sobota, 29 grudnia 2007

A rozmiar jej tyłka czterdzieści i cztery

Małgorzacie P. (l. 26) doskonale służy irlandzka dieta.

Właściwie proces przybierania na wadze zaczął się jeszcze przed wyjazdem do Irlandii. Pamiętam jak dziś, że kiedy pisałam pracę mgr, prawie całymi dniami przesiadywałam na tyłku przed kompem i pisałam, nie miałam czasu nawet obiadu ugotować i odkryłam uroki mrożonej pizzy z tesco ;)
Potem były krótkie wakacje w Szczecinie i hektolitry lodów, ale tak jest u mnie co lato, a potem z reguły rozpoczyna się rok akademicki i spalam te lody w codziennym pośpiechu.
Nie tym razem. 3 miesiące bezrobocia w Irlandii (spędzone głównie na dupie przed kompem), tosty z serem na śniadanie i chwila relaksu z dobrym deserem co wieczór zrobiły swoje. Już w połowie listopada musiałam zaopatrzyć się w jakąś spódniczkę i ładniejszą bluzkę (z myślą o rozmowach o pracę), nie było mi łatwo nic znaleźć i klęłam na czym świat stoi na firmy odzieżowe i ich nierealistyczną rozmiarówkę.
Ale prawdziwy horror miał dopiero nadejść.
Oto bowiem poczułam, że chyba mnie ktoś pompuje i ledwo się mieszczę w spodnie! Co prawda już pracuję i mam o tyle więcej ruchu, że muszę do tej pracy dojechać (co wiąże się z 15-minutowym spacerkiem przez centrum miasta) i wrócić, ale w pracy i tak ciągle siedzę na czterech literach. No i tak siedząc dzień w dzień nagle poczułam, że piją mnie spodnie i pora ruszyć na poszukiwanie jakichś nowych. Okazja się nadarzyła całkiem niezła - bo cały świat zachodniej zgnilizny ogarnął właśnie szał poświątecznych wyprzedaży.
No i od tego miejsca już zaczęła się walka.
Problem nr 1 - wąskie nogawki. Udka mam naprawdę konkretne, niestety teraz jest moda na obcisłe nogawki. Pięknie, kuffa, pięknie.
Problem nr 2 - same spodnie typu biodrówki. Więc co mi po tym, że napiszą na metce obwód w talii, skoro i tak nie mogę tego na biodra wcisnąć? Biodra też mam konkretne i wiem, że to dobrze przy rodzeniu dzieci, ale teraz naprawdę nie wybieram się w stronę macierzyństwa.
Problem nr 3 - zawsze za długie spodnie. Bo niestety niskich osób też nikt nie bierze pod uwagę, więc z moimi 161 cm wzrostu mogę tylko podwijać/skracać nogawki.


Niestety, stanęłam też przed koniecznością kupna płaszcza, bo moja kurtka Campusa to nie jest szczyt elegancji i trochę wsiowo wygląda z elegancką torebką. Spowodowało to następne problemy.


Problem nr 4 - ramiona. Do pakerów nie należę, ale wszystkie płaszcze które przymierzałam były za wąskie w ramionach. W cyckach też, ale to już tradycja. 

Niemniej, po sklepowych rundkach wczoraj i dziś udało mi się nabyć 2 pary spodni (oczywiście za długich, muszę dać do skrócenia), trochę bielizny (bo skutkiem ubocznym przytycia jest awansowanie pokapoka do miseczki C, co cieszy niezwykle mojego chłopa) i całkiem fajny płaszcz. Wszystko w rozmiarze 44 (w tutejszej terminologii 16).


To fakt, nic mnie nie usprawiedliwia. Jestem drobna i od tej nadwagi zaczyna mnie boleć kręgosłup i kolana. Spasłam się totalnie i pora się odchudzać. To będzie bolesne, bo po pierwsze: kocham jeść, zwłaszcza słodycze, a po drugie: moje ulubione czynności wiążą się z siedzeniem na tyłku i nie jestem amatorką wysiłku fizycznego, łagodnie rzecz ujmując. 

Ale bądźmy szczerzy... Kto wygląda atrakcyjniej? Ona:



Czy ona (Monica Belucci, rozmiar 42)



???

Serdecznie pozdrawiam wszystkich obżartuchów i tych co nie mogą wpasować się w rozmiarówkę dostępną w sklepach :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz