czwartek, 4 września 2014

Profesjonalny paw

Cały rękaw wkładam sobie w usta.
Muszę sobie rzygnąć. Kto nie lubi marudzącej Margot, niech wciśnie crtl+F4.


W skrócie: miało być lepiej, a jest tak jak zwykle. Różne wypadki ostatnich dwóch tygodni uświadomiły mi dobitnie, że
zawód testera obsysa nieskończenie.

Po pierwsze, zarabia się średnio. Mniej niż deweloper, chociaż pracuje się równie ciężko, jeżeli nie gorzej. Nie tylko musisz coś tam wiedzieć o kodzeniu, ale też ogarniać perspektywę biznesową (teoretycznie na pokładzie jest ktoś taki jak business analyst, ale spuśćmy na to zasłonę milczenia), umieć się efektywnie porozumiewać z innymi ludźmi, szybko się uczyć, zauważać nawet najdrobniejsze detale, no i płodzić fchuj dokumentacji na wypadek, gdyby komuś przyszło do głowy coś audytować. Bo reszta dokumentacją się brzydzi, ale ty nie masz prawa się brzydzić czymkolwiek. Jesteś na tym samym szczeblu hierarchii co palacz zwłok.
Dwie prace temu miałam wątpliwą przyjemność pracować z programistą, który nie umiał poprawić własnego kodu, a ja widziałam buga po 10 sekundach. Kilka dni temu musiałam tłumaczyć deweloperowi hurtowni danych, do czego służy coalesce. Obaj zarabiają więcej ode mnie.

Specyfikacja przyszła za późno? Zmieniła się trzy razy, odkąd zacząłeś testowanie zgodnie z planem? Nie miałeś dostępu do swojego kawałka softu na czas? Nie szukaj wymówek. Jeżeli coś się spierdoli, i tak będzie na ciebie. Jesteś ostatnią linią oporu przed klientem i to na tobie tenże się wyładuje, jeżeli coś mu się nie spodoba.
W obecnej pracy już dwukrotnie wdrożono mnie w projekt, który był spóźniony 3 miesiące. I nie na etapie testowania, ale na etapie samego tworzenia specyfikacji. Dziś dostałam maila, że "nie chcemy, żeby sytuacja z tym pierwszym projektem się powtórzyła". I piszecie mi to, bo...?

Ten zawód jest trochę podobny do profesji kelnera: większość ludzi uważa, że pracę tę może wykonywać byle debil., a tymczasem nic bardziej błędnego. Sama sobie nie zdawałam z tego do końca sprawy, dopóki się nie okazało, że ludzie po studiach i umiejący używać komputera, i umiejących chyba trochę myśleć, nie są w stanie zakumać nawet takich podstaw jak logowanie buga do systemu.
Trzy tygodnie temu zostałam opierdolona, że nie kieruję bugów z acceptance testing pod właściwy adres zaczynając od najważniejszych, tylko od najstarszych. Kolumna Priority była pusta. Nadal jest.

Chociaż to, co robisz, jest ważne i potrzebne, wielu ludzi będzie ci rzucało kłody pod nogi i utrudniało życie na wszelkie możliwe sposoby. Na przykład, nie odpowiadając na maila przez tydzień. Zmieniając specyfikację bez ostrzeżenia (nawet bez zmiany numeru wersji; change tracking? a co to?). Albo nie produkując takowej w ogóle. Każąc błagać o każdy strzęp informacji, który jest ci niezbędny. Bo jeżeli wykonujesz swoją pracę źle, to dostaniesz po dupie za to, że klient jest niezadowolony, ale jeżeli wykonujesz swoją pracę dobrze, to jest jeszcze gorzej, bo niestety większość programistów to primadonny, a ty śmiesz poddawać w wątpliwość ich genialność. Nieważne, co mówią ci blogi biznesmenów i artykuły na LinkedIn: ludzie nie lubią być krytykowani, nawet konstruktywnie. Człowiek broniący własnej nieomylności ucieknie się do wszystkiego: kablowania na ciebie szefowi, publicznego ośmieszania i umniejszania twoich kompetencji, kłamania w żywe oczy i robienia z siebie ofiary nieporozumienia.
"Tak, miałaś rację, ale miesiąc temu wciskałem Ci kit, bo musiałem dostarczyć kod na czas i nie miałem czasu tego naprawić." - trzy prace temu, pewien deweloper, który wcześniej w tej samej sprawie nakrzyczał na mnie przez telefon.

Czasami mawiam, pół żartem, pół serio, że zostałam testerem, bo i tak mnie nikt nie lubi. Ale nie jest mi z tym miło.

No i nade wszystko: nie łudź się, że jesteś w tej pracy po to, żeby soft dobrze działał. Jesteś tam po to, żeby pozamiatać pod dywan, podpisać papierki, że wszystko jest piękne i bez zarzutu, a kiedy sprawa się rypnie, podać swoją głowę na tacy managerom/klientom/audytorom. Nikt nie jest zainteresowany twoimi pomysłami, choćby nawet były dobre. Nikogo nie obchodzi twoje zdanie.
Jeżeli ten sam pomysł przyjdzie od dewelopera, to zostanie on okrzyknięty wizjonerem swojej epoki.

Gdybym dostawała grosika za każde "zawsze tak robiliśmy i nie będziemy tego zmieniać", to już nie musiałabym zarabiać na życie.


Nikogo też nie obchodzi twój wkład w całokształt projektu. Jeżeli coś pójdzie nie tak, będziesz piewszy do odstrzału. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, nie usłyszysz nawet marnego "dziękuję", cały splendor spłynie na programistę i ewentualnie management.
Raz jeden dostałam podziękowanie od konsultanta, który wdrożył kawałek softu przetestowany przez mnie. Z reguły takie podziękowania szły do mojego managera, a on nie czuł się w obowiązku przekazać ich dalej. Jedno "dziękuję" na prawie siedem lat w zawodzie.

Zostałam testerem, bo wydawało mi się to fajne. Myślałam, że robię coś ważnego i potrzebnego, że poprawiam jakiś mały kawałek świata, i nawet niespecjalnie mi przeszkadzało to, że nagrodę odbiorę przypuszczalnie w przyszłym wcieleniu. Cieszyłam się, że mogę rozwiązywać skomplikowane problemy, pracować w różnych branżach, mieć jakiś wpływ na otaczający mnie świat.

Nie mam już złudzeń i pierdolę te wczasy. Nie wiem jeszcze, jak będę płacić rachunki, ale obiecuję sobie solennie, że moje dni w tym zawodzie dobiegają końca. Nie wierzę już, że ta praca da mi spełnienie. Zatrudnijcie na moje miejsce dziesięciu Hindusów, oni są dobrzy w pracy na pół gwizdka. Ja po prostu tak nie potrafię.

Ja wysiadam.

1 komentarz :

  1. Znam temat bardzo dobrze, pracuje jako analityk it, wcześniej dew. Słusznie wskazujesz przyczyne: przecież ja, najmądrzejszy z mądrych się nie myle. A tu mi jakiś tester zgłasza jire albo innego redmajna, że niby się pomyliłem. Nie daj bóg tym testerem jest kobieta! Jeśli mało atrakcyjna - ma szanse na przeżycie. Refleksja przychodzi z wiekiem, teraz już tak nie robię i naprawdę szkoda mi tych dziewczyn. Z moich obserwacji wynika, że testerzy mają dobrze w bardzo dużych korpo, ewentualnie u dostawców, gdzie proces testowania i odbiorów trwa długo i jest sformalizowany, a oni dobrze znają dziedzinę biznesową. Misję naprawiania świata porzuciłem już dawno. Poświęcam swój czas, żeby co miesiąc stan konta powiększył się o wypłatę.

    OdpowiedzUsuń