Odpowiadając na pytanie nr 4 - tak, jeszcze żyję i tak właściwie to mam się świetnie, lepiej niż kiedykolwiek. Ale po kolei.
J.K. Rowling i jej klątwa Imperiusa
No więc - bum tarara bum ta bęc - mój blogowy letarg zaczął się wraz z dorwaniem w moje chciwe raciczki kolejnej chwytliwej sagi, czyli Harry'ego Pottera. Jestem typem wysoce nałogowym i jako taki nie znam słowa "umiar", więc jak wpadam w trans, to wyjątkowo głęboko.
Tak więc, najpierw zaliczyłam filmy, niestety udało mi się - z początku przynajmniej - dorwać tylko te z polskim dubbingiem. "Kamień filozoficzny" widziałam wieki temu w kinie, więc odświeżyłam sobie ze względu na Przytulankę, ale potem już było coraz ciekawiej.
Potem dorwałam książkę, po polsku, w formie audiobooków (czytał Piotr Fronczewski, z wyjątkiem jednej części, kiedy czytał Wiktor Zborowski - tak czy owak, doborowe towarzystwo). Po książce przyszedł czas na filmy w wersji oryginalnej, zaliczyłam je wszystkie w niespełna jeden weekend (niezorientowanym wyjaśniam: filmów jest 6, każdy po 2.5h), bo jak już wspomniałam, jak się raz dossam do czegoś, nie mogę się odessać. Naturalną koleją rzeczy byłoby teraz przeczytanie książek po angielsku, ale dałam sobie chwilę urlopu od Harry'ego. Trochę wymuszonego, bo nadjechali...
Goście, goście
Najpierw moja mama w towarzystwie nastoletniego kuzyna. Ich przyjazd był w zasadzie mało inwazyjny, bo ograniczyłam się do wręczenia im kluczy do mojej twierdzy i planu miasta Duplina, żeby zajęli się sobą. Pojechaliśmy też na jeden dzien do stolicy IRAlandii Północnej, Ballsfastu. Wycieczka była smętna, bo Ballsfast jest nudny jak flaki z olejem i na dodatek dość brzydki (do złudzenia przypomina zadupie na przedmieściach Duplina, zwane Tallaght). Gdyby nie lokalny uniwersytet, który wygląda jak Hogwarth, uważałabym ten dzień za stracony.
Żeby było zabawniej, to Potterowe wrażenie spotęgował jeszcze fakt, że wtargnęliśmy na teren uniwersytetu podczas przyjęcia dla absolwentów i, jak to zwykle bywa podczas rozdania dyplomów, wszyscy mieli na sobie togi i Tiary Przydziału
fota nie moja, bo moją kartę pamięci szlag trafił, i to właśnie w murach uniwerku; cholerny Dumbledore i jego zaklęcia ochronne |
Po wyjeździe mamy wzięłam sobie 2 dni wolnego (plus weekend) celem nicnierobienia. Polazłam do kina na "Zaćmienie", ostrzygłam włosy i ogólnie robiłam NIC. A potem znowu gość, tym razem wybitny milanówkowianin (szczecinianin z urodzenia, ale o tym sza!) Marcin. Tydzień jego pobytu pamiętam bardzo mgliście, głównie z powodu toastów za spotkanie :D Co najbardziej mi utkwiło w pamięci to to, że poszliśmy do klubu dla Kochających Inaczej zwanego George's i skonstatowałam, że z moją nową fryzurą powinnam sobie poszukać dziewczyny. Skutkiem czego zapuszczam włosy z powrotem.
Dzięki przyjeździe kolegi z Polski, odświeżyłam kontakty z inną koleżanką z Polski (która mieszka jakieś 300 metrów ode mnie, ale ceremonia musi być) i owa koleżanka (również Małgorzata P., tylko lat niedokładnie tyle samo) namówiła mnie do wyprawy do
Potowni
...zwanej zwyczajowo siłownią. Choć to zbyt skromne i niesprawiedliwe określenie owego niezwykłego Przybytku Pięknego Ciała, któremu zadeklarowałam dozgonne 60 euro miesięcznie (subject to availability). Fitness club, do którego uczęszczam, oferuje siłownię, basen, saunę, jacuzzi i zajęcia zorganizowane (uprzedzając typowe dla Bojownictwa pytania: nic nie wiem o seksie oralnym). Jak na razie zaliczyłam 3 sesje na siłowni, 2 razy basen i raz zajęcia, i jestem zmęczona, ale w pozytywnym sensie. 3majcie kciuki za rozrost mojej masy mięśniowej (bo wtedy będzie mi łatwiej znaleźć sobie dziewczynę :D).
Inne
...substancje odurzające:
- http://www.27bslash6.com/ - kolejny urok, tym razem klątwa sarkazmu
- youtube - głównie vlogi i teledyski
- kot
Tak więc widzicie, dużo na głowie, to i nie zostaje głowy do blogowania.
Chyba się nie poprawię, ale się zobaczy :D Do miłego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz