czwartek, 20 kwietnia 2023

Prima Aprilis, bo się pomylisz!

...i wylądujesz w Belfaście!

Nasza mała tradycja przed autobusem: americano i snicker's z Ronan's przy Eden Quay
W sobotę pierwszego kwietnia odwiedziłam - po wielomiesięcznej przerwie - Belfast. Głównym powodem były sprawy urzędowe Rumianka (bo mamy co prawda XXI wiek i pięć minut temu wyszliśmy z pandemii, ale to żaden powód, żeby pozwolić petentom załatwiać dyrdymały zdalnie), a ja się przy okazji zabrałam celem wyrwania się z zaDuplina na chociaż parę godzin.

Pogoda była przepyszna i nawet trochę się spaliłam na twarzy, i jakżeż bardzo dziękowałam sobie z poprzedniego wieczora, że przygotowany outfit był wielowarstwowy, bo wahania temperatur na tej wyspie bywają spektakularne, i chociaż Belfast jest na ogół zimniejszy i bardziej mokry niż Dublin, to tego dnia spociłam się nieziemsko.

 

Z przykrością muszę stwierdzić, że i tutaj odcisnęły swoje piętno pandemia i inflacja, i spotkało mnie parę przykrych niespodzianek:

Katy's Bar jest zamknięty. Co prawda przyległa doń sala koncertowa Limelight (a konkretnie to sale - są dwie, bar był pomiędzy nimi) nadal działa prężnie, ale bar jest zamknięty na głucho i obwarowany parkanem, a przed drzwiami jakiś gruz. Może renowacja? Ale po co! Przecież było tak pięknie w środku.

Fani serialu Line of Duty mogą kojarzyć - bar, gdzie Ted Hastings pił whiskey

 

Dekoracja ze starego Filthy McNasty's - piękny ukłon w stronę historii kwartału, który był dzielnicą uciech.

Świetny alternatywny bar Filthy McNasty's zmienił się tak bardzo, że jedyne, co tam jeszcze jest filthy to toaleta. Gówniania muzyka, okropny wybór piwa i strasznie gorąco.

Naziemny sklep Bravissimo zwinął manatki (a sama marka nie robi już ubrań, tylko bieliznę i stroje kąpielowe). Między tym a zamknięciem Debenhamsa w IE już nie mam gdzie się ostanikować na tej wyspie, żal.ie. Na szczęście biustonoszy mam całą szufladę i prawie ich nie noszę, bo spędzam 95% życia w dresie i tylko czasem noszę braletkę, kiedy mam dzień, że chcę się zbliżyć do modelu that girl.

Z St. George's Market zniknęły moje dwa ulubione stoiska: Upperlands Coffee Company i wegańska cukiernia. Wiem, że kawę mogę sobie zamówić online, ale to jednak nie to samo, zwłaszcza, że własciciele parzyli ją również na miejscu, więc za funciaka można się było napić czegoś pysznego, i przy okazji wypróbować asortyment.

 

Ale tak poza tym to jarmark ma się świetnie. Tym razem na wyżerkę poszliśmy gdzie indziej, ale są różne fajne opcje wege i wega, i nie wszystko jest falafelem w przebraniu! Groza! 

Prezencik ode mnie dla mnie - margerytki dla Margaret. Ceramika!
Artystka: Karen McComiskey

Tym razem nie mieliśmy wielkiego parcia na zakupy - co prawda zrobiłam mały przegląd obuwniczych (bo mi się buty rozeszły, haaaaaajleeee Sileeeesiaaa) i TkMaxx (taniej niż w Dub), ale bez Bravissimo naprawdę nie warto już wybierać się do Belfastu na retail therapy. Praktyczne zakupy typu tanie tabletki na alergię w Savers czy soda bread (nie mylić z soda bread serwowanym w Republice, który na Północy nazywany jest wheaten bread i jest meh) jak najbardziej, ale fatałaszki - nope, nope, nope.

Rumianek oczywiście sobie znalazł niedrogie dżinsy i koszulę. Ugh, faceci.

Nawiedziliśmy za to parę lokali gastronomicznych, m.in. koreańską knajpę! Trudno aż w to uwierzyć, ale choć w Dublinie jest kilka lokali nazywających się koreańskimi, zaledwie JEDEN oferuje tteokbokki, czyli kluski ryżowe w ostrym (na ogół rybnym) sosie. Tteokbokki (wym. topoki) to klasyka koreańskiego street food i w głowie mi się nie mieści, jak knajpa mianująca się koreańską może tego nie serwować. A tymczasem w tej niepozornej kafejce w Belfaście (Cafe Arirang, 32 Botanic Ave, Belfast BT7 1JQ) nie tylko są dostępne, ale również w wersji wege! Do tego trzy różne rodzaje wege gimbap, a nie tylko ten cholerny ogórek i marynowana rzepa które wciskają nam w wege sushi bez opamiętania.

Wegetariańskie tteokbokki, wege gimbap z jajkiem i naleśnik z kimchi. Pałeczki bambusowe, a nie metalowe, dziwnie.

Skutek uboczny szukania baru, w którym jest gdzie wcisnąć szpilkę w sobotnie popołudnie - można eksplorować urocze, ciasne uliczki! W przeciwieństwie do podobnych miejsc w Dublinie, te są bezpieczne, prowadzą w ciekawe miejsca i nie śmierdzą moczem.

Tyle dowcipów, tak mało czasu :D


White's Tavern - jeden z najstarszych pubów na wyspie. W środku jeszcze bardziej niesamowity, niestety koszmarnie popularny.


Duke of York. Tutaj ulica (i ławeczki) są częścią pubu. Fantastyczne miejsce, kiedy dopisuje pogoda.


No i jak zwykle - duuuuużo pięknego street artu, trochę nowości, trochę starych murali. Belfast gości co roku festiwal artystów ulicznych, i dzięki temu miasto jest mniej szare i jest na czym zawiesić oko.






Nawiązanie do piosenki zespołu Stiff Little Fingers

 

Niestety, o 18:00 mieliśmy autobus do domu, więc nie było zbyt wiele czasu na eksplorację i konsumpcję, ale po tym całym łażeniu i piciu zdołaliśmy zmieścić jeszcze jeden punkt programu: co nieco na wynos z Little Italy, który to lokal wygląda niepozornie i ma ceny jak sprzed 15 lat, ale znajduje się naprzeciwko dworca autobusowego i serwuje fantastyczną pizzę.


Co do sera - dzięki probiotykom udało mi się trochę odbudować zdolność przyswajania laktozy, więc teraz zjedzenie takiej pizzy raz na dwa tygodnie to żaden problem.


Dobrze było odwiedzić Belfast po raz pierdylnasty, choć niektóre zmiany, jakie w nim zaszły, były przygnębiające. Mam nadzieję, że pojadę znowu, ale tym razem w cieplejszej porze i na dłużej. Jest tyle miejsc, w których dawno nie byłam: ogród botaniczny, Ulster Museum, Titanic Quarter (nie, nie zamierzam odwiedzać tej wystawy poświęconej budowie statku, multimedialna pułapka na turystów), kampus miejscowego uniwerku...

Póki co, mam nadzieję, że spełniłam moja tajną misję i zachęciłam czytelników do odwiedzenia Belfastu w ramach objeżdżania wyspy. To zaledwie 2-2.5 godziny autobusem od Dublina (nie polecam pociągów - drogo i stacja pośrodku niczego; bierzta aviomarin czy inny kwells i do autobusu marsz!), a naprawdę warto się kopsnąć choćby na dzień.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz