czwartek, 22 marca 2018

Lunch like a boss


Trochę dziś rano nie ogarnęłam rzeczywistości i czas jak zwykle zrobił mi na złość, skutkiem czego nie zdążyłam przygotować sobie porządnie lunchu. Ale co to dla nas, harcerzy.

Jako, że wiosna wreszcie się przyczołgała (po resztkach śniegu zostawionych przez Emmę i Bestię Ze Wschodu), a mnie znowu rośnie D4, bo nie mam czasu na siłownię - postanowiłam wrócić do moich pożywnych sałatek. W związku z tym wrzuciłam do pudełka garść liści młodego szpinaku, 3 małe pomidorki, pół garstki orzechów, dwa kawałki smażonego tofu (nie jestem taka zajebista, żeby robić, kupuję gotowe w chińskich supermarketach), pudło wrzuciłam do plecaka wraz z torebką ryżu do ogrzania w mikrofali. Po drodze do biura zajrzałam do tesco, gdzie kupiłam dojrzałe awokado i małą butelkę oliwy.
A potem przyszła pora lunchu, i musiałam to wszystko jakoś przygotować do konsumpcji... In your face, panie Jasiu Fasola :D




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz