czwartek, 1 października 2020

Światowy Dzień Wegetarianizmu

Dzisiaj obchodzimy Światowy Dzień Wegetarianizmu! Nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje, i właściwie świętuję 365 dni w roku (a czasem nawet 366), ale chętnie napiszę coś z tej okazji.

Przeszłam na wege nieco ponad dwa lata temu. Ściślej rzecz biorąc to wróciłam, bo byłam pescowegetarianką między 18. a 22. rokiem życia, ale wtedy było mi ciężko, bo taka forma żywienia była droga i trudna dostępna (i powodowała sporo wrogości w otoczeniu). Potem, będąc już nieco bardziej przy forsie w tzw. dorosłym życiu, nie próbowałam iść w tę stronę z lenistwa. Przekonały mnie w końcu trzy wydarzenia: 1) przejście Siostry B na weganizm 2) związek z Rumiankiem, który nigdy nie podchodził zbyt entuzjastycznie do mięsa 3) uświadomienie sobie, jaką wielką jestem hipokrytką wspierając organizacje prozwierzęce (np. Azyl dla Świń "Chrumkowo") i jedząc te same zwierzątka. Potem doszły też inne przyczynki, np. zmiany klimatyczne i wpływ hodowli na środowisko, względy zdrowotne itp.

Kalendarz Chrumkowa. Bardzo go lubię, co miesiąc mam nowe foto któregoś z rezydentów, wraz z krótką notką biograficzną. Jedna ze świń ma na imię Gosia :D

Kwestie ideologiczne to oczywiście sprawa indywidualna i staram się nie agitować otoczenia pod tym względem (nie dotyczy gierojów wyjeżdżających mi z pseudonaukowym bełkotem o byciu drapieżnikiem), ale jednocześnie pragnę gorąco namówić was, czytelnicy, na spróbowanie diety roślinnej przynajmniej przez dzień-dwa w tygodniu. W obecnych czasach dieta bezmięsna jest łatwiejsza niż kiedykolwiek i nie jest droga. Oto kilka sposobów na wprowadzenie posiłków wege do codziennej diety:

1) Pokochaj ciecierzycę

Bogata w białko i błonnik, uniwersalna, a przede wszystkim pyszna! Ciecierzyca występuje pod wieloma postaciami w produktach, które często widać na sklepowych półkach (np. hummus, falafel), ale również nadaje się do zup, potrawek (np. curry), sałatek, a nawet wege burgerów/kotletów. Moja ulubiona forma przyswajania tego rewelacyjnego warzywa strączkowego to curry z mlekiem kokosowym i szpinakiem (meta przepis na curry i chili zamieściłam w tej notce).


2) Tofu? Wcale nie fu!

Oczywiście kiedy mowa o żywieniu roślinnym, nie sposób nie wspomnieć o tofu. Sprasowana pasta sojowa w formie białych bloków przypominających konsystencją twaróg jest niezwykle popularna wśród wegan i wegetarian na całym świecie, ale wśród wszystkożerców ma kiepską prasę z powodu bycia "bez smaku." Pomijam już całkiem oczywisty aspekt, że osoby przyzwyczajone do smaku produktów odzwierzęcych często nie są wyczulone na odmienne, bardziej subtelne smaki produktów roślinnych (ja sama teraz tak lubię tofu, że potrafię podjadać kawałki bez przypraw lub dodatków smakowych, a kiedyś uważałam je za mdłe i niejadalne), ale dzisiaj tofu jest sprzedawane w tak wielu formach, że każdy znajdzie coś dla siebie. Tofu różni się w zależności od kraju pochodzenia (japońskie jest miękkie, trochę jak ser feta, jest też forma przypominająca konsystencją serek topiony; chińskie jest twardsze i na ogół sprzedawane w formie dużych kostek), ale tofu dostępne w komercyjnych supermarketach ma też dodatkowe udziwnienia, np. jest smażone, wędzone lub obtoczone w przyprawach. Niestety, takie tofu w wersji non-vanilla jest na ogół drogie, ale jest jeszcze jeden trick: marynowanie! Ja często zalewam kawałki sosem sojowym z czymś tam i zostawiam na pół godziny w lodówce zanim zabiorę się za gotowanie. 

Dzisiejsza marynata: sos sojowy i limonka.

3) Zabierz swoje kubki smakowe w podróż

Faktem jest, że tradycyjne kuchnie europejskie nie sprzyjają roślinożercom (taka anegdotka: rozmawiam kiedyś w pracy z dwiema Hiszpankami, wspominam swoją wyprawę do Madrytu i jak to wszystkie dania były wysokomięsne, i wyraziłam przypuszczenie, że wegetarianom mieszkającym w Kraju Cervantesa musi być ciężko, na co jedna z nich zawołała: "to nieprawda! mamy dużo dań z rybami i owocami morza!" :D), ale są rejony świata, które dużo chętniej oferują dania wegetariańskie. Dlatego warto wypuścić się na obszary potraw egzotycznych i np. wypróbować różne dania w restauracji. Kuchnie świata, które oferują dużo roślinnego dobra to:

  • Kuchnia indyjska i pakistańska (czasami ma się i jedno, i drugie pod szyldem 'restauracji indyjskiej' - ponoć ludzie na Zachodzie są bardzo uprzedzeni do Pakistanu, co bardzo mnie smuci). Niektóre religie Indii narzucają wegetarianizm, dochodzi też kwestia mięsa halal, więc dań bezmięsnych jest zawsze sporo do wyboru. Uwaga: jeśli masz nietolerancję laktozy, to może być problem, ale jeszcze mi się nie zdarzyło być w restauracji indyjskiej/pakistańskiej, która nie dostosowywała dania do moich potrzeb lub nie proponowała zamiennika. Pro tip: do zagryzania zamiast naan wybieraj roti, naan jest robione z jogurtem, a roti to praktycznie tortilla ;)
 
Restauracja pakistańska: saag dhal i roti
  • Kuchnie tajska i malezyjska - zawsze lubiłam dania ze wschodniej Azji, ale odkąd nabawiłam się nietolerancji laktozy, pokochałam je szczególnie mocno ze względu na wszechobecność mleka kokosowego, które jest pyszne i bardzo uniwersalne. Curry, pad thai i sos satay są zawsze smaczne i na ogół niedrogie.
  • Kuchnia śródziemnomorsko-północnoafrykańska (Irak, Iran, Liban itp.) - nie sposób nie wspomnieć o ojczyźnie hummusu i falafela! Fakt, że kultury te nie stronią od mięsa, ale również oferują szeroki wachlarz dań i przystawek z fasoli, ciecierzycy, pomidorów, a jeśli nie upieramy się przy weganizmie, to również sera i jajek. Jedną z moich ulubionych opcji śniadaniowych jest szakszuka - smażone warzywa pod jajkiem sadzonym.
"Śniadanie egipskie", czyli fasola fava z oliwą i czosnkiem, sałatka i placek pszenny

 

Szakszuka

  • Kuchnia japońska i koreańska, a zwłaszcza sushi - nie, nie przywidziało wam się, na serio polecam przystawkę znaną z "surowej ryby." Nie jest to zapewne powszechnie znany fakt, ale sushi istnieje również w formie warzywno-owocowej, np. z ogórkiem, marynowaną rzepą, awokado itp.

Oprócz tego, w wielu krajach istnieją teraz sklepy, które sprzedają produkty żywnościowe z Azji. Co prawda w Dublinie mamy wszystko, więc jestem rozpieszczona po kokardki, ale w Polsce widziałam już mleko kokosowe, sos sokowy i makaron ryżowy w Kauflandzie, więc inwazja kulturalna postępuje wszędzie. 

4) A może by tak zamiennik?

Wielu hardkorowych wegan traktuje te wynalazki z pogardą, ale ja uważam, że produkty roślinne "udające mięso", jak np. wytwory marki Quorn czy Beyond Burger są super. Pomagają przejść na wegetarianizm osobom, którym tęskno za smakiem mięsa i ugościć wszystkożerców na obiedzie. Jest to nadal trochę śmieciowe jedzenie i traktuję je bardziej jako szybkie rozwiązanie na dni, kiedy nie mam czasu gotować. 

Ziemniaczki z kotlecikiem, kotlecik to stek firmy Quorn

5) Eksperymentuj

Każdy jest inny i ma inne upodobania smakowe (thank you, Captain Obvious). Niektórzy nie lubią pikantnych potraw (ciekawostka: im częściej się takowe jada, tym bardziej człowiek się przyzwyczaja), niektórzy nie tolerują lub mają alergię na soję, są nawet indywidua, które nie lubią mleka kokosowego! (whiskey tango foxtrot!) Dobra wiadomość: świat roślin jest tak niesamowicie różnorodny, że można kombinować bez ustanku. W Internecie jest pełno przepisów (z których rzadko korzystam, ale Rumianek już chętniej) wege i wega, nawet na alternatywy do tradycyjnie mięsnych dań. Osobiście polecam blogi i kanały YT:

Jadłonomia

The Happy Pear

The Easy Vegan (bonus: angielski humor :D)

Vegan Black Metal Chef (bonus: METAL \m/)

BBC Good Food - nie jest to portal stricte wegetariański czy wegański, ale ma sporo bezmięsnych przepisów


Mam nadzieję, że zachęciłam Was do spróbowania diety wegetariańskiej i eksperymentów z magią roślin. Smacznego!

2 komentarze :

  1. Czerwonego mięsa nie jem od ok. 2 lat. Białe czasami mi się zdarza, choć rzadko. Bez ryb i owoców morza nie wyobrażam sobie życia. Nie jadam tylko ośmiornic; są bardzo inteligentne i miałabym wyrzuty sumienia... z powodu ryb i kurczaków też mam, ale jednak mniejsze. A warzywa polubiłam w ciągu tych 2 lat tak, że teraz nie wyobrażam sobie posiłku bez nich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całego serca polecam lekturę "Duchowego życia zwierząt." Okazuje się, że ryby mają dużo bogatsze życie wewnętrzne niż do tej pory sądziliśmy, niektóre skorupiaki też. O ptactwie (nawet hodowanym) to już wiadomo od jakiegoś czasu (polecam "Sekretne życie krów"). Czy wyobrażam sobie życie bez jakiegoś pokarmu... Tutaj naprawdę 'sky is the limit', generalnie moje doświadczenie z nietolerancjami pokarmowymi nauczyło mnie, że można żyć bez wielu rzeczy. Warzywa były zawsze bardzo mocno eksploatowane w posiłkach w moim rodzinnym domu (chociaż oczywiście jak większość Polaków nie zostałam wychowana na diecie stricte roślinnej), wychowałam się w domu z ogrodem, więc miłość do do warzyw i owoców mam zakodowaną niemalże od urodzenia :)

      Usuń