><div style="padding: 19% 0px;"></div> <div style="display: block; height: 50px; margin: 0px auto 12px; width: 50px;"><svg height="50px" version="1.1" viewbox="0 0 60 60" width="50px" xmlns:xlink="https://www.w3.org/1999/xlink" xmlns="https://www.w3.org/2000/svg"><g fill-rule="evenodd" fill="none" stroke-width="1" stroke="none"><g fill="#000000" transform="translate(-511.000000, -20.000000)"><g><path d="M556.869,30.41 C554.814,30.41 553.148,32.076 553.148,34.131 C553.148,36.186 554.814,37.852 556.869,37.852 C558.924,37.852 560.59,36.186 560.59,34.131 C560.59,32.076 558.924,30.41 556.869,30.41 M541,60.657 C535.114,60.657 530.342,55.887 530.342,50 C530.342,44.114 535.114,39.342 541,39.342 C546.887,39.342 551.658,44.114 551.658,50 C551.658,55.887 546.887,60.657 541,60.657 M541,33.886 C532.1,33.886 524.886,41.1 524.886,50 C524.886,58.899 532.1,66.113 541,66.113 C549.9,66.113 557.115,58.899 557.115,50 C557.115,41.1 549.9,33.886 541,33.886 M565.378,62.101 C565.244,65.022 564.756,66.606 564.346,67.663 C563.803,69.06 563.154,70.057 562.106,71.106 C561.058,72.155 560.06,72.803 558.662,73.347 C557.607,73.757 556.021,74.244 553.102,74.378 C549.944,74.521 548.997,74.552 541,74.552 C533.003,74.552 532.056,74.521 528.898,74.378 C525.979,74.244 524.393,73.757 523.338,73.347 C521.94,72.803 520.942,72.155 519.894,71.106 C518.846,70.057 518.197,69.06 517.654,67.663 C517.244,66.606 516.755,65.022 516.623,62.101 C516.479,58.943 516.448,57.996 516.448,50 C516.448,42.003 516.479,41.056 516.623,37.899 C516.755,34.978 517.244,33.391 517.654,32.338 C518.197,30.938 518.846,29.942 519.894,28.894 C520.942,27.846 521.94,27.196 523.338,26.654 C524.393,26.244 525.979,25.756 528.898,25.623 C532.057,25.479 533.004,25.448 541,25.448 C548.997,25.448 549.943,25.479 553.102,25.623 C556.021,25.756 557.607,26.244 558.662,26.654 C560.06,27.196 561.058,27.846 562.106,28.894 C563.154,29.942 563.803,30.938 564.346,32.338 C564.756,33.391 565.244,34.978 565.378,37.899 C565.522,41.056 565.552,42.003 565.552,50 C565.552,57.996 565.522,58.943 565.378,62.101 M570.82,37.631 C570.674,34.438 570.167,32.258 569.425,30.349 C568.659,28.377 567.633,26.702 565.965,25.035 C564.297,23.368 562.623,22.342 560.652,21.575 C558.743,20.834 556.562,20.326 553.369,20.18 C550.169,20.033 549.148,20 541,20 C532.853,20 531.831,20.033 528.631,20.18 C525.438,20.326 523.257,20.834 521.349,21.575 C519.376,22.342 517.703,23.368 516.035,25.035 C514.368,26.702 513.342,28.377 512.574,30.349 C511.834,32.258 511.326,34.438 511.181,37.631 C511.035,40.831 511,41.851 511,50 C511,58.147 511.035,59.17 511.181,62.369 C511.326,65.562 511.834,67.743 512.574,69.651 C513.342,71.625 514.368,73.296 516.035,74.965 C517.703,76.634 519.376,77.658 521.349,78.425 C523.257,79.167 525.438,79.673 528.631,79.82 C531.831,79.965 532.853,80.001 541,80.001 C549.148,80.001 550.169,79.965 553.369,79.82 C556.562,79.673 558.743,79.167 560.652,78.425 C562.623,77.658 564.297,76.634 565.965,74.965 C567.633,73.296 568.659,71.625 569.425,69.651 C570.167,67.743 570.674,65.562 570.82,62.369 C570.966,59.17 571,58.147 571,50 C571,41.851 570.966,40.831 570.82,37.631"></path></g></g></g></svg></div><div style="padding-top: 8px;"> <div style="color: #3897f0; font-family: Arial, sans-serif; font-size: 14px; font-style: normal; font-weight: 550; line-height: 18px;"> View this post on Instagram</div></div><div style="padding: 12.5% 0px;"></div> <div style="align-items: center; display: flex; flex-direction: row; margin-bottom: 14px;"><div> <div style="background-color: #f4f4f4; border-radius: 50%; height: 12.5px; transform: translateX(0px) translateY(7px); width: 12.5px;"></div> <div style="background-color: #f4f4f4; flex-grow: 0; height: 12.5px; margin-left: 2px; margin-right: 14px; transform: rotate(-45deg) translateX(3px) translateY(1px); width: 12.5px;"></div> <div style="background-color: #f4f4f4; border-radius: 50%; height: 12.5px; transform: translateX(9px) translateY(-18px); width: 12.5px;"></div></div><div style="margin-left: 8px;"> <div style="background-color: #f4f4f4; border-radius: 50%; flex-grow: 0; height: 20px; width: 20px;"></div> <div style="border-bottom: 2px solid transparent; border-left: 6px solid rgb(244, 244, 244); border-top: 2px solid transparent; height: 0px; transform: translateX(16px) translateY(-4px) rotate(30deg); width: 0px;"></div></div><div style="margin-left: auto;"> <div style="border-right: 8px solid transparent; border-top: 8px solid rgb(244, 244, 244); transform: translateY(16px); width: 0px;"></div> <div style="background-color: #f4f4f4; flex-grow: 0; height: 12px; transform: translateY(-4px); width: 16px;"></div> <div style="border-left: 8px solid transparent; border-top: 8px solid rgb(244, 244, 244); height: 0px; transform: translateY(-4px) translateX(8px); width: 0px;"></div></div></div> <div style="display: flex; flex-direction: column; flex-grow: 1; justify-content: center; margin-bottom: 24px;"> <div style="background-color: #f4f4f4; border-radius: 4px; flex-grow: 0; height: 14px; margin-bottom: 6px; width: 224px;"></div> <div style="background-color: #f4f4f4; border-radius: 4px; flex-grow: 0; height: 14px; width: 144px;"></div></div></a><p style="color: #c9c8cd; font-family: Arial, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 17px; margin-bottom: 0px; margin-top: 8px; overflow: hidden; padding: 8px 0px 7px; text-align: center; text-overflow: ellipsis; white-space: nowrap;"><a href="https://www.instagram.com/p/CJqCPRRsUzn/?utm_source=ig_embed&utm_campaign=loading" style="color: #c9c8cd; font-family: Arial, sans-serif; font-size: 14px; font-style: normal; font-weight: normal; line-height: 17px; text-decoration: none;" target="_blank">A post shared by Andrzej Milewski (@andrzejrysuje)</a></p></div></blockquote>
<script async="" src="//www.instagram.com/embed.js"></script><p></p><p>Cały rok pisałam dość regularnie o tym, co oglądam i w co gram, więc nie będę do tego wracać. Zaczęłam prowadzić spreadsheet na Google Drive, więc mogę sypnąć statystykami. Zaliczyłam w tym roku:<br /></p><p>- 14 książek (zdziwko, bo byłam wręcz zażenowana tym, jak mało czytam)</p><p>- 18 gier (w tym trzy z serii Far Cry)<br /></p><p>- 41 seriali (wliczam seriale, które obejrzałam tylko częściowo, np. pierwszy sezon The Crown, który to serial kontynuuję i w bieżącym roku)<br /></p><p>- 46 filmów (z czego większość była tak koszmarnie miałka, że zapomniałabym o nich kompletnie, gdyby nie ten spreadsheet; wyjątki: "Parasite", "Starship Troopers" po raz chyba piąty i "Dune" Lyncha po raz drugi)</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-w25ZzW6pUoo/X_Sq-IdDCyI/AAAAAAABdP0/S1FTbN2JqocusqXRdm5UFSMx3PUs9pd1ACLcBGAsYHQ/s590/StarshipTroopersCarousel.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="325" data-original-width="590" height="220" src="https://1.bp.blogspot.com/-w25ZzW6pUoo/X_Sq-IdDCyI/AAAAAAABdP0/S1FTbN2JqocusqXRdm5UFSMx3PUs9pd1ACLcBGAsYHQ/w400-h220/StarshipTroopersCarousel.jpg" width="400" /></a></div><br />Nie byłam w stanie wprowadzić zbyt spektakularnych zmian w życiu, bo jednak siedząc w domu niewiele się da zrobić (moje prawo jazdy pozdrawia; krew mnie zalewa, kiedy pomyślę, ile utopiłam kasy w lekcjach, i teraz będę musiała się prawie wszystkiego uczyć od nowa, bo nie mam jak ćwiczyć i pozapominałam), ale mimo to jestem z siebie dumna, bo wprowadziłam trochę mniejszych zmian, które zdziałały wiele dla mojego samopoczucia i jakości życia.<p></p><h2 style="text-align: center;">Moje osiągnięcia w 2020 roku:</h2><p><b>1. Wciągnęłam się znowu w gotowanie</b></p><p>Na początku gotowałam to, co zwykle (np. curry/chili wg <a href="http://margotfuckt.blogspot.com/2020/05/to-co-ty-wasciwie-jesz-cz-2.html" target="_blank">niniejszego meta-przepisu</a>), ale prędko mi się znudziło. Wtedy sięgnęłam po kupioną rok wcześniej książkę The Happy Pear i... do połowy grudnia przetestowałam już prawie wszystkie przepisy na dania główne, więc pozostało mi tylko zamówić pozostałe dwie pozycje wydane przez braci Flynn.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-o9nSIyE5oTI/X_TbQX9YajI/AAAAAAABdQg/Z6sem42e39AsuwZJOQV39MRGskQOa7cZQCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201218_172324.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-o9nSIyE5oTI/X_TbQX9YajI/AAAAAAABdQg/Z6sem42e39AsuwZJOQV39MRGskQOa7cZQCPcBGAsYHg/w400-h300/IMG_20201218_172324.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Here we are now, all the lads</i><br /></td></tr></tbody></table><p></p><p>Zaczęłam też trochę piec, więc odeszłam od słodyczy ze sklepu i zerwałam raz na zawsze z gotową fasolką w sosie pomidorowym - teraz robimy własną, która w defaulcie jest bez cukru i przyprawiona jak lubimy. <br /></p><p><b>2. Nauczyłam się sprzątać kuchnię na bieżąco</b></p><p>Dla wielu z was to zapewne nic wielkiego, ale ja zawsze miałam problem z utrzymaniem porządku w kuchni, nawet kiedy dorobiłam się zmywarki. W tym roku dostałam motywacyjnego kopa, bo zaczęłam używać kuchni jako pracowni krawieckiej, więc bałagan na stole kuchennym oznaczał brak miejsca na szycie. I przy okazji odkryłam, że jest dużo łatwiej sprzątać podczas gotowania, niż zostawiać bajzel, pozwolić wszystkiemu zaschnąć i zabrać się do tego po paru godzinach.</p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-KY1rMtiyZTg/X_Ti_onEoFI/AAAAAAABdQs/TAdZ5TzFq3AM7qBoIY6g8gNOHfoCSgvCACPcBGAsYHg/s4032/IMG_20210103_144025.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-KY1rMtiyZTg/X_Ti_onEoFI/AAAAAAABdQs/TAdZ5TzFq3AM7qBoIY6g8gNOHfoCSgvCACPcBGAsYHg/s320/IMG_20210103_144025.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przedwczoraj: stan kuchni PO ugotowaniu lunchu.<br /></td></tr></tbody></table><p></p><p>Jednocześnie staram się wysprzątać kuchnię przed pójściem spać (dużo przyjemniej przygotowuje się rano śniadanie i kawę), i prawie codziennie zamiatam podłogę (odkurzacz jest wielki i ciężki, miotłą jest dużo szybciej).<br /></p><p><b>3. Nauczyłam się szyć na maszynie</b></p><p>Więcej szczegółów <a href="http://margotfuckt.blogspot.com/2020/10/sodkiego-miego-szycia.html" target="_blank">w niniejszej notce</a>, sequel do tejże się pisze. Chciałam to zrobić od lat i cieszę się, że wreszcie znalazłam czas i motywację (no i odwagę! maszyny są przerażające). Zdecydowanie najjaśniejszy punkt programu na rok 2020.<br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-guFDFbo2RFU/X_TqYY7iq_I/AAAAAAABdQ4/j2-ieEMt1fAtk7gSwVx8z1-sgi2TVqMhACPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201218_234754.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-guFDFbo2RFU/X_TqYY7iq_I/AAAAAAABdQ4/j2-ieEMt1fAtk7gSwVx8z1-sgi2TVqMhACPcBGAsYHg/s320/IMG_20201218_234754.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jedno z ostatnich dzieł: piórnik dla Rumianka.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p><b>4. Zarzuciłam nawyk siadania przed prywatnym kompem zaraz po skończeniu pracy</b></p><p>Kolejna drobna, ale istotna zmiana. Przez pierwsze parę miesięcy lockdownu zaraz po pracy odpalałam mój laptop i grałam lub oglądałam coś na YT, ewentualnie zasiadałam przed telewizorem. Teraz robię sobie przerwę i zaraz po pracy robię coś z dala od ekranów. Najczęściej gotuję obiad, czasem też sprzątam, składam pranie itp. Zdecydowanie mi to pomaga na głowę, o oczach nie wspominając.</p><p><b>5. Wróciłam do regularnego blogowania </b></p><p>Bardziej dla siebie, niż dla publiczności (pamiętnika już od dawna nie prowadzę, bo mi się nie chce), ale myślę, że będzie fajna pamiątka, kiedy cała pandemiczna zawierucha się skończy. Co ciekawe, im częściej piszę, tym więcej mam pomysłów i zapału.<br /></p><p><b>6. Wytrwałam w postanowieniu noworocznym i nic sobie nie kupiłam.</b></p><p>Myślałam, że będzie mi trudno, ale nie było z tym najmniejszego problemu. Na pewno pomogło mi szycie, bo nagle zrozumiałam, jak lipne jest 99% odzieży dostępne w sklepach: mało wdzięczne fasony, beznadziejne dopasowanie do moich kształtów, no i koszmarna jakość materiałów i wykończenia - thanks, but no, thanks. Od razu zaznaczę, że było parę odstępstw:</p><p>- broszka w kształcie czerwonej błyskawicy (z wiadomych względów), kupiona online od lokalnej artystki</p><p>- nowe kapcie z golfem (bo para, którą dostałam od siostry została utytłana w kocim produkcie przemiany materii i nie dało się doprać)</p><p>- paczki z loststock.com (fabryki w Azji, które szyją dla marek fast fashion zostały wystawione do wiatru przez zleceniodawców i wyprzedają wyprodukowane już kolekcje, żeby mieć za co jeść - zamówiłam paczkę dla siebie i paczkę dla Rumianka)<br /></p><p><b>7. Porzuciłam zakupy w gigantach typu Amazon na rzecz małych, lokalnych sprzedawców</b></p><p>Z powodu lockdownów małe biznesy w Irlandii bardzo dostały po dupie, więc na społecznościówkach ruszyła akcja #buyirish. Przyznaję, że znalezienie 100% irlandzkiego biznesu nie jest czasem łatwe (jak już pisałam w poprzednich notkach, nierzadko strona ma domenę w .ie, ale okazuje się, że brytyjska firma i wysyłka jest de facto nawet nie z Irlandii Północnej, ale aż z Anglii!), ale naprawdę opłacało się poszukać. Okazuje się, że Amazon nie tylko jest wstrętną, nieetyczną firmą, ale też wcale nie oferuje najlepszych cen.</p><p>- materiały są w tej samej cenie lub wręcz tańsze u małych, lokalnych sprzedawców, a przynajmniej jest certyfikowana jakość i skład<br /></p><p>- moja maszyna do szycia kupiona ze sklepu w Wexford była na Amazonie ok. 100 funtów droższa</p><p>- zaoszczędziłam ponad 100 euro na wysokiej jakości koszu na śmieci (ni mniej ni więcej tylko marki Brabantia - adulting jak chuj!)</p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-gXOXDo-KSEc/X_TwfqLQG0I/AAAAAAABdRE/MXmE36OAVwIvDp5y5rtthH4VNk3K7PiYQCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201126_113100.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-gXOXDo-KSEc/X_TwfqLQG0I/AAAAAAABdRE/MXmE36OAVwIvDp5y5rtthH4VNk3K7PiYQCPcBGAsYHg/s320/IMG_20201126_113100.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kapcie z golfem kupione na purpletag.ie. Są prześliczne, ciepłe i bardzo wygodne, cena taka sama jak na Amazonie za produkt porównywalnej jakości.<br /></td></tr></tbody></table><br /> <p></p><p>Zasadniczo jeżeli chce się trochę pogooglać, można kupić prawie wszystko lokalnie. Bardzo mnie to cieszy i nie mam zamiaru kupować już więcej od Bezosa. Zresztą, w obliczu Brexitu i tak przestaje mi się opłacać.<br /></p><p><span style="font-size: x-small;">Ale suba na prime sobie na razie zachowam, bo mam darmowe książki i prasę w wypożyczalni, a serwis streamingowy robi się lepszy od Netflixa.</span><br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/Ni609yqZd9s" width="320" youtube-src-id="Ni609yqZd9s"></iframe></div> <p></p><p>Czy mam wielkie postanowienia/plany na 2021 rok? Zdecydowanie nie. W obliczu tego, że pandemia nadal ma się świetnie (w momencie pisania tej notki Irlandia ma najszybszy przyrost zakażeń w Europie), a rząd irlandzki jest tak ogarnięty, że wg wstępnych szacunków moja kolej na szczepienie wypadnie dopiero na jesień, jestem całkowicie na łasce kolejnych lockdownów, więc nadal ograniczona własnymi czterema ścianami. Ale to nie znaczy, że nie mam jakichś małych, malutkich postanowień! Oto i one:</p><p><b>1. Więcej czytania, mniej grania</b></p><p>Od razu zaznaczę, że nie należę do osób, które pogardzają grami per se. Uważam, że gry typu Wiedźmin, Deus Ex czy Mass Effect wnoszą do mojego życia dużo więcej niż np. kiepskie powieści obyczajowe pisane przez dziunie-grafomanki. Mam na myśli gry, które już przeszłam i gram tylko po to, żeby wyłączyć mózg, np. House Flipper czy Train Valley 2. Tak więc, większe tytuły nadal będę chętnie ćwiczyć, natomiast te, w które grałam już setki godzin idą won z dysku. Zaoszczędzony czas chcę przeznaczyć na czytanie - choćby dwie strony dziennie.<br /></p><p><span style="font-size: x-small;">Oczywiście House Flipper wróci do łask w połowie roku, kiedy wyjdzie nowiutkie DLC :D</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-WuFY0F3ZO5E/X_T3FIjXV4I/AAAAAAABdRc/ylZ9vYziZPggmS3LIkRwIkNTA7tmhXT3wCLcBGAsYHQ/s937/DkAx-ilUYAA5O2H.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="909" data-original-width="937" src="https://1.bp.blogspot.com/-WuFY0F3ZO5E/X_T3FIjXV4I/AAAAAAABdRc/ylZ9vYziZPggmS3LIkRwIkNTA7tmhXT3wCLcBGAsYHQ/s320/DkAx-ilUYAA5O2H.jpg" width="320" /></a></div><br /><span style="font-size: x-small;"><br /> </span><b>2. Zużyć wszystkie materiały, które już mam w domu.</b><p></p><p>Jak to zwykle bywa z nowymi hobby, nakupowałam więcej materiałów niż powinnam. Na szczęście dość szybko się zorientowałam, że kupując nowiutkie trochę olewam ciepłym moczem samoban zakupowy, i przeszłam na kupowanie resztek i dead stock (materiały zaprojektowane przez różne domy mody dla ich najnowszych kolekcji, kiedy wszystkie sztuki zostają uszyte, nie ma co zrobić z resztą, więc tekstylia idą do spalenia; kupowanie ich w drugim obiegu to świetna metoda na zaoszczędzenie paru groszy i wspomożenie środowiska), ale mimo to kolekcja rozrosła się dość znacznie. Dlatego postanowiłam: nie kupuję nowych materiałów póki nie zużyję tego, co już mam. Na szczęście mam pomysły na każdą jedną sztukę. </p><p>W tym samym duchu, nie kupuję nowych wykrojów póki nie przetestuję choćby połowy już posiadanych.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-GpY3ExLAQX4/X_T5WOqRSUI/AAAAAAABdRs/_ISX1Y2vLu4wXyhCu2DGSFzUO1dDaimMwCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20210105_182323.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-GpY3ExLAQX4/X_T5WOqRSUI/AAAAAAABdRs/_ISX1Y2vLu4wXyhCu2DGSFzUO1dDaimMwCPcBGAsYHg/s320/IMG_20210105_182323.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jakiś tam system mam, ale prawda jest taka, że stan posiadania już ten system przerósł. I tak, opisuję wszystko w domu po angielsku, żeby Rumianek też wiedział, co gdzie. Na tej samej zasadzie wszystkie notatki w pracy również robię w języku E.L. James ;)<br /></td></tr></tbody></table><p></p><p><b>3. Zmienić nawyki żywieniowe</b></p><p>Nie łudzę się, że stanę się szczupła czy zacznę ćwiczyć. Ale dla zdrowia chciałabym zmienić parę nawyków. Po pierwsze, mam zamiar wyeliminować zbędny cukier z diety. Będzie to nie lada wyzwanie, bo chyba mam problem z uzależnieniem od słodkiego, ale mam plan jak do tego podejść: koniec z kupnymi słodyczami i syrop z agawy/daktyle zamiast cukru, a potem się zobaczy. Po drugie, przywrócić intermittent fasting (na razie 12 godzin, potem 14, najlepsze efekty pod względem chudnięcia osiąga się przy 16 godzinach, ale to jest naprawdę trudne do zorganizowania, zwłaszcza, kiedy jest zimno i perspektywa picia tak dużej ilości zimnej wody jest absolutnie odpychająca, więc na razie się wstrzymam). Po trzecie, koniec z kupnym pieczywem, tylko chleb na zakwasie by Rumianek lub inne domowe wypieki, ewentualnie chrupkie lub wafle ryżowe. Po czwarte, zacznę planować posiłki, bo kupuję za dużo jedzenia i czasem muszę coś wyrzucać, co zawsze mnie irytuje. No i wreszcie - koniec z wegańskim śmieciowym jedzeniem typu gotowe burgery, ale to już wprowadzam w życie od ok. 2 miesięcy.<br /></p><p><b>4. Nauczyć się wreszcie prawidłowo dbać o rośliny</b></p><p>Ze wstydem przyznaję, że odpowiedzialność za "badyle" zwaliłam w całości na Rumianka (który to w zasadzie lubi; w swoim domu w NI nawet miał ogród), natomiast sama nadal przejawiam niesamowity talent do zabijania wszystkiego, co zielone. Dość! W tym roku wszystkie rośliny doniczkowe przeżyją, posieję nowe rośliny jadalne, dodam kwietniki z roślinami ozdobnymi na balkon od strony salonu i w ogóle zmienię się w eksperta od ogrodnictwa. Największą motywacją są własne zioła i przyprawy.</p><p> </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-3De6ZKgT0oA/X_WSqVeKQEI/AAAAAAABdSc/dpRPX8DCQqUy0RIND6Jtfb1rD_QkdnmsQCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20200808_131627.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-3De6ZKgT0oA/X_WSqVeKQEI/AAAAAAABdSc/dpRPX8DCQqUy0RIND6Jtfb1rD_QkdnmsQCPcBGAsYHg/w300-h400/IMG_20200808_131627.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeżeli kiedyś zastanawialiście się, jak wygląda kwiat pietruszki, to już wiecie :D<br /></td></tr></tbody></table><p> </p><p><b>5. Produkować mniej śmieci</b></p><p>W tym roku wpadłam w pułapkę: myślałam, że zmniejszę wpływ na środowisko zatrzymując opakowania po różnych produktach spożywczych, żeby ich potem używać do innych celów. Nie mówię, że była to całkowita klęska - rzeczywiście wiele z nich zużyłam np. organizując zawartość szuflad</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-EweCy5ewZuQ/X_WUFlUPKmI/AAAAAAABdSo/rHzXm4u5c_oAdR3rOUAK4GzfpXrMgcTbgCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201123_142427.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-EweCy5ewZuQ/X_WUFlUPKmI/AAAAAAABdSo/rHzXm4u5c_oAdR3rOUAK4GzfpXrMgcTbgCPcBGAsYHg/w400-h300/IMG_20201123_142427.jpg" width="400" /></a></div><br /><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-jhMGS6e9i1A/X_WUhAtG84I/AAAAAAABdSw/j9_8XYqSkoQeB3wBNY8aaFspZMGXHuR9ACPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201127_155254.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-jhMGS6e9i1A/X_WUhAtG84I/AAAAAAABdSw/j9_8XYqSkoQeB3wBNY8aaFspZMGXHuR9ACPcBGAsYHg/w400-h300/IMG_20201127_155254.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jedna z półek mojego regału na narzędzia krawieckie. Regał ma kółka i stoi sobie pod ścianą w kuchni, dzięki mobilności nikomu nie wadzi i mogę mieć wszystko co potrzebuję zawsze na podorędziu.<br /></td></tr></tbody></table><p></p><p>Niestety, dość prędko okazało się, że to nie jest najlepsza metoda, bo liczba opakowań przyrastała szybciej niż zapotrzebowanie na nie. Kojarzycie hasło "reduce, reuse, recycle"? Nie bez powodu redukcja jest w nim na pierwszym miejscu. Dlatego: koniec z kupowaniem owoców i warzyw w opakowaniach (na tyle, na ile tesco online mi pozwoli, niestety nie zawsze się da; czasem zamawiam luzem, a dostaję zapakowane jako "zamiennik" grrr), koniec z kupowaniem produktów, które są zapakowane w kartonowe pudełka z powodów czysto estetycznych (np. ciastka, co akurat nie będzie problemem, bo patrz wyżej), jak również postaram się odejść od kupowania warzyw w puszkach (np. soczewicy, fasoli - jako wege jem tego na tony; perspektywa namaczania noc wcześniej mnie wręcz odrzuca, ale jeśli zacznę planować posiłki, to może dam radę) i kupowania produktów w słoikach, bo jako Prawdziwy Polak zatrzymuję wszystkie słoiki i już trochę w nich tonę, chociaż pracowicie przesypuję do nich co tylko się da. </p><p><span style="font-size: x-small;">Może pora na przetwory? Wydaje się, że to logiczny następny krok po pieczeniu i szyciu :D</span></p><p>To tyle planów i postanowień na 2021. Marzę również o odmalowaniu mieszkania, skończeniu prawka i nauce pythona, ale nie wiem, czy mi się uda. Wobec wielkiej niepewności i stanu zawieszenia sponsorowanego przez pandemię nie będę się nastawiać. Jak się uda, to dobrze, jak nie, to też OK.<br /></p><p>Mam nadzieję, że szanowni czytelnicy będą dla siebie łagodni w tym roku i nie będą się katować nierealnymi postanowieniami. Pamiętajcie: przeżyliśmy 2020, należy nam się trochę oddechu.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/7WZ33w3B8Hw" width="320" youtube-src-id="7WZ33w3B8Hw"></iframe></div><br /><p><br /></p>Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-59862672617866620852020-12-30T11:46:00.002+00:002020-12-30T11:46:19.111+00:00Zapiski z kwarantanny, cz. 9<p><b>Czy też może 39? ;)</b></p><span><a name='more'></a></span><p>Witam czytelników blogaska w kolejnej odsłonie lockdownowego pierdu-pierdu!</p><p>Oto mamy już prawie koniec roku, i notka podsumowująca 2020 powoli się pisze, ale wypełnię kronikarską lukę odnotowując wydarzenia listopada i grudnia.</p><p>Przede wszystkim muszę zaznaczyć, że listopad był dość przygnębiającym okresem, i nie miało to nic wspólnego z coraz krótszym dniem czy pogodą, ale z przepracowaniem. Wyjąwszy dzień wycieczki do Irlandii Północnej (który nie był zbyt relaksujący i miał charakter urzędowy), wolne popołudnie na złożenie wniosku o prawo jazdy i październikowe bank holiday, pracowałam non stop od połowy sierpnia. Loncik robił mi się coraz krótszy i choćby myślenie o pracy (której nie cierpię nawet przy pomyślnych wiatrach) sprawiało, że robiło mi się niedobrze. Trochę się ratowałam wolnymi weekendami, gotowaniem (przetestowałam kolejne parę przepisów z mojej książki The Happy Pear i w związku z tym, że już większość zaliczyłam, zamówiłam kolejne dwie ich książki :D), nawet czasem szyciem, ale kiepski to substytut urlopu.<br /></p><p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-L4WTAeWnSIo/X-wv0GxCerI/AAAAAAABdDI/6KcLex1XICcos8ZORs9gC3uqlox6OxE-wCPcBGAsYHg/s4623/IMG_20201121_125503.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4623" data-original-width="3460" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-L4WTAeWnSIo/X-wv0GxCerI/AAAAAAABdDI/6KcLex1XICcos8ZORs9gC3uqlox6OxE-wCPcBGAsYHg/w300-h400/IMG_20201121_125503.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeden z niewielu jasnych punktów listopada: mały piknik w Corkagh Park. Dzień był tak ciepły, że zgrzałam się podczas marszu do parku i musiałam zrzucić kurtkę na parę minut, żeby ochłonąć. Zjedliśmy po kanapce z chleba domowej roboty, popijając kawą z termosu.<br /></td></tr></tbody></table><br /> </p><p>Zrobiłam sobie więc krótką przerwę na początku grudnia, a mianowicie wydłużyłam weekend, w który wypadały moje urodziny o piątek i poniedziałek. Trochę szkoda, że lockdown i nie mogłam poświętować w wielkim stylu, bo oto skończyłam "ostatnią trójkę z przodu"! Niesamowitą przyjemność sprawiła mi Siostra B, która zaprosiła mnie i Rumianka do swojego nowego domu w Wicklow. Co prawda już tam byłam latem, ale wtedy dom był dość goły, bo mieszkali tam zaledwie miesiąc-dwa, a z powodu pandemii czas oczekiwania na meble i usługi montażu był znacznie wydłużony, ale teraz włości są wykończone. Graliśmy w planszówki (Cluedo i Star Trek Catan, Siostra B wygrała obie, więc teraz już nie naśmiewam się - aż tak - ze Szwagra B, który mówi, że jego żona "oszukuje" :D), gadaliśmy, drinkowaliśmy, Szwagier B zrobił pizzę. Miło było spędzić wieczór w dobrym towarzystwie i trochę innym miejscu niż własne M4. W sam dzień urodzin, który wypadł w niedzielę, odbyliśmy spacer nad morze i wypiliśmy kawkę w plenerze. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-xNbb80wK120/X-wyUJndXiI/AAAAAAABdDU/b31Cx_S2esQZ3Mk7narCc_flO4ZwnZdOwCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201205_215439.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-xNbb80wK120/X-wyUJndXiI/AAAAAAABdDU/b31Cx_S2esQZ3Mk7narCc_flO4ZwnZdOwCPcBGAsYHg/s320/IMG_20201205_215439.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Star Trek Catan<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-uLGnMWFGPVo/X-wyUNM9LfI/AAAAAAABdDU/wxD2yhJa83QF1X_aPJ-YmDfu3pbzV6riwCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201205_210254.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-uLGnMWFGPVo/X-wyUNM9LfI/AAAAAAABdDU/wxD2yhJa83QF1X_aPJ-YmDfu3pbzV6riwCPcBGAsYHg/s320/IMG_20201205_210254.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wegański tort zrobiony własnoręcznie przez Siostrę B. Wzruszyłam się ogromnie, bo w domu Siostry B to raczej Szwagier B jest tym od pichcenia, a tu TAKIE przedsięwzięcie! Efekt końcowy był wspaniały.<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-dZGn2jtG_Xw/X-wyULAPvcI/AAAAAAABdDU/hyS70tXk9qkE0_eyKQ4JtcV0y-ZobHm6ACPcBGAsYHg/s4623/IMG_20201206_151128.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4623" data-original-width="3460" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-dZGn2jtG_Xw/X-wyULAPvcI/AAAAAAABdDU/hyS70tXk9qkE0_eyKQ4JtcV0y-ZobHm6ACPcBGAsYHg/s320/IMG_20201206_151128.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Część prezentów od Siostry B: epicka bluza i kocie ściereczki do kuchni.<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-UbIzTLIauiQ/X-wyUHOUi_I/AAAAAAABdDU/3gdR07i9PCY17e_VrSRF9C-3GrD6JVhSgCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201206_150839.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-UbIzTLIauiQ/X-wyUHOUi_I/AAAAAAABdDU/3gdR07i9PCY17e_VrSRF9C-3GrD6JVhSgCPcBGAsYHg/s320/IMG_20201206_150839.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Prezenty od Rumianka: książka typu Choose Your Adventure (kiedyś rozmawialiśmy o takich wynalazkach i wyznałam, że nigdy w życiu nic takiego nie miałam; no to mam :D) i Star Trekowa łyżka, której żal mi używać do gotowania i jak w końcu przerobię kuchnię tak, żeby mieć miejsce na dekor, to dostanie poczesne miejsce.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p>W kolejny weekend zabraliśmy się w końcu z Rumiankiem za choinkę i dekoracje świąteczne. Generalnie nie wiem, czy to przemęczenie, czy zatracenie poczucia czasu z powodu rekordowej liczby dni spędzonych w czterech ścianach, a może brak imprez i bycia bombardowaną świątecznymi piosenkami w każdym sklepie i knajpie (ma to swoje zalety: ani razu nie usłyszałam piosenki Mariah Carey, której to nuty nienawidzę jak zarazy), ale w ogóle nie czułam ducha świąt i dekorowanie choinki, które na ogół traktuję jak radosne wydarzenie, jawiło mi się jako rutyna, a nawet obowiązek. Nawet nie chciało mi się szukać jakiegoś ładnego wieńca na drzwi i powiesiłam wieniec backupowy, który kupiłam lata temu w Eurozone (wzbogacony o dodatki z zeszłorocznego wieńca).</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-nut9fiH7dW4/X-w9zpuRNiI/AAAAAAABdDg/HdHxHuG48aMdWxl3LY75QhyGXr53Xxm5gCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201212_135903.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-nut9fiH7dW4/X-w9zpuRNiI/AAAAAAABdDg/HdHxHuG48aMdWxl3LY75QhyGXr53Xxm5gCPcBGAsYHg/w300-h400/IMG_20201212_135903.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rozmiar wieńca wprost proporcjonalny do mojego entuzjazmu. Chociaż przyznam, że ten sztuczny rudzik ocalony z lidlowego wieńca jest śliczny.<br /></td></tr></tbody></table><p></p><p>Po w/w weekendzie nastąpił mały Armageddon w pracusi: oto skończyliśmy kolejny sprint w piątek 11. grudnia i szefostwo sobie umyśliło, że wypuścimy patch tuż przed świętami (serio, nie wiem, co im strzeliło do łbów, nawet studia gier - w których crunche i kiepskie zarządzanie są wręcz legendarne - nie robią takich głupot). Miałam zaplanowany urlop od wtorku po lunchu. Początkowo nic nie zapowiadało katastrofy, bo zaplanowałam testy automatyczne na czas weekendu i miałam zamiar przeznaczyć poniedziałek i pół wtorku na testy manualne i analizę wyników testów auto. Jak głosi stara mądrość ludowa: "Chcesz rozśmieszyć Boga? Opowiedz mu o swoich planach." Przez weekend została zainstalowana aktualizacja Windowsa na wszystkich maszynach wirtualnych, co położyło wszystkie serwisy nie miałam żadnych wyników do analizowania, bo testy nie miały gotowego środowiska. W poniedziałek nastąpił dodatkowo kryzys w googlu i wszystkie usługi przestały działać na dłuższą chwilę. Na dodatek wyciągnięto mnie na jakieś durne zebranie, które nie było nikomu potrzebne do szczęścia poza PMem (mój zespół ma od paru miesięcy nowego product ownera, który jest takim stereotypowym managerem - na niczym się nie zna poza zwoływaniem milionów zebrań). W efekcie pracowałam w poniedziałek przez ponad 12 godzin i we wtorek skończyłam dopiero o 15:30, zamiast maks 14:00. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie powinnam tak zapieprzać, skoro fakapy zaistniały kompletnie nie z mojej winy, ale już taka jestem pierdolnięta, że mi zależy, a junior tester z mojego zespołu nie jest szczególnie rozgarnięty. Na szczęście przez ostatnie 10 lat poczyniłam wielkie postępy na polu poczucia własnej wartości i sytuacje, kiedy można mną orać całymi tygodniami i nadal jestem w stanie się w moją pracę angażować należą do przeszłości, więc kiedy tylko uznałam, że zrobiłam ile mogłam i jest mi już absolutnie wszystko jedno, wyłączyłam służbowy laptop, schowałam go, wysprzątałąm biurko i zepchnęłam jakiekolwiek myśli o sprawach służbowych do mentalnej szufladki "Nie otwierać do 2021." I tak oto, mocą zaległego urlopu, którego odgórnym nakazem korpowładzy absolutnie nie mogłam przenieść na przyszły rok, 15. grudnia o 15:30 zakończyłam pracę na 2020 rok.<br /></p><p>Kiedy tylko ochłonęłam po tym całym stresie (gotując dobry obiad), rozpoczęłam urlopowanie na całego! Nawet udało mi się przywołać jakieś szczątki świątecznego nastroju:</p><p>- kupując porządny wieniec na drzwi w lokalnej kwiaciarni</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-hrUhMit8mlU/X-xQVR9yO6I/AAAAAAABdD0/s-MzBXo6-GcEx-diKDq-a_k7_FqUQ4yUACPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201219_134254.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-hrUhMit8mlU/X-xQVR9yO6I/AAAAAAABdD0/s-MzBXo6-GcEx-diKDq-a_k7_FqUQ4yUACPcBGAsYHg/w400-h300/IMG_20201219_134254.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Owoce dzikiej róży to mój skromny wkład. Zebrałam tymi ręcami podczas spaceru nad kanałem. Te gałęzie z porostami są cudowne!<br /></td></tr></tbody></table><p></p><p>- gotując świąteczne dania: barszcz, kapustę z suszonymi śliwkami (zamiast grzybów, których Rumianek nie może jeść), sałatkę "włoską", kutię i kompot z suszu (uprzedzając pytania: pierogi miałam kupne)</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-E34wUSa9CL8/X-xZaq3uEhI/AAAAAAABdEE/a1Au2azFxbQdEPvSV2Jxy-8Cq15v3m9kACPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201223_213532.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-E34wUSa9CL8/X-xZaq3uEhI/AAAAAAABdEE/a1Au2azFxbQdEPvSV2Jxy-8Cq15v3m9kACPcBGAsYHg/s320/IMG_20201223_213532.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeśli używam wszystkich czterech paników (zamiast przednich dwóch, bo mam bardzo mało powierzchni roboczej w mojej beznadziejnej kuchni i pół kuchenki służy mi za ladę na oliwę i częściej używane sosy i przyprawy) i wjeżdża największy gar jaki mam (który na ogół rezyduje na strychu) to wiedz, że coś się dzieje!<br /></td></tr></tbody></table><br /><p>- świętując urodziny Rumianka! (nawet udało nam się pójść do pubu, bo były na krótki czas otwarte; warunkiem koniecznym było zamówienie jedzenia, co nie było wielkim wyzwaniem)</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-A5cMI9Gb-gk/X-xbvizUp9I/AAAAAAABdEQ/eBpYpZ0byPIDTQIdlJdcVavHGU-N0hfAgCPcBGAsYHg/s4623/IMG_20201222_151617.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4623" data-original-width="3460" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-A5cMI9Gb-gk/X-xbvizUp9I/AAAAAAABdEQ/eBpYpZ0byPIDTQIdlJdcVavHGU-N0hfAgCPcBGAsYHg/w300-h400/IMG_20201222_151617.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Piwko to Elvis Juice marki Brewdog, fantastyczne. A może po prostu tak to postrzegałam, bo to była moja pierwsza wizyta w pubie od marca :D<br /></td></tr></tbody></table><p></p><p>- odbierając paczkę od mamy (która wyszła z Warszawy 1. grudnia i nie pokazała się nawet w systemie irladzkiej poczty aż do 15., brawo An Post), zawierającą nieprzyzwoite ilości domowych przetworów w słoikach, warzylion zdjęć oprawionych w ramki, materiały i magazyny z wykrojami, ciężarki do wykrojów zrobione z kamienia (odziedziczone po ś.p. cioci Joli, która była krawcową i zmarła dość nagle w zeszłym roku, zostawiając gros swojego krawieckiego majątku na pastwę losu i Cthulhu niech będą dzięki, że moja mama wiedziała, co z tym zrobić) *i* prezenty gwiazdkowo-urodzinowe<br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-7uknr8B0Yhg/X-xf5I5ppsI/AAAAAAABdEk/KZMAPqjTuS0SG36GdjnqmGgBOMbGbPDkgCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201218_100258.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-7uknr8B0Yhg/X-xf5I5ppsI/AAAAAAABdEk/KZMAPqjTuS0SG36GdjnqmGgBOMbGbPDkgCPcBGAsYHg/s320/IMG_20201218_100258.jpg" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-TPx1YGDu0hM/X-xf5O91xdI/AAAAAAABdEk/pMmLnoIU4bY447IDGQodNfWlJQ14q4zJwCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201218_100616.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-TPx1YGDu0hM/X-xf5O91xdI/AAAAAAABdEk/pMmLnoIU4bY447IDGQodNfWlJQ14q4zJwCPcBGAsYHg/s320/IMG_20201218_100616.jpg" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-GswIWosrqFc/X-xf5EBjXqI/AAAAAAABdEk/FBo_KRbUBXka0CrP1mtikUkDJPzKb0imACPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201218_100632.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-GswIWosrqFc/X-xf5EBjXqI/AAAAAAABdEk/FBo_KRbUBXka0CrP1mtikUkDJPzKb0imACPcBGAsYHg/s320/IMG_20201218_100632.jpg" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-EH4omSEQUDg/X-xf5NFF7gI/AAAAAAABdEk/DQRa--KNzSQX89ON5wwunmbJpL11RydlgCPcBGAsYHg/s4623/IMG_20201218_102852.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4623" data-original-width="3460" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-EH4omSEQUDg/X-xf5NFF7gI/AAAAAAABdEk/DQRa--KNzSQX89ON5wwunmbJpL11RydlgCPcBGAsYHg/s320/IMG_20201218_102852.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mamusia zupełnie mnie nie wtajemniczyła, że przeprosiła się z drutami. Bardzo ładny kominek!<br /></td></tr></tbody></table><br /> <br /><p></p><p>- instalując dużą i ładną grę do nakurwiania podczas świąt, jak to zwykle mam w zwyczaju (wybór padł na Dishonored, byłam bardzo zadowolona, tylko trochę pachniało malizną)<br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-u5d9Krd3Yhg/X-xfA7IOX8I/AAAAAAABdEc/TXjHeurEs8oponrrFEEWEhGrXkEHoJpiwCLcBGAsYHQ/s800/20201221144931_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="800" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-u5d9Krd3Yhg/X-xfA7IOX8I/AAAAAAABdEc/TXjHeurEs8oponrrFEEWEhGrXkEHoJpiwCLcBGAsYHQ/w400-h300/20201221144931_1.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Och, jak miło jest zatopić się w świecie gry i oderwać od rzeczywistości... wait, what? :D<br /></td></tr></tbody></table><p>Święta upłynęły nam na graniu w gry, jedzeniu (aczkolwiek nie aż tak dużo jak zwykle mamy w zwyczaju, normalne posiłki; jestem z siebie dumna, że nie nagotowałam zbyt dużych ilości) i oglądaniu TV. Nawet udało nam się wybyć na krótki spacer, ale było potwornie zimno i Rumianek trochę się podziębił (po czym ja też, wiadomo, jak to jest jak się razem robi prawie wszystko), oczywiście nie obyło się bez sztormu, huraganu czy innego tsunami, które mamy na naszej wysepce nadal często. </p><p>Dostałam fantastyczne prezenty gwiazdkowe, m.in. trochę kosmetyków, fartuch kuchenny (czerwony i w koty, potężne kombo), materiał w postaci z Gwiezdnych Wojen i polską wersję gry Ticket to Ride (Wsiąść do pociągu), która okazała się nie tylko grą w polskiej wersji językowej, ale również z mapą Polski!</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-nWFTPiJM9yo/X-xlNbWIRFI/AAAAAAABdE0/R5PAY0tEYPIev-nxkdkaiVM780f2A9cywCPcBGAsYHg/s4623/IMG_20201224_204226.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4623" data-original-width="3460" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-nWFTPiJM9yo/X-xlNbWIRFI/AAAAAAABdE0/R5PAY0tEYPIev-nxkdkaiVM780f2A9cywCPcBGAsYHg/s320/IMG_20201224_204226.jpg" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-YEE8VXF5sYU/X-xlNUdzp2I/AAAAAAABdE0/DfrFSwL93Ook56T9rBeCYKkpd6Jb7URagCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201224_204029.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-YEE8VXF5sYU/X-xlNUdzp2I/AAAAAAABdE0/DfrFSwL93Ook56T9rBeCYKkpd6Jb7URagCPcBGAsYHg/s320/IMG_20201224_204029.jpg" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-bj5n__dDgK8/X-xlNaNsAiI/AAAAAAABdE0/im-PfI-o5skPQ_JAJcuQGCXFRp_gBTxbwCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201224_204006.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-bj5n__dDgK8/X-xlNaNsAiI/AAAAAAABdE0/im-PfI-o5skPQ_JAJcuQGCXFRp_gBTxbwCPcBGAsYHg/s320/IMG_20201224_204006.jpg" /></a></div><p>W tym tygodniu łapię ostatnie chwile urlopu, głównie wypoczywając w domowych pieleszach, gdyż po pierwsze nadal zmagam się z przeziębieniem, a po drugie rząd irlandzki wprowadził kolejny lockdown i poza domem nie za bardzo jest co robić poza spacerami. Przedwczoraj wyszorowałam dokładnie łazienkę, co tylko przyspieszyło rozwój infekcji, więc doszłam do wniosku, że produktywność mi nie służy. Chciałabym coś poszyć, bo mam od groma pomysłów to przetestowania (i materiałów!), ale nie wiem, czy się da, bo miejsce na szycie mam jedynie na kuchennym stole, a ten jest ostatnio non stop zawalony jedzeniem i garami, choćbym nie wiem ile sprzątała. Może by tak kolejną grę? W końcu jutro Sylwester!</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-QR_xguxRBWY/X-xmcuQRcjI/AAAAAAABdFA/e2bqckv2HYM4fyculvsJFcOPAHcg9k_NACPcBGAsYHg/s700/bede-gral-w-gre_2017-02-09_02-27-44.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="513" data-original-width="700" src="https://1.bp.blogspot.com/-QR_xguxRBWY/X-xmcuQRcjI/AAAAAAABdFA/e2bqckv2HYM4fyculvsJFcOPAHcg9k_NACPcBGAsYHg/s320/bede-gral-w-gre_2017-02-09_02-27-44.jpg" width="320" /></a></div><br /><p>Z tego miejsca życzę czytelnikom udanej i przede wszystkim bezpiecznej nocy sylwestrowej! Do siego!</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/UDgHPFmPHRs" width="320" youtube-src-id="UDgHPFmPHRs"></iframe></div><br /><p><br /></p><p><br /></p>Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-35584075012031577002020-11-02T23:06:00.002+00:002020-11-02T23:06:40.670+00:00Zapiski z kwarantanny, cz. 8<p><b>A jednak!</b><span></span></p><a name='more'></a>Szczerze? Przestałam publikować notki "z kwarantanny", bo żyłam przekonaniem, że do jesieni wszystko wróci do normy. Hahaha. Haha. Ha.<p></p><p>Od niecałych dwóch tygodni Irlandia, w związku z dość niefajnym wzrostem zakażeń, wprowadziła drugi lock-down, zwany również <i>Level 5</i>. Oznacza to, że mogę przemieszczać się z promieniu 5 km od domu, pozamykane są prawie wszystkie sklepy poza spożywczymi, monopolowymi i aptekami (ciekawostka: Lidl i Aldi dostały zakaz sprzedaży artykułów przemysłowych, ponieważ stwarza to nieuczciwą konkurencję dla małych sklepów, które musiały się zamknąć). Szkoły - o dziwo - pozostają na razie otwarte.</p><p>Całe lato cieszyliśmy się względną normalnością (modulo maseczki, częsta dezynfekcja rąk i trzymanie się na dystans). Wyszynki otworzyły się na nowo (tylko kawiarnie i restauracje, większość pubów pozostała zamknięta; mogły się otworzyć tylko te, które serwują jedzenie i obowiązywał zakaz sprzedaży drinków bez posiłków), więc zaliczyliśmy parę kawiarń, nawet raz nawiedziliśmy moją ulubioną pakistańską restaurację. Udało mi się ukończyć sześciotygodniowy kurs szycia! Myślałam wtedy dość intensywnie o tym, żeby wybrać się na trochę do Polski na początku września, ale ostatecznie zrezygnowałam, bo powrót oznaczałby dwutygodniową kwarantannę, co byłoby niekompatybilne z planami zawodowymi Rumianka. Pomyślałam sobie potem: "no trudno, polecę w grudniu na urodziny mamy."</p><p>A potem otworzyły się szkoły. Tak, te same szkoły, które są siedliskiem wszelkich chorób nawet bez pandemii, a co dopiero z takim wkurwiającym wirusem na pokładzie.</p><p>I zakażenia poszybowały w górę. I rząd wprowadził <i>Level 3</i>. I wyszynki zostały ograniczone do ogródków. I poszedł mail po firmie, że nici z jakichkolwiek imprez świątecznych w tym roku (za to dostaliśmy solidne bony na zakupy na Amazonie).</p><p>Jeszcze miałam nadzieję. Zaliczyliśmy małą ekstravaganzę w postaci śniadania w ogródku Cafe Nero na Temple Bar (dla nie znających Dublina: tutejsza wersja starówki, w normalnych okolicznościach zawalona turystami, ceny absolutnie z kosmosu). Odwiedziłam parę razy pasmanterię. Na początku października nawet byłam na parę godzin w Irlandii Północnej, pomóc Rumiankowi załatwić pewne sprawy. Pojechałam pociągiem, potem autobusem, i mimo szmaty na twarzy (tego dnia zaliczyłam rekord: 12 godzin w maseczkach) czułam się jakby coś się wreszcie ruszało.</p><p><span style="font-size: x-small;">I przy okazji zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo tęskniłam za pociągami!</span> <br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-CtkOjA97hrY/X6B31-6AVaI/AAAAAAABa30/ilCSvO_sUAYpiwvb1mtzudYMTNLF5jc4ACPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201008_070632.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="474" src="https://1.bp.blogspot.com/-CtkOjA97hrY/X6B31-6AVaI/AAAAAAABa30/ilCSvO_sUAYpiwvb1mtzudYMTNLF5jc4ACPcBGAsYHg/w356-h474/IMG_20201008_070632.jpg" width="356" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Poczekalnia dla pasażerów linii Dublin-Belfast. Na ogół pełna ludzi już 20 minut przed planowym odjazdem. Z sentymentu dla czasów, kiedy podróżowałam tym pociągiem prawie co piątek, kupiłam sobie, starym zwyczajem, kawę i muffinkę.<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-mNldf6Ku5JQ/X6B4zTtUVuI/AAAAAAABa38/56laymLvPuMSIEVXbMsbpaEm8eQyub97ACPcBGAsYHg/s4032/original_a67b65c4-33e5-4a06-9012-8662334cfa7f_IMG_20201008_085335.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="362" src="https://1.bp.blogspot.com/-mNldf6Ku5JQ/X6B4zTtUVuI/AAAAAAABa38/56laymLvPuMSIEVXbMsbpaEm8eQyub97ACPcBGAsYHg/w482-h362/original_a67b65c4-33e5-4a06-9012-8662334cfa7f_IMG_20201008_085335.jpg" width="482" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">okolice Newry<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-HCf5a4FXys4/X6B5GcNL35I/AAAAAAABa4E/6yak87q8lhoeM0uvoJLBJbwRKubFmshRgCPcBGAsYHg/s4623/IMG_20201008_135749.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4623" data-original-width="3460" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-HCf5a4FXys4/X6B5GcNL35I/AAAAAAABa4E/6yak87q8lhoeM0uvoJLBJbwRKubFmshRgCPcBGAsYHg/s320/IMG_20201008_135749.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tego dnia zmieniałam maskę kilkakrotnie (za każdym razem dezynfekując ręce, ofkors). W drodze powrotnej dziękowałam Margotce z Przeszłości za uszycie maski, która trzyma się na troczkach zawiązywanych z tyłu głowy, bo gumki dały mi do wiwatu.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p>Ta wyprawa była chyba ostatnim dniem, kiedy czułam się w miarę 'normalnie.'</p><p>Wszedł level 5. Rumianek był niedysponowany i nie mogliśmy wyjść z domu. Z tego samego powodu spadło na mnie więcej obowiązków domowych. Praca była wkurwiająca w zasadzie tak jak zwykle, ale z powodu dodatkowego stresu gorzej to znosiłam. Ryanair odwołał moje loty do Polski na pierwszy tydzień grudnia. Polska stanęła w ogniu protestów i każde spojrzenie w społecznościówki napawało mnie pierwszorzędnym niepokojem. Dzień po dniu, zaczęła mnie przytłaczać beznadzieja i lęk o przyszłość.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-GSILgO53dgE/X6B-diRexeI/AAAAAAABa4Q/t_LRkT7BK70CRKVa5gB4lliFoTiYdwOhgCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201029_110819.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-GSILgO53dgE/X6B-diRexeI/AAAAAAABa4Q/t_LRkT7BK70CRKVa5gB4lliFoTiYdwOhgCPcBGAsYHg/s320/IMG_20201029_110819.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jest tak źle, że nawet kolorowanki wróciły do łask<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p>Postanowiłam się nie dać. Żeby nie oszaleć i nie wzdychać za tym, co się nie wydarzy, postanowiłam zaangażować się w przyziemne czynności, które dostarczą mi bodźców zmysłowych i poczucia bezpieczeństwa (spece od stanów lękowych nazywają to <i>grounding</i>). Tak więc: gotuję, piekę i szyję.</p><p>Po raz chyba pierwszy w życiu masowo gotuję z przepisów. Jak już pisałam w poprzednich notkach, mam swój wypróbowany sposób na curry, ale że kiedyś kupiłam książkę kucharską The Happy Pear, postanowiłam nieco rozwinąć skrzydła. Póki co wypróbowałam:</p><h3 style="text-align: center;">Dhal z czerwoną soczewicą i cukinią<br /></h3><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-oyfCCEgb41M/X6CBUuO9B8I/AAAAAAABa4k/QIaAw9oCuWQm9Ol8-X5JEsNE_RYXH-aewCPcBGAsYHg/s2400/inCollage_20201005_191113790.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="2400" src="https://1.bp.blogspot.com/-oyfCCEgb41M/X6CBUuO9B8I/AAAAAAABa4k/QIaAw9oCuWQm9Ol8-X5JEsNE_RYXH-aewCPcBGAsYHg/s320/inCollage_20201005_191113790.jpg" width="320" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przepis beztłuszczowy: nie zawiera ani kropli oleju czy mleka kokosowego!<br /></td></tr></tbody></table><p></p><h3 style="text-align: center;">Wietnamskie curry kokosowe z dynią piżmową i tempeh<br /></h3><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-afGIe_w8ujo/X6CCAvs_1_I/AAAAAAABa4s/5Ym3TSxb3_o7tmGQNS27EVTyAXVRuoAMwCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201020_183624.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-afGIe_w8ujo/X6CCAvs_1_I/AAAAAAABa4s/5Ym3TSxb3_o7tmGQNS27EVTyAXVRuoAMwCPcBGAsYHg/s320/IMG_20201020_183624.jpg" /> </a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"> </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><h3>Meksykańskie chili z czarnej fasoli i pora </h3></div><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-PISDGE3Wmqc/X6CCAmqQp4I/AAAAAAABa4s/4nTEdwrIDTUcF_oGKKmn6jYJQIu6clImwCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201016_185826.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-PISDGE3Wmqc/X6CCAmqQp4I/AAAAAAABa4s/4nTEdwrIDTUcF_oGKKmn6jYJQIu6clImwCPcBGAsYHg/s320/IMG_20201016_185826.jpg" /></a></div><p></p><h3 style="text-align: center;">Korma</h3><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-A5vPqQYnvaY/X6CCAiY6TQI/AAAAAAABa4s/tPSK8WVbIcwVAcVscH4QMiihmSkQovbAACPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201024_190056.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-A5vPqQYnvaY/X6CCAiY6TQI/AAAAAAABa4s/tPSK8WVbIcwVAcVscH4QMiihmSkQovbAACPcBGAsYHg/s320/IMG_20201024_190056.jpg" /></a></div><br /> <h3 style="text-align: center;">Gulasz z bakłażanów, fenkułu i czarnej fasoli</h3><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-tUH-seXNBD0/X6CBDhGKLqI/AAAAAAABa4c/jYBDvINkUzkoSb5ZIhnNjwaY8tSVp_eGgCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201101_161210.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-tUH-seXNBD0/X6CBDhGKLqI/AAAAAAABa4c/jYBDvINkUzkoSb5ZIhnNjwaY8tSVp_eGgCPcBGAsYHg/s320/IMG_20201101_161210.jpg" /></a></div><br /> <p></p><p>Gotowanie przyniosło mi korzyści w dwóch postaciach: po pierwsze, było co jeść, a po drugie - nauczyłam się wielu nowych technik (każdy jeden przepis wymagał czegoś nowego, np. prażenie razem przypraw i tłuczenie ich w moździerzu przed dodaniem do potrawy, pieczenie tofu w mleku kokosowym przed gotowaniem z resztą składników itp.). Bardzo rozwinęłam swój warsztat i znowu odnalazłam radość w gotowaniu!<br /></p><p>Po (kilkakrotnie powtórzonym) sukcesie na polu pieczenia chleba bananowego, postanowiłam zacząć próbować swoich sił i w tej dziedzinie. Póki co zrobiłam ciasteczka owsiane, ciasteczka orkiszowe z masłem orzechowym i ciasto czekoladowe. Może nie jestem mistrzem cukiernikiem, ale rozochociłam się do tego stopnia, że kiedy tydzień temu kupiłam jakieś słodycze w sklepie (wiadomo, Halloween) nie byłam zachwycona ich smakiem, chociaż jeszcze parę miesięcy temu mogłam je pożerać garściami. Tak więc - żegnajcie, kupne słodycze! Dosyć nadprodukcji plastikowych śmieci i braku kontroli nad tym, co wchodzi w skład moich przekąsek.<br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-DdTpmtwWL_k/X6CE2COfpsI/AAAAAAABa44/lLKN8eE0WqgV5qRPTuOLHB-a48QSznnzgCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201024_164406.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-DdTpmtwWL_k/X6CE2COfpsI/AAAAAAABa44/lLKN8eE0WqgV5qRPTuOLHB-a48QSznnzgCPcBGAsYHg/s320/IMG_20201024_164406.jpg" /></a></div><br /> <p></p><p> Jeśli chodzi o szycie, to uśmiechnął się do mnie los, bo pod koniec września w Lidlu były w ofercie tanie maszyny typu overlock. Bardzo chciałam coś takiego mieć, bo to najlepsza maszyna do szycia dzianin, ale cholerstwa na ogół kosztują od 600 euro w górę, a ja już wydałam ponad 300 (zamiast planowanych max 200) na Elnę, więc kiedy pojawiła się opcja zakupu overlocka Singera za 170, nie wahałam się długo. Po początkowych przebojach z nawlekaniem nici (overlock używa czterech szpulek - dwóch na dole, dwóch na górze - i każda jest nawlekana w bardzo specyficzny sposób; śmiać mi się chce, że jeszcze nie tak dawno temu nawleczenie nici na zwykłej maszynie wydawało mi się totalnym kosmosem) zaczęłam wreszcie śmiało sobie poczynać z rozciągliwymi tkaninami. Skończyłam przerabiać t-shirt, naprawiłam dwie koszulki Rumianka wymieniając ściągacz przy szyi, uszyłam sobie koszulę nocną i obrębiłam parę projektów z tkanin. Przede mną wiele godzin zabawy tekstylnej, bo nakupiłam materiałów (same resztki i końcówki serii - raz, że taniej, dwa, że bardziej eko) i wybrałam tonę ciuchów do przeróbki.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-x1PR1_DkbV4/X6CHMqnhNaI/AAAAAAABa5E/dnAi-N4lu5ke7RHzj18ApZVane5our7hACPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201022_221621.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="410" src="https://1.bp.blogspot.com/-x1PR1_DkbV4/X6CHMqnhNaI/AAAAAAABa5E/dnAi-N4lu5ke7RHzj18ApZVane5our7hACPcBGAsYHg/w547-h410/IMG_20201022_221621.jpg" width="547" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czasem bywa i tak! :)</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-lzcvmY-mB_E/X6CKJoT4_-I/AAAAAAABa5Q/ojzFSO34AJMWgDY-v0T4c98p49FkhqaLQCPcBGAsYHg/s4623/IMG_20201028_120622.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4623" data-original-width="3460" height="468" src="https://1.bp.blogspot.com/-lzcvmY-mB_E/X6CKJoT4_-I/AAAAAAABa5Q/ojzFSO34AJMWgDY-v0T4c98p49FkhqaLQCPcBGAsYHg/w351-h468/IMG_20201028_120622.jpg" width="351" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mizianie materiałów <i>is a thing</i>. Wszystkie szyjące baby na moim insta potwierdzają :D<br /></td></tr></tbody></table><p></p><p>Może nie będzie już nigdy do końca "normalnie." Może nie ruszę się z Dublina jeszcze przez parę ładnych miesięcy. Może będę już wiecznie skazana na własne gotowanie (co w sumie nie jest takie złe, gorzej, że trzeba potem posprzątać w kuchni, a to już mnie wnerwia). Ale mam swoje domowe ognisko i ochronę przed wszelkim złem tego świata. Trwam więc, zawieszona w czasie, w kokonie z koca i kota, wyczekując lepszych dni. Trzymajcie się ciepło!<br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/JccW-mLdNe0" width="320" youtube-src-id="JccW-mLdNe0"></iframe></div><br /><p><br /></p>Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-48499014363177389052020-10-04T00:35:00.002+01:002020-10-04T00:37:47.662+01:00Słodkiego, miłego szycia!<p><b>Zgodnie z obietnicą, nadciąga raport z Robienia Rzeczy!</b></p><p><span></span></p><a name='more'></a><p></p><p>Jak pisałam w <a href="https://margotfuckt.blogspot.com/2020/02/positive-overlock.html" target="_blank">jednej z poprzednich notek</a>, w roku 2020 postanowiłam wreszcie wziąć byka za rogi i kupiłam maszynę do szycia, a następnie zapisałam się na kurs. Całe życie bałam się szycia na maszynie i dłubałam wszystko ręcznie, aż w końcu zdecydowałam, że najwyższa pora coś z tym zrobić, bo opcje odzieżowe na moją sylwetkę tylko znikają zamiast się pomnażać (dowód: bankructwo BiuBiu, które nadal opłakuję). </p><p>Zapisałam się więc na kurs szycia. A potem przyszedł 12. marca, Leo Varadkar powiedział, że zamyka 90% Irlandii na cztery spusty i wszystkie moje plany na wiosnę i lato poszły się całkować.</p><p>Początkowo cierpliwie czekałam, ale zaczęłam oglądać różne filmiki na YT na temat szycia (tutoriale, lifestyle, robienie kostiumów, w zasadzie wszystko co miało związek z igłą i nićmi) i pomyślałam sobie: "kursy kursami, ale mogę spróbować zacząć coś na własną rękę!"</p><p>Tak więc, zaczęłam od wyciągnięcia maszyny, którą kupiłam zimą w Aldi za 40 euro. Przewertowałam instrukcję kilka razy, podłączyłam wszystko i zaczęłam próbować proste szwy na kawałku materiału, którego nie było mi żal. Początkowo góra wyglądała dobrze, a dół koszmarnie, i już po czterech próbach wydedukowałam, że opuszczenie stopki jest tak jakby niezbędne. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-H-5O_KDtm8c/X2ZJ26esrwI/AAAAAAABYyE/-zto2nnKXaAKK1CHjA5cJnhwuvIspIynQCLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20200607_132836.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-H-5O_KDtm8c/X2ZJ26esrwI/AAAAAAABYyE/-zto2nnKXaAKK1CHjA5cJnhwuvIspIynQCLcBGAsYHQ/s320/IMG_20200607_132836.jpg" /></a></div><br /><p>Kiedy już w końcu opanowałam proste szwy, przyszła pora na mój pierwszy projekt. Na rozgrzewkę wybrałam gumkę na włosy i posługując się <a href="https://youtu.be/cNEHb_cJTFM?t=115" target="_blank">tutorialem Janelle AKA Rosery Apparel</a> zrobiłam taki oto koszmarek:</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-LueBSu2SKow/X2ZK26Q2WOI/AAAAAAABYyM/b9t5NOePl5YqDgox0oS4Yn010UrT_PnjwCLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20200612_155159.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-LueBSu2SKow/X2ZK26Q2WOI/AAAAAAABYyM/b9t5NOePl5YqDgox0oS4Yn010UrT_PnjwCLcBGAsYHQ/s320/IMG_20200612_155159.jpg" /></a></div><br />Nie wyszło idealnie i zdecydowanie zajęło mi dłużej niż dziesięć minut. Wycięłam krzywo (nawet papieru nie umiem wyciąć prosto, a tkanina jest dużo bardziej oporna, więc...), zaprasowałam kanty w złej kolejności, nić uciekała mi ciągle z igły, ale mimo to wyprodukowałam coś, co da się używać i nawet całkiem spoko wygląda (używam tej frotki niemalże codziennie, czasem Rumianek mi ją podbiera). Jak to ujęła Gertie Hirsch w swojej książce <a href="https://www.goodreads.com/book/show/13591167-gertie-s-new-book-for-better-sewing" target="_blank">"Gertie's new book for better sewing"</a>:<p></p><p><i>(przyp. tłum.: autorka szukała spódnicy typu "ołówek" w kolorze różowym, a kiedy jej nie znalazła, postanowiła spróbować uszyć ją sama)</i></p><p></p><blockquote>Mojej pierwszej spódnicy daleko było do doskonałości. Była ciut za ciasna w biodrach i zamek błyskawiczny kończył się odrobinę za nisko. Ale mimo to byłam oczarowana, nie tyle spódnicą, co tym, co obiecywała: że jeśli nabiorę dostatecznej wprawy i uruchomię wyobraźnię, mogę uszyć sobie wymarzoną garderobę w stylu retro we wszystkich kolorach tęczy.</blockquote><p></p><p>Tak więc, nie kocham tej frotki za to, jaka jest, ale za to, co zapowiedziała!</p><p>Teraz nie było już odwrotu. Kupiłam sobie porządną maszynę (bo ta z Aldi jednak okazała się wadliwa i nie dało się na niej prosto szyć). Poszłam na Amazona i zamówiłam parę akcesoriów (np. porządne nożyce do materiałów, bo to, co miałam, nadawało się co najwyżej do papieru; wiedzieliście, że trzeba mieć oddzielne pary do obu? ja też nie!). Ale przede wszystkim przejrzałam to, co mam już w domu i okazało się, że mam milion materiałów, które już mogę zużyć. Już parę miesięcy wcześniej nakupowałam od groma kuponów w Sostrene Grene, głównie dlatego, że nadruki i kolory były takie apetyczne. </p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-5suO6GRC9bA/X2ZReGVopFI/AAAAAAABYyc/OXyP-uPiRxcrstEdkkLpbs1dGYdsDZ0jgCLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20200701_145518.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="293" src="https://1.bp.blogspot.com/-5suO6GRC9bA/X2ZReGVopFI/AAAAAAABYyc/OXyP-uPiRxcrstEdkkLpbs1dGYdsDZ0jgCLcBGAsYHQ/w391-h293/IMG_20200701_145518.jpg" width="391" /></a></div><br /><p></p><p>Nie wiedziałam wtedy, do czego tych materiałów użyję (jeden kupon ma 45x55 cm, ubrania się z tego nie da uszyć nawet dla dziecka, a co dopiero dla takiej fest baby jak ja), ale "całe szczęście" pandemia spowodowała, że maski na ryjek stały się towarem deficytowym, a moja maska do rowerowania wykonana z neoprenu była trudna w eksploatacji w zamkniętej przestrzeni sklepu. A te śliczne szmatki okazały się być 100% bawełną, co przypieczętowało ich przeznaczenie.<br /></p><p>Ale, ale! Przecież szkoda takich ślicznotek na moje pierwsze harce z maszyną! Dlatego odłożyłam moje bawełniane cudeńka na bok i zaczęłam przetrząsać dom w poszukiwaniu innych źródeł. W sukurs przyszła mi moja dawna słabość do ładnych, tanich kompletów bielizny pościelowej. Po paru rozkminach natury domowo-strategicznej i studiowaniu metek doszłam do wniosku, że pozostawię do domowego użytku ułamek mojej kolekcji i ograniczę się do kompletów z jak najwyższą zawartością bawełny (np. komplety z IKEA - polecam! nie są tanie, ale są naprawdę wyśmienitej jakości), natomiast taniocha z Penney's, która zawiera zatrważające 50% poliestru złoży swoje życie w ofierze na ołtarzu mojego szewskiego marzenia. I tak oto, po obejrzeniu paru tutoriali na youtube (m.in. autorstwa Wendy AKA withwendy i April AKA coolirpa), powstała pierwsza sztuka:</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-1fsO5PLwrOs/X2ZTw3ywtSI/AAAAAAABYzE/g4oVcJmUKeQm7R_M00IgdXtRUQb81dZLwCLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20200627_150022.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1533" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-1fsO5PLwrOs/X2ZTw3ywtSI/AAAAAAABYzE/g4oVcJmUKeQm7R_M00IgdXtRUQb81dZLwCLcBGAsYHQ/s320/IMG_20200627_150022.jpg" /></a></div><br /><p>Następnym krokiem było skonstruowanie maseczki w bardziej przyjaznym anatomii kształcie (jak wiemy, ludzka twarz nie jest płaska). W tym celu odrysowałam kształt mojej maski rowerowej i zmodyfikowałam go nieco, żeby móc zaczepiać ją na uszach, zamiast używać zapięcia z tyłu głowy.</p><p> </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Hb_I1-zFGs8/X2ZVBr2BglI/AAAAAAABYzQ/2M5L0hWFB0YHnQW8bvPw72UHpdXDVHiCACLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20200628_194651.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" src="https://1.bp.blogspot.com/-Hb_I1-zFGs8/X2ZVBr2BglI/AAAAAAABYzQ/2M5L0hWFB0YHnQW8bvPw72UHpdXDVHiCACLcBGAsYHQ/s320/IMG_20200628_194651.jpg" width="320" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Nie wiem czemu przywiozłam sobie z domu mamy krzywiki, ale przydały się szybciej niż się spodziewałam!</span><br /></td></tr></tbody></table><br /> <p></p><p>Generalnie wyszła okej, ale okazała się strasznie trudna w konstrukcji (nawet nie wiecie, jakim wyzwaniem jest szycie po krzywej) i doszłam do wniosku, że jeśli mam uszyć ich kilka (chciałam zrobić kilka dla siebie, parę dla Rumianka i może potem siostrze i szwagrowi), muszę ten proces uprościć. Schowałam więc dumę do kieszeni i zamiast modyfikować mój design, przejrzałam tutoriale raz jeszcze i wybrałam <a href="https://freesewing.org/blog/facemask-frenzy/">ten oto wykrój</a>, który okazał się strzałem w dziesiątkę, bo ma różne rozmiary. No i narobiłam ich co nieco!</p><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Zu3sR9t6GNQ/X2ZXn-nFZpI/AAAAAAABYzc/S4reb5Sx4JA1tHWaR1K325Xqh4KS_PC5ACLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20200704_213021.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1533" data-original-width="2048" src="https://1.bp.blogspot.com/-Zu3sR9t6GNQ/X2ZXn-nFZpI/AAAAAAABYzc/S4reb5Sx4JA1tHWaR1K325Xqh4KS_PC5ACLcBGAsYHQ/s320/IMG_20200704_213021.jpg" width="320" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/--38MSrnkTIA/X2ZXoC2CPYI/AAAAAAABYzg/6hck_1hQRQYlFM4meB8iWywsZTZ5rXdVQCLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20200704_234802.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/--38MSrnkTIA/X2ZXoC2CPYI/AAAAAAABYzg/6hck_1hQRQYlFM4meB8iWywsZTZ5rXdVQCLcBGAsYHQ/s320/IMG_20200704_234802.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Wersja z paskami dla Rumianka, bo rzeczony bardzo narzekał, że gumki go cisną. Dobrze, że tylko te, hehe.</span><br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Fz2MWaHlDLY/X2ZXosCrcaI/AAAAAAABYzo/86S2aEtQy80DOQk1aLp6FL9WvK_CzwDsQCLcBGAsYHQ/s2048/inCollage_20200703_231339583.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1638" data-original-width="2048" src="https://1.bp.blogspot.com/-Fz2MWaHlDLY/X2ZXosCrcaI/AAAAAAABYzo/86S2aEtQy80DOQk1aLp6FL9WvK_CzwDsQCLcBGAsYHQ/s320/inCollage_20200703_231339583.jpg" width="320" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Każda maska jest dwustronna, dla urozmaicenia. Początkowo szyłam model prostokątny z fałdkami i ten z wykroju, ale teraz już przeszłam w 100% na wykrój, bo wygodniejsze.</span><br /></td></tr></tbody></table><br /><p>Potem przyszła kolej na pierwszą sztukę odzieży, i znowu odrysowałam istniejący element garderoby - tym razem spodnie od piżamy - żeby zrobić szorty. Niestety, tym razem była mała klapa, bo szorty wyszły za ciasne (pewnie ma to coś wspólnego z faktem, że wychodziłam ze skóry, żeby zużyć tylko dwie poszewki na poduszki i wykorzystać do maksimum już istniejące szwy), a tunel na gumkę w pasie jest totalnie pokręcony i nie użytku (mogłabym spruć i przeszyć od nowa, ale uznałam, że nie warto), więc pewnie potnę to na szmatki do kurzu. Jednak nie uznałam tego za stracony czas, bo oto odkryłam, że szycie spodni jest zadziwiająco proste. Dopóki nie spróbowałam, myślałam, że zszycie dwóch nogawek będzie jakimś kosmosem, a tu się okazało, że jest to najprostsza rzecz pod słońcem. Magia!</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-bXGseI4wsGc/X2ZZi0rCEeI/AAAAAAABYz8/3vyfqrdcH7wVhlvpYBqPojtrSdUlRfsKQCLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20200630_091635.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1533" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-bXGseI4wsGc/X2ZZi0rCEeI/AAAAAAABYz8/3vyfqrdcH7wVhlvpYBqPojtrSdUlRfsKQCLcBGAsYHQ/s320/IMG_20200630_091635.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Jak to mawiał mój ojciec obserwując moje rozpaczliwe fikołki na szczecińskim Lodogryfie: "Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz."</span><br /></td></tr></tbody></table><br /><p>Incydent z szortami troszeczkę ostudził mój zapał, ale zacisnęłam zęby i kontynuowałam próby. Postanowiłam wreszcie zabrać się za coś, co zmotywowało mnie do szycia - zacząć naprawiać i przerabiać ubrania, które mam. Na dobry początek - doszyłam zupełnie nowy pas do Rumiankowych spodni od piżamy (z gumką i troczkami), dostosowałam do mojej sylwetki kraciastą koszulę, którą kupiłam w dziale męskim Penney's w zeszłym roku (po długich i bezowocnych poszukiwaniach koszuli drwaloseksualnej dla kobiet) i nawet zabrałam się za kilka T-shirtów. Te ostatnie okazały się być dużo trudniejsze, albowiem są one wykonane z rozciągliwego materiału (tzw. dzianiny), co wymagało specjalnej igły, eksperymentów ze ściegiem i oczywiście obejrzenia paru tutoriali, z których niewiele wynikło. Zrezygnowana, odłożyłam wszystkie koszulkowe projekty na lepsze czasy. </p><p>Przyszła kolej na szycie z wykroju. Okazało się, że wykroje są już nie tylko wielkimi płachtami bibuły, które moja mama przed laty
kopiowała radełkiem z rozkładówki magazynu Burda (nawiasem mówiąc, Burda
wciąż istnieje i ma się świetnie; w Hickey's mają katalogi, to było
takie piękne <i>blast from the past</i>, że aż się wzruszyłam), ale
czasem mają też format PDF, który można ściągnąć, wydrukować, skleić i
użyć. Szybkie googlanie ujawniło, że 1) połowa Szyjącego Internetu
projektuje wykroje 2) każdy projektant ma przynajmniej jeden darmowy
wykrój 3) istnieją <a href="http://www.broadintheseams.com/full-list-free-plus-size-sewing-patterns/" target="_blank">blogi, które kompilują listy linków z darmowymi wykrojami, żeby się nie męczyć z szukaniem</a>.<br /></p><p>Na pierwszy ogień poszedł wykrój piżamy z <a href="https://peppermintmag.com/">Peppermint Magazine</a>.
PM jest czasopismem australijskim poświęconym eko stylowi życia i <b>co
miesiąc publikuje darmowy wykrój</b>. Piżama wydawała się dość łatwa, nie
wymagała szycia dzianiny (którego nadal nie umiałam ogarnąć) i spodnie miały kieszenie, więc
zabrałam się do dzieła!</p><p>Żeby zachować równowagę we wszechświecie, spodnie wyszły sporo za duże, ale wtedy już na tyle ogarniałam jak działa konstrukcja ubrań, że byłam w stanie je szybko zmniejszyć. Ba, nawet zmodyfikowałam oryginalny projekt, dorabiając troczki w pasie (oczywiście działające troczki, a nie te koszmarne atrapy, których pełno w modzie damskiej). <br /></p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-9PTsCyUYU4E/X3jvxI_0D8I/AAAAAAABZf8/Bu5pvWVUHPM8NBPiJhAS5nhi3ep3cA2PACLcBGAsYHQ/s2048/inCollage_20200728_084837366%25281%2529.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1638" data-original-width="2048" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-9PTsCyUYU4E/X3jvxI_0D8I/AAAAAAABZf8/Bu5pvWVUHPM8NBPiJhAS5nhi3ep3cA2PACLcBGAsYHQ/w400-h320/inCollage_20200728_084837366%25281%2529.jpg" width="400" /></a></div><br /><p></p><p>Któregoś pięknego lipcowego dnia do skrzynki mailowej wpadła mi wiadomość od instruktorki szycia, u której wykupiłam wiosną lekcje, że oto rząd irlandzki nieco złagodził restrykcje i kurs niebawem będzie mógł się odbyć. Grupa w zmniejszonym składzie, każdy musiał mieć na ryjku maskę przez bite dwie godziny zajęć, ale zajęcia ruszyły, i tak oto 10. sierpnia rozpoczęłam kurs pod okiem doświadczonej edukatorki. Trochę się obawiałam, jak to wyjdzie, bo w moim rozumieniu kurs miał być dla zupełnie początkujących, a ja już czegoś się nauczyłam własnym sumptem, ale postanowiłam jednak pójść na lekcje, biorąc pod uwagę ewentualność, że zawsze mogę przenieść się do grupy zaawansowanej.</p><p>Jak się okazało, moje obawy były zupełnie bezpodstawne; zajęcia były tak zorganizowane, że każdy kursant pracował nad swoim projektem, a Zaria po prostu instruowała co robić dalej. Ja robiłam swoje, pozostałych troje kursantów robiło swoje.<br /></p><p>Na pierwszych zajęciach musiałam uczyć się od nowa jak uzbrajać bębenek (dla nieszyjących: to ta mała szpulka nici znajdująca się pod igłą, która tworzy spodnią część ściegu), albowiem okazało się, że starsze maszyny mają inną konstrukcję. Szczęśliwy traf sprawił, że akurat miałam wtedy odrobinę urlopu (korpo nas zmusiło do brania urlopów na <i>staycation</i>, bo im się księgowość musi zgadzać - dlaczego winę za to mają ponosić pracownicy? gdyż kapitalizm) i tuż przed zajęciami nawiedziłam Hickey's, chyba jedyny w Dublinie sklep naziemny z artykułami do szycia. Właściwie to pojechałam tego dnia do miasta kupić prezent urodzinowy dla Siostry B, co jest istotną informacją w kontekście szycia, bo właśnie w Hickey's odkryłam kosz z resztkami, a tam kawałek materiału, z którego postanowiłam uszyć dla solenizantki torbę na zakupy w wersji deluxe (zapinaną na zamek, z kieszonkami itp.), która jednocześnie posłuży za opakowanie prezentu.<br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-FsliWbaXB1k/X3jmMPOyi2I/AAAAAAABZfc/OpXJeIqQePceye-W3yO4jJZc-fLt6bNGQCLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20200810_213804.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" src="https://1.bp.blogspot.com/-FsliWbaXB1k/X3jmMPOyi2I/AAAAAAABZfc/OpXJeIqQePceye-W3yO4jJZc-fLt6bNGQCLcBGAsYHQ/s320/IMG_20200810_213804.jpg" width="320" /></a></div><p></p><p></p><p>Tak więc, przywlokłam nowiutki materiał i dwa dobrane kolorystycznie zamki błyskawiczne na zajęcia, opisałam nauczycielce co chcę zrobić i zaczęłam kroić materiał na mój projekt.</p><p>Jeden z największych problemów wszystkich szyjących osób to niemożność zaplanowania ram czasowych na projekt (myślałam, że to tylko n00by jak ja, ale okazuje się, że osoby z 20-letnim doświadczeniem za maszyną mają ten sam problem; w rodzinie do dziś krąży anegdota jak to moja ciocia spóźniła się na swoją studniówkę, bo moja mama do ostatniej chwili wykańczała jej białą bluzkę), tak więc 2 godziny pierwszych zajęć minęły jak sen złoty, a mój projekt był w proszku. Poradziłam się tedy instruktorki, co robić dalej i zabrałam robotę do domu.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-BzoWzsp6VzA/X3jmxPdZO5I/AAAAAAABZfk/ZURsl3G9upMG91-TOWHeuskwdvSNnSDuwCLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20200811_202750%25281%2529.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="200" src="https://1.bp.blogspot.com/-BzoWzsp6VzA/X3jmxPdZO5I/AAAAAAABZfk/ZURsl3G9upMG91-TOWHeuskwdvSNnSDuwCLcBGAsYHQ/w150-h200/IMG_20200811_202750%25281%2529.jpg" width="150" /></a></div><br />Całe szczęście, że miałam cały tydzień urlopu, bo roboty było niemało. Rączki musiały być usztywnione flizeliną. Miałam pierwszy raz w życiu wszywać zamek błyskawiczny i strasznie się tego bałam (zapewne wszystkie bajki o złamanych igłach podziałały mi na wyobraźnię), więc postanowiłam przećwiczyć wszywanie zamków robiąc małą kosmetyczkę. Potem skonstatowałam, że górna część torby musi być dwuwarstwowa, żeby rączki się mocniej trzymały, i również musi być usztywniona flizeliną. Potem zapragnęłam dorobić jeszcze jedną kieszonkę na zewnątrz. Potem pomyślałam, że kieszonka na zewnątrz mogłaby w sumie być wykończona jakimś ozdobnym ściegiem, więc przetestowałam ich kilka. W końcu po niemal dwóch dniach roboty (wliczam w to kosmetyczkę) powstała torba i wyszła po prostu wspaniale.<p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-fImDHKN7k6I/X3jnWGxjguI/AAAAAAABZfw/nb7CK-55lFoVRlbIvHll42lWInLmuSTpQCLcBGAsYHQ/s2048/inCollage_20200812_230253849.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1638" data-original-width="2048" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-fImDHKN7k6I/X3jnWGxjguI/AAAAAAABZfw/nb7CK-55lFoVRlbIvHll42lWInLmuSTpQCLcBGAsYHQ/w400-h320/inCollage_20200812_230253849.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Torba w całej okazałości. Wewnętrzna kieszonka jest zapinana na zamek i pomieści wielki telefon lub smartfon. Dół ma kanciaste rogi, dzięki czemu torba nie jest płaska,<br /></td></tr></tbody></table><p></p><p>Na kolejne zajęcia kursu szycia przyniosłam jeden z moich nieszczęsnych t-shirtów. Koszulka generalnie nie leżała najgorzej, ale miała nadruk na plecach (więc nigdy jej nie nosiłam, bo w irlandzkim klimacie po prostu odmawiam noszenia t-shirta bez koszuli lub bluzy narzuconej na wierzch), poza tym był to krój unisex, więc za długi i za ciasny pod szyją. Wpadłam na genialny pomysł, żeby zamienić przód i tył miejscami, więc wycięłam nowy dekolt, i przy okazji nieco skróciłam całość. Niestety, na wykończeniu dekoltu już poległam z kretesem, i tu przyszła mi z pomocą Zaria. Pierwszy raz w życiu użyłam maszyny typu overlock, jak również nauczyłam się, jak obrębiać dół (taśma dwustronna rozpuszczalna w praniu, tzw. wonder tape oraz szew podwójną igłą). Koszulka wyszła mega, i nawet rękawy nie wyglądają dziwnie (fun fact: rękawy nigdy nie są symetryczne, każdy ma przód i tył!), a ja już nigdy nie będę się bała wykańczać dekoltu koszulki. Nadal nie kocham szycia dzianin, ale wykańczanie dekoltu lub ściągacze mogę robić przez sen.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-OVjssvIcSvg/X3kHiYdviHI/AAAAAAABZgs/a1_zzZMsYMg0_wLVnzHAZoHO668fOX_YwCLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20200910_210720.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1532" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-OVjssvIcSvg/X3kHiYdviHI/AAAAAAABZgs/a1_zzZMsYMg0_wLVnzHAZoHO668fOX_YwCLcBGAsYHQ/s320/IMG_20200910_210720.jpg" /></a></div><br /> <p></p><p>Pozostałe cztery tygodnie kursu upłynęły mi na projekcie-potworze, który kosztował mnie sporo nerwów: spódnicy z koła.</p><p>Po części winię za to YouTube, bo chyba każda szyjąca influencerka ma na swoim koncie tutorial na tego typu spódnicę, i - jak to zwykle bywa z tutorialami - projekt wydawał się prosty jak konstrukcja cepa. Narysuj koło o obwodzie swojej talii, potem drugie koło o promieniu talii+długości, wytnij, połącz tył zamkiem, doszyj talię, obręb dół i gotowe! Brzmi trywialnie? BŁĄD.</p><p>Talia się rozciąga, bo materiał jest szyty po skosie, więc zaczęło się od redukcji koła. Mierzenie odległości po krzywych jest taaaaaaaakie zabawne! (tylko, że nie)<br /></p><p>Wszywanie krytego zamka jest koszmarem (taki zamek kupiłam, wiem, powinnam się puknąć w czoło).</p><p>Najłatwiejsze okazało się doszycie talii ręcznie. A przynajmniej od spodniej strony. To zajęło "trochę" czasu.<br /></p><p>Obrębienie wymagało wykonania trzech szwów długości 4.5 metra każdy.</p><p>A na koniec wyszło, że wszyłam talię ciut za wysoko, w związku z tym jest taka dziwaczna przerwa między końcem zamka a talią i spódnica jest nieco za ciasna w pasie, bo okrąg na talię był mniejszy (matematyka, bitches). </p><p>Moja rada dla osób uczących się szyć: NIECH WAS RĘKA BOSKA BRONI PRZED ZACZYNANIEM OD SPÓDNICY Z KOŁA. To jest naprawdę dużo trudniejszy projekt niż się wydaje. </p><p>Ale mimo to, kiedyś uszyjcie, bo wynik jest naprawdę fajny.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.blogger.com/video.g?token=AD6v5dyYkuFWMtoJ09UbQCylPLbkkHJOGpiNY5BGqKCMfYXYmqYIo_wwtOjD3EcpGR3BUutDeo3JoUyq5riv_h4HMA' class='b-hbp-video b-uploaded' frameborder='0'></iframe></div><p> </p><p>Moje doświadczenie ze spódnicą, chociaż trudne i cokolwiek traumatyczne, nauczyło mnie jednego: szycie kosmetyczek, maseczek, etui itp. pierdółek jest fajne i potrzebne, ale nic, powtarzam: NIC nie dorównuje satysfakcji płynącej z uszycia sztuki odzieży, która pasuje na jakieś ciało i fajnie wygląda. I jeszcze jedno: nawet, jeśli zostały popełnione błędy i dana sztuka odzieży nie jest doskonała, to nadal wygląda fajnie. Nie musi być perfekcyjnie, grunt, żeby podobało się właścicielowi i było w miarę wygodne. </p><p>Tak więc, kontynuuję moją przygodę z szyciem. Kurs się skończył i raczej nie będę się jeszcze zapisywać na kolejną edycję (i tak rząd irlandzki nam nie pozwala; nowy lock-down został wprowadzony 4 dni po ostatnich zajęciach, naprawdę miałam farta), ale nadal pożeram tutoriale, kombinuję, kupuję materiały i ogólnie szaleję. Mam już sporo wykrojów w PDFach (ponad połowa darmowa), trzy wydrukowane, przerobiłam trzy t-shirty, uszyłam bluzkę typu raglan i teraz planuję spódnicę na Halloween (co prawda imprez w tym roku nie będzie, ale kto mi broni założyć coś ładnego we własnym domu?). Obrastam w materiały i sztuki odzieży wyszarpane z szafy, które mogę przerobić lub pociąć na testy. Nawet kilka dni temu kupiłam sobie maszynę typu overlock! (Lidl sprzedawał tanio, marki Singer) Prę do przodu jak burza i nic mnie nie powstrzyma!</p><p>No, prawie.<br /></p><p>Pamiętacie, jak zrobiłam sobie biuro/warsztat w dodatkowej sypialni? Kupiłam super wysokie regały z IKEA? Pochowałam wszystko do różnych pudeł, żeby był porządek? Spędziłam dwa tygodnie tej wiosny na porządkowaniu zasobów?</p><p>Cóż, ten system zupełnie nie działa jeśli chodzi o szycie. Okazuje się, że wymagania przestrzenne tej formy rękodzieła są zupełnie inne! Trzeba mieć duuuuużo czystej, płaskiej powierzchni na cięcie tkanin, sklejanie wykrojów itp. Żelazko i deska do prasowania muszą być cały czas na podorędziu (czasami mam wrażenie, że 40% szycia to prasowanie). Przechowywanie takich rzeczy jak zapięcia, zamki, nici igły itp. w sposób umożliwiający znalezienie wszystkiego w rozsądnym czasie jest bardzo pracochłonne. Na domiar złego domowe biuro teraz służy za, hm, po prostu biuro, w którym pracuję te 7.5-8 godzin dziennie, więc nie opłaca mi się za każdym razem chować laptop, klawiaturę i monitor, żeby mieć miejsce.</p><p>Tak więc, szyję w kuchni. Krzesła zmieniły się w pasmanterię, przytaszczyłam z szopy deskę do prasowania, którą zostawili mi w spadku poprzedni właściciele (dotąd używałam takiej mini deski, którą się stawia na stole) i dorobiłam jej nowe obicie ze starej pościeli i ręcznika. Materiały i wykroje zalegają w sypialni, która wygląda, jakby przeszło przez nią tornado. Po każdej niemalże sesji szycia muszę odnosić moją wielką, ciężką maszynę do sypialni, bo stół kuchenny służy nam również jako blat roboczy podczas gotowania i pieczenia (moja kuchnia jest koszmarnie zaprojektowana, nie mam słów; chcę ją przerobić, ale chwilowo nie mam na to czasu ani funduszy). Nie ma lekko.</p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-C_gzgeOItH0/X3kD1NXo-7I/AAAAAAABZgQ/8rLC2D1gkUgrNgNVok7c2Hu7XPQOnInjwCLcBGAsYHQ/s750/2d5db34130904fc14fd34df28af34221.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="750" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-C_gzgeOItH0/X3kD1NXo-7I/AAAAAAABZgQ/8rLC2D1gkUgrNgNVok7c2Hu7XPQOnInjwCLcBGAsYHQ/w400-h320/2d5db34130904fc14fd34df28af34221.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nie wiem, skąd oni wzięli zdjęcie mojej sypialni, ale <i>true story</i>!<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p>Ale mimo to, kontynuuję. Bo szycie jest super i niesie ze sobą wiele satysfakcji, kreatywności, wysiłku umysłowego (ta magisterka z matematyko-informatyki przydaje się nader często, zwłaszcza, że lubię szyć rzeczy bez wykrojów, co wymaga nielichej wiedzy z zakresu geometrii) i daje wspaniałe rezultaty. Nie posiadam się z podniecenia, że wreszcie mogę mieć bluzkę koszulową i eleganckie spodnie, w których będę dobrze wyglądać, moja ulubiona tunika będzie mi dłużej służyć, będę mieć ubrania, jakich nie ma nikt inny, no i przede wszystkim - mogę zredukować ilość śmieci tekstylnych.</p><p>A w mojej podróży będą pomagać mi <i>Sewing Moms of YouTube</i> (aut. Ashley AKA bestdressed):</p><p><a href="https://www.youtube.com/c/Mellysews" target="_blank">Melly Sews</a></p><p><a href="https://www.youtube.com/c/EvelynWoodTV">Evelyn Wood</a></p><p><a href="https://www.youtube.com/c/RoseryApparel">Rosery Apparel</a></p><p><a href="https://www.youtube.com/c/AnnikaVictoria24">Annika Victoria</a></p><p><a href="https://www.youtube.com/c/coolirpa">Coolirpa</a></p><p><a href="https://www.youtube.com/c/withwendy">With Wendy </a><br /></p><p>i entuzjastki szycia, które nie umieją w przystępne tutoriale, ale i tak mogłabym je oglądać godzinami, bo uczą mnie myśleć jak krawcowa, inspirują i dają ciekawy wgląd w historię mody:</p><p><a href="https://www.youtube.com/channel/UCSHtaUm-FjUps090S7crO4Q">Bernadette Banner</a></p><p><a href="https://www.youtube.com/c/MorganDonner">Morgan Donner</a></p><p><a href="https://www.youtube.com/c/rachelmaksy">Rachel Maksy</a></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-8b-NK8kThmI/X3kDtVCmE-I/AAAAAAABZgM/XGWBoKqJkQY6INMGS2q5tgViQaXfTQg-wCLcBGAsYHQ/s420/02a13023e13a2ae3d8df1d1a57282210.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="294" data-original-width="420" src="https://1.bp.blogspot.com/-8b-NK8kThmI/X3kDtVCmE-I/AAAAAAABZgM/XGWBoKqJkQY6INMGS2q5tgViQaXfTQg-wCLcBGAsYHQ/s320/02a13023e13a2ae3d8df1d1a57282210.jpg" width="320" /></a></div><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-I-2gKBnYxGQ/X3kE2NTGbrI/AAAAAAABZgg/p3MCYHBBt5UyJNdaqWqZCMQQLmUS2CC_QCLcBGAsYHQ/s420/492452d096d7f15c1efa7fb1d4287631.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="294" data-original-width="420" src="https://1.bp.blogspot.com/-I-2gKBnYxGQ/X3kE2NTGbrI/AAAAAAABZgg/p3MCYHBBt5UyJNdaqWqZCMQQLmUS2CC_QCLcBGAsYHQ/s320/492452d096d7f15c1efa7fb1d4287631.png" width="320" /></a></div><br /><br /><p></p>Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-64397050274782426422020-10-01T23:59:00.000+01:002020-10-02T00:03:26.348+01:00Światowy Dzień Wegetarianizmu<p><b>Dzisiaj obchodzimy Światowy Dzień Wegetarianizmu! Nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje, i właściwie świętuję 365 dni w roku (a czasem nawet 366), ale chętnie napiszę coś z tej okazji.<span></span></b></p><a name='more'></a><p></p><p>Przeszłam na wege nieco ponad dwa lata temu. Ściślej rzecz biorąc to wróciłam, bo byłam pescowegetarianką między 18. a 22. rokiem życia, ale wtedy było mi ciężko, bo taka forma żywienia była droga i trudna dostępna (i powodowała sporo wrogości w otoczeniu). Potem, będąc już nieco bardziej przy forsie w tzw. dorosłym życiu, nie próbowałam iść w tę stronę z lenistwa. Przekonały mnie w końcu trzy wydarzenia: 1) przejście Siostry B na weganizm 2) związek z Rumiankiem, który nigdy nie podchodził zbyt entuzjastycznie do mięsa 3) uświadomienie sobie, jaką wielką jestem hipokrytką wspierając organizacje prozwierzęce (np. <a href="https://www.facebook.com/chrumki/" target="_blank">Azyl dla Świń "Chrumkowo"</a>) i jedząc te same zwierzątka. Potem doszły też inne przyczynki, np. zmiany klimatyczne i wpływ hodowli na środowisko, względy zdrowotne itp.</p><p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-JQj1l5nyYlQ/X3ZAIIcEozI/AAAAAAABZY8/oF_QWfQXaOIbl24dphijviASYUKjtiKBwCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20200902_122425.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="338" src="https://1.bp.blogspot.com/-JQj1l5nyYlQ/X3ZAIIcEozI/AAAAAAABZY8/oF_QWfQXaOIbl24dphijviASYUKjtiKBwCPcBGAsYHg/w450-h338/IMG_20200902_122425.jpg" title="Kalendarz Chrumkowa. Bardzo go lubię, co miesiąc mam nowe foto któregoś z rezydentów, wraz z krótką notką biograficzną. Jedna ze świń ma na imię Gosia :D" width="450" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kalendarz Chrumkowa. Bardzo go lubię, co miesiąc mam nowe foto któregoś z rezydentów, wraz z krótką notką biograficzną. Jedna ze świń ma na imię Gosia :D</td></tr></tbody></table><br /></p><p>Kwestie ideologiczne to oczywiście sprawa indywidualna i staram się nie agitować otoczenia pod tym względem (nie dotyczy gierojów wyjeżdżających mi z pseudonaukowym bełkotem o byciu drapieżnikiem), ale jednocześnie pragnę gorąco namówić was, czytelnicy, na spróbowanie diety roślinnej przynajmniej przez dzień-dwa w tygodniu. W obecnych czasach dieta bezmięsna jest łatwiejsza niż kiedykolwiek i nie jest droga. Oto kilka sposobów na wprowadzenie posiłków wege do codziennej diety:</p><h4 style="text-align: left;">1) Pokochaj ciecierzycę</h4><p>Bogata w białko i błonnik, uniwersalna, a przede wszystkim pyszna! Ciecierzyca występuje pod wieloma postaciami w produktach, które często widać na sklepowych półkach (np. hummus, falafel), ale również nadaje się do zup, potrawek (np. curry), sałatek, a nawet wege burgerów/kotletów. Moja ulubiona forma przyswajania tego rewelacyjnego warzywa strączkowego to curry z mlekiem kokosowym i szpinakiem (meta przepis na curry i chili zamieściłam <a href="https://margotfuckt.blogspot.com/2020/05/to-co-ty-wasciwie-jesz-cz-2.html" target="_blank">w tej notce</a>).</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-BorwtzAr52M/X3ZBYM6DGmI/AAAAAAABZZI/lhRr_CsLhjEGMtSsml-gtFtniyBHHsv4gCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20200617_130606.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-BorwtzAr52M/X3ZBYM6DGmI/AAAAAAABZZI/lhRr_CsLhjEGMtSsml-gtFtniyBHHsv4gCPcBGAsYHg/s320/IMG_20200617_130606.jpg" /></a></div><br /><h4 style="text-align: left;"><b>2) Tofu? Wcale nie fu!</b></h4><p>Oczywiście kiedy mowa o żywieniu roślinnym, nie sposób nie wspomnieć o tofu. Sprasowana pasta sojowa w formie białych bloków przypominających konsystencją twaróg jest niezwykle popularna wśród wegan i wegetarian na całym świecie, ale wśród wszystkożerców ma kiepską prasę z powodu bycia "bez smaku." Pomijam już całkiem oczywisty aspekt, że osoby przyzwyczajone do smaku produktów odzwierzęcych często nie są wyczulone na odmienne, bardziej subtelne smaki produktów roślinnych (ja sama teraz tak lubię tofu, że potrafię podjadać kawałki bez przypraw lub dodatków smakowych, a kiedyś uważałam je za mdłe i niejadalne), ale dzisiaj tofu jest sprzedawane w tak wielu formach, że każdy znajdzie coś dla siebie. Tofu różni się w zależności od kraju pochodzenia (japońskie jest miękkie, trochę jak ser feta, jest też forma przypominająca konsystencją serek topiony; chińskie jest twardsze i na ogół sprzedawane w formie dużych kostek), ale tofu dostępne w komercyjnych supermarketach ma też dodatkowe udziwnienia, np. jest smażone, wędzone lub obtoczone w przyprawach. Niestety, takie tofu w wersji <i>non-vanilla </i>jest na ogół drogie, ale jest jeszcze jeden trick: marynowanie! Ja często zalewam kawałki sosem sojowym z czymś tam i zostawiam na pół godziny w lodówce zanim zabiorę się za gotowanie. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-5DtisaGKblQ/X3ZF1aVJiuI/AAAAAAABZZU/E_zeTvD6WPMCH695YnLXSTHN2O0UUGtAQCPcBGAsYHg/s4032/IMG_20201001_173230.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-5DtisaGKblQ/X3ZF1aVJiuI/AAAAAAABZZU/E_zeTvD6WPMCH695YnLXSTHN2O0UUGtAQCPcBGAsYHg/s320/IMG_20201001_173230.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dzisiejsza marynata: sos sojowy i limonka.<br /></td></tr></tbody></table><br /><h4 style="text-align: left;"><b>3) Zabierz swoje kubki smakowe w podróż</b></h4><p>Faktem jest, że tradycyjne kuchnie europejskie nie sprzyjają roślinożercom (taka anegdotka: rozmawiam kiedyś w pracy z dwiema Hiszpankami, wspominam swoją wyprawę do Madrytu i jak to wszystkie dania były wysokomięsne, i wyraziłam przypuszczenie, że wegetarianom mieszkającym w Kraju Cervantesa musi być ciężko, na co jedna z nich zawołała: "to nieprawda! mamy dużo dań z rybami i owocami morza!" :D), ale są rejony świata, które dużo chętniej oferują dania wegetariańskie. Dlatego warto wypuścić się na obszary potraw egzotycznych i np. wypróbować różne dania w restauracji. Kuchnie świata, które oferują dużo roślinnego dobra to:</p><ul style="text-align: left;"><li>Kuchnia indyjska i pakistańska (czasami ma się i jedno, i drugie pod szyldem 'restauracji indyjskiej' - ponoć ludzie na Zachodzie są bardzo uprzedzeni do Pakistanu, co bardzo mnie smuci). Niektóre religie Indii narzucają wegetarianizm, dochodzi też kwestia mięsa halal, więc dań bezmięsnych jest zawsze sporo do wyboru. Uwaga: jeśli masz nietolerancję laktozy, to może być problem, ale jeszcze mi się nie zdarzyło być w restauracji indyjskiej/pakistańskiej, która nie dostosowywała dania do moich potrzeb lub nie proponowała zamiennika. <i>Pro tip: do zagryzania zamiast naan wybieraj roti, naan jest robione z jogurtem, a roti to praktycznie tortilla ;)</i></li></ul><i> </i><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-oYWED4ue5LU/X3ZWpAYDscI/AAAAAAABZZo/pKKVCsl-kfkvDZfDgOYuW5XEcVBYFObIQCLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20200809_142156.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-oYWED4ue5LU/X3ZWpAYDscI/AAAAAAABZZo/pKKVCsl-kfkvDZfDgOYuW5XEcVBYFObIQCLcBGAsYHQ/w300-h400/IMG_20200809_142156.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Restauracja pakistańska: saag dhal i roti<br /></td></tr></tbody></table><ul style="text-align: left;"><li>Kuchnie tajska i malezyjska - zawsze lubiłam dania ze wschodniej Azji, ale odkąd nabawiłam się nietolerancji laktozy, pokochałam je szczególnie mocno ze względu na wszechobecność mleka kokosowego, które jest pyszne i bardzo uniwersalne. Curry, pad thai<i> </i>i sos satay są zawsze smaczne i na ogół niedrogie.</li><li>Kuchnia śródziemnomorsko-północnoafrykańska (Irak, Iran, Liban itp.) - nie sposób nie wspomnieć o ojczyźnie hummusu i falafela! Fakt, że kultury te nie stronią od mięsa, ale również oferują szeroki wachlarz dań i przystawek z fasoli, ciecierzycy, pomidorów, a jeśli nie upieramy się przy weganizmie, to również sera i jajek. Jedną z moich ulubionych opcji śniadaniowych jest szakszuka - smażone warzywa pod jajkiem sadzonym.</li></ul><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-ohdM3U3iNBM/X3ZWpGL_MwI/AAAAAAABZZs/XaLJeNRhj-InDLJQyQkeg3Fl5wfQv23eACLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20180324_114157_HDR.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-ohdM3U3iNBM/X3ZWpGL_MwI/AAAAAAABZZs/XaLJeNRhj-InDLJQyQkeg3Fl5wfQv23eACLcBGAsYHQ/w300-h400/IMG_20180324_114157_HDR.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">"Śniadanie egipskie", czyli fasola fava z oliwą i czosnkiem, sałatka i placek pszenny <br /></td></tr></tbody></table><p> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-k_TodbScqj0/X3Za3YGzH-I/AAAAAAABZaI/dz10jp2KApQi99PxVijW5d0JUzKTQlT_QCLcBGAsYHQ/s1251/IMG_20180504_124345.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="938" data-original-width="1251" src="https://1.bp.blogspot.com/-k_TodbScqj0/X3Za3YGzH-I/AAAAAAABZaI/dz10jp2KApQi99PxVijW5d0JUzKTQlT_QCLcBGAsYHQ/s320/IMG_20180504_124345.jpg" width="320" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szakszuka<br /></td></tr></tbody></table><br /></p><ul style="text-align: left;"><li>Kuchnia japońska i koreańska, a zwłaszcza sushi - nie, nie przywidziało wam się, na serio polecam przystawkę znaną z "surowej ryby." Nie jest to zapewne powszechnie znany fakt, ale sushi istnieje również w formie warzywno-owocowej, np. z ogórkiem, marynowaną rzepą, awokado itp.</li></ul><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-JMZwFiUeqYg/X3ZZ8fLuY5I/AAAAAAABZaA/S59E0X7wDXQcD_VgvA_hSWkFx7Luz5P6ACLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20190723_180508.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-JMZwFiUeqYg/X3ZZ8fLuY5I/AAAAAAABZaA/S59E0X7wDXQcD_VgvA_hSWkFx7Luz5P6ACLcBGAsYHQ/s320/IMG_20190723_180508.jpg" /></a></div><br /><p>Oprócz tego, w wielu krajach istnieją teraz sklepy, które sprzedają produkty żywnościowe z Azji. Co prawda w Dublinie mamy wszystko, więc jestem rozpieszczona po kokardki, ale w Polsce widziałam już mleko kokosowe, sos sokowy i makaron ryżowy w Kauflandzie, więc inwazja kulturalna postępuje wszędzie. </p><h4 style="text-align: left;">4) A może by tak zamiennik?</h4><p>Wielu hardkorowych wegan traktuje te wynalazki z pogardą, ale ja uważam, że produkty roślinne "udające mięso", jak np. wytwory marki Quorn czy Beyond Burger są super. Pomagają przejść na wegetarianizm osobom, którym tęskno za smakiem mięsa i ugościć wszystkożerców na obiedzie. Jest to nadal trochę śmieciowe jedzenie i traktuję je bardziej jako szybkie rozwiązanie na dni, kiedy nie mam czasu gotować. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Cw5TtJ8inkQ/X3Zbi190V6I/AAAAAAABZaQ/RMAQUtkjcfgS3t_FwZH08FGpwP761mMnQCLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20200329_203622.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" src="https://1.bp.blogspot.com/-Cw5TtJ8inkQ/X3Zbi190V6I/AAAAAAABZaQ/RMAQUtkjcfgS3t_FwZH08FGpwP761mMnQCLcBGAsYHQ/s320/IMG_20200329_203622.jpg" width="320" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ziemniaczki z kotlecikiem, kotlecik to stek firmy Quorn<br /></td></tr></tbody></table><p></p><h4 style="text-align: left;">5) Eksperymentuj</h4><p>Każdy jest inny i ma inne upodobania smakowe (<i>thank you, Captain Obvious</i>). Niektórzy nie lubią pikantnych potraw (ciekawostka: im częściej się takowe jada, tym bardziej człowiek się przyzwyczaja), niektórzy nie tolerują lub mają alergię na soję, są nawet indywidua, które nie lubią mleka kokosowego! (whiskey tango foxtrot!) Dobra wiadomość: świat roślin jest tak niesamowicie różnorodny, że można kombinować bez ustanku. W Internecie jest pełno przepisów (z których rzadko korzystam, ale Rumianek już chętniej) wege i wega, nawet na alternatywy do tradycyjnie mięsnych dań. Osobiście polecam blogi i kanały YT:</p><p><a href="https://www.jadlonomia.com/" target="_blank">Jadłonomia</a></p><p><a href="https://thehappypear.ie" target="_blank">The Happy Pear</a></p><p><a href="https://www.youtube.com/channel/UCSC8SLylGt1v6lbrutdH9Bw" target="_blank">The Easy Vegan</a> (bonus: angielski humor :D)<br /></p><p><a href="https://www.youtube.com/user/VeganBlackMetalChef" target="_blank">Vegan Black Metal Chef</a> (bonus: METAL \m/)</p><p><a href="https://www.bbcgoodfood.com/">BBC Good Food </a>- nie jest to portal stricte wegetariański czy wegański, ale ma sporo bezmięsnych przepisów</p><p><br /></p><p>Mam nadzieję, że zachęciłam Was do spróbowania diety wegetariańskiej i eksperymentów z magią roślin. Smacznego!<br /></p>Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-12938544122551863372020-06-29T22:34:00.000+01:002020-06-29T22:35:23.134+01:00Zapiski z kwarantanny, cz. 7<b>Część prawdopodobnie ostatnia.</b><br />
<br />
<a name='more'></a><i>Od razu zaznaczam: to, że rząd irlandzki postanowił od dziś znowu otworzyć wyszynki i usługi nie ma nic wspólnego z zawieszeniem cyklu. Na dzień dzisiejszy nie ma planów, żebym wróciła do pracy w trybie naziemnym, więc dopóki mi się kategorycznie nie nakaże inaczej, kontynuuję pracę z domu. Nie wiem, kiedy wrócę do ludzi. Przebąkuje się coś o sierpniu.</i><br />
<br />
<br />
Minęły cztery tygodnie od ostatniego wpisu (nie wierzcie bloggerowi: ostatnia notka została wypuszczona w świat 1. czerwca, 26. maja to data, kiedy zaczęłam ją pisać; no comments), więc działo się co nieco.<br />
<br />
Ale... ciężko to wszystko ująć w jedną zwartą notkę! Doszłam do wniosku, że wolę napisać kilka postów na konkretne tematy, kiedy mogę zrobić jakiś sensowny content, niż się rozdrabniać.<br />
<br />
Dlatego tym razem będzie krótko węzłowato: żyjemy, jesteśmy zdrowi, robimy różne ciekawe rzeczy, będą posty. Jeźlikto ciekawy, zapraszam na mojego <a href="https://www.instagram.com/margaret_friday/" target="_blank">instagrama</a>, gdzie robi się nieco bardziej kronikarsko.<br />
<br />
Na deser: scones zrobione parę dni temu przez Rumianka. Były pyszne i smakowały jak scones z włoskiej piekarnio-cukierni, którą miałam za rogiem na starym kwadracie, i gdzie opychałam się croissantami (i scones) bez opamiętania. Ten smak wprawił mnie w głęboką nostalgię spowodowaną tęsknotą za czasami, kiedy mieszkałam w mieście i mogłam jeść przetwory mleczne.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-wvbbf77Ojkk/XvpdCnB5TcI/AAAAAAABWDk/xZtjYIu2KZMXI3JAm8wv2IjdlDmVB__CgCPcBGAsYHg/s1600/IMG_20200625_155253.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-wvbbf77Ojkk/XvpdCnB5TcI/AAAAAAABWDk/xZtjYIu2KZMXI3JAm8wv2IjdlDmVB__CgCPcBGAsYHg/s640/IMG_20200625_155253.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Scones są oczywiście bezmleczne. A jednak smak ten sam. Magia, panie.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-42276671633313096532020-05-26T11:43:00.034+01:002020-06-26T14:41:25.600+01:00Zapiski z kwarantanny, cz. 6<b>Zapraszam na kolejny odcinek Transmisji z Końca Świata!</b><br />
<a name='more'></a><br />
<div>
Znowu dłuższa przerwa, ale tym razem nie z powodu przepracowania, a raczej dlatego, że psychiczne oklapnięcie nadal nieco mnie trzyma i zwyczajnie trochę mi się nie chciało. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Generalnie nadal ta sama bida: zakupy online z Tesco, okazjonalne wycieczki do lokalnego monopolowego i Lidla, no i przede wszystkim praca. Bez większych wzruszeń, za to ze sporą dawką demotywacji i zniechęcenia ogólnego.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Na szczęście zdarzyły się też pozytywne rzeczy, i zbieram je jak do słoiczka, żeby pocieszyć się czymś słodkim w gorzkich chwilach.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>W połowie maja nastąpiły urodziny Siostry A i odbyłyśmy party przez video messengera.</b> Nawet na tę okazję nałożyłam mejkap, były też wytworne nakrycia głowy. Było super i nie mogłyśmy się nagadać. Zważcie, że mówię to ja, która nie znosi gadać przez telefon!</div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-rmg6QwzJQoU/XtQdkM5kSRI/AAAAAAABVSo/z-y9t2KthHwx4oeB4nCsoZb5EXzViY8CQCK4BGAsYHg/Screenshot_20200513-203629.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2246" data-original-width="1080" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-rmg6QwzJQoU/XtQdkM5kSRI/AAAAAAABVSo/z-y9t2KthHwx4oeB4nCsoZb5EXzViY8CQCK4BGAsYHg/w193-h400/Screenshot_20200513-203629.png" width="193" /></a></div>
<div>
<b><br /></b></div>
<div>
<b>Domowe uprawy nareszcie zaczęły wydawać owoce</b> i tak oto mogliśmy zasmakować pierwsze pomidorki z własnej hodowli. Były bardzo smaczne i aromatyczne. Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam zapach pomidorów i czasem nawet wącham liście wstając o poranku.</div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-R4_13exwp-o/XtUarpYk9_I/AAAAAAABVTs/6d0W6AkRQWQ-emhz-DN4PpuxxYgqtnI8QCK4BGAsYHg/IMG_20200516_142742.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-R4_13exwp-o/XtUarpYk9_I/AAAAAAABVTs/6d0W6AkRQWQ-emhz-DN4PpuxxYgqtnI8QCK4BGAsYHg/w480-h640/IMG_20200516_142742.jpg" width="480" /></a></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Parę dni temu zakwitły również kwiaty, których cebulki nabyłam trochę przypadkiem i posadziłam w marcu (a więc długo po przepisowym czasie na sadzenie): szafirki i żonkile. Jestem zaskoczona, bo nie spodziewałam się jakiegokolwiek rezultatu. Morał tej historii jest taki, że jeśli mieszka się w łagodnym klimacie (tak, Irlandia jest zimna, ale dość stała i zimy prawie nigdy nie są ekstremalne), to czas sadzenia nie jest aż tak istotny.</div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-jG16QIeuZ_M/XtUgllJ0mTI/AAAAAAABVUQ/SoIY_9xcw3YadTlZhTF-53JnbiVStPNIwCK4BGAsYHg/IMG_20200529_091630.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-jG16QIeuZ_M/XtUgllJ0mTI/AAAAAAABVUQ/SoIY_9xcw3YadTlZhTF-53JnbiVStPNIwCK4BGAsYHg/w640-h480/IMG_20200529_091630.jpg" width="640" /></a></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Rumianek nie ustawał w eksperymentach z pieczeniem chleba</b> i tak oto powstał pierwszy chleb z suszonymi pomidorami. A zaraz potem z czarnymi oliwkami. Odtąd nic już nie było takie samo, a popyt na humus wzrósł o 200%.</div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-0tP9BojL284/XtUbSCj58SI/AAAAAAABVT0/zKpIQo2-nZ003_FqlGT6GHk7anB6_ocZgCK4BGAsYHg/IMG_20200516_144028.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-0tP9BojL284/XtUbSCj58SI/AAAAAAABVT0/zKpIQo2-nZ003_FqlGT6GHk7anB6_ocZgCK4BGAsYHg/w640-h480/IMG_20200516_144028.jpg" width="640" /></a></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-1pfQsH9axdA/XtUce68PKAI/AAAAAAABVUA/wMda0mRPe_cPm_CVCkc38yEjnmXONlw-ACK4BGAsYHg/IMG_20200521_125803.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-1pfQsH9axdA/XtUce68PKAI/AAAAAAABVUA/wMda0mRPe_cPm_CVCkc38yEjnmXONlw-ACK4BGAsYHg/w480-h640/IMG_20200521_125803.jpg" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chleb z guacamole? Dlaczego nie! Swoją drogą: zaręczam, że jeśli raz zrobicie własne guacamole, to gotowe z takeawaya lub supermarketu już nigdy was nie zadowoli. Serio.</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Przyszły przypinki z <a href="https://www.pixelelixir.com/collections/terror-kitties" target="_blank">horrorkotkami</a>. </b>Rumianek wsparł projekt na kickstarterze i kazał mi wybrać dwa wzory. Myślałam, że wybiera dla siebie, ale okazało się, że to prezent dla mnie! Są piękne i nie mogę się doczekać aż znowu wyjdę na miasto, żeby doczepić którąś do mojego plecaka.</div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-iNAbZ6Mazo0/XtUhYJ_6J8I/AAAAAAABVUY/S375wNiMU6scEsBSScn7NSBEyagB-Su8ACK4BGAsYHg/IMG_20200520_153056.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" src="https://1.bp.blogspot.com/-iNAbZ6Mazo0/XtUhYJ_6J8I/AAAAAAABVUY/S375wNiMU6scEsBSScn7NSBEyagB-Su8ACK4BGAsYHg/s320/IMG_20200520_153056.jpg" width="320" /></a></div>
<div>
<br />
<b>Nareszcie zdecydowałam się na jakiś dekor w sypialni.</b> A konkretnie to posłuchałam porady <a href="https://www.youtube.com/channel/UCrh9tOpAY2-Ev5pRssXq2Wg" target="_blank">Aleksandry Gater</a> i póki nie mogę zrobić drastycznych zmian w wystroju (bo jednak chata rozpaczliwie potrzebuje remontu), przynajmniej zmienię klosz lampy i uchwyty w szafkach/szafie. Postanowiłam pójść w styl rustykalno-industrialny, czyli wjechały elementy metalowe w kolorze czarnym. Zamówiłam jeszcze czarny barwnik do tkanin, żeby przerobić jedną narzutę i czarne poszewki na poduszki. Jeszcze czeka mnie wybór nowego karnisza (również czarnego), ale póki co nie znalazłam nic dobrego na Amazonie. Może po prostu pomaluję ten, który już mam? Tak czy siak, cieszę się, że chociaż trochę popchnęłam projekt do przodu!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-C-A3lpiiqEk/XtUkL3uWRBI/AAAAAAABVUk/_vP0DtuTulofy7cECLtbDHqaGhGOGixDQCPcBGAsYHg/s1600/IMG_20200527_072700.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1564" data-original-width="1564" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-C-A3lpiiqEk/XtUkL3uWRBI/AAAAAAABVUk/_vP0DtuTulofy7cECLtbDHqaGhGOGixDQCPcBGAsYHg/s320/IMG_20200527_072700.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-qe6Y2rupwj0/XtUkL90QSVI/AAAAAAABVUk/In87GbMAsvM5s6_Eb_6tQVQrVpkSO7BkACPcBGAsYHg/s1600/IMG_20200520_084308.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-qe6Y2rupwj0/XtUkL90QSVI/AAAAAAABVUk/In87GbMAsvM5s6_Eb_6tQVQrVpkSO7BkACPcBGAsYHg/s320/IMG_20200520_084308.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<b>Założyłam sobie konto na skillshare i w wolnych chwilach robię kursy z designu</b>. Kursy nie są doskonałe (przede wszystkim brakuje interakcji z nauczycielem i sprawdzania prac) i myślę, że w przyszłości wolałabym zapisać się do jakiejś szkoły, ale póki co mogę przyswoić trochę podstaw. Zwłaszcza, że pierwsze dwa miesiące są za darmo. Kursy są krótkie i dość łatwe do ogarnięcia. Oczywiście robię notatki.<br />
<br /></div>
<div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-CHrlI_9eOMg/XtUkwTuKSLI/AAAAAAABVUs/48Mb5xpusV0zU2UnZu7Wb6LUg8OMKUfewCPcBGAsYHg/s1600/IMG_20200526_203331.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-CHrlI_9eOMg/XtUkwTuKSLI/AAAAAAABVUs/48Mb5xpusV0zU2UnZu7Wb6LUg8OMKUfewCPcBGAsYHg/s320/IMG_20200526_203331.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Lekcje na temat teorii koloru. Znajduję niesłychanie zabawnym jak wiele z tego, o czym mówi profesjonalistka robiłam instynktownie.</td></tr>
</tbody></table>
<b>NARESZCIE SKOŃCZYŁAM OGARNIAĆ TE CHOLERNE MATERIAŁY DO RĘKODZIEŁA. </b>W zasadzie materiały do szycia i artykuły papiernicze poszły dość łatwo, ale paciorki to był absolutny koszmar i zajęło mi to wiele, wiele godzin. Teraz mam trochę lepszy system przechowywania wszystkiego, sporo też wyrzuciłam. Nawet zainstalowałam szuflady Ivar, które czekały na swoją kolej od wielu, wielu miesięcy, więc nie muszę już robić kompletnego rozpierdzielu, żeby znaleźć dziurkacz czy zszywacz. Osobiście jestem zadowolona z rezultatu, ale Maggie May nie podziela mego entuzjazmu, bo półki zapełniły się ponownie i nie może już się po nich szwendać.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-pqoC5uxs190/XtUoA7f1AdI/AAAAAAABVU4/I4Z18qk4Q5oOZgVNOtHbKJw7FRfnT87LQCPcBGAsYHg/s1600/IMG_20200513_131511.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-pqoC5uxs190/XtUoA7f1AdI/AAAAAAABVU4/I4Z18qk4Q5oOZgVNOtHbKJw7FRfnT87LQCPcBGAsYHg/s320/IMG_20200513_131511.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<b>Pogoda znowu zrobiła się przyjemna</b>, i tak oto spędzamy długi weekend rozkoszując się latem. Nawet w sobotę nabyliśmy jakieś lody (wegańskie oczywiście), a poranki spędzam czytając i opalając się na wschodnim balkonie. Radość!<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-jxKRqDWMlDo/XtUomXdgFDI/AAAAAAABVVE/fO3RQCNf44Aiwn-U0_tlBXgBRcd_K_MOgCPcBGAsYHg/s1600/IMG_20200531_105253.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-jxKRqDWMlDo/XtUomXdgFDI/AAAAAAABVVE/fO3RQCNf44Aiwn-U0_tlBXgBRcd_K_MOgCPcBGAsYHg/s320/IMG_20200531_105253.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W ten weekend było na tapecie "How to be good" Nicka Hornby'ego. Nuda, panie.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
W ramach szukania radości w prostych rozrywkach wysprzątałam kuchenny stół i wróciliśmy z Rumiankiem do planszówek. Nadal wygrywam w Tokyo Highway i nadal dostaję w dupę w Furry Foodies.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-JxkM0qJScCQ/XtUqYDuJuOI/AAAAAAABVVU/BNDllpuhnnwJTAz8145fo9XXfkFTUt2oQCPcBGAsYHg/s1600/IMG_20200530_212710.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-JxkM0qJScCQ/XtUqYDuJuOI/AAAAAAABVVU/BNDllpuhnnwJTAz8145fo9XXfkFTUt2oQCPcBGAsYHg/s320/IMG_20200530_212710.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Napiszę o jednym coś-jakby-negatywie: próbowałam wrócić do pisania pamiętnika, ale zrobić to w usystematyzowanej formie tzw. mindset journal (czyli: jak się czuję, za co jestem wdzięczna, jakie mam cele na dziś i co zdarzyło się dziś dobrego) i... poległam z kretesem. Po prostu czułam się, jakbym wypełniała jeszcze jeden obowiązek i frustrowałam tym, że nie jestem w stanie wypełniać planu dnia, więc zamiast tego ustawiłam sobie jeden cel na każdy jeden dzień: wreszcie się od siebie odpierdolić. Tak więc jednego dnia zasuwam jak króliczek Duracella i sprzątam kuchnię na wysoki połysk, bo akurat mam taki kaprys, a nazajutrz cały wieczór gram w House Flipper lub oglądam Mad Men. Gdyby nie lock-down, pewnie nie byłoby to możliwe, więc nadal doceniam zaistniałą sytuację. Czego i wam życzę.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">I oddaliła się rączo do GTA V. Bo apetyt na tego typu rozrywkę wzrósł po serii Far Cry i Saints Row 2, ale to pierwsze skończyłam, a to drugie tak naszpikowane bugami, że nie dało się grać. Ahoj, przygodo</span>!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/RVmG_d3HKBA/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/RVmG_d3HKBA?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<br /></div>
Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-44464988693914892102020-05-13T08:50:00.003+01:002020-05-26T11:41:09.370+01:00To co ty właściwie jesz? cz. 2<b>Ups, zapomniało misiem, że <a href="https://margotfuckt.blogspot.com/2017/05/to-co-ty-wasciwie-jesz.html" target="_blank">kiedyś tam obiecałam serię notek o pichceniu</a>. No ale co się odwlecze... Zapraszam na część drugą!</b><br />
<a name='more'></a><br />
Gwoli przypomnienia: mam nietolerancje pokarmowe (z pewnością na laktozę, być może również na niektóre zboża; niestety, test, który robiłam pod tym kątem okazał się być niewiarygodny, więc żyję w niepewności), jestem wege i niespecjalnie lubię spędzać czas na gotowaniu czy zakupach spożywczych. Wszystko, co przygotowuję, musi być szybkie, łatwe, w miarę zdrowe & bezmięsne. Nie jest mi łatwo, ale znalazłam/ukułam parę złotych przepisów.<br />
<br />
Dzisiaj będziemy robić danie obiadowe. Pokażę wszystko na przykładzie chili sin carne (nie, to nie literówka, dosłownie 'chili bez mięsa'), które zrobiłam parę tygodni temu, ale ta sama metoda działa na curry (które również często robię).<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-0HTIpae-yP0/XrsS37sBk7I/AAAAAAABUuc/8_VhyfvJeN8Y8gP0kl76wkLsCRoG6ZjqwCPcBGAsYHg/s1600/IMG_20200413_175113.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-0HTIpae-yP0/XrsS37sBk7I/AAAAAAABUuc/8_VhyfvJeN8Y8gP0kl76wkLsCRoG6ZjqwCPcBGAsYHg/s320/IMG_20200413_175113.jpg" width="320" /></a></div>
<b>Składniki:</b><br />
- cebula<br />
- czosnek<br />
- przyprawy<br />
- olej<br />
- warzywa wedle uznania (oprócz ziemniaków, o czym później)<br />
- sos<br />
- dodatek proteinowy (jeśli taka wola)<br />
<br />
Okej, chyba się zapędziłam. Nie baudzo nawet umiem sporządzać przepisy. Może lepiej zamiast tego wytłumaczę, na czym zasadza się "filozofia" całości.<br />
<br />
Filozofia sprowadza się do następujących kroków:<br />
<br />
<b>1. Posiekaj wszystko w kostkę, piórka, plasterki czy co tylko. </b>Osobiście radzę zrobienie tego zanim pójdzie w ruch garnek, bo jeśli nie macie dość wprawy w siekaniu, to może się zdarzyć, że niektóre składniki będą się już przypalać, a wy będziecie jeszcze tańczyć z nożem. Nie polecam.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-ASGcpaQDTXk/XrsSwVJgimI/AAAAAAABUuY/A745Qm0Vrp4JLFp-q4K-HgxI1gU5ScajACPcBGAsYHg/s1600/IMG_20200413_180615.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-ASGcpaQDTXk/XrsSwVJgimI/AAAAAAABUuY/A745Qm0Vrp4JLFp-q4K-HgxI1gU5ScajACPcBGAsYHg/s400/IMG_20200413_180615.jpg" width="400" /></a></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-S5Kv1rpBjsc/XrsTh3Gjd9I/AAAAAAABUuo/_AmwAB8BrdUfiPniCBXXxrs08zLtfiNYwCPcBGAsYHg/s1600/IMG_20200413_181659.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-S5Kv1rpBjsc/XrsTh3Gjd9I/AAAAAAABUuo/_AmwAB8BrdUfiPniCBXXxrs08zLtfiNYwCPcBGAsYHg/s400/IMG_20200413_181659.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tak, wiem, że nie słucham własnej rady. Otóż uprzejmie donoszę, że mam za małą deskę, żeby wszystko się zmieściło, jak również mam dużą wprawę z nożem. Za to w ramach czynności wstępnych przygotowałam paprykę do siekania (wycięłam szypułki i środek, przepołowiłam itp.)</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Fu2m6oEVF1s/XrsTh378NrI/AAAAAAABUuo/p8r9ivSorpEqD58f50geLSpF726DEwk0wCPcBGAsYHg/s1600/IMG_20200413_180605.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-Fu2m6oEVF1s/XrsTh378NrI/AAAAAAABUuo/p8r9ivSorpEqD58f50geLSpF726DEwk0wCPcBGAsYHg/s320/IMG_20200413_180605.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeżeli zamierzasz wykorzystać warzywa z puszki, to na tym etapie trzeba je odsączyć, żeby były gotowe do wrzucenia do gara; wyjątek: pomidory.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<b>2. Włącz palnik, wlej trochę oleju, rozgrzej go, wrzuć cebulę, czosnek i przyprawy,</b> mieszaj wszystko, żeby zmiękło i się nie przypaliło (cebula nie musi być brązowa). Z przypraw polecam: sól, Tercet Zupny AKA liść laurowy+ziarenka pieprzu+ziele angielskie, no i oczywiście chili. Osobiście używam papryczek chili, bo są bardziej aromatyczne i pikantne niż proszek (kupuję wielkie wory w supermarketach azjatyckich, po czym wszystko mrożę; bonus: mrożoną papryczkę dużo łatwiej się kroi). Jeżeli robimy curry, to na tym etapie leci do gara również pasta lub proszek curry.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-TLiQqVOlKmY/XrsTh9r4uSI/AAAAAAABUuo/pWhu73_FRrwDwIwRt6BHNfHWHoJISURQQCPcBGAsYHg/s1600/IMG_20200413_181134.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-TLiQqVOlKmY/XrsTh9r4uSI/AAAAAAABUuo/pWhu73_FRrwDwIwRt6BHNfHWHoJISURQQCPcBGAsYHg/s320/IMG_20200413_181134.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<b><br /></b>
<b>3. Do cebuli dorzuć składniki, które długo się gotują</b> i przesmaż wszystko razem. Nie wiem, czy ma to jakieś podstawy naukowe, ale zawsze uważałam, że to służy scementowaniu smaku. Przez długo gotujące się składniki rozumiem: marchew, bataty (stanowczo odradzam używania ziemniaków w niniejszym przepisie; gotują się bardzo długo i wydzielają jakieś ohydne gówno do cieczy, w której dochodzą), mięso, warzywa strączkowe i warzywa mocno zmrożone (tak, używam mrożonek i konserw, bo kupowanie świeżych warzyw na zapas po prostu się nie udaje z powodu ich krótkiego okresu przydatności; nie mam warunków, żeby kupować warzywa co kilka dni i już).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-HqwBZeaoPKE/XrsThxg_U9I/AAAAAAABUus/CpJUAIwYW2cCfu5gHqRgqzcSX2-7oQKGgCPcBGAYYCw/s1600/IMG_20200413_182219.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-HqwBZeaoPKE/XrsThxg_U9I/AAAAAAABUus/CpJUAIwYW2cCfu5gHqRgqzcSX2-7oQKGgCPcBGAYYCw/s320/IMG_20200413_182219.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<b>4. Dodaj sos. </b>W przypadku chili używam pomidorów z puszki i passaty, ale do curry już jest lepszy wybór - można albo trzymać się sosu pomidorowego (wtedy będzie curry w stylu indyjskim(?)), albo użyć mleka kokosowego (wtedy będzie curry w stylu tajskim - osobiście wolę tę wersję, bo słodkie). Można też użyć wody, ale wtedy polecam dorzucenie kostki rosołowej dla poprawy smaku.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-R0MnDwtwi5Q/XrsTh2g0OjI/AAAAAAABUus/XWTItHVaQt4dvTUHDDqWyT4-ubpfEnv7wCPcBGAYYCw/s1600/IMG_20200413_182630.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-R0MnDwtwi5Q/XrsTh2g0OjI/AAAAAAABUus/XWTItHVaQt4dvTUHDDqWyT4-ubpfEnv7wCPcBGAYYCw/s320/IMG_20200413_182630.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<b>5. Gotuj wsio aż prawie-że zmięknie, dorzuć składniki, które gotują się krócej i gotuj dalej. </b>W moim przypadku takim składnikiem była cukinia, która dochodzi raz-dwa. Inne szybko gotujące się warzywa to: por, jarmuż, bakłażan, grzyby, tofu (z tym ostatnim w ogóle radzę uważać: jeżeli jest to tofu japońskie, to lepiej je przed wrzuceniem do garnka trochę obsmażyć w panierce z mąki kukurydzianej).<br />
<br />
Czy wszystko osiągnęło miękkość, która cię zadowala? Gratuluję, obiad gotowy! Chili świetnie współgra z frytkami, curry z ryżem, można też całość zagryzać chlebem; oczywiście każdy ma swoje upodobania.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-ZGHFlSvXGWA/XrsZuppHvoI/AAAAAAABUu4/PJvTuLewRH87oS2NWiSHZ5Sx4aLqKIOpwCPcBGAsYHg/s1600/IMG_20200414_185608.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-ZGHFlSvXGWA/XrsZuppHvoI/AAAAAAABUu4/PJvTuLewRH87oS2NWiSHZ5Sx4aLqKIOpwCPcBGAsYHg/s640/IMG_20200414_185608.jpg" width="480" /></a></div>
<br />
Powyższy instruktaż jest niesamowicie uniwersalny i łatwy do zapamiętania. Wypatrzyłam go kiedyś w internecie jako przepis na zupę (nawiasem mówiąc: jeżeli wszystkie warzywa są ugotowane do miękkości i przynajmniej jedno wydziela więcej skrobi - celem zagęszczenia - to po ugotowaniu i ostudzeniu można całość zmiksować i mieć zupę-krem), od tego czasu stosuję niniejszą recepturę parę razy w tygodniu i mogłabym to robić przez sen. Kombinacji jest tyle, ile warzyw, czyli... skończenie wiele, ale mimo wszystko od cholery. Moje ulubione zestawy:<br />
- curry z mlekiem kokosowym, ciecierzycą, marchewką i batatami<br />
- chili z mielonym sojowym, sosem pomidorowym, fasolą czerwoną, kukurydzą i papryką (czyli w sumie prawie to, co powyżej; nie miałam mielonego, ale za to miałam cukinię)<br />
- żółte curry z mlekiem kokosowym, papryką, szpinakiem i batatami<br />
- protoplasta, czyli "zupa" z fasoli mung i jarmużu (składnik, którego nie znać w tytule, a robi różnicę: marchewka; zamiast sosu używa się wody z kostką rosołową)<br />
- soczewica, marchew, pomidory (ciekawostka: tak przygotowane curry/chili/potrawka może służyć za nadzienie do mussaki, lazanii lub wegetariańskiego shepherd's pie; gotowana soczewica, brązowa lub zielona, bardzo przypomina mięso mielone)<br />
<br />
Mam nadzieję, że pomogłam i zainspirowałam was do wprowadzenia odrobiny egzotyki do codziennego gotowania. Smacznego!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-rA6WOPnAgU4/XrumozotXHI/AAAAAAABUvk/xMfN-k6jDgw_ZFeQswiiIzHXAU0kEghHACLcBGAsYHQ/s1600/IMG_20161028_143618.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-rA6WOPnAgU4/XrumozotXHI/AAAAAAABUvk/xMfN-k6jDgw_ZFeQswiiIzHXAU0kEghHACLcBGAsYHQ/s400/IMG_20161028_143618.jpg" width="300" /></a></div>
<br />Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-84489689566908556152020-05-12T00:50:00.000+01:002020-05-12T00:50:34.198+01:00Zapiski z kwarantanny, cz. 5<b>Miesiąc przerwy! Ale spoko, wracam do żywych.</b><br />
<a name='more'></a><br />
Naprawdę, naprawdę chciałam aktualizować mojego blogaska co tydzień. Ale niestety tzw. życie się wtrąciło.<br />
<br />
Przede wszystkim od Wielkanocy do ubiegłego czwartku bardzo intensywnie pracowałam. Bardzo. Średnio po 12 godzin dziennie (jednego dnia pracowałam nawet 15). Przygotowywaliśmy wielki release nowej wersji i nie tylko dostałam do odwalenia robotę, którą normalnie wykonują dwie osoby, ale również wszystko, co mogło pójść źle, poszło jeszcze gorzej. Jestem absolutnie skonana i nadal nie mogę się pozbierać psychicznie po tym przeżyciu, chociaż w piątek wzięłam urlop. Nie do wiary, że w mojej pierwszej pracy w Irlandii pracowałam tak tydzień w tydzień przez ponad trzy lata. Dzisiaj sobie nie wyobrażam takiego tempa i gdyby firma zmuszała mnie do czegoś takiego przez dłużej niż miesiąc, to zaczęłabym szukać nowej pracy (tak swoją drogą to pracę chcę zmienić, ale z wielu powodów aktualnie nie mogę i nie palę się do tego aż tak bardzo). Podejrzewam, że miał wielkie znaczenie fakt, że nie miałam wtedy nawet trzydziestu lat, więc miałam lepsze zdrowie i mniejsze możliwości zmiany zawodu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/VHoT4N43jK8/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/VHoT4N43jK8?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Piosenka przewodnia z tamtych czasów.</span></div>
<br />
<br />
Tak więc, od Wielkanocy życie prywatne w tygodniu praktycznie dla mnie nie istniało. Zupełnie jak i bez pandemii, tylko, że czas, który normalnie spędzam w dojazdach, spędzałam pracując.<br />
<br />
Wieczorami, kiedy już stwierdziłam, że mój mózg przestał pracować i muszę przerwać korpokierat na dziś, oglądałam TV i grałam w gry. Z seriali kontynuujemy "Człowieka z Wysokiego Zamku" (nadal bdb), jak również obejrzeliśmy znakomity serial kryminalny produkcji BBC pt. "Life on Mars" i zaczęliśmy jego sequel, "Ashes to ashes." Nie obejrzeliśmy ani jednego filmu, bo nie miałam na to energii ani koncentracji.<br />
<br />
Z gier, oprócz mojego ulubionego House Flippera, przeszłam grę pt. Station Renovation (również polskiej produkcji; celem jest odremontowanie i przywrócenie do użytku kilka stacji kolejowych; szkoda, że to zaledwie 12 godzin grania i skończyłam w jeden weekend). Jako, że kiedy jestem zmęczona psychicznie nic mnie tak nie relaksuje jak granie w strzelanki, zainstalowałam kolejną część serii Far Cry, Primal. Wielu ludzi krytykuje tę część (ludzie od <a href="https://www.youtube.com/watch?v=CB7-tOpnVmQ" target="_blank">Honest Trailers</a> z całą swoją złośliwością stwierdzili, że formuła FC nie działa bez broni palnej), ale osobiście jestem zachwycona i nawet bugi mnie nie wkurwiają. Dodatkowy plus: można oswajać dzikie zwierzęta (żeby potem odwalały za nas część roboty) i je miziać :) Na razie "mam" cyjona, jaguara, lwa, dwa tygrysy szablozębne, wilka i dwa niedźwiedzie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-3ApyJUe7ZMU/XrnHbaDPVZI/AAAAAAABUsE/cVJGA_ksylwnTFciBCmipZt9WQSjJkc7QCLcBGAsYHQ/s1600/zwierzatka_growe.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://1.bp.blogspot.com/-3ApyJUe7ZMU/XrnHbaDPVZI/AAAAAAABUsE/cVJGA_ksylwnTFciBCmipZt9WQSjJkc7QCLcBGAsYHQ/s640/zwierzatka_growe.png" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jaguar podczas miziania robi miny, rusza głową i mruczy jak Gryzelda (która miała również panterzy pysk i chód dzikiego kota). Right in the feels :(</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
W weekendy próbowałam poświęcić czas na ciut większe projekty niż tymczasowy reset mózgu i tak w pierwszy weekend po Wielkanocy zabrałam się za solidne czystki w garderobie (czyli w ubraniach, akcesoriach, butach i biżuterii). Fakt, że miało to wymiar cokolwiek symboliczny, bo rzeczy wytypowane do wyjazdu z chaty nie mogą jej na razie fizycznie opuścić; po prostu kolejne przedsięwzięcie na "po kwarantannie." Ale pomijając trzy ogromne torby ubrań i akcesoriów zalegających teraz w salonie jestem niezmiernie zadowolona z efektów: zwolniłam jedną szufladę w komodach i pochowałam doń część biżuterii, torebki nie wiszą już w korytarzu, a mieszczą się na półce w szafie, no i najważniejsze: po raz pierwszy odkąd tu mieszkam jestem w stanie zamknąć szafę. Dotąd jedno skrzydło było permanentnie otwarte i wisiały na nim spódnice. Dzięki temu, że mniej rzeczy jest na widoku, sypialnia nie wygląda już jak graciarnia i dużo przyjemniej się rano wstaje. Nawet mam coś na kształt toaletki, aczkolwiek nie wiem do końca po co, skoro mam dużo lepsze warunki do malowania się w łazience. Eksperci od wystroju wnętrz prawią, że powieszenie lustra w ciemnym kącie pokoju może rozjaśnić pomieszczenie i tej wersji się trzymam.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/--dN_ZmQC0ug/XrnJGugErmI/AAAAAAABUsQ/gpxfwrGxqN4YkBLiar1-q-WVtRVd8RyggCPcBGAsYHg/s1600/IMG_20200419_163415.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/--dN_ZmQC0ug/XrnJGugErmI/AAAAAAABUsQ/gpxfwrGxqN4YkBLiar1-q-WVtRVd8RyggCPcBGAsYHg/s400/IMG_20200419_163415.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-EDA-e0wH1ww/XrnJGigYeTI/AAAAAAABUsQ/Xr6hcJlmA64R0V9xAePlMoN9mH5XLc2igCPcBGAsYHg/s1600/IMG_20200419_123004.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-EDA-e0wH1ww/XrnJGigYeTI/AAAAAAABUsQ/Xr6hcJlmA64R0V9xAePlMoN9mH5XLc2igCPcBGAsYHg/s400/IMG_20200419_123004.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">"Toaletka" spotkała się z wielkim entuzjazmem Maggie May, która ma taką metodę na obudzenie mamusi, że chodzi po sypialni i strąca przedmioty. Co rano któryś biżut ląduje na podłodze :D</td></tr>
</tbody></table>
<br />
W ciągu kolejnych dwóch tygodni zaczęłam się przymierzać do jeszcze gorszej stajni Augiasza, a mianowicie do uporządkowania moich zasobów do rękodzielenia. Zaczęłam wczoraj (w niedzielę), spędziłam nad tym ok. 8 godzin, dzisiaj ok. godziny i nadal nie jest zrobione, ale idzie mi dużo lepiej niż się spodziewałam. Zapewne pomogło mi to, że w poprzedzających tygodniach, podczas pracy, kiedy to musiałam dosłownie siedzieć i patrzeć jak wykonuje się kod, zaczęłam rozkładać na czynniki pierwsze jakieś 99% moich dzieł, które kiedyś tam zrobiłam na sprzedaż. Teraz mam prawdziwy obraz tego, ile tak naprawdę tego mam. Sporo wyrzuciłam (głównie plastik beznadziejnej jakości i elementy posrebrzane tak poczerniałe, że aż brzydziłam się dotykać), trochę wytypowałam żeby oddać/odsprzedać. Zainstalowałam dwie nowe szuflady w biurze/pracowni i wreszcie robię użytek z różnych frymuśnych pudeł z IKEA, które kupiłam na tę okoliczność (przezroczyste, żeby było wiadomo, co mam, wiecie o co chodzi.)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-mribf0PMAdA/XrnLsje2axI/AAAAAAABUsc/jMrV86mAVbUZ4e2SL428mky5XtNc15L9ACPcBGAsYHg/s1600/IMG_20200510_155133.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-mribf0PMAdA/XrnLsje2axI/AAAAAAABUsc/jMrV86mAVbUZ4e2SL428mky5XtNc15L9ACPcBGAsYHg/s640/IMG_20200510_155133.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kto kupuje koraliki ten wie :D</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-0N-hsfknJDc/XrnLsi3i75I/AAAAAAABUsc/nkoB5owFvhgx72pbTBUdKZ8IRryk1jnmgCPcBGAsYHg/s1600/IMG_20200510_124746.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-0N-hsfknJDc/XrnLsi3i75I/AAAAAAABUsc/nkoB5owFvhgx72pbTBUdKZ8IRryk1jnmgCPcBGAsYHg/s640/IMG_20200510_124746.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Początek. Samo przeniesienie tego wszystkiego z biura do sypialni było tak męczące, że byłam cała mokra od potu.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Warto również wspomnieć, że w ubiegłym tygodniu Rumianek i ja reaktywowaliśmy zestaw do badmintona! Kupiliśmy go dwa lata temu w Lidlu i o ile latem 2018 graliśmy naprawdę sporo (właściwie codziennie przez całe lato i wczesną jesień), o tyle w ubiegłym roku udało nam się zaledwie raz, bo lato było wietrzne jak rzadko kiedy. Od inauguracji sezonu kometkowego póki co nie miałam czasu, a teraz nastali Zimni Ogrodnicy, ale jak tylko pogoda się poprawi, to wracamy na kort (przez 'kort' rozumiem kawałek trawnika na osiedlu).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Vo10sTYlla4/XrnOlgY1T9I/AAAAAAABUso/PI2zmyqjP2gAuFwQUleBota-n6pz1cG-gCLcBGAsYHQ/s1600/IMG_20180604_155744_758.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1350" data-original-width="1080" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-Vo10sTYlla4/XrnOlgY1T9I/AAAAAAABUso/PI2zmyqjP2gAuFwQUleBota-n6pz1cG-gCLcBGAsYHQ/s320/IMG_20180604_155744_758.jpg" width="256" /></a></div>
<br />
Z dokonań kulinarnych to nie baudzo jest się czym chwalić. Rumianek nadal piekł, gotowaliśmy posiłki, wpieprzaliśmy sałatki i dania wege różnej maści. Ogólnie wstyd się przyznać, ale mam dość gotowania. Nie brakuje mi wielu rzeczy sprzed kwarantanny, ale teraz już mam coś na liście tęsknot: restauracje/kawiarnie/puby. Nie muszę się martwić, czy mam składniki, nie muszę przygotowywać, nawet nie muszę wstawiać naczyń do zmywarki. Jakież to wspaniałe! (to nie tak, że jadam na mieście bez przerwy, ale jednak minimum raz w tygodniu, a to nie licząc różnych przekąsek kupowanych po drodze do biura, rzeczy serwowanych w pracy itp. atrakcji). No ale co robić, jeść trzeba. Więc gotowaliśmy, po raz 483594573894. tej wiosny. Zrobiłam m.in. chili son carne, i nawet porobiłam focie, bo planuję wrzucić przepis na blogaska. Niektórzy zapewne pamiętają <a href="https://margotfuckt.blogspot.com/2017/05/to-co-ty-wasciwie-jesz.html" target="_blank">mój "przepis" na sałatkę</a>. Chciałam reaktywować serię, więc coming soon!<br />
<br />
Oprócz tego, próbowałam odtworzyć sałatkę, którą lata temu jadłam w pubie. Nazywała się "azjatycka sałatka na ciepło z wołowiną" (u mnie oczywiście wersja wege z pokrojonym burgerem Quorn). Nie do końca mi się udało, ale nie było najgorsze. Wiecie, sałatka. Tego się nie da spierdolić. A przynajmniej jeśli się jest warzywoholikiem.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-EUVNSFb8fi0/XrnQsxS9y_I/AAAAAAABUs0/DDAANrD9ny0BUw6G0nArcEc6W52OZ65wgCPcBGAsYHg/s1600/IMG_20200508_173703.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-EUVNSFb8fi0/XrnQsxS9y_I/AAAAAAABUs0/DDAANrD9ny0BUw6G0nArcEc6W52OZ65wgCPcBGAsYHg/s320/IMG_20200508_173703.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
Oprócz tego, upiekłam raz chleb bananowy. Na ogół pieczeniem zajmuje się Rumianek, ale tym razem był niedysponowany z powodu urazu palca, a banany wyglądały, jakby lada moment miały zyskać samoświadomość, więc zabrałam się do dzieła. Robiłam według przepisu BBC i wyszło... za słone! Ale nie smakowało najgorzej i dało się jeść. No i ładnie wyglądało.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/--rXbumduGG8/XrnRbTtmfNI/AAAAAAABUs8/XcCMHKQG_HYTyuPplVDdowZm11_VRJ9eACPcBGAsYHg/s1600/IMG_20200508_171036.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/--rXbumduGG8/XrnRbTtmfNI/AAAAAAABUs8/XcCMHKQG_HYTyuPplVDdowZm11_VRJ9eACPcBGAsYHg/s320/IMG_20200508_171036.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
Z innych przygód Perfekcyjnej Pani Domu, to moje czystki w szafie zaowocowały przeniesieniem paru szmatek do pracowni celem dokonania przeróbek. Szyć za bardzo nie umiem, ale w końcu się nauczę. Na razie skróciłam ramiączka w koszulce do spania (no patrzcie na ten nadruk, nie mogłam odpuścić) i zrobiłam dekolt w koszulce unisex (a więc pasującej wyłącznie na męską sylwetkę). Próbowałam też przerobić jedną sukienkę, ale niestety tutaj poległam i nie wiem, czy da się ten ciuch jeszcze uratować. Na razie wszystko ręcznie, ale rączki palą się do maszyny coraz bardziej!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-eOSPZ_EBxJw/XrnaDO-HBqI/AAAAAAABUto/VADr97VtwMQQhcfPZEuOoGVb8P8bpGTAACLcBGAsYHQ/s1600/IMG_20200507_144658.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1283" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-eOSPZ_EBxJw/XrnaDO-HBqI/AAAAAAABUto/VADr97VtwMQQhcfPZEuOoGVb8P8bpGTAACLcBGAsYHQ/s320/IMG_20200507_144658.jpg" width="256" /> </a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-aOfAGS50aKI/XrnaJry4wNI/AAAAAAABUts/CoZGM8hgzmIk3tmLD_WYf_b12VL0AUC-wCLcBGAsYHQ/s1600/koszulka.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="987" data-original-width="1600" height="246" src="https://1.bp.blogspot.com/-aOfAGS50aKI/XrnaJry4wNI/AAAAAAABUts/CoZGM8hgzmIk3tmLD_WYf_b12VL0AUC-wCLcBGAsYHQ/s400/koszulka.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Niestety, dekolt kończy się nieco za blisko nadruku. Następnym razem będę mądrzejsza.</td></tr>
</tbody></table>
Żyję. Działam. Pracuję. Ale niestety przykro przyznać: trochę wewnętrznie oklapłam. Odechciało mi się spacerów, do ćwiczeń nadal się nie zmobilizowałam (myślałam, że nie uprawiam sportów dlatego, że nie mam czasu; otóż nie - nie robię tego, bo zwyczajnie nie cierpię wysiłku fizycznego). Oprócz tego kołomyja w pracy zaowocowała niezbyt przyjemnymi rozkminami nt moich perspektyw zawodowych i możliwości intelektualnych. Zapewne nie pomagało w tym przedsięwzięcie rozkładania na czynniki pierwsze mojej biżuterii, która to czynność uświadomiła mi jak mało co, jak wiele straciłam w ciągu ostatnich lat. Nie mam już tej iskry, żeby tworzyć, nie mam przestrzeni, nie mam czasu, chyba nawet nie mam tego czegoś, co musi mieć przedsiębiorca, żeby wyżyć z pracy własnych rąk. Rozmyślając o stracie nieuchronnie wracałam do tematu Gryzeldy (która uwielbiała mi 'asystować' przy kleceniu tych wszystkich dzieł), zwłaszcza, że 2. maja stuknął rok odkąd zrobiłam sobie tatuaż z jej podobizną. Ogólnie dół jak chuj i autopilot.<br />
<br />
To nie jest tak, że dołuje mnie pandemia czy izolacja (wręcz przeciwnie, przebywanie z dala od biura i ludzi z pracy bardzo mnie podnosi na duchu). Po prostu teraz mam czas zastanowić się nad swoim życiem i efekty są smętne jak listopad w Irlandii. Albo lato w Irlandii. Albo jakakolwiek pora roku w Irlandii. Czy zrobię coś, żeby odwrócić ten trend? Niestety, praca nadal istnieje i absorbuje mnie przez większość dnia (chociaż już nie po 12 godzin), a porządkowanie materiałów do rękodzieła jeszcze nie skończone. Co robić, poprawiam koronę i zasuwam, bo jakie mam wyjście. Pozostaje mieć nadzieję, że skończy się pandemia, wrócę do lekcji jazdy i skończę prawko, poszukam wreszcie lepszej pracy (bez prawka nie warto), zrobię remont mieszkania (bez prawka się nie da), przygarnę nowego kota (bez prawka nie ma sensu) i w ogóle wszystko będzie lepiej. Bez przyszłości jest jak bez sensu.<br />
<br />
Ku przyszłości!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/Ij99dud8-0A/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/Ij99dud8-0A?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<br />Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-33014763699503435702020-04-11T22:50:00.000+01:002020-04-11T22:50:03.942+01:00Zapiski z kwarantanny, cz. 4<b>Lato, lato wszędzie.</b><br />
<a name='more'></a><br />
Witam szanownych czytelników prawie-że-Wielkanocnie i zapraszam na kolejny odcinek Transmisji z Końca Świata!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Wz9dHuRAeHk/XpHZuH_EgYI/AAAAAAABTw4/i7b_HnuEFRg1hEr_DOudQem1TpSIcgvbQCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200410_175654.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-Wz9dHuRAeHk/XpHZuH_EgYI/AAAAAAABTw4/i7b_HnuEFRg1hEr_DOudQem1TpSIcgvbQCKgBGAsYHg/s320/IMG_20200410_175654.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
Wyobraźcie sobie, że w ten weekend jest Wielkanoc. Co prawda święto to traci na sile rażenia, kiedy człowiek wyrzekł się kiełbasy, szynki i religii, ale jest okazja udekorować się jajami i zrobić sałatkę jarzynową, więc... niech się święci.<br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Rumianek tydzień temu: To kiedy ta cała Wielkanoc? Jutro?</i><br />
<i>Ja (jak już się wyśmiałam na zapas): Dam ci wskazówkę: jeśli jest poniedziałek, a ja nie pracuję, to znaczy, że jest Lany Poniedziałek.</i></blockquote>
<br />
<span style="font-size: x-small;">(Nawiasem mówiąc, na Wyspach oczywiście nie ma tradycji Lanego Poniedziałku, ale 2 lata temu zaprezentowałam Rumiankowi ideę, a ten baaardzo wziął sobie to do serca i kiedy przyszła pora chlusnął mi w twarz szklanką wody. Z samego rana. Thanks, I guess.)</span><br />
<br />
Tydzień upłynął nam na pracy, gotowaniu i... korzystaniu z pogody! Zupełnie niespodziewanie bowiem przyszło do nas coś-jakby-lato. Temperatury poszybowały do 20 stopni Celsjusza, było mnóstwo słońca (nie obyło się bez wiatru i chmur, ale bez dramatu) i zero deszczu. Z tej radości trudno było się skupić na robocie, zwłaszcza, że moje domowe biuro jest po stronie zachodniej i słońce mam dopiero ok. 15:00, a do tego czasu jest tam zimno jak w psiarni. Ratowałam się krótkimi przerwami na kawę/herbatę na balkonie od strony salonu, gdzie Rumianek zażywał słońca i lektury przez większość poranka.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">Pocieszam się, że jako Brytol zdążył się na tym słońcu usmażyć w pięć minut i teraz jest tu i ówdzie taki rozkosznie czerwony. Muahahahaha.</span><br />
<br />
W środę wieczorem udało mi się wyrwać z mojej zimnej klatki, bo oto w pracy skończył się sprint (z tego tytułu w poniedziałek,wtorek i pół środy miałam POTWORNY zapierdol), a w Parcel Motel czekały dwie przesyłki, więc wybraliśmy się, tym razem piechotą, do Newlands Cross (ok. 4 km spacerku w jedną stronę, taka tam przechadzka). Jedną z przesyłek była paczka rękawiczek jednorazowych, co powitałam z ulgą. Drugą były zaś artykuły do DIY, o czym za chwilę.<br />
<br />
Przy okazji zajrzeliśmy do Aldi, głównie po świeże warzywa. Nie wiem jak wy, ale ja mam jakieś takie skrzywienie, że kiedy pogoda sie poprawia, to wtedy chce mi się nie lodów czy lemoniady, ale przede wszystkim świeżych warzyw i owoców. Co prawda mam w domu zapas różnych warzyw w formie mrożonek, konserw i suszu, ale kiedy temperatura przekracza 15 stopni, wtedy pragnę świeżości, chrupkości i soczystości. Niestety, Tesco online nie jest w stanie mi tego zapewnić w dostatecznych ilościach, bo trudno jest teraz znaleźć wolny termin dostawy i najwcześniejsze, co udało mi się znaleźć to 25. kwietnia. Cieszę się, że nie musiałam tak długo czekać na coś świeżego!<br />
<br />
Tak więc, nasza dieta wzbogaciła się o tonę surowizny. Nie narzekam.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-cNSdas2F3C8/XpHro9IoeFI/AAAAAAABTxU/DXsavEpVg3knOaa6s5_TI7eQrzXgftd8ACKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200409_140602.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-cNSdas2F3C8/XpHro9IoeFI/AAAAAAABTxU/DXsavEpVg3knOaa6s5_TI7eQrzXgftd8ACKgBGAsYHg/s320/IMG_20200409_140602.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czwartkowy lunch. Czego zapewne nie widać, to to, że pod tym wszystkim jest też czarny ryż i wędzone tofu. Sałatka sporządzona podług zasad, które spisałam we <a href="https://margotfuckt.blogspot.com/2017/05/to-co-ty-wasciwie-jesz.html" target="_blank">wcześniejszej notce</a>.</td></tr>
</tbody></table>
W czwartek służbowo się trochę opieprzałam, bo tak zasuwałam w poprzednie dni, że uznałam, że mi się należy, i w ogóle odliczałam czas do urlopu następnego dnia. Miałam niestety dwie telekonki (korpo nie ustaje w wysiłkach, żeby nam organizować czas, jak miło z ich strony), ale jakoś przeżyłam z wyłączonym mikrofonem i przy minimalnym zaangażowaniu paszczowym, kiedy tego ode mnie stanowczo wymagano. Nie mówię, że nic nie robiłam, ale wykonywałam jakąś robotę głupiego i pomalutku, bez pośpiechu, z przerwami na kontemplację życia za oknem.<br />
<br />
Kiedy tylko skończyłam urzędowanie, zabrałam się za małe robótki. Od jakiegoś czasu poświęcam nieco więcej uwagi temu, co mogę zrobić dla środowiska. Nie, żebym zaraz uderzała w <i>zero waste</i> (bez obrazy, ale to jest trend dla uprzywilejowanych hipsterów mieszkających w mieście, a nie tych, którzy muszą polegać na tesco online i/lub noszeniu zakupów spożywczych na własnych plecach przesiadając się między autobusami i przechodząc przez płoty; kiedy będę miała auto to wrócimy do tematu), ale przyjrzałam się nieco bardziej krytycznie temu, co wyrzucam i doszłam do wniosku, że niektóre przedmioty mogą dostać drugie życie! Na pierwszy ogień poszły tekturowo-aluminiowe pojemniki, w których sprzedaje się m.in. ciastka, płatki drożdżowe, orzeszki itp. Jestem prawie pewna, że nie da się tego przeznaczyć na recycling, a poza tym po co, skoro są one bardzo praktyczne i łatwe do umycia. Postanowiłam obkleić je czymś ładnym. Niestety, folia samoprzylepna, którą kupiłam parę miesięcy temu w Lidlu (tak, nadal jestem ebanym srokochomikiem i kompulsywnie gromadzę różne materiały do rękodzieła) okazała się być półprzezroczysta i nie przykrywała nadruku (jaki jest sens istnienia takiego produktu? przecież on ma przykrywać brzydkie powierzchnie! nie może spełnić tej funkcji, jeśli jest przezroczysty! ktoś, kto to wymyślił musi mieć IQ pantofelka).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-SSlydp95jMY/XpH-OHDmG3I/AAAAAAABTyE/7ta4oqoxF20xfu_tOnJpi9i7pIGA7FXqACKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200411_181746.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-SSlydp95jMY/XpH-OHDmG3I/AAAAAAABTyE/7ta4oqoxF20xfu_tOnJpi9i7pIGA7FXqACKgBGAsYHg/s400/IMG_20200411_181746.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nie polecam.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Zamówiłam zatem coś z Amazona (bo taki ze mnie rękodzielnik, że nie mam porządnego kleju, żeby wykorzystać posiadany papier) i kiedy odebrałam przesyłkę zabrałam się do dzieła. Nie obyło się bez frustracji, bo nagle sobie przypomniałam, że mam cokolwiek niezgrabne łapy i jeszcze się nie zdarzyło w historii ludzkości, żebym cokolwiek przykleiła równo, ale jakoś poszło i wygląda całkiem spoko. Ba, nawet wygrzebałam rolkę czarnego papieru, po którym można pisać kredą (pamiętajcie, srokochomik!), więc mam jakieś tam etykiety, które mogę zmieniać w razie potrzeby.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-ljy7PsaO2ro/XpH-ZTZkKiI/AAAAAAABTyI/0Lm2A--bC8glBBttwViX0ptaCLT4-iMCwCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200411_181826.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-ljy7PsaO2ro/XpH-ZTZkKiI/AAAAAAABTyI/0Lm2A--bC8glBBttwViX0ptaCLT4-iMCwCKgBGAsYHg/s400/IMG_20200411_181826.jpg" width="300" /></a></div>
<br />
Przy okazji chciałam nadmienić, że jak chyba każdy z Bloku Wschodniego gromadzę WSZYSTKIE słoiki (zasadniczo jeżeli jakiś słoik pojawił się w moim domu, to już w nim zostaje, o ile się nie stłucze :D) i te również wykorzystuję do upęku. Nawet tym od przypraw nie odpuszczam. Nie cierpię plastikowych torebek, w których sprzedawane są sypkie produkty (zasadniczo wszystkie się prędzej czy później rozwalają, i zanim spytacie: tak, otwieram nożyczkami, a nie rozrywając), więc przesypuję co tylko się da. Dodatkowy bonus: łatwiej poustawiać w szafkach i mieć wszystko na widoku!<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-CskoFkBTEGM/XpH_Q7W8BnI/AAAAAAABTyU/NVfX6s-_57wq6I3EeqHMM7Y-evj5lM_jgCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200411_182055.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-CskoFkBTEGM/XpH_Q7W8BnI/AAAAAAABTyU/NVfX6s-_57wq6I3EeqHMM7Y-evj5lM_jgCKgBGAsYHg/s400/IMG_20200411_182055.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Obczajcie nasiona chia w butelce po koncentracie barszczu czerwonego. Moje arcydzieło :D</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-QwLtMlxNQ7k/XpH_S2QYjjI/AAAAAAABTyY/8RcL57-yhLgdvPcco-VO8T6HsrA8QQU_gCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200411_181813.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-QwLtMlxNQ7k/XpH_S2QYjjI/AAAAAAABTyY/8RcL57-yhLgdvPcco-VO8T6HsrA8QQU_gCKgBGAsYHg/s400/IMG_20200411_181813.jpg" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Orkisz i Lidlowy "soup mix."</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-b1cfcR6ZLdE/XpH_X6LjWvI/AAAAAAABTyc/DSxyb-CWEisXZKJa7V3y3Tv2QR1jUUkzwCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200411_182133.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-b1cfcR6ZLdE/XpH_X6LjWvI/AAAAAAABTyc/DSxyb-CWEisXZKJa7V3y3Tv2QR1jUUkzwCKgBGAsYHg/s400/IMG_20200411_182133.jpg" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gumki recepturki szczelnie zamknięte. Kto ma kota, ten wie.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Tak czy siak, eksperyment się powiódł i zamierzam wprowadzić w życie więcej recyclingu opakowań (czekają pudełka kartonowe, kubki po zupkach chińskich, wiecej słoików; przyjmę patenty na butelki plastikowe i po winie/piwie). Jak również ubrań, bo wg najnowszych doniesień wskutek mody na serial Marie Kondo <i>charity shops</i> pękają w szwach.<br />
<br />
W piąteczek, jak to zwykle bywa kiedy nie pracuję, byłam wulkanem pozytywnej energii! Z samego rana wybyliśmy do Lidla po więcej surowizny (w Aldim niestety nie wszystko było, bo dotarliśmy tam ok. 18:00 i sporo wykupiono). Umęczyłam się potwornie, bo wybraliśmy się piechotą (poważny błąd nr 1), ubrałam się za ciepło (poważny błąd nr 2) i nie wzięłam pod uwagę tego, że mój kręgosłup nie lubi dźwigania (poważny błąd nr 3). Na dodatek poszliśmy ścieżką wzdłuż kanału, co powinno być przyjemne, bo teoretycznie jest to fajne miejsce na spacer, ale jest tam niebezpiecznie i depresyjnie z powodu licznych śladów wandalizmu. Niestety, była to najszybsza droga, jakoś przeżyliśmy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-uXuq79rP-lw/XpIKeJinQ3I/AAAAAAABTy8/fh-XobYSqD82eIBmA_dPGg473JJAuE_OQCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200410_103732.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-uXuq79rP-lw/XpIKeJinQ3I/AAAAAAABTy8/fh-XobYSqD82eIBmA_dPGg473JJAuE_OQCKgBGAsYHg/s320/IMG_20200410_103732.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wiosna bez świeżych kwiatów w wazonie to jak pół wiosny. Rzekłam.</td></tr>
</tbody></table>
Po powrocie do domu porządnie odpoczęliśmy, spędzając resztę czasu do lunchu włącznie na balkonie, czytając, popijając zimne piwko i przegryzając małe co nieco. No i od czasu do czasu miziając kotka śpiącego w koszyku pod stołem.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-ddBOrDgjweA/XpIEtpg-VgI/AAAAAAABTyo/3SxwpLWpHG0jGsKQ6QYICm488OnhJ6WDgCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200410_122055.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-ddBOrDgjweA/XpIEtpg-VgI/AAAAAAABTyo/3SxwpLWpHG0jGsKQ6QYICm488OnhJ6WDgCKgBGAsYHg/s320/IMG_20200410_122055.jpg" width="240" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-t0qoa6rRFmI/XpIE-XDOXaI/AAAAAAABTyw/2YLGwLZF1M8uWV6fxMCMk1RjjivbEejIACKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200411_102043.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-t0qoa6rRFmI/XpIE-XDOXaI/AAAAAAABTyw/2YLGwLZF1M8uWV6fxMCMk1RjjivbEejIACKgBGAsYHg/s320/IMG_20200411_102043.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
Po lunchu, kiedy słońce opuściło balkon od strony salonu, wróciła motywacja. Zainstalowałam wreszcie dekoracje wielkanocne! Kupiłam je w zeszłym roku w Dunnes Stores i trochę mam wyrzuty sumienia, bo toto plastikowe i średnio trwałe, ale wtedy byłam tak potwornie zajęta w pracy, że padałam na pysk i nie baudzo ogarniałam takie problemy, a chciałam mieć coś ładnego. Póki są, to korzystam, ale w przyszłości rozejrzę się za czymś bardziej naturalnym: doniczki z żonkilami, gałęzie forsycji czy bazie, jeszcze nie wiem co uda mi się dostać.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-r7HAtS1m5eQ/XpILoeJECmI/AAAAAAABTzI/Wc-f_gWX6q0sY0EegYDVkF7wN0HVPY9vwCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200410_174125.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-r7HAtS1m5eQ/XpILoeJECmI/AAAAAAABTzI/Wc-f_gWX6q0sY0EegYDVkF7wN0HVPY9vwCKgBGAsYHg/s400/IMG_20200410_174125.jpg" width="400" /></a></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-z2sXl6-wAiI/XpIM0e_1dlI/AAAAAAABTzU/-tbPfZkdGyU2GuDBDNE5h2tG-2FQb4kCACLcBGAsYHQ/s1600/IMG_20200410_174308.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="463" data-original-width="1600" height="184" src="https://1.bp.blogspot.com/-z2sXl6-wAiI/XpIM0e_1dlI/AAAAAAABTzU/-tbPfZkdGyU2GuDBDNE5h2tG-2FQb4kCACLcBGAsYHQ/s640/IMG_20200410_174308.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jak to ładnie ujęła koleżanka DK: "jajcarski balkon" :)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Wieczorem trochę pogotowałam: warzywa na sałatkę, soczewica na pasztet i ziemniaczek, bo na obiad były wege bangers & mash (czyli puree ziemniaczane i dwie pieczone kiełbaski). I posprzątałam kuchnię. Niekoniecznie dlatego, że "Jezusek się obrazi" czy dlatego, że jestem Perfekcyjną Panią Domu - ja po prostu uwielbiam moją kuchnię :)<br />
<br />
Dzisiaj nadal mamy piękną pogodę. Ubiegłej nocy było tak ciepło, że spałam przy uchylonym oknie (to się zdarza jakieś 3 razy do roku; na ogół nawet jeśli noc jest ciepła, to wiatr sprawia, że jeśli pozostawię otwarte okno, to rano budzę się z obolałym gardłem; organizmie, weź się). Spędziłam poranek wygrzewając się w słońcu, czytając i popijając kawę. I wtedy właśnie, tak po prostu, po raz pierwszy od nie wiem jak dawna, poczułam się szczęśliwa. W ten nieskomplikowany, wręcz bezsensowny sposób, bezrefleksyjnie, nie zważając na wszelkie problemy, które przecież nie zniknęły. Była to wspaniała chwila i choć nie trwała wiecznie, wprawiła mnie w jakiś taki nastrój, którym teraz nie mogę przestać emanować.<br />
<br />
Nie przedłużając i nie nudząc już więcej, życzę wam spokojnych, zdrowych i wesołych świąt. Jeżeli spędzacie je z dala od bliskich i samotnie - oby nigdy więcej nie było to wam dane.<br />
<br />
Najlepszości!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/3uStC_JW4XU/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/3uStC_JW4XU?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />
PS. Właśnie misiem przypomniało, że w ubiegłym roku też mieliśmy letnią pogodę na Wielkanoc, a potem raczej paskudne lato. Ech. Może dobrze, że kwarantanna? ;)Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-42860403086008446512020-04-04T18:23:00.000+01:002020-04-04T18:23:21.834+01:00Zapiski z kwarantanny, cz. 3<b>Alejakto już kwiecień?</b><br />
<a name='more'></a><div>Przypełzł, po cichutku, na paluszkach. A może stąpał normalnie, ale byliśmy tak zajęci waleniem w klawiatury służbowych pecetów i zabijaniem nudy przed telewizorem, że nie usłyszeliśmy?</div><div><br /></div><div>Tak czy siak, mamy wiosnę. Wyciągnęłam leżaki ze strychu (razem z dekoracjami wielkanocnymi) i przy ostatniej wizycie Pana Tesco nawet wprowadziłam trochę koloru do salonu i kuchni!</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-95Ievmken8w/Xoifug1rsgI/AAAAAAABTcU/C38TA-bx_McHisqYV_7eNcEnrCDOVVWGQCK4BGAsYHg/IMG_20200329_234215.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="384" src="https://1.bp.blogspot.com/-95Ievmken8w/Xoifug1rsgI/AAAAAAABTcU/C38TA-bx_McHisqYV_7eNcEnrCDOVVWGQCK4BGAsYHg/s320/IMG_20200329_234215.jpg" width="512" /></a></div><div><br /></div><div>W ubiegły weekend wybyliśmy z domu na ciut dłuższą przechadzkę, dalej niż ustawowe 2 kilosy, ale w słusznej sprawie: żeby odebrać dostawę żelu antybakteryjnego do rąk z Parcel Motel. Żel okazał się ściemą, ale przy okazji zaliczyliśmy sklep na pobliskiej stacji benzynowej celem nabycia, że się tak wyrażę, środków dezynfekcji doustnej. Przechadzka to ok. 4 kilometrów w jedną stronę, więc wróciliśmy do domu dość wymęczeni, ale zadowoleni z tej plenerowej rozpusty. Czy można się upić świeżym powietrzem? Pytam dla kolegi.</div><div><br /></div><div>Nie natknęliśmy się na zbyt wielu ludzi, ale było dość wcześnie rano. Widzieliśmy patrol policji wchodzący do parku, jak również dziwne znaki tamże.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-J4LC-UYs71Y/XoijgB1m6mI/AAAAAAABTco/e-Ktn__iJF0mtTTc_85CuPr01glL8NPAgCK4BGAsYHg/IMG_20200328_112151-COLLAGE.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1535" data-original-width="2046" height="402" src="https://1.bp.blogspot.com/-J4LC-UYs71Y/XoijgB1m6mI/AAAAAAABTco/e-Ktn__iJF0mtTTc_85CuPr01glL8NPAgCK4BGAsYHg/s320/IMG_20200328_112151-COLLAGE.jpg" width="537" /></a></div><div><br /></div><div>W niedzielę miałam napad choroby Perfekcyjnej Pani Domu. Naprawiłam odkurzacz (dwoje dorosłych z długimi włosami i kot, wiadomo) i koci drapaczek. Okazało się dość szybko, że nie mam potrzebnych narzędzi, ale poradziłam sobie z tym, co mam i jest git majonez. Kota początkowo wąchała dość nieufnie, ale w końcu doceniła, że nowy sznurek jest grubszy i twardszy. W bonusie dostała nową zabawkę, więc tym bardziej kocia radość.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-wbiYBK3xQKg/XoimJzVmiTI/AAAAAAABTc4/cwuycY6KOfgo3NPehCYdHaWbr7tsmYYLQCK4BGAsYHg/IMG_20200329_191620.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1564" data-original-width="1564" height="598" src="https://1.bp.blogspot.com/-wbiYBK3xQKg/XoimJzVmiTI/AAAAAAABTc4/cwuycY6KOfgo3NPehCYdHaWbr7tsmYYLQCK4BGAsYHg/s320/IMG_20200329_191620.jpg" width="598" /></a></div><div><br /></div><div>Tego samego dnia wyszorowałam kuchnię. Zaprawdę powiadam wam, kobitki: jeżeli wasz mężczyzna odkryje w sobie pasję gotowania, to przygotujcie się na to, że kuchnia będzie wymagała trzy razy więcej sprzątania niż normalnie! Kiedy w końcu wypucowałam tę odrobinę blatów (ujmę to tak: moja kuchnia musiała być zaprojektowana przez kogoś, kto nie gotuje), zlew i stół, nagle poczułam, że moja kuchnia to przyjemne miejsce i nazajutrz rano z wielką radością robiłam w niej kawę i śniadanie.</div><div><br /></div><div>W pracy jak zwykle, nudy i trochę zapierdolu. Tak, można być jednocześnie znudzonym i zajętym. Cuda, panie.</div><div><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-h03AqgM7tj0/Xoirp-Zd-5I/AAAAAAABTdE/1ftYxw61UMMd4Jdv1CIeMWu1ZMR_ocWdACK4BGAsYHg/IMG_20200401_132507.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="304" src="https://1.bp.blogspot.com/-h03AqgM7tj0/Xoirp-Zd-5I/AAAAAAABTdE/1ftYxw61UMMd4Jdv1CIeMWu1ZMR_ocWdACK4BGAsYHg/s320/IMG_20200401_132507.jpg" width="406" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nie zawsze mamy wpływ na to, co się dzieje w pracy, ale prawie zawsze możemy zdecydować co będzie na lunch!<br /></td></tr></tbody></table><div><br /></div><div><br /></div><div>W środę (tak, w prima aprilis) zaczął pikać mój wykrywacz dymu. Generalnie nigdy się tym urządzeniem nie interesowałam: przyjęłam, że musi być w każdym domu, że jest podpięte do instalacji elektrycznej i siedzi sobie na suficie, nie wadząc nikomu. Otóż błąd! Albowiem okazało się, że:</div><div><ul style="text-align: left;"><li>urządzenie to ma datę ważności i musi być wymieniane co 10 lat</li><li>data na moim wykrywaczu jest częściowo zdarta, więc nie wiem, czy ten 2013 rok, który tam widzę to data instalacji czy ważności (jeżeli to pierwsze, to poprzedni właściciele mojego mieszkania są jeszcze większymi idiotami i leniami niż myślałam)<br /></li><li>urządzenie jest co prawda zasilane z sieci, ale ma też 9V baterię "w razie W"</li><li>kiedy bateria zaczyna siadać, kurewstwo zaczyna pikać; tak co parę minut</li><li>dynks jest wykonany z plastiku, więc nietrywialnym jest otworzyć jego obudowę; zapewne to samo odkrył poprzedni pan domu, tylko nie przejmował się tym, że ktoś będzie następny w kolejce do wymiany baterii i zdejmując obudowę połamał zapadkę, która to umożliwia (niespecjalnie się tym nawet zdziwiłam, to samo stało się przy wymianie "farelki" w łazience; demontaż wymagał połamania całości w drobny mak)<br /></li></ul><div>Suma sumarum, pogooglałam jakie urządzenie się nada (są na to certyfikaty i numerowane standardy, oczywiście), jakie są potrzebne baterie, ile to kosztuje, zamówiłam (tym razem nowszy model; obudowę zdejmuje się odkręcając) i czekam. Wykrywacz nadal pika, ale już się przyzwyczaiłam i nie zwracam na to specjalnie uwagi. Przy okazji okazało się, że chociaż sklep elektryczny, z którego zamówiłam te paskudztwa, ma stronę w domenie .ie, to wysyłka odbywa się z Wielkiej Brytanii, więc cholera wie kiedy to przyjdzie. Oni są ciulami, a ja następnym razem zrobię więcej researchu czy dany sklep internetowy jest *naprawdę* irlandzki. <br /></div><div><br /></div><div>Przy okazji ukłon w stronę tutejszego Urzędu Miasta, bo na ich stronie wymagany standard urządzenia jest podany w konwencjach irlandzkiej, brytyjskiej i amerykańskiej. To baaaardzo ułatwia zamawianie online! Genialne!</div><div><br /></div><div>Około wtorku Rumianek wyhaczył, że jeden z naszych ulubionych komików brytyjskich, Jimmy Carr, zaczął robić dzienny quiz na youtube. W dni robocze, o godzinie 18:00 czasu brytyjskiego są pytania, a o 20:00 odpowiedzi. Pytania są prześmieszne i dość ciekawe. Póki co dajemy radę (poza pytaniami z geografii, z której zawsze byłam i będę beznadziejna) i dowiedzieliśmy się paru ciekawych rzeczy. Np. czy wiecie, że Gary Numan jest 13 dni starszy od Gary'ego Oldmana? :) Serdecznie polecam!<br /></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/dfwhuC9ypQk" width="320" youtube-src-id="dfwhuC9ypQk"></iframe></div><div><br /></div><div><br /></div><div>Wczoraj, czyli w piątek, skończyłam pracę o w miarę ludzkiej godzinie i zabrałam się za porządkowanie mojego elektronicznego pierdolnika. Jak to w każdym nowoczesnym domu: miliony ładowarek i zasilaczy do nie wiadomo czego, kabli do urządzeń, które się dawno zepsuły, zużytych baterii itp. Póki co wywaliłam jedną reklamówkę popsutego badziewia i wytypowałam pudełko po butach różnych artykułów, które chętnie komuś oddam za darmoszkę. Przy okazji aktywowałam moje stare dyski zewnętrzne (i zrewidowałam zawartość, odkrywając parę perełek). A przynajmniej dwa z trzech, bo do trzeciego nie mogę znaleźć zasilacza :( Niestety zrobiło się późno i nie skończyłam, ale wszystko idzie w dobrym kierunku!</div><div><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-ge1Kcajk-5E/XoivPmdMt6I/AAAAAAABTdQ/EY4X6iin5sk1o2FEr7HiHuHITrZhvEFzQCK4BGAsYHg/IMG_20200403_183117.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="342" src="https://1.bp.blogspot.com/-ge1Kcajk-5E/XoivPmdMt6I/AAAAAAABTdQ/EY4X6iin5sk1o2FEr7HiHuHITrZhvEFzQCK4BGAsYHg/s320/IMG_20200403_183117.jpg" width="456" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To jest oczywiście "przed" :)<br /></td></tr></tbody></table></div><div><br /></div><div>Dzisiaj rano zaś pojechaliśmy w świat rowerami! Była to wyprawa pełna przygód i dostarczyła niebywałych wzruszeń.</div><div><br /></div><div>Po pierwsze, rowery mieszkają sobie w szopie, której nie otwierałam od miesięcy. Okazało się, że moja wspaniała, super bezpieczna, galwanizowana kłódka ciut zardzewiała i teraz jeszcze trudniej ją zamknąć. No comments.</div><div><br /></div><div>Po drugie, rowery stały w szopie od chyba roku (zwyczajnie nie mam kiedy i gdzie jeździć; do pracy za daleko i niebezpiecznie), więc wymagały przygotowania do trasy. Popsikaliśmy piasty kół i łańcuchy jakimś lubrykantem (który się wówczas skończył; doskonały timing po prostu) i oczywiście napompowaliśmy koła. Przy okazji wreszcie nauczyłam się używać mojej pompki rowerowej (dotąd zajmował się tym Rumianek, bo sposób mocowania końcówki na zaworze był zbyt skomplikowany dla mojego ptasiego móźdźku). <br /></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-jYhEYpHI0og/XoizsdjABVI/AAAAAAABTdc/IXctvKGBcvgcG1SySAKghxy4rA6y0u0HgCK4BGAsYHg/IMG_20200404_092030.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" src="https://1.bp.blogspot.com/-jYhEYpHI0og/XoizsdjABVI/AAAAAAABTdc/IXctvKGBcvgcG1SySAKghxy4rA6y0u0HgCK4BGAsYHg/s320/IMG_20200404_092030.jpg" width="320" /></a></div><div><br /></div><div><br /></div><div>Na szczęście ulice były pustawe i doturlaliśmy się do Parcel Motel bez problemu (przy okazji: jakimś dziwnym trafem jestem teraz w posiadaniu 600 filtrów papierowych do ekspresu do kawy; zapraszam na kawę, ewentualnie mogę się wymienić na maseczki lub rękawiczki - zarówno owe artykuły, jak i filtry zniknęły ze sklepów :D). Mieliśmy jechać na zakupy spożywcze do Lidla (Tesco ma wykupione wszystkie terminy dostaw domowych na najbliższe trzy tygodnie), ale przypomniałam sobie, że przecież za płotem stacji benzynowej jest Aldi, więc poszliśmy tam. Generalnie wolę naszego lokalnego Lidla, bo jest 2 razy większy, czysty, ładny i pełen dobrych rzeczy, ale naprawdę nie chciało mi się tam pedałować. W sumie nie potrzebowaliśmy zbyt wielu rzeczy, bo mam dobre zapasy, ale chciało mi się jakichś świeżych warzyw, i byłam też ciekawa jak wygląda teraz kupowanie w sklepach, czy są zachowane środki ostrożności itp. Wnioski:</div><div><ul style="text-align: left;"><li>do sklepu wpuszcza się tylko po parę osób, ale alejki są trochę zbyt wąskie, żeby zachować te 2 metry odstępu</li><li>nie wszyscy mają maseczki i rękawiczki, z obsługi mało kto</li><li>nie brakuje żadnych towarów (był świeży czosnek, Cthulhu niech będą dzięki <3)</li><li>ludzie niespecjalnie się przejmują wymaganym odstępem w kolejce do kasy</li><li>transakcje gotówkowe są nadal dopuszczalne (nie korzystam ofkors, w sumie to samo i bez zarazy)</li><li>ludzie nadal kupują sporo, ale nie tak jak na tych fotkach krążących po necie, że 10 paczek papieru toaletowego; normalne ilości, po prostu więcej produktów, zapewne po to, żeby nie musieć zbyt prędko jechać znowu</li></ul><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-txUOap-lAPY/Xoi2Uh4pC9I/AAAAAAABTdo/dWhartl5hQkpsEiHwoA-FYKpT8AvVasNACK4BGAsYHg/IMG_20200404_100926.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4623" data-original-width="3460" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-txUOap-lAPY/Xoi2Uh4pC9I/AAAAAAABTdo/dWhartl5hQkpsEiHwoA-FYKpT8AvVasNACK4BGAsYHg/w360-h480/IMG_20200404_100926.jpg" width="360" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nie wiem, czy maska zabezpieczająca ryj przed odmarznięciem jest wystarczająca w czasie epidemii, ale doszłam do wniosku, że to lepsze niż nic. Bonus: czułam się w niej tak niekomfortowo, że byłam mocno zmotywowana, żeby szybko zakończyć zakupy!<br /></td></tr></tbody></table><div><br /></div><div><br /></div><div>Nie będę się nawet rozwodzić nad tym, jak bardzo nie mam kondycji. Po powrocie do domu byłam jeszcze bardziej wykończona niż kiedy zaliczyłam tę samą trasę piechotą! Ale za to mamy dużo dobrych rzeczy, w tym zapas mleka roślinnego, i nawet kupiliśmy jakieś czekoladowe jajo, bo były mocno przecenione (supermarkety zawsze zamawiają ich na tony, tylko w tym roku zapewne mocno spadnie zbyt). Dziwne to było, bo od miesiąca nie jadłam słodyczy. Na szczęście kupiliśmy Cadbury's, więc nie poczułam się zachęcona, żeby zjeść tego więcej (bo bądźmy szczerzy, czekolada tej firmy jest przechujowa).</div><div><br /></div><div>Cieszę się, że odbyliśmy tę wyprawę. Przekonałam się, że na Tesco nie kończy się świat i mam jakieś możliwości bezpiecznego transportu na dalsze odległości niż pozwalają mi nogi. Czuję się dużo spokojniejsza i nieco bardziej optymistycznie podchodzę do najświeższych wieści, że mogę tkwić w domu nawet do końca czerwca.</div><div><br /></div><div>Z wieści na froncie walki nudą przy pomocy rozrywki:</div><div><ul style="text-align: left;"><li>skończyliśmy drugi sezon "Człowieka z Wysokiego Zamku" i chociaż serial bardzo mi się podoba (mimo, że odstaje dość sporo od książki), to mam ochotę zastrzelić albo Jeanette Olsson, albo kogoś, kto zadecydował, żeby nie zaimplementować opcji przeskakiwania czołówki w Prime Video</li><li>nie przeczytałam absolutnie nic; jednak te dojazdy do pracy miały jakiś plus</li><li>wspomniana już wcześniej na blogu gra House Flipper wypuściła prześmieszny dodatek na Prima Aprilis: można kupić i wyremontować nowy dom, który jest... bazą naukową na księżycu! uśmiałam się setnie</li><li>zaczęłam oglądać (sama) Mad Men i jestem zachwycona</li></ul><div>Panna Maggie May była w tym tygodniu, jak i w poprzednich, kwintesencją wdzięku i uroku. Dlatego na zakończenie mojego pierdu-pierdu pozostawię was z paroma ujęciami mojej biało-czarnej panienki, życząc wam, żebyście mieli równie wyjebane.<br /></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Hb11hA2o2NQ/Xoi9NAbFm5I/AAAAAAABTd8/dMV-_UH2O8sTTb4-cUKczdi6kb1HhH6gACK4BGAsYHg/IMG_20200403_183606.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-Hb11hA2o2NQ/Xoi9NAbFm5I/AAAAAAABTd8/dMV-_UH2O8sTTb4-cUKczdi6kb1HhH6gACK4BGAsYHg/w300-h400/IMG_20200403_183606.jpg" width="300" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-OI8HEpg_3aw/Xoi9ObQNMiI/AAAAAAABTeA/E6_yyn7s4dIYYIWsoOytOiV2wJIFFW8TgCK4BGAsYHg/IMG_20200402_125023.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-OI8HEpg_3aw/Xoi9ObQNMiI/AAAAAAABTeA/E6_yyn7s4dIYYIWsoOytOiV2wJIFFW8TgCK4BGAsYHg/w300-h400/IMG_20200402_125023.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">"Podsiadłam cię, to podsiadłam, na chuj drążyć temat"<br /></td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-f4qDpMrmJTQ/Xoi9PaQEdbI/AAAAAAABTeE/vFnk2-tCbkka0DTaz_YIBoTjFV-sACingCK4BGAsYHg/IMG_20200329_085156.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-f4qDpMrmJTQ/Xoi9PaQEdbI/AAAAAAABTeE/vFnk2-tCbkka0DTaz_YIBoTjFV-sACingCK4BGAsYHg/w300-h400/IMG_20200329_085156.jpg" width="300" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-O66E4ifBw2U/Xoi9Qpf9_7I/AAAAAAABTeI/Q_UZ0FliAAEyQvWHR39KWcCabUWNbtkcQCK4BGAsYHg/IMG_20200328_100022.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="360" src="https://1.bp.blogspot.com/-O66E4ifBw2U/Xoi9Qpf9_7I/AAAAAAABTeI/Q_UZ0FliAAEyQvWHR39KWcCabUWNbtkcQCK4BGAsYHg/w480-h360/IMG_20200328_100022.jpg" width="480" /></a></div><div><br /></div></div></div>Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-4030927108549671512020-03-27T21:39:00.000+00:002020-03-27T21:39:44.286+00:00Zapiski z kwarantanny, cz. 2<b>Część druga. Bo <i>busy fingers are happy fingers</i>!</b><br />
<a name='more'></a><br />
Kolejny tydzień samoizolacji za nami. Działo się i działo!<br />
<br />
No dobra, nie żebyśmy robili nie wiadomo co, po prostu, próbowaliśmy przeżyć.<br />
<br />
Przede wszystkim pracowałam, i nawet było co robić. Nie wiem, skąd to jojczenie ludzi, że się nudzą, bo kwarantanna. Było nie było, pracując z domu trzeba jednak <b>pracować</b>, a przynajmniej siedzieć przy laptopie te 7.5 godzin dziennie, żeby być na podorędziu. Mój manager zarządził, że mimo, iż nie odbywają się teraz sprinty, i tak mamy mieć codziennie rano stand-up i zdawać raport, co robimy. Z jednej strony scrum mnie tym niepomiernie wkurza, bo trzeba się spowiadać z każdej godziny i nie ma chwili na oddech i w ogóle 300% normy, ale z drugiej strony to przynajmniej ludzie się nie rozkładają psychicznie i mają jakąś strukturę w ciągu dnia. Coś za coś.<br />
<br />
Tak więc, pracowałam, grzebałam w kodzie, bezlitośnie tropiłam bugi (dwa z nich rozrosły się do nowych ficzerów, szkoda gadać), kłóciłam się z Mavenem i Jenkinsem (chuj im w oko, obu). Brałam udział w jakichś dziwnych zebraniach, na których rzucaliśmy pomysłami, co może zrobić prosty inżynier, żeby firma zarabiała więcej pieniędzy (oczywiście, że się udzielałam, ja po prostu nie umiem się zamknąć).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-NPCAgpblEDk/Xn5fJL9kmtI/AAAAAAABTF0/ppRzXbGJ_LAviyhmIKWcCfbLolFAOLR5QCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200324_154921.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-NPCAgpblEDk/Xn5fJL9kmtI/AAAAAAABTF0/ppRzXbGJ_LAviyhmIKWcCfbLolFAOLR5QCKgBGAsYHg/s320/IMG_20200324_154921.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Moja asystentka dzielnie pomagała mamusi w niemożliwych zadaniach służbowych.</td></tr>
</tbody></table>
Zanim jednak nadszedł pracowity tydzień, był weekend. Co prawda weekend bez najebki w Wetherspoons to nie to samo, ale daliśmy radę! W niedzielę wyszliśmy na spacer do business parku i nawet wzięliśmy ze sobą kanapki i kawę w termosie (oczywiście wszystko zostało wyszorowane po powrocie do domu). Było trochę zimno, ale słonecznie, więc mikropiknik można uznać za niesamowicie udany. Po raz kolejny doceniam mieszkanie tam, gdzie psy dupami szczekają, w mieście byłoby niemożliwością wyjść na spacer i móc trzymać się na dystans od ludzi.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-QeVR4lFL6x4/Xn5f7tF6G6I/AAAAAAABTF8/0IbHvNajWKIz1pmk0yoUICt3KR4LLDCBwCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200322_120634.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1480" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-QeVR4lFL6x4/Xn5f7tF6G6I/AAAAAAABTF8/0IbHvNajWKIz1pmk0yoUICt3KR4LLDCBwCKgBGAsYHg/s320/IMG_20200322_120634.jpg" width="296" /></a></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-y4ziWZ9w158/Xn5mA3L8vTI/AAAAAAABTGo/Mv65IBOzyVEN0HXqswckpyTcCTOCe09BQCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200325_131418.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-y4ziWZ9w158/Xn5mA3L8vTI/AAAAAAABTGo/Mv65IBOzyVEN0HXqswckpyTcCTOCe09BQCKgBGAsYHg/s400/IMG_20200325_131418.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Środowy spacer i niespodziewana promocja homoseksualizmu.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/--nyB9ywbY_E/Xn5mJp8i_2I/AAAAAAABTGs/Im0pj4G1-ewifDZgrGU-bV4u6lc1RsOrQCKgBGAsYHg/s1600/PSX_20200325_134412.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1198" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/--nyB9ywbY_E/Xn5mJp8i_2I/AAAAAAABTGs/Im0pj4G1-ewifDZgrGU-bV4u6lc1RsOrQCKgBGAsYHg/s400/PSX_20200325_134412.jpg" width="298" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W środę rozpoczęłam sezon na niezimową kurtkę. Oczywiście bez czapki nadal nie lzia.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Jeśli o kanapkach i gotowaniu mowa, to i w minionym tygodniu szaleliśmy w kuchni. Rumianek upiekł dwa razy chleb: pierwszy pszenny, drugi żytni, oba oczywiście na zakwasie. Ja zaś zrobiłam przedziwne chili z batatami i czerwoną fasolą, co akurat może nie jest szczególnie interesujące, natomiast zrobiłam też mój pierwszy w życiu wege pasztet! Okazało się, że jest to niesamowicie łatwe. Trzeba tylko ugotować jakiś strączkowy kit, dodać oliwę i przyprawy, zblendować - i jest!<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-bI_nqYdUh-I/Xn5hVNFY_zI/AAAAAAABTGI/94Pug-FZLwEhlT7uQoChdf4ByI-Lu0hdgCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200322_184549.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-bI_nqYdUh-I/Xn5hVNFY_zI/AAAAAAABTGI/94Pug-FZLwEhlT7uQoChdf4ByI-Lu0hdgCKgBGAsYHg/s400/IMG_20200322_184549.jpg" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pasztet to: brązowa soczewica+pieczony czosnek+sól+pieprz+szczypta kurkumy+tahini.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-BLLjbGlWdss/Xn5hpS1ndAI/AAAAAAABTGQ/BuvFgFBOzXg4WyhCmSNTRWIEW1c1AGt0wCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200324_153841.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-BLLjbGlWdss/Xn5hpS1ndAI/AAAAAAABTGQ/BuvFgFBOzXg4WyhCmSNTRWIEW1c1AGt0wCKgBGAsYHg/s320/IMG_20200324_153841.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chleb żytni. Zawinięty w Bardzo Specjalną Protestancką Ściereczkę.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Dochodzą do mnie różne memy o tym, jak to wszystkie kobiety na koniec kwarantanny będą wyglądać jak yeti, bo nie mogą sobie zrobić paznokci, iść do fryzjera czy dać namalować instagramowych brwi. Po pierwsze, biedne babeczki, bo bary są niestety również zamknięte i musimy słuchać tego pierdolenia smalców alfa na trzeźwo. Po drugie - not all women. Nie twierdzę, że jestem jakąś nawiedzoną hipiską i zawsze jestem 100% au naturel (chociaż z tym nawiedzeniem coś jest na rzeczy, oczywiście), ale jestem w tej sferze dość samowystarczalna. Zasadniczo nienawidzę malowania paznokci (tylko u nóg i to w porach roku, kiedy je pokazuję, co w zimnej Irlandii oznacza jakieś 5 dni w maju i tydzień w lipcu), więc poprzestaję na przycinaniu i piłowaniu. Jeśli chodzi o włosy, to od kilku już lat farbuję się sama w domu, a od mniej więcej dwóch lat również sama się tnę. Trochę ponad tydzień temu usiepałam ok. 8 centymetrów, bo miałam potwornie zniszczone końcówki i teraz moje włosy wyglądają jak milion dolców, jak to zwykle bywa, kiedy człowiek nie rusza się z domu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-6MaSUqAzevw/Xn5kVngzm9I/AAAAAAABTGc/pe_Sti0OoGYCD20SQiwY4KRKpZ-ewmbYACKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200320_095400.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1198" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-6MaSUqAzevw/Xn5kVngzm9I/AAAAAAABTGc/pe_Sti0OoGYCD20SQiwY4KRKpZ-ewmbYACKgBGAsYHg/s320/IMG_20200320_095400.jpg" width="239" /></a></div>
<br />
Z drugiej strony, dzięki siedzeniu w domu mogę myć włosy rzadziej, częściej stosować odżywki i nawet na ogół nie muszę ich upinać ani związywać. Wreszcie biedactwa odpoczywają!<br />
<br />
Jeszcze w temacie wyglądu, to odkąd siedzę na "kwarantannie" schudłam 2 kilo. Oto, co znaczy niejedzenie śmieci i niższy poziom stresu! <br />
<br />
Dzięki temu, że dni zrobiły się teraz dłuższe, a ja nie muszę się tłuc zasranymi autobusami, zaczynam pracę ok. ósmej rano i kończę ok. 16:00. Co oznacza, że mam trochę światła dziennego na różne projekty. Tak więc w poniedziałek wysiałam sałatę i szczypiorek, wczoraj zorganizowałam kocie łóżko na drugi balkon. Okna w mieszkaniu mam zorientowane na wschod-zachód, więc do lunchu mam słońce od strony salonu, popołudniami zaś od kuchni. I balkony po obu stronach. O ile od salonu nie ma problemu, bo w cieplejszych miesiącach mamy tam stoliczek i leżaki, a pod stolikiem stoi sobie całorocznie stary koci transporterek, który służy Maggie May za przyczajkę, o tyle balkon od kuchni ma przeznaczenie bardziej gospodarcze (suszenie prania, doniczki z mniej dekoracyjnym, ale jadalnym zielskiem, worek ziemi do kwiatów, narzędzia ogrodnicze, miotła itp. atrakcje) i kotek nie miał gdzie się relaksować. Teraz więc ma rezydencję popołudniową!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-zIIUBRTH8MQ/Xn5otIvjNAI/AAAAAAABTG4/qnWVyg9OPRktYWklzEMj38buHmFbXJXqQCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200326_173607.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-zIIUBRTH8MQ/Xn5otIvjNAI/AAAAAAABTG4/qnWVyg9OPRktYWklzEMj38buHmFbXJXqQCKgBGAsYHg/s320/IMG_20200326_173607.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
Dzisiaj rano zaś, w oczekiwaniu na Pana Tesco wysprzątałam regał na buty i wykleiłam półki papierem samoprzylepnym. Regał jest ohydny i trzyma się na słowo honoru, ale na razie nie mam pomysłu na zamiennik, więc zostaje jak jest.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-n5y23XlcmUg/Xn5pEDoMz3I/AAAAAAABTHA/Bznshm761-Uv50AXhJ-HCLgg1lDva3trACKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200327_142112.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-n5y23XlcmUg/Xn5pEDoMz3I/AAAAAAABTHA/Bznshm761-Uv50AXhJ-HCLgg1lDva3trACKgBGAsYHg/s320/IMG_20200327_142112.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Papier z Flying Tiger, oczywiście w kotki.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<br />
<br />
Natchnienie do akcji z półkami przyszło od Pana Tesco właśnie. Pomyślałam sobie, że skoro złożyłam duże zamówienie i mamy te zasady samoizolacji, to będzie bezpieczniej i szybciej dla wszystkich, jeśli wyładujemy zakupy gdzieś bliżej drzwi, żeby nie latać po schodach i nie narażać siebie i Pana Tesco na potencjalne zagrożenie wynikające z wpuszczania go do domu. Wywaliliśmy wszystko na regał, a po jego odjeździe spokojnie rozlokowaliśmy wszystko po szafkach i półkach w lodówce.<br />
<br />
Większość mojego zamówienia dotarła, ale niestety muszę przyznać, że robi się problem z dostępnością produktów. Złożyłam zamówienie dobrze ponad tydzień temu, w międzyczasie je dwa razy aktualizowałam, i za każdym razem znikał jakiś zakup z koszyka, bo go brakowało. W większości przypadków znalazłam zamienniki (np. dwa 4 kg worki ziemniaków zamiast jednego 7.5 kg), ale niestety musiałam obyć się smakiem w przypadku świeżego czosnku i... mąki żytniej. Ogólnie - mamy pełną lodówkę (delikatnie mówiąc, warzywa musiałam wręcz upychać), pełną spiżarkę i pod dostatkiem żarcia i żwirku dla naszej futrzanej księżniczki. Jest git.<br />
<br />
<br />
Nadal nie nudzę się ani chwili. Trochę koloruję, czytam ("Nie ma" Szczygła, "Dobry Omen" Gaimana & Pratchetta, "Ziemię obiecaną" Reymonta - nie, żadnej z nich nie skończyłam, po prostu mam w zwyczaju czytać kilka książek równolegle), gram w gry (skończyłam Far Cry 3, zaczęłam Startup Company i właśnie pożeram nowe DLC do Two Point Hospital) i paczymy seriale (nadal Człowiek z Wysokiego Zamku i Full Metal Alchemist). Jestem trochę zmęczona pracą (nie z powodu ilości pracy czy dojazdów, bardziej z powodu ogólnej frustracji), ale szczęśliwie okazało się, że mam trochę zaległego urlopu do wykorzystania do końca kwietnia, więc dziś wzięłam sobie pół dnia wolnego, potem znowu wolne na Wielki Piątek.<br />
<br />
Jesteśmy zdrowi, bezpieczni, zadowoleni (a przynajmniej ja) i żyjemy tak po prostu. Mam nadzieję, że wy również pamiętacie o tym, żeby pośród tego nauczania zdalnego, pracy zdalnej i miliona wydarzeń kulturalnych w necie - po prostu żyć. I doceniać to, co się ma.<br />
<br />
Miłego!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/DQnH4W055Xc/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/DQnH4W055Xc?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />
Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-48432627074988128682020-03-19T23:24:00.001+00:002020-03-27T19:54:20.722+00:00Zapiski z kwarantanny<b>Wszyscy piszą o koronawirusie. To ja też coś napiszę.</b><br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Chociaż tak właściwie nie napiszę nic drastycznego.<br />
<br />
Siedzę w kwarantannie prewencyjnej już od tygodnia. W środę 11. marca wzięłam pół dnia wolnego, po lunchu pracowałam z domu. Wtedy już zaklepałam sobie pracę z domu i na następny dzień, tak po prostu, żeby odpocząć.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">No dobra, przyznam się: w środę rano miałam egzamin na prawo jazdy i chyba przyznacie, że jest po czym odpoczywać. Nawet jeśli oblałam (oczywiście, że oblałam, ale to temat na osobną notkę).</span><br />
<br />
Nie myślałam wtedy jeszcze zbyt intensywnie o koronawirusie. Wiedziałam, że to kwestia raczej bliskiej niż dalekiej przyszłości, ale przecież nie stanie się to od razu i nawet rozważałam pójście do biura w piątek 13., bo może od poniedziałku będzie już tylko praca z domu i trzeba się nacieszyć "cywilizacją." <br />
<br />
Tymczasem, w czwartek 12. marca premier Irlandii obwieścił, że zamyka szkoły i instytucje publiczne, krótko potem poszedł mail od szefów, że w takim razie biuro też zamkniemy na cztery spusty. Początkowo mówiono o dwóch tygodniach, potem rozszerzono to do czterech.<br />
<br />
Ja wiem, że niektórzy z was nadal muszą pracować tymi ręcami i twarzami, że jeśli się jest ekstrawertykiem, to siedzenie w domu to najgorsza kara, że wy może macie bombelki, które wam przeszkadzają w pracy itede, itepe.<br />
<br />
Ja jednak nie należę do żadnej z tych grup i dlatego wręcz wstyd mi przyznać, ale <span style="color: #cc0000;"><b>kwarantanna mi służy!</b></span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-KS5NtTC6L_U/XnPy8XMzQwI/AAAAAAABS2Q/U3ILD5mCLn4-OuvfqWBQ9wD1PzrfchoLgCLcBGAsYHQ/s1600/4002372_print_1.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="421" data-original-width="590" height="141" src="https://1.bp.blogspot.com/-KS5NtTC6L_U/XnPy8XMzQwI/AAAAAAABS2Q/U3ILD5mCLn4-OuvfqWBQ9wD1PzrfchoLgCLcBGAsYHQ/s200/4002372_print_1.png" width="200" /></a></div>
<br />
<br />
Po pierwsze, nie muszę się zrywać wcześnie rano z łóżka. Jestem co prawda rannym ptaszkiem, ale wstawanie o 6:00-6:30 na pełnej kurwie to jednak przesada. Teraz wstaję o 7:00-7:30, spokojnie robię sobie i Rumiankowi kawę, kontempluję Maggie May niuchającą wiosnę z balkonu, czasem biorę sobie na luzaku prysznic, a czasem po prostu wbijam się w wygodny, domowy strój. A po tym wszystkim i tak zaczynam pracę wcześniej i mogę wcześniej skończyć.<br />
<br />
Mogę ubierać się w wygodne stroje i nie móżdżyć, co mi wypada założyć do biura (pracusia postanowiła wejść na nowy level dręczenia ludzi i od czerwca obowiązuje nas dress code; no comments).<br />
<br />
Nie muszę się codziennie tłuc autobusami, martwić się, czy będę miała przesiadkę, czy czeka mnie trzykilometrowy spacer, czy będzie dla mnie miejsce siedzące, czy autobus w ogóle się pojawi. Dojazdy wykańczają mnie psychicznie każdego dnia i kiedy nie muszę tego robić, to jakby wielki ciężar spadł mi z serca.<br />
<br />
Dzięki temu, że nie dojeżdżam do pracy, odzyskałam kawałek doby dla siebie: aż 3 godziny życia dziennie! Rano mogę sobie zrobić zdrowe śniadanie bez obawy, że spóźnię się na autobus. Jem zdrowe lunche, bo mam czas je przygotować. Więcej gotuję i eksperymentuję w kuchni.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-mAhKMaYiX4o/XnPuHYh_WAI/AAAAAAABS18/QHHznvaauOMz3jRunU74Jap3oIqbg-SVwCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200307_103923.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-mAhKMaYiX4o/XnPuHYh_WAI/AAAAAAABS18/QHHznvaauOMz3jRunU74Jap3oIqbg-SVwCKgBGAsYHg/s320/IMG_20200307_103923.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Typowe śniadanie Chez Margot: owsianka z kurkumą, nasionami chia i garścią orzechów.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-PoOkJoHw74k/XnPtmu74onI/AAAAAAABS1w/PjwUqnkjiuMRRQiNreT4UtEYyiuTzOyWQCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200318_124334.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-PoOkJoHw74k/XnPtmu74onI/AAAAAAABS1w/PjwUqnkjiuMRRQiNreT4UtEYyiuTzOyWQCKgBGAsYHg/s320/IMG_20200318_124334.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wczorajszy lunch: omlet z serem bezlaktozowym i pomidorami, posypany pietruszką z własnej hodowli.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-IgOiR_dAZfw/XnPtxNiebjI/AAAAAAABS10/22QNLrYhHnwjd89zh6iyKJh1Kf-QqQDdgCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200319_140641.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-IgOiR_dAZfw/XnPtxNiebjI/AAAAAAABS10/22QNLrYhHnwjd89zh6iyKJh1Kf-QqQDdgCKgBGAsYHg/s320/IMG_20200319_140641.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dzisiejszy lunch: wegetariańskie shepherd's pie i kiełki własnego chowu.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-2nQ6AgdY-mc/XnPt5Y0MLEI/AAAAAAABS14/c68d5-EpfjMr7z4iEoUgwxViP1UV5ghhACKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200319_192513.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-2nQ6AgdY-mc/XnPt5Y0MLEI/AAAAAAABS14/c68d5-EpfjMr7z4iEoUgwxViP1UV5ghhACKgBGAsYHg/s320/IMG_20200319_192513.jpg" width="320" /> </a></td><td style="text-align: center;"> </td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dzisiejsza kolacja: stir-fry z tempeh marynowanym w sosie sojowym.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Z powodu moich kulinarnych szaleństw i samoizolacji nie jadam na mieście, więc odżywiam się zdrowiej i czuję się lepiej, np. nie mam wiecznych wzdęć i zgagi.<br />
<br />
Dzięki temu, że nie jadam i nie piję na mieście oszczędziłam też sporo pieniędzy. <br />
<br />
Chciałabym dodać do tego wszystkiego, że teraz więcej czytam, ale nie jest to do końca prawda, bo akurat w tej kwestii dojazdy do pracy były bardzo dogodne, a w domu ciężko się skupić. Ale za to zabrałam się za książki papierowe, których na ogół nie wożę ze sobą przez te wszystkie zasrane przesiadki.<br />
<br />
Nadganiam też trochę TV i filmy. Ostatnio dostałam w robocie (w ramach nagrody na pięciolecie pracy!) urządzenie google chromecast, więc teraz dużo łatwiej mogę sobie oglądać różne rzeczy na Amazon Prime, a zatem... Vikings! Bardzom kontenta, że wreszcie mogę śledzić losy synów Ragnara na legalu i na dużym ekranie, gdzie mogę docenić krajobrazy i atmosferę. Oprócz tego oglądamy (tym razem z Rumiankiem): serial na motywach "Człowieka z wysokiego zamku" Dicka (dopiero co przeczytałam książkę), anime "Fullmetal Alchemist" i antologię grozy produkcji norweskiej pt. "Bloodride." Obejrzeliśmy też parę filmów, bo nie dość, że mam długą watchlistę i na Prime, i na Netflix, to jeszcze niedawno wzbogaciłam się o odtwarzacz bluray i nabyłam trochę DVD za grosze w charity shopach. Miło przypomnieć sobie, że kiedyś kochałam kino.<br />
<br />
Wiem, że nie każdy jest takim domatorem jak ja. Rumianek czuje się odcięty od świata i brakuje mu ruchu, więc prawie codziennie chodzimy na krótkie spacery po pobliskim business parku. Ludzi jest bardzo mało, a trasa dosyć przyjemna. Oczywiście po powrocie do domu szorujemy ręce jak WHO przykazała.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-kdtAAGN3RYQ/XnPyUzBBmgI/AAAAAAABS2I/5htCiqS3eKQMSwJKuDgdJM256aDzWO91ACKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200315_135402.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1198" data-original-width="1600" height="239" src="https://1.bp.blogspot.com/-kdtAAGN3RYQ/XnPyUzBBmgI/AAAAAAABS2I/5htCiqS3eKQMSwJKuDgdJM256aDzWO91ACKgBGAsYHg/s320/IMG_20200315_135402.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Jeśli chodzi o pracę, to niewiele się tam ostatnio dzieje (jesteśmy w trakcie przygotowywania większego releasu, więc jest dużo czekania, aż ktoś w innym teamie coś tam ogarnie, żeby przygotować środowisko i takie tam; a ja jestem już tak zorganizowana, że czynności wstępne ograniczają się do odcięcia brancha w git, wgrania paru plików do nowej bazy danych i odpalenia testów auto przez Jenkins - całość to max dzień roboty). Gdybym teraz siedziała w biurze, to wariowałabym z nudów i dorabiała durne dymki do dzieł sztuki (<a href="https://www.facebook.com/zabierzcieMiGIMPa/media_set?set=a.2193508204214213" target="_blank">polecam album na fejsie!</a>). W domu za to mogę: czytać, kolorować, wstawić pranie, posadzić kwiatki, pogadać chwilę z Rumiankiem czy coś posprzątać. Czyli porobić te wszystkie rzeczy, na które na ogół nie mam czasu ani energii, gdyż kapitalizm.<br />
<br />
Nie oznacza to oczywiście, że nic nie robię w pracy. Nie mam najmniejszego problemu ze znalezieniem sobie zajęcia nawet w okresach posuchy (już jako dziecko bawiłam się sama i nikomu nie wadziłam) i chyba nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, że samoizolacja czy też nie, pracując z domu jestem dużo bardziej wydajna. W biurze mamy open space, którego to wynalazku szczerze nienawidzę, bo jest mi trudno się skoncentrować i ludziowstręt skacze mi do level over 9000. Od poniedziałku połknęłam ze trzy żaby z mojej listy czynów, których bym dokonała, gdybym miała więcej czasu.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-ktgev8kNzpk/XnP6B8xkwBI/AAAAAAABS2c/0jHQq3d_QAsSrmm2ve1PWx9EDpQx3-iMwCLcBGAsYHQ/s1600/27459268_10155457610953722_628056231601262552_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="522" data-original-width="762" height="273" src="https://1.bp.blogspot.com/-ktgev8kNzpk/XnP6B8xkwBI/AAAAAAABS2c/0jHQq3d_QAsSrmm2ve1PWx9EDpQx3-iMwCLcBGAsYHQ/s400/27459268_10155457610953722_628056231601262552_n.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
Oczywiście, że się boję. Moje społecznościówki są zalewane wiadomościami na temat pandemii, staram się śledzić chociaż nagłówki, żeby wiedzieć, na jakim jesteśmy etapie. Nie jest mi łatwo. Tym bardziej więc doceniam, że mogę trochę zwolnić, skupić się na sobie i swoim zdrowiu, a przede wszystkim spędzić więcej czasu z moją kocio-ludzką rodziną. To smutne, że trzeba epidemii, żeby moje życie nabrało nieco więcej sensu, ale cóż robić. Mogę tylko wyszarpać coś pozytywnego z całej sytuacji i martwić się makroekonomią w dalszej przyszłości.<br />
<br />
Życzę wszystkim czytelnikom zdrowia i zachowania dobrej kondycji psychicznej w tym trudnym dla świata okresie. Trzymajcie się ciepło!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/sodthxK1z44/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/sodthxK1z44?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />
<br />
<br />Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-52600464094483514062020-03-04T22:47:00.000+00:002020-03-27T19:54:04.462+00:00Fallouty mi z ręki jadły<b>Drodzy czytelnicy!</b><br />
<b><br /></b>
<b>Jak już wszyscy zapewne wiecie, nadciąga globalna epidemia (?) Wirusa w Koronie. </b><br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
W Irlandii, gdzie mieszkam, już potwierdzono kilka przypadków (tylko dziś aż cztery, na zachodzie wyspy). Oczywiście panika udzieliła się i mieszkańcom Dublina: z drogerii i supermarketów poznikały wszelkie preparaty antybakteryjne (mokre chusteczki, żele do rąk, nawet środki czystości), a nawet zaczyna się robić problem z dostępnością niektórych artykułów spożywczych, zwłaszcza tych o dłuższym terminie przydatności do spożycia, jak np. makaron, ryż czy konserwy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-uWGoRtrod0c/XmATRoU2PMI/AAAAAAABSaw/rndlPoFmU7UMrh487HlXrhOhfnseMTRLQCLcBGAsYHQ/s1600/87830701_1178098835855737_5403231062102900736_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="266" src="https://1.bp.blogspot.com/-uWGoRtrod0c/XmATRoU2PMI/AAAAAAABSaw/rndlPoFmU7UMrh487HlXrhOhfnseMTRLQCLcBGAsYHQ/s400/87830701_1178098835855737_5403231062102900736_n.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Środkowo-wschodnia Europa ma robienie zapasów na wypadek apokalipsy w małym palcu! Tak, ja też gromadzę słoiki po różnych produktach, bo kiedy mam wyrzucić dobry kawałek szkła, który jeszcze się może do czegoś przydać, to wszystko się we mnie gotuje. Rumianek pyta, czy to ta sławna słowiańska mentalność.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Oczywiście towarzyszy temu fala heheszków: że głupie ludzie, nie mogę teraz zjeść makaronu na obiad, wy pewnie nawet nie umicie gotować, ale mi sprzątnęliście cały makaron, a cukru też już prawie nie ma, olaboga, nigdy nie sądziłem, że tak bardzo kocham makaron.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-dLN4JWrYgwY/XmAWvf04g1I/AAAAAAABSa8/BHfM4LcLp6cfdONRkVHliEACN91zSx2zACLcBGAsYHQ/s1600/1am5wh.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="499" data-original-width="888" height="179" src="https://1.bp.blogspot.com/-dLN4JWrYgwY/XmAWvf04g1I/AAAAAAABSa8/BHfM4LcLp6cfdONRkVHliEACN91zSx2zACLcBGAsYHQ/s320/1am5wh.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td></tr>
</tbody></table>
Ja też kocham makaron! Węglowodany to życie i milion chudych lasek na insta mnie nie przekona, że jest inaczej.<br />
<br />
Ale wiecie, co lubię jeszcze bardziej? Przetrwanie.<br />
<br />
Tak, ja też jestem jednym z tych durniów, co nakupowali dużo jedzenia. Dzisiaj ok. godziny 15:00 czasu irlandzkiego pod mój dom podjechała ciężarówka Tesco, pan w jaskrawej kamizelce wyładował kilka niebieskich, plastikowych skrzynek wypełnionych produktami zamówionymi przeze mnie online 2 dni temu. Zamawiam różne dobra konsumpcyjne (głównie jedzenie, ale też środki czystości, żwirek dla sierściucha, a nawet używki) z dostawą do domu co 3-4 tygodnie, więc nie było w tym nic niecodziennego, jeśli pominąć fakt, że tym razem lista produktów była nieco dłuższa i zawierała więcej egzemplarzy tego, co i tak zwykle zamawiam.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-r2XzOOvpPho/XmAbZh-eWDI/AAAAAAABSbI/M6FRUiOud543h3eBGFGoT8tRpw-Qs56_QCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200304_144535.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-r2XzOOvpPho/XmAbZh-eWDI/AAAAAAABSbI/M6FRUiOud543h3eBGFGoT8tRpw-Qs56_QCKgBGAsYHg/s400/IMG_20200304_144535.jpg" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jakieś 90% całości, poza kadrem są jeszcze 2 butle coca-coli zero (nałóg, panie), dwie 10 litrowe torby kociego żwirku i mrożona pizza sztuk 4</td></tr>
</tbody></table>
Makaron zamówiłam, na szczęście wyklikałam trochę bezglutenowego oprócz tego "normalnego", bo ten ostatni wyszedł i nie dojechał (na bezglutenowy jest mniejszy popyt, nie wiem czemu). Jest też sporo ryżu (zupełnie wyszedł brązowy; trochę mnie to smuci, a trochę cieszy, że naród zaczyna poważać błonnik), duże opakowanie płatków owsianych, trochę zupek chińskich, jakieś tam orzeszki, trochę mrożonek wege (np. kiełbaski czy burgery). Trochę różnych wynalazków antybakteryjnych (niestety większość wyszła, zanim skompletowano moje zamówienie i dostałam zwrot pieniędzy). No i oczywiście tona warzyw w puszkach.<br />
<br />
Dalej, śmiejcie się ze mnie. Hahaha, Polaki-cebulaki, szykują się jak na wojnę. Ale zanim przystąpicie do natrząsania się ze mnie i innych rednecków z obsesją na punkcie apokalipsy, rozważcie co następuje:<br />
<br />
1) <b>Mieszkam na totalnym zadupiu (i nie mam samochodu).</b> Najbliższy sklep mam 15 minut drogi piechotą, i jest to monopolowy z odrobiną śmieciowego jedzenia. Jeżeli chcę kupić sobie jakieś normalne i w miarę zdrowe jedzenie, to muszę jechać minimum 15 minut autobusem do któregoś z supermarketów w centrum wioski, a potem to wszystko przytaszczyć do domu tymi ręcami i plecami. Ratuję się zakupami online, naziemnie dokupuję jakieś pojedyncze itemy, których nie ma w Tesco (najczęściej robię rundkę po paru hipsterskich sklepach koło pracy, oczywiście <a href="https://margotfuckt.blogspot.com/2018/03/reka-noga-mozg-w-autobusie.html" target="_blank">nie rozstaję się z moim wielkim plecakiem</a>). A teraz wyobraźcie sobie, że jestem chora (na cokolwiek; WHO zaleca, żeby nie opuszczać domu w razie jakiejkolwiek choroby) i mój partner zaraża się ode mnie. Ja już sobie nie muszę wyobrażać, bo podobna sytuacja miała miejsce równo 2 lata temu podczas rekordowych opadów śniegu, kiedy to cały kraj się zamknął na cztery spusty. Do mojej dzielnicy nawet nie jeździły autobusy, drogi były nieodśnieżone, wszystkie sklepy były zamknięte. Byliśmy uwięzieni w domu na dziesięć dni. Tylko dzięki mojej słowiańskiej mentalności chomika nie umarliśmy wtedy z głodu.<br />
<br />
2) <b>Mam dość specyficzne potrzeby dietetyczne.</b> Jestem wege, co akurat jest indywidualnym wyborem raczej niż koniecznością, ale przede wszystkim mam tę pieprzoną nietolerancję laktozy. Jedzenie czegokolwiek, co zawiera ser, masło lub mleko w proszku powoduje bóle brzucha, przekształcenie pomieszczenia, w którym przebywam w komorę gazową itp. przyjemności. NIE MOGĘ tak po prostu wyjść do najbliższego sklepu i kupić sobie cokolwiek do jedzenia bez ryzyka, że się rozchoruję na zapalenie jelit (które jest bolesne i może się przekształcić w stan zagrażający życiu!). Radzę sobie w ten sposób, że mam zawsze porządne zapasy stosownych produktów w domu i raczej gotuję sobie lunche i obiady niż kupuję gotowe. Tofu i suszone produkty sojowe, warzywa strączkowe, mleko owsiane, wegański ser, no i oczywiście trochę świeżych warzyw i owoców (z tymi ostatnimi też muszę uważać): bez zapasów zdrowych produktów spożywczych w domu nie mogę funkcjonować. I już.<br />
<br />
3) <b>Dublin jest przeludniony.</b> Już o tym pisałam, ale powtórzę: w tym mieście nigdy nie wystarcza niczego dla wszystkich. Bilety na koncerty rozchodzą się w minuty. Autobusy czasem nawet jeszcze nie wyjadą z przedmieść, a już nie zabierają pasażerów z powodu przepełnienia. Rowery miejskie mają takie problemy z przepływem pojazdów i przepełnieniem/pustką na stacjach, że przestałam z nich korzystać, bo zrobiły się zawodne. Żeby złożyć wniosek o prawo jazdy, można czekać nawet cztery godziny. Nie ma dość miejsc parkingowych (nawet rowerzyści mają problemy), mieszkań, stolików w kawiarniach, miejsc stojących w pubach, policjantów, miejsc w szpitalach... W zasadzie jedyne, czego mamy pod dostatkiem i za co nie płacimy ciężkich pieniędzy to deszcz.<br />
Aby nie być gołosłowną, odsyłam do <a href="https://www.cso.ie/en/csolatestnews/presspages/2017/census2016profile2-populationdistributionandmovements/" target="_blank">wyników spisu powszechnego przeprowadzonego w 2016 roku</a>. Populacja Dublina wzrosła dość znacznie już wtedy, a to było jeszcze przed Brexitem i krótko po recesji.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-mDmqOPM_M8U/XmAlmRLsgXI/AAAAAAABSbc/q4qnHh47hNIkB2M3VnhiCFzJPnQG4bD9QCLcBGAsYHQ/s1600/ireland-census-2016.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="813" data-original-width="1394" height="232" src="https://1.bp.blogspot.com/-mDmqOPM_M8U/XmAlmRLsgXI/AAAAAAABSbc/q4qnHh47hNIkB2M3VnhiCFzJPnQG4bD9QCLcBGAsYHQ/s400/ireland-census-2016.jpg" width="400" /></a></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-eKKumYcCXaI/XmAlqXWvIFI/AAAAAAABSbg/3RhDTEdMAc08y2R7aMSxaS4uzarD5hr2gCLcBGAsYHQ/s1600/Annotation%2B2020-03-04%2B220153.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="531" data-original-width="293" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-eKKumYcCXaI/XmAlqXWvIFI/AAAAAAABSbg/3RhDTEdMAc08y2R7aMSxaS4uzarD5hr2gCLcBGAsYHQ/s400/Annotation%2B2020-03-04%2B220153.png" width="220" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Konkurs bez nagród: które to hrabstwo Dublin?</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Nie dziwcie się więc, że w sytuacjach podbramkowych każdy zachowuje się jak dzika bestia i chce zagarnąć jak najwięcej dla siebie. Jesteśmy zmęczeni czekaniem, aż to miasto się ogarnie i rozwiąże problem zagęszczenia ludności, więc bierzemy sprawy we własne ręce. Jeździmy rowerami lub kupujemy samochody (poseł Sośnierz byłby zachwycony), żeby nie musieć polegać na Dublin Bus i Go Ahead Ireland (wszystko kurwy, nie wiem który przewoźnik gorszy). Jeżeli jeździmy autobusami, to torujemy sobie drogę do środka łokciami. Mieszkamy w zagrzybionych klitkach lub na zadupiach, nierzadko z długiem na 30 lat. I robimy wykurwiste zapasy, bo kiedy będzie źle, to nikt nie przyjdzie z pomocą. Dublin, bitch.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-G6TFdvq39Vw/XmArGAG77lI/AAAAAAABSbw/TILMl8qyd2IOWI9cQwW3YJcEoAemNnU5QCLcBGAsYHQ/s1600/18z8yu.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="218" data-original-width="500" height="139" src="https://1.bp.blogspot.com/-G6TFdvq39Vw/XmArGAG77lI/AAAAAAABSbw/TILMl8qyd2IOWI9cQwW3YJcEoAemNnU5QCLcBGAsYHQ/s320/18z8yu.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
I tak, może wy nie mieszkacie w Dublinie. Może mieszkacie sobie w Warszawie, Wrocławiu, Szczecinie, Poznaniu czy innym pięknym grodzie. Nadal istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że osób z tego typu problemami jest niemało i w waszych miastach.<br />
<br />
Nie toczcie więc beki, tylko wypieprzajcie na zakupy. Ostatni gasi światło.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/v8LSz4Zbsdw/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/v8LSz4Zbsdw?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<br />Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-52087916457041894312020-02-28T12:21:00.000+00:002020-02-28T12:21:04.758+00:00Positive overlock<b>Jak sobie obszyjesz, tak się wylansujesz.</b><br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Jak wielu dorosłych, ja również miotam się i bardzo chciałabym zmienić swoje życie. Ale niestety remont kapitalny tego kalibru wymaga czasu i środków, których z przyczyn obiektywnych na razie brak. Postanowiłam więc zacząć małymi kroczkami i póki co zmienić swoje szycie!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-FgZL3OibF6U/Xlj_d6xS_AI/AAAAAAABSRs/Es85T0yrmsQgGfG-Vn8c6mRo4EQjiM6IACEwYBhgL/s1600/Annotation%2B2020-02-28%2B114708.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="199" data-original-width="734" height="171" src="https://1.bp.blogspot.com/-FgZL3OibF6U/Xlj_d6xS_AI/AAAAAAABSRs/Es85T0yrmsQgGfG-Vn8c6mRo4EQjiM6IACEwYBhgL/s640/Annotation%2B2020-02-28%2B114708.png" width="640" /></a></div>
<br />
Szycie ręczne jakoś mi wychodzi (nawet sobie uszyłam kostium na Halloween 2018), umiem przyszyć guzik i zacerować to i owo, ale maszyna do szycia napawa mnie pobożnym lękiem. Mam nadzieję, że uda mi się przełamać, bo naprawdę chciałabym umieć szyć sobie co chcę i przerabiać to, co mam.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-nH-Sh6np8Mo/XlkEGmfg3gI/AAAAAAABSR4/vRcpAZgs6uoVejqjoY3hYY5UnSY8f8wxgCLcBGAsYHQ/s1600/IMG_20181031_074527.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="759" data-original-width="569" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-nH-Sh6np8Mo/XlkEGmfg3gI/AAAAAAABSR4/vRcpAZgs6uoVejqjoY3hYY5UnSY8f8wxgCLcBGAsYHQ/s320/IMG_20181031_074527.jpg" width="239" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Halloween 2018 i ja jako Kapitan Kathryn Janeway. Bluze zrobilam z polaczenia czerwonego polaru i czarnego męskiego topu "aktywnego" (oba kupione w ciuch-budzie), golf kupiłam za grosze w jakiejś sieciówce, rangę na kołnierzu zrobiłam z mosiężnych nitów, które z jakiegoś powodu miałam w moich rękodzielniczych zapasach. Odznaka powstała z tektury modelarskiej, pomalowałam lakierami do paznokci. Bluza została uszyta ręcznie i zajęło mi to dłuuuugie godziny.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Pierwsze oznaki wiosny zaczynają się ujawniać, choć nadal z pewną dozą nieśmiałości. W związku z tym zaczyna mi przybywać energii fizycznej i psychicznej na robienie rzeczy. Oby to nie pierdolnęło.Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-73722300743011677582020-01-31T13:49:00.001+00:002020-01-31T13:53:50.390+00:00Lifehack literacki AD 2020Wielu z nas zapewnie nadal pozostaje w nieutulonym żalu za cyklem książek i serialem Gra o Tron (AKA Pieśń Lodu i Ognia). Jak wiadomo, kiedy raz zakosztuje się krwi lanej wiadrami co odcinek/stronę, trudno jest wrócić do normalności i serce pragnie rozpierduchy, a tu same czyste popierdółki i nawet Vikings nie jest w stanie nasycić tej żądzy adrenaliny i wystawienia na Sprawy Ostateczne.<br />
<br />
Nie lękajcie się!<br />
<br />
Oto książki, które pomogą wam przetrwać ten trudny czas!<br />
<br />
Z całego serca polecam...<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #cc0000;"><b>BIOGRAFIE WSPINACZY</b></span></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-h8o8F4_sgY4/XjQv4uKKpgI/AAAAAAABRdg/e2laEYZU63k5Ow62lEZAYN0ga98ca3vZgCEwYBhgL/s1600/51FYFT25cmL._SX348_BO1%252C204%252C203%252C200_.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="499" data-original-width="350" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-h8o8F4_sgY4/XjQv4uKKpgI/AAAAAAABRdg/e2laEYZU63k5Ow62lEZAYN0ga98ca3vZgCEwYBhgL/s320/51FYFT25cmL._SX348_BO1%252C204%252C203%252C200_.jpg" width="224" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-SgMBY_OkadE/XjQv434ovUI/AAAAAAABRdo/BtiapZRRuYUZMlU7X9uCBWZv1fI2my3zgCEwYBhgL/s1600/1200x630bb.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="630" data-original-width="418" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-SgMBY_OkadE/XjQv434ovUI/AAAAAAABRdo/BtiapZRRuYUZMlU7X9uCBWZv1fI2my3zgCEwYBhgL/s320/1200x630bb.jpg" width="212" /></a></div>
<br />
Trup średnio co rozdział. Co prawda bez krwi, ale za to na niebotycznych wysokościach i pod tonami lodu, bez pochówku, bez ostatecznych odpowiedzi. Jak już trochę polubisz daną postać, to bach! Pechowe wejście na któryś ośmiotysięcznik.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">Np. Halina Kruger-Syrokomska. No, YOU'RE crying! </span><br />
<br />
Kolejny profit z czytania książek o wyprawach zimowych to... dużo wyższa odporność na zimno! Kiedy za oknem marne +1 stopni Celsjusza, a ty czytasz o takim Pałkiewiczu na Syberii, to od razu głupio narzekać.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-v7SJwQZUslQ/XjQv4mJe-pI/AAAAAAABRdk/2dvWzsponEkVnWn7O--ZN10s9lEI8hJqwCLcBGAsYHQ/s1600/91MEhsd-N9L.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1102" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-v7SJwQZUslQ/XjQv4mJe-pI/AAAAAAABRdk/2dvWzsponEkVnWn7O--ZN10s9lEI8hJqwCLcBGAsYHQ/s320/91MEhsd-N9L.jpg" width="220" /></a></div>
<br />Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-73706107642460092322020-01-22T23:12:00.001+00:002020-01-22T23:12:46.316+00:00Dajcie mi GIMPa! I igłę, i tusz!<b>I mój topór! A nie, może jednak bez topora.</b><br />
<a name='more'></a><br />
Rok 2019 był pod wieloma względami absolutnie przejebany (głównie z powodu Gryzeldy, ale nie tylko), ale zdarzyła się jedna piękna rzecz: <span style="color: red;"><b>dałam sobie zrobić mój pierwszy tatuaż!</b></span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-zciy5GZ6jQg/XijAKrGoq3I/AAAAAAABROw/hc3DS4bGbLk-d96k8dg4kcyDlcXMoS_LgCLcBGAsYHQ/s1600/MEME1-5ba8c830ba87d__700.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="631" data-original-width="700" height="288" src="https://1.bp.blogspot.com/-zciy5GZ6jQg/XijAKrGoq3I/AAAAAAABROw/hc3DS4bGbLk-d96k8dg4kcyDlcXMoS_LgCLcBGAsYHQ/s320/MEME1-5ba8c830ba87d__700.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
Dziarę chciałam mieć odkąd skończyłam 16 lat. A może 15? A może 14? Jeszcze w podstawówce przyklejałam sobie sztuczne tatuaże z gazetek typu Bravo (tak swoją szosą, te wynalazki nadal istnieją i mają się dobrze; można sobie kupić online na amazonie czy innym jebaju, nawet są całe arkusze bez wzorów, żeby sobie wyciąć/wydrukować swój własny!) i marzyłam, żeby osiemnastka nadeszła prędko (jak już wspominałam, <a href="https://margotfuckt.blogspot.com/2011/06/dziecko-i-dorosy.html" target="_blank">zawsze chciałam być dorosła</a>), żeby popędzić do pierwszego lepszego studia i zrobić sobie coś ładnego.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-0niv-39C-D8/XijIrEfJDOI/AAAAAAABRPU/0LqmgPoucTcmki9hpMzLEmeUWeHbu1WUwCLcBGAsYHQ/s1600/1edb29d0a7eef6321ffe4d45997c31a5.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="336" data-original-width="608" height="220" src="https://1.bp.blogspot.com/-0niv-39C-D8/XijIrEfJDOI/AAAAAAABRPU/0LqmgPoucTcmki9hpMzLEmeUWeHbu1WUwCLcBGAsYHQ/s400/1edb29d0a7eef6321ffe4d45997c31a5.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Pomysły, które miałam wtedy: na karku, symbol USB lub kod kreskowy jak laska z "Dotyku anioła." No comments :D </span></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
No ale lata mijały, a ja ciągle ani ogaru, ani pieniędzy, ani czasu. Przyznam, że kiedy przyjechałam do Irlandii, zapał mi trochę ostygł, bo tutaj dziary mają wszyscy, nawet zwyczajne gospodynie domowe, które w życiu nie przeczytały ani jednej książki. Następnie zrobiłam się stara i postanowiłam mieć wyłożoną glazurę na to, co robią inni.<br />
<br />
Potem minęło jeszcze trochę czasu, bo zniechęciłam się, kiedy zrobiłam research online jak to się załatwia i wychodziło mi, że powinnam wziąć na to specjalnie urlop, bo studio wymaga "konsultacji" i pracuje w dziwnych godzinach (kiedy ja <b>też</b> jestem w pracy; w sumie jest to dość powszechny problem z usługami w Dublinie - czasami myślę, że fajnie by było być szewcem i kończyć pracę o 16:00).<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">Od razu zaznaczam, że lęk przed bólem nigdy mnie nie odstraszał i nie boję się igieł. Mogłabym być kłuta codziennie i nigdy nawet nie mrugnę okiem. To taka moja supermoc.</span><br />
<br />
Ale potem koło czasu znowu się nieco obróciło: nastał instagram, tatuatorzy i studia mają swoje strony internetowe, umówić się można przez e-mail, godziny pracy też ludzkie i na dodatek istnieje opcja weekendu! I tak oto, zachęcona przez Rumianka, który zaoferował, że zafunduje mi tattoo w ramach prezentu urodzinowego - znalazłam studio, umówiłam się (przy okazji konstatując, że owe tajemnicze "konsultacje" dotyczą tylko naprawdę dużych, skomplikowanych zleceń, np. całe ramię lub noga, pół pleców itp.), wpłaciłam zaliczkę i zaczęłam zbierać do kupy pomysły na to, w jakim stylu stracić swoje "tuszowe dziewictwo."<br />
<br />
Tym razem nawet nie dopuszczałam myśli, że NIE będzie to jakiś wizerunek kota. Moje pomysły z symbolem USB i kodem kreskowym przekonały mnie, że dziara jest swego rodzaju manifestem i zostaje na skórze na lata, więc warto, żeby było to coś, co będzie przemawiało do mojego jestestwa jeszcze przez długi czas. Jak wiadomo, koty to niemalże moja religia, więc tak jakby <i>no-brainer</i>.<br />
<br />
Po wielu godzinach spędzonych w google images i na pintereście znalazłam coś, co bardzo mnie urzekło i wyglądało niemal kubek w kubek jak Gryzelda - grafika stylizowana na stare chińskie malowidło:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-MQggWQ6EkAU/XijFe6qbsII/AAAAAAABRO8/RdBd7v_x6zQMAFFsgP-t1MvTOA6_pUtagCLcBGAsYHQ/s1600/kisspng-grumpy-cat-tattoos-kitten-t-shirt-black-cat-black-cat-5aa78875b38da6.9011535115209288857355.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="672" data-original-width="433" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-MQggWQ6EkAU/XijFe6qbsII/AAAAAAABRO8/RdBd7v_x6zQMAFFsgP-t1MvTOA6_pUtagCLcBGAsYHQ/s320/kisspng-grumpy-cat-tattoos-kitten-t-shirt-black-cat-black-cat-5aa78875b38da6.9011535115209288857355.jpg" width="205" /></a></div>
<br />
Kiedy przyszło do dziarania i omawiania projektu z artystką, okazało się, że problemem jest nie sam rysunek, ale miejsce i wielkość, jaką sobie zażyczyłam. Przesympatyczna i przezdolna Brazylijka imieniem <a href="https://www.instagram.com/bycamilaconti" target="_blank">Camila</a> wyjaśniła mi bowiem, że tatuaż na cały biceps w tym stylu będzie wyglądał jak jedna, wielka, czarna plama. Po namyśle przyznałam jej rację, ona zaproponowała pewne zmiany i wyszło coś tak pięknego, że choć nie padłam z bólu (nawiasem mówiąc, bólu per se nie było, bardziej dyskomfort; miewałam bardziej bolesne oczyszczanie twarzy u kosmetyczki), to o mało nie padłam z zachwytu po obejrzeniu efektu końcowego.<br />
<br />
Oto zakwitła ona: mój wszechświat, moja miłość, moja czarna, kosmiczna piękność. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-6GpI5mUIT00/XijGoQYwVmI/AAAAAAABRPI/PMS1_CapqYQO2uwbseGCkOKhPeUoFjYdQCLcBGAsYHQ/s1600/IMG_20190504_172532_412.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1564" data-original-width="1564" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-6GpI5mUIT00/XijGoQYwVmI/AAAAAAABRPI/PMS1_CapqYQO2uwbseGCkOKhPeUoFjYdQCLcBGAsYHQ/s400/IMG_20190504_172532_412.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kiedy myślę o Gryzi, czasem głaszczę się po bicepsie. W żałobie wszystkie chwyty dozwolone, bitches.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Kocham mój tattoo, ale myślę, że wybaczy mi on, że już myślę o następnym.<br />
<br />
Pomysłów mam oczywiście od groma i pewnie na jednym się nie skończy. Póki co waham się między czymś ze Star Trekiem, grą Portal (która nadal jest moją ulubioną, chociaż było tyle innych), a innymi motywami sci-fi, np. okładką pierwszego wydania "Solaris" Lema (nadal jedna z moich top powieści sci-fi).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-TguG1ljw-W0/XijOWDaDTWI/AAAAAAABRPk/Ap33DcJChZUWxgTHb9dIEwxvAsTymwosgCLcBGAsYHQ/s1600/tattoo1.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="663" data-original-width="497" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-TguG1ljw-W0/XijOWDaDTWI/AAAAAAABRPk/Ap33DcJChZUWxgTHb9dIEwxvAsTymwosgCLcBGAsYHQ/s320/tattoo1.png" width="239" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Xv9e9H4cUlY/XijOWADFFsI/AAAAAAABRPg/1HhGaLKE0AI7jLVwX4pKkFCP66dYUNhHgCLcBGAsYHQ/s1600/tattoo2.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="663" data-original-width="497" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-Xv9e9H4cUlY/XijOWADFFsI/AAAAAAABRPg/1HhGaLKE0AI7jLVwX4pKkFCP66dYUNhHgCLcBGAsYHQ/s320/tattoo2.png" width="239" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">IDIC w języku wolkańskim. Piękny ten alfabet.</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-gixZQ6nnOwQ/XijOo-EwLUI/AAAAAAABRPw/qr-6yp9be4QXDKumismxPVKeRtNk4RoBACLcBGAsYHQ/s1600/51132289_580274995783656_5710758894919910278_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="640" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-gixZQ6nnOwQ/XijOo-EwLUI/AAAAAAABRPw/qr-6yp9be4QXDKumismxPVKeRtNk4RoBACLcBGAsYHQ/s320/51132289_580274995783656_5710758894919910278_n.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tę oto przecudnej urody GLaDOS widziałabym na udzie.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Dylemat jest naprawdę srogi, bo poza Star Trekiem i Lemem są jeszcze inne sci-fi cudowności, które chciałabym uhonorować (np. Farscape, Red Dwarf, Andromeda...) No i tak przerzucam ten internet i przerzucam jak palacz wyngiel, aż dwa dni temu w końcu mnie olśniło: przecież nikt mi jeszcze nie zabrał GIMPa i mogę coś zaprojektować sama!<br />
<br />
No więc dłubię coś, co będzie zawierało w sobie dużo fajnych statków. Jeszcze nie do końca wiem, jak to wszystko połączyć. Początkowo myślałam o czymś w stylu okładki albumu zespołu Carcass pt. "Surgical steel" (który to album jest miodzio i w sumie rzeczona okładka byłaby też fajną dziarą, aaargh).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-tMkUaizQANk/XijRA5HNhlI/AAAAAAABRP8/KHVktCLBlL8a40pyCqdxk2HSt24QQHcpwCLcBGAsYHQ/s1600/9ea546882486499e94afbe553b02adc4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="770" data-original-width="770" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-tMkUaizQANk/XijRA5HNhlI/AAAAAAABRP8/KHVktCLBlL8a40pyCqdxk2HSt24QQHcpwCLcBGAsYHQ/s320/9ea546882486499e94afbe553b02adc4.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Na razie doszłam do czegoś takiego:<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-5t1-vKG71wE/XijRNt4ejiI/AAAAAAABRQA/e6XPi-BkFDQLPyN9z9F5BHSr7gttEFkfQCLcBGAsYHQ/s1600/statki%2Btattoo2.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1600" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-5t1-vKG71wE/XijRNt4ejiI/AAAAAAABRQA/e6XPi-BkFDQLPyN9z9F5BHSr7gttEFkfQCLcBGAsYHQ/s640/statki%2Btattoo2.png" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Legenda (od północy, zgodnie z ruchem wskazówek zegara): Enterprise (Star Trek), Rocinante (Expanse), Normandy SR-2 (Mass Effect 2), Andromeda Ascendant (Andromeda), Orville, Discovery (2001: Odyseja Kosmiczna), TARDIS (Doctor Who), Red Dwarf, Moya (Farscape), Jupiter (Lost in Space)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<br />
i... niestety kończą misiem statki! Dramat! Próbuję robić metodą: jeden fandom - jeden statek, ale chyba nic z tego. Może zrobię górną połowę jako protagonistów, a dolną jako schwarzcharaktery?<br />
<br />
Zapraszam do podzielenia się sugestiami!<br />
<br />
Tak czy siak, dziara nr 2 zdarzy się jeszcze w tym roku i będzie zawierała 100% nerdozy. Strzeżcie się!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/FCARADb9asE/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/FCARADb9asE?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<br />Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-11639995207885086412020-01-21T13:51:00.000+00:002020-01-21T13:51:02.474+00:00Myśli nieuklepane: język znany wszystkim programistom<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-5UxPNyTZoOI/XicBU0Wz1FI/AAAAAAABRLM/4r8n7iPSkNwu-kCPUoUUZPgH1HPo5XYSwCLcBGAsYHQ/s1600/jpunit.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="797" data-original-width="1200" height="424" src="https://1.bp.blogspot.com/-5UxPNyTZoOI/XicBU0Wz1FI/AAAAAAABRLM/4r8n7iPSkNwu-kCPUoUUZPgH1HPo5XYSwCLcBGAsYHQ/s640/jpunit.png" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Cóż robić, poprawiam koronę i zasuwam...</td></tr>
</tbody></table>
<br />Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-11596854283933686232020-01-20T22:22:00.000+00:002020-01-20T22:22:21.227+00:00Blue Monday<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<b>Tja.</b><br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Podobno dzisiaj doświadczyliśmy tzw. <i>Blue Monday</i>, tzn. najbardziej przygnębiającego dnia w roku, kiedy to przychodzą rachunki z kart kredytowych i widzimy czarno na białym, ile wydaliśmy na święta, poza tym jest styczeń, zimno, ciemno, portfel płacze, bo wypłata była miesiąc temu, bla bla bla.<br />
A ja:<br />
<ul>
<li>pracowałam z domu i chociaż raz nie miałam nieprzytomnego zapierdolu, tylko niespotykany luksus dłubania w kodzie w swoim tempie</li>
<li>zjadłam przepyszne śniadanie (z powodów dietetycznych śniadam teraz ok. 10:30, więc każde śniadanie jest wymarzone, wytęsknione i najlepsze)</li>
<li>miziałam kotka</li>
<li>posłuchałam sobie bardzo ciekawego webinaru na tematy zawodowe (jednocześnie miziając kotka, bo Maggie May doszła do wniosku, że właśnie teraz musi mi się położyć na kolanach i kiedy jej tego nie ułatwiłam w 2 sekundy, to rozległo się donośne "miauuu")</li>
</ul>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-0O1NS0G1nSE/XiYnZ4eUwQI/AAAAAAABRK0/PD7VtIiF3443LM6-SjEkZKVEUVh95lxDgCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20200120_203726.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="200" src="https://1.bp.blogspot.com/-0O1NS0G1nSE/XiYnZ4eUwQI/AAAAAAABRK0/PD7VtIiF3443LM6-SjEkZKVEUVh95lxDgCKgBGAsYHg/s200/IMG_20200120_203726.jpg" width="150" /></a></div>
<ul>
<li>nadgoniłam Grace & Frankie</li>
<li>zjadłam b. dobry obiad przygotowany przez Rumianka (a konkretnie to jambalayę)</li>
</ul>
<br />
Życie jest już wystarczająco chujowe bez zbiorowej histerii napędzanej przez internet. Opanujcie się.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-uEFIsK-o4Dw/XiYn6YGneEI/AAAAAAABRK8/WuA80frL3R4ISE_8E3DoQT2dHvZKuM0nwCLcBGAsYHQ/s1600/don-t-panic-and-always-carry-a-towel-4.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="600" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-uEFIsK-o4Dw/XiYn6YGneEI/AAAAAAABRK8/WuA80frL3R4ISE_8E3DoQT2dHvZKuM0nwCLcBGAsYHQ/s320/don-t-panic-and-always-carry-a-towel-4.png" width="274" /></a></div>
<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">Za to ubiegły poniedziałek był depresyjny, bo w noc go poprzedzającą miałam bardzo wyrazisty sen z Gryzeldą w roli głównej, i beczałam przez pół dnia. Na co mi internetowe napędzanie smutku, skoro mam własny mózg?</span>Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-4220304535782180312020-01-14T15:59:00.000+00:002020-01-14T15:59:19.637+00:00Nie przewierca mnie!Moje nowe hobby: chowanie reklam na Insta jako powód podając "It's irrelevant" i czekanie, co mi zaproponują tym razem. Bo że coś zaproponują to raczej nie ulega wątpliwości.<br />
Srsly, kiedyś tylu reklam tam nie było :/<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-KP8tPzPPZ2g/Xh3k5_adlaI/AAAAAAABRDI/_4YAzdu3tFU2omqTTXwauiGEbyAs6TDxQCLcBGAsYHQ/s1600/insta.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="516" src="https://1.bp.blogspot.com/-KP8tPzPPZ2g/Xh3k5_adlaI/AAAAAAABRDI/_4YAzdu3tFU2omqTTXwauiGEbyAs6TDxQCLcBGAsYHQ/s1600/insta.png" /></a></div>
<br />Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7785013502820194315.post-92156333996230773002020-01-11T10:21:00.000+00:002020-01-11T10:21:11.395+00:00Jedno takie postanowienie<b>Nowy rok, nowa ja, sratatata.</b><br />
<a name='more'></a><br />
Zacznijmy od tego, że nie uważam się za <i>too cool for school </i>i szanuję ideę postanowień noworocznych. Mało tego, często udaje mi się ich dotrzymać! Np. około roku 2011 postanowiłam kopnąć w dupę moje uzależnienie od pudelek.pl i do dziś nie zaglądam. Przestałam obgryzać paznokcie, rzuciłam palenie, na parę lat ograniczyłam fejsbuka (w ubiegłym roku nadrobiłam, ale to temat na inną opowieść), w ubiegłym roku nawet <a href="https://margotfuckt.blogspot.com/2019/12/2019-powodow-jeszcze-jedna-dawka-literek.html" target="_blank">udało mi się więcej czytać</a> i zdrowo jeść (to ostatnie zapewne dzięki powrocie do wegetarianizmu). Postanowienia noworoczne są super i polecam każdemu.<br />
<br />
Oczywiście wiem, że miecz postanowień noworocznych ma dwa ostrza i jednym z nich jest słomiany zapał. Dlatego nauczyłam się, że postanowienia powinny być realistyczne (np. nie może ich być za dużo) i muszą być mierzalne (np. zamiast "będę więcej ćwiczyć" - "będę ćwiczyć minimum 3 razy w tygodniu").<br />
<br />
I oto w tym roku próbuję nowej strategii, bo oprócz paru postanowień realistycznych (np. zrobić wreszcie to zasrane prawo jazdy i wyremontować mieszkanie - pierwsze jest warunkiem koniecznym drugiego, tak nawiasem mówiąc) mam jedno takie, że jest dopiero 11. stycznia, a ja już czuję wewnętrzny dygocik z powodu syndromu odstawienia.<br />
<br />
Oto bowiem postanowiłam, że<br />
<br />
<h4 style="text-align: center;">
<span style="color: red;">NIE BĘDĘ SOBIE KUPOWAĆ NOWYCH UBRAŃ, BUTÓW CZY AKCESORIÓW</span></h4>
<br />
Kto mnie śledzi na insta, fejsie czy blabie wie, że kocham modę, zwłaszcza biżuterię i sukienki (kiedyś zrobiłam taki eksperyment i przez miesiąc nie nosiłam w ogóle spodni; okazało się, że mam tyle spódnic i sukienek, że ani razu nie musiałam robić prania! i jeszcze mi zostało sporo czystych). Moja szafa się nie domyka i mam takie metody na przechowywanie biżu, że wszelkie lifehacki mogą się całkować. Butów nie mam aż tak dużo, ale to dlatego, że mam tzw. stopy księżniczki i niewiele sklepów sprzedaje coś, co mnie nie krzywdzi w nogi po 15 minutach chodzenia. Torebek mam sporo, przynajmniej jak na kogoś, komu nie podoba się jakieś 99% torebek dostępnych w sklepach (paskudne materiały, design i krótkie rączki, a weźcie spadajcie).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-hn8rvRWIld0/XhmZyVwOWRI/AAAAAAABQ9w/iL1EBwNpJ1Q7W_8zeHa8Y7v92aLMpD7gwCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20191211_095258.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1198" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-hn8rvRWIld0/XhmZyVwOWRI/AAAAAAABQ9w/iL1EBwNpJ1Q7W_8zeHa8Y7v92aLMpD7gwCKgBGAsYHg/s320/IMG_20191211_095258.jpg" width="239" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bluzka: BiuBiu, naszyjnik: <a href="https://www.etsy.com/ie/shop/ukapala?section_id=11718862" target="_blank">Ula Herbu Dwa Koty</a></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-aQH--BpW8AU/XhmZyT0e_FI/AAAAAAABQ9w/BZHFDhZl7SIktfqq2xrvYftJvYLFtuHDQCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20191115_093444.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1198" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-aQH--BpW8AU/XhmZyT0e_FI/AAAAAAABQ9w/BZHFDhZl7SIktfqq2xrvYftJvYLFtuHDQCKgBGAsYHg/s320/IMG_20191115_093444.jpg" width="239" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jedna z niezliczonych nerdowskich koszulek, ten konkretny egzemplarz z qwertee.com. Bluza z e-baya.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Yrmht9lyt6w/XhmZyfa6b7I/AAAAAAABQ9w/eDWhLv4e-lMtrZOPyUt674ivv9dGNOH7QCKgBGAsYHg/s1600/IMG_20190728_133344.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1198" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-Yrmht9lyt6w/XhmZyfa6b7I/AAAAAAABQ9w/eDWhLv4e-lMtrZOPyUt674ivv9dGNOH7QCKgBGAsYHg/s320/IMG_20190728_133344.jpg" width="239" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sukienka z charity shop.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-FJAp1g4dmJo/XhmZyTBJ1kI/AAAAAAABQ9w/NR05qOmm4XAze-qjUoioWDvrQHKGjbIlACKgBGAsYHg/s1600/20190620_072414.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="720" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-FJAp1g4dmJo/XhmZyTBJ1kI/AAAAAAABQ9w/NR05qOmm4XAze-qjUoioWDvrQHKGjbIlACKgBGAsYHg/s320/20190620_072414.jpg" width="180" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">sukienka i sweterek: Bravissimo, rajstopy: M&S</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-_Rq683KhKJ8/XhmZyTs2E0I/AAAAAAABQ9w/ar7wFYMCoeIF7soFmBFAVRnErsy8o3tdACKgBGAsYHg/s1600/IMG_20190602_143356.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1564" data-original-width="1564" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-_Rq683KhKJ8/XhmZyTs2E0I/AAAAAAABQ9w/ar7wFYMCoeIF7soFmBFAVRnErsy8o3tdACKgBGAsYHg/s320/IMG_20190602_143356.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Buty: Clarks, spodnie: M&S, tunika: chiński sklep, płaszcz: M&S, szalik z charity shop, opaska: Claire </td></tr>
</tbody></table>
<br />
<span id="goog_1545029539"></span><span id="goog_1545029540"></span><br />
<span id="goog_1545029539">Zainspirowałam się właścicielem sklepu eko <a href="https://www.thehopsack.ie/" target="_blank">Hopsack</a> (świetny gość, poznałam go kiedyś osobiście; sklep jest trochę drogi, ale i tak jest moim ulubionym źródłem żarcia!), który na ostatnie Black Friday ogłosił, że z tej okazji... zamykają swój sklep internetowy na jeden dzień.</span> Ten dość nieszablonowy zabieg miał na celu promowanie odpowiedzialnej konsumpcji jako metody ograniczenia śladu węglowego, marnowania jedzenia i produkcji odpadów.<br />
<br />
Drugą przesłanką była niniejsza prelekcja:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/xGF3ObOBbac/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/xGF3ObOBbac?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<br />
Dowiedziałam się z tego wielu rzeczy, których chyba nie chciałam wiedzieć, np. ile śmieci produkuje branża odzieżowa (wiecie, że jeśli odsyłacie ubranie do sklepu internetowego, to owa sztuka odzieży na ogół idzie do śmieci, zamiast być odprasowana, zapakowana i sprzedana ponownie? fujka!). Nigdy o tym nie myślałam, byłam przekonana, że jeśli oddaję ubrania do <i>charity shop</i> to jestem w porządku. Ale nie, owe przybytki również generują dużo śmieci.<br />
<br />
Dlatego powiedziałam: dość! W tym celu:<br />
1) Wypisałam się z newsletterów sklepów sprzedających fast fashion (np. boohoo); zostawiłam sobie tylko marki, które produkują dobre, trwałe ubrania, np. Bravissimo czy Marks & Spencer.<br />
2) Wszystkie newslettery idą do specjalnego folderu i są archiwizowane, tzn. nie widzę ich, kiedy otwieram skrzynkę i muszę iść do specjalnego folderu. Nie wypisałam się z tych newsletterów, bo są połączone z moim kontem, a na nim mam jakieś tam punkty lojalnościowe itp.<br />
3) Usunęłam z preferencji dot. reklam na fejsie modę, obuwie, wyprzedaże i inne pokrewne kategorie. To samo z instagramem, chowam wszystkie reklamy.<br />
4) Jeżeli już muszę coś kupić, to będzie możliwie jak najbardziej naturalna tkanina/surowiec, byle dalej od plastiku <br />
5) W duchu bycia realistycznym (i dlatego, że mam skrzywienie zawodowe) od razu sporządziłam listę wyjątków, a więc:<br />
<ul>
<li>Bielizna i buty są OK, jeżeli to, co już mam stanie się nazbyt zniszczone i nie mam zastępstwa (przez bieliznę rozumiem majtki, biustonosze, skarpetki, rajstopy, koszulki na ramiączkach i legginsy).</li>
<li>Mogę potrzebować czegoś bardziej eleganckiego na rozmowę o pracę, pogrzeb, wesele, chrzciny itp. (ale to mało prawdopodobne, bo ja <b>naprawdę</b> mam mnóstwo ubrań na każdą porę roku, pogodę i okazję).</li>
<li>Jeżeli WRESZCIE znajdę mój ideał brązowych butów (mają być płaskie, w odcieniu koniakowym lub czekoladowym, dżezówki lub mary jane) i będą na mnie dobre, to bierę.</li>
<li>Jeżeli bardzo zmieni mi się rozmiar (w co wątpię, ale kto wie), to mam prawo kupić sobie jakieś nowe spodnie i ewentualnie biustonosz/rajstopy.</li>
</ul>
<br />
Zwracam uwagę, że ubrania kupione w <i>charity shop</i> nie załapały się na listę wyjątków. No bo gdzie tu sens: oddawać ubrania, żeby było więcej miejsca w szafie, a potem kupować od razu kolejne, i to w tym samym sklepie? Absurd! <br />
<br />
W tym samym duchu powiedziałam "stop" kupowaniu książek i gier. Ostatnio się okazało, że kupiłam dwa razy GTA V (na szczęście mogłam jeden egzemplarz komuś podarować), wcześniej kupiłam trochę duplikatów e- i audiobooków. Czuję się przytłoczona nadmiarem i jestem na siebie zła, że tak marnuję pieniądze. Książki wrócą do gry, kiedy przeczytam co najmniej połowę z tego, co już mam, to samo z grami (nawiasem mówiąc, jestem chwilowo na growym detoksie, bo trochę przegięłam z graniem podczas świąt; do 21. stycznia nie dotykam steam w celu innym niż streaming z PC na telewizor i nie gram w nic na telefonie).<br />
<br />
Jestem bardzo podekscytowana perspektywą zaoszczędzenia pieniędzy i czasu. A że przy okazji zrobię coś dla naszej biednej, udręczonej planety, to jeszcze lepiej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /><iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/A29BMj3v86w/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/A29BMj3v86w?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
Margotkahttp://www.blogger.com/profile/06198730671965600248noreply@blogger.com4